Witam Państwa.
Na tej stronie wraz ze stosownymi linkami postanowiłem popularyzować nie tylko historię naszego wywiadu którą przedstawia na portalu Linkedln , naprawdę znakomity historyk i prawdziwy ekspert w tej dziedzinie – pan dr Paweł Skubisz z Instytutu Pamięci Narodowej. Wychodząc z założenia że warto promować naukowców mających ogromną wiedzę a przedstawiających ją w sposób niezwykle rzetelny i co najważniejsze nie tylko dla mnie w sposób bardzo obiektywny , bez niepotrzebnego nikomu -zacięcia politycznego , dlatego na tym portalu do „obserwacji” profilu p. dr Pawła Skubisza / (7) Paweł Skubisz | LinkedIn serdecznie zapraszam. Oprócz publikacji p. dr Pawła Skubisza będę prezentował to wszystko co w temacie historii wywiadu prezentuje konto na profilu X / dawny Twitter / Agencji Wywiadu / @AWgovPL /
Zaczynam prezentację od nieco starszych ale bardzo ciekawych publikacji p. dr Pawła Skubisza , stopniowo „przybliżając” się do jego najnowszych artykułów oraz materiałów historycznych. Wszystkie prezentowane poniżej publikacje są efektem pracy p. dr Pawła Skubisza. Serdecznie zapraszam Państwa do lektury.
Mirosław Szczerba
26.11.2024
45 lat temu na goracym uczynku zatrzymano Petera Burke, III sekretarza Wydziału Politycznego Ambasady USA w Warszawie U.S. Embassy Warsaw rozpracowywanego w ramach SOS krypt. „Amon-79”. Zaledwie po 2 miesiącach pobytu w Polsce ujęto go w ramach SOR krypt. „Bolero”. Elementem tej sprawy było przedsięwzięcie operacyjne krypt. „Wiadukt”, czyli najdłuższa, skutecznie przeprowadzona w historii hasztag#PRL obserwacja kontenera z materiałami szpiegowskimi. Amerykanie pozostawili „sztuczny kamień” dla agenta Central Intelligence Agency – Andrzeja Badowskiego.
O historii dyplomaty i działalności Departamentu II i Biura „B” MSW możecie przeczytać w artykule opublikownym na łamach „Naszej Historii”:
https://lnkd.in/dzGW-gSn
——————————————————————————————————————————————
26.11.2024
Służba za granicą wiąże się z ryzykiem i licznymi pokusami. A od tego już tylko krok, żeby wpaść w sidła obcego wywiadu. Tutaj przykład rozkazu delegacyjnego dla oficera hasztag#LWP wyjeżdżającego w ramach Jednostki Wojskowej 2000 podleglej Zarządowi II SGWP (wywiad wojskowy) do Indochin, w ramach Delegacji Polskiej Międzynarodowej Komisji Nadzoru i Kontroli w Laosie (obok analogicznych komisji w Wietnamie i Kambodży).
Zestaw zaleceń dotykał znanych hasztag#SB i hasztag#WSW czynników ułatwiających werbunek na zachodniego szpiega: przygodnych znajomości, przemytu, handlu, łatwego życia i kobiet lekkiego prowadzenia. A więc w punkt klasycznych elementów składających się na znacznie szerszy wachlarz działania zachodnich służb specjalnych.
Brak tezy przeciwstawnej w analizie hasztag#CIA i niezweryfikowane informacje od wątpliwego irackiego źródła hasztag#BND dały poważne argumenty do wybuchu II wojny w Zatoce Perskiej w 2003 r. Dokumenty z tego okresu zasiliły wystawę stałą w Muzeum Wywiadu.
Wojna w Iraku, BND i kłamstwa | Dokument niejawny (wordpress.com)
Arsenał szpiega z czasów zimnej wojny w USA a artefakty ze spraw szpiegowskich z czasów PRL i Trzeciej Rzeczpospolitej głęboko w magazynach zamknięte. Tylko w Ośrodku Szkolenia hasztag#ABW można kilka gadżetów zobaczyć. Artefakt Szpiegów NCSC: urządzenie maskujące FBI (dzięki uprzejmości @FBI). Około 1939-1951 roku aparat ten został ukryty w książce, aby potajemnie robić zdjęcia podczas operacji.
Kiedy niepodległość Stanów Zjednoczonych wisiała na włosku, generał George Washington potrzebował czegoś więcej niż muszkietów, aby pokonać Brytyjczyków. Potrzebował inteligencji. W 1777 roku napisał ten list, zatrudniając Nathaniela Sacketta jako pierwszego szpiega w kraju. Zobacz 246-letni list (dokładna replika oryginalnego listu z kolekcji Międzynarodowego Muzeum Szpiegostwa) napisany przez pierwszego amerykańskiego mistrza szpiegostwa George’a Washingtona na wystawie.
https://bit.ly/2YKiv0m hasztag#IndependenceDay hasztag#4thofJuly
——————————————————————————————————————–
Tutaj dr Paweł Skubisz pisze o czasopiśmie „Nasza Historia”. Warto to przedstawić.
„W ➡️ „Naszej Historii” ukazał się zapowiadany tekst o rzeźniku z Legnicy, który rozbił siatkę szpiegowską hasztag#DIA czyli amerykańskiego wywiadu wojskowego. 🔴 Kazimierz Nowak ujawnił przed hasztag#SB próbę werbunku w czasie spotkania z bratem we Francji. W trakcie gry operacyjnej wydał oficerów wywiadu amerykanskiego działajacych z placówki w Brukseli i przedłożył kolejne istotne informacje na temat 🔴 Gerarda Cichego, dzięki czemu zdemaskowano go jako amerykańskiego szpiega. Ale o tym piszę w kolejnym numerze hasztag#NaszaHistoria „
——————————————————————————————————————–
„Obserwacja wytypowanych dyplomatów, podejrzewanych o prowadzenie działalności wywiadowczej, skuteczna niezależnie od szerokości geograficznej i systemu politycznego. Zawsze jest szansa na odnalezionie kontenera, martwej skrzynki, przechwycenie korespondencji z utajoną treścią lub zatrzymanie na gorącym uczynku szpiega w trakcie BPM, czyli błyskawicznego przekazania materiałów. W tej opowieści górą Federal Bureau of Investigation (FBI).„
#OTD 1973 roku sierżant techniczny Sił Powietrznych USA James Wood został aresztowany w Nowym Jorku z tajnymi dokumentami w bagażniku swojego samochodu i oskarżony o szpiegostwo na rzecz Związku Radzieckiego. Wood został odkryty przez agentów @FBI, którzy śledzili sowieckiego dyplomatę z Waszyngtonu do Nowego Jorku.
——————————————————————————————————————–
„➡️ Jarema Słowiak napisał świetną książkę opublikowaną przez Wydawnictwo.IPN w serii Oddziału hasztag#IPN ze Szczecina. Publikacja przybliżająca mało znane fakty z historii polskiej obecności w Indochinach w XXw. – w Wietnamie, Kambodży i Laosie w ramach Międzynarodowej Komisji Nadzoru i Kontroli. Polskę na członka komisji zgłosił sam Wiaczesław Mołotow, reprezentujący ZSRR na konferencji pokojowej w Genewie.
➡️ O działalności Delegacji Polskiej MKNiK w Wietnamie możecie Państwo poczytać w książce Jaremy Słowiak, a o samej książce w ➡️ moim artykule opublikowanym w najnowszym numerze Naszej Historii.”
„Ludzkie słabości czy namiętności wielokrotnie stają się dla obcego wywiadu dobrym elementem wspierającym werbunek agentów. A czasem są ich główną przyczyną ⬇️⬇️⬇️„
#OTD 1986 roku były agent FBI Richard Miller został skazany na dwa wyroki dożywotniego więzienia za szpiegostwo. Miller został zwerbowany przez sowiecką agentkę w Los Angeles, która nawiązała z nim romans i otrzymała od niego poufne informacje. Był pierwszym agentem FBI oskarżonym o szpiegostwo.
——————————————————————————————————————–
„Bertil Ströberg szwedzki pułkownik wojsk lotniczych złożył w kwietniu 1983 r. ofertę współpracy z komunistycznym wywiadem. Wpadł ponieważ Ambasada PRL w Sztokholmie odesłała jego list z notą dyplomatyczną do szwedzkiego MSZ informując, że szpiegowskiej oferty „nie da się pogodzić ze statusem placówki dyplomatycznej”. Säkerhetspolisen zastawiło pułapkę i złapało zdrajcę. Jak do tego doszło? Już nie długo przeczytacie o tym w moim artykule. Napracowałem się nad tą sprawą, żeby odnaleźć nieznane dokumenty i zrozumieć wadliwy proces decyzyjny w wywiadzie cywilnym i wojskowym hasztag#PRL. „
——————————————————————————————————————–
” Przyzwyczaiłem już chyba Państwa do operacji kontrwywiadowczych prowadzonych przez funkcjonariuszy Departamentu II MSW, które były ich sukcesami. Ale zanim nauczyli się je właściwie prowadzić, co nastąpiło dopiero w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX w., to sporo było spraw słabych lub stawiących blamaż bezpieki. Kilka tygodni temu opublikowałem na ten temat artykuł w hasztag#NaszaHistoria. Opowiadam w nim o Adamie Wilku, który we wspomnieniach funkcjonariuszy hasztag#SB jawi się jako poprzednik Ryszarda Kuklinskiego, czyli „Jacka Stronga”. Wilk miał zdobyć plany ćwiczeń polsko-sowieckich z użyciem broni atomowej. Jak się skończyła ta historia? Zajrzyjcie do miesięcznika. Z ciekawostek tylko dodam, że to pierwszy znany mi przypadek użycia przez SB mikrofonu z minimagnetofonem do nagrania spotkania z oferentem szpiegowskim, próbującym nawiązać współpracę z hasztag#CIA. W roli podstawionego amerykańskiego dyplomaty por. Zbigniew Twerd.„
„Szpiegowska historia Adama Wilka ze Szczecina jest świetnym przykładem, że każdą relację byłych funkcjonariuszy hasztag#SB trzeba koniecznie konfrontować z dokumentami. Tym razem, po długich poszukiwaniach w Archiwum hasztag#IPN udało się ustalić, że oferent zgłaszający się do Ambasady hasztag#USA w Warszawie i gotowy służyć jako agent hasztag#CIA NIE MIAŁ dostępu do planów sowieckiego ataku nuklearnego na Zachód z udziałem hasztag#LWP. Niemniej historia ta jest interesujaca z jeszcze innego powodu, bo pokazuje człowieka od początku „skazanego na przegraną”, który wikła się w szpiegostwo. Świetnie widać z jakich powodów. Z moich badań bardzo często wynika konkluzja, że za każdym szpiegiem ciągną się osobiste problemy, złe decyzje życiowe, a przede wszystkim problemy finansowe.„
Szpiegowski blamaż i esbeckie fantasmagorie | Nasza Historia
” #DIA czyli Defense Intelligence Agency w czasach zimnej wojny sięgała po różne sposoby, aby zdobyć ważne informacje o potencjale wojskowym hasztag#ZSRR i państw komunistycznych zza żelaznej kurtyny. Niezwykle istotna była w tym wypadku Polska ludowa hasztag#PRL, gdzie stacjonowały oddziały Armii Sowieckiej wyposażone w broń atomową. W przygranicznym mieście hasztag#Legnica, nazywanej Małą Moskwą, mieścił się Sztab Północnej Grupy Wojsk Armii Sowieckiej (1945-1984 i 1990-1993), a także okresowo Naczelne Dowództwa Wojsk Kierunku Zachodniego (1984-1991). Z terenu PRL wojska Układu Warszawskiego planowały przeprowadzić uderzenie na Europę Zachodnią. Dlatego Amerykanie szukali sposobów, aby umieścić w Legnicy swoich agentów. Wykorzystywali do tego nawet zagraniczne biura podróży oferujące przejazdy pomiędzy Europą Zachodnią a komunistyczną Polską, aby w ten sposób znaleźć, zwerbować, przeszkolić i wysłać z powrotem do PRL polskich agentów swojej służby, czyli DIA. Jednym z nich został rzeźnik z Legnicy – Kazimierz Nowak – który o werbunku we Francji poinformował Służbę Bezpieczeństwa hasztag#SB i został podwójnym agentem o ps. „Kazimierz”. Gra operacyjna z Amerykanami doprowadziła między innymi do schwytania siatki szpiegowskiej DIA w Polsce. Temat ciekawy, mało znany, więc zapraszam do lektury 🔎. „
⬇️⬇️⬇️⬇️⬇️
Rzeźnik z Legnicy demaskuje działalność wywiadu wojskowego USA | Nasza Historia
——————————————————————————————————————–
Rzemiosło, szyfr, bona fides… Bycie szpiegiem to coś więcej niż tylko gadżety i przebrania, to także znajomość żargonu.
To Narodowy Miesiąc Pisania Powieści, więc przygotowując się do napisania kolejnej wspaniałej amerykańskiej powieści szpiegowskiej – a nawet jeśli chcesz po prostu zaimponować znajomym hasztag#trivia wieczoru – stworzyliśmy nowy hasztag#glossary, który pomoże Ci nauczyć się mówić jak szpieg.
https://lnkd.in/eyqnNjPD
——————————————————————————————————————–
„Carl von Clausewitz, jeden z najważniejszych teoretyków wojny zachodniej cywilizacji, nie cenił wywiadu. Powątpiewał też w efekty jego prowadzenia, przestrzegając, że >większość wiadomości jest fałszywa, a bojaźliwość ludzka staje się nową siłą dla kłamstwa i nieprawdy<. Czy miał rację – sprawa pozostaje otwarta. Wielu historyków polskich poprzez swoją aktywność udowadnia, że było, jest i zapewne będzie inaczej. Również i ten tom zawiera teksty przeczące tezie wielkiego Prusaka” – to fragment wprowadzenia do 2 tomu „Studiów nad wywiadem i kontrwywiadem Polski w XX w.”. A w publikacji sporo różnych artykułów, w tym moja analiza sprawy szpiegowskiej kariery Leszka Chrósta, pracującego na rzecz Central Intelligence Agency hasztag#CIA.
Wydawnictwo.IPN i Cyfrowa Biblioteka hasztag#IPN udostępniają książki w formacie PDF. Dla wszystkich zainteresowanych problematyką historii szpiegostwa polecam 2 tom „Studiów nad wywiadem i kontrwywiadem Polski w XX w.” do pobrania za darmo że strony internetowej Instytutu.„
Studia nad wywiadem i kontrwywiadem Polski w XX wieku, t. 2 – Publikacje – Przystanek Historia
——————————————————————————————————————–
” Czy wiecie kto spośród polityków zza żelaznej kurtyny jako pierwszy przedstawiciel państw Układu Warszawskiego otrzymał zaproszenie i złożył oficjalną wizytę w Central Intelligence Agency?
Otóż 27 marca 1990 r. do hasztag#Langley przybył minister spraw wewnętrznych Czechosłowacji – Ryszard Sacher. Człowiek, który kilka tygodni wcześniej przeprowadził likwidację hasztag#StB Státní Bezpiečnost, czyli komunistycznej policji bezpieczeństwa. Funkcjonariusze bezpieki grozili mu śmiercią, doszło nawet do zamachu na życie ministra, którego samochód został ostrzelany z broni palnej. Sam Sacher dwa dni spędził w więzieniu, które w najtrudniejszym momencie było najbezpieczniejszym miejscech chroniącym go przed utratą życia. Niemniej 31 stycznia 1990 r. wszyscy funkcjonariusze StB zostali zwolnieni ze służby i tylko niewielka część znalazła zatrudnienie w nowotworzonej Policji.
Oficjalnym tematem rozmów prowadzonych przez Ryszarda Sachera z kierownictwem hasztag#CIA i hasztag#FBI była współpraca w zakresie zwalczania terroryzmu, międzynarodowego handlu narkotykami i nielegalnego obrotu materiałami wybuchowymi. Nieoficjalnie kwestia zaniechania wzajemnie wrogich działań wywiadowczych i wycofanie agentury lub zakończenie z nią współpracy. Amerykanie zobowiązali się do pomocy w tworzeniu, szkoleniu i wyposażeniu nowych struktur i kadr wywiadu w Czechosłowacji.„
O zmianach jakie nastąpiły w Europie Środkowo-Wschodniej w zakresie likwidacji bezpieki i budowania służb specjalnych, a także roli hasztag#USA w tym zakresie przeczytacie Państwo w ramach Operacji „Dialog”.
——————————————————————————————————————–
W najnowszym numerze „Naszej Historii” przedstawiam szpiegowskie perypetie marynarza Gerarda Balcerowicza, zwerbowanego przez oficerów Biura Wywiadu Marynarki Wojennej hasztag#USA w 1959 r. Miał pecha bo na podstawie gry operacyjnej hasztag#SB z hasztag#ONI o krypt. „Spiskowcy” kontrwywiad doskonale wiedział o amerykańskich zainteresowaniach na Dalekim Wschodzie (hasztag#ZSRS hasztag#Chiny hasztag#Korea hasztag#Wietnam). Szczególnie Chiny postrzegane były jako poważny przeciwnik Amerykanów a do penetracji tamtejszych portów wykorzystywano polskich marynarzy dalekowschodnich linii oceanicznych oraz pracowników polsko-chińskiego hasztag#Chipolbrok, czyli najstarszego armatora w komunistycznych Chinach. Gra operacyjna krypt. „Spiskowczy” pozwoliła określić nie tylko zakres wywiadowczych zainteresowań ONI ale też model osobowościowy werbowach marynarzy. Statki obstawiono agenturą, co nie było trudne zważywszy, że książeczki żeglarskie (takie paszporty marynarskie) wydawała SB. A jak wpadł Balcerowicz, który nigdy nie zdradził tajemnic hasztag#PRL? Zainteresowanych odsyłam do artykułu . „
⬇️⬇️⬇️
——————————————————————————————————————–
” Kto pierwszy nawiązał kontakt z amerykańskimi służbami specjalnymi u schyłku hasztag#PRL?
➡️ Tak, tak… to nie była hasztag#SB a Zarząd II Sztabu Generalnego ludowego Wojska Polskiego hasztag#LWP. Na oficjalne zaproszenie szefa Defense Intelligence Agency hasztag#DIA (Agencji Wywiadu Wojskowego) generała porucznika Harrego E. Soystera do Pentagonu udał się generał brygady Roman Misztal, szef wywiadu wojskowego PRL, czyli Zarządu II SG LWP. Wyjazd zaowocował w spotkania z szeregiem szefów wojskowych służb wywiadowczych hasztag#USA i to już na przełomie listopada i grudnia 1989 r.„
——————————————————————————————————————–
➡️ Wiecie jakie były początki współpracy Central Intelligence Agency ze Służbą Bezpieczeństwa hasztag#SB ??
Zaczęło się od spotkania oficera hasztag#CIA Johna Edwarda Palevicha z płk. SB Ryszardem Tomaszewskim, rezydentem komunistycznego wywiadu czyli Departamentu I SB MSW w Lizbonie o ps. „Altan”. Pierwszy ich kontakt nastąpił 1 marca 1990 r. w Ambasadzie PRL w Lizbonie i po burzliwym przebiegu otworzył drogę do nawiązania oficjalnego „Dialogu”.
➡️ Stolicę Portugalii wybrano na negocjacje miedzy hasztag#USA a odradzającą się do demokracji hasztag#Polska ze względu na słaby reżim kontrwywiadowczy i pozytywną amerykańską ocenę Ryszarda Tomaszewskiego jako otwartego na dialog, doświadczonego funkcjonariusza komunistycznego wywiadu. Przedstawiciele CIA i SB spotkali się oficjalnie (choć konspiracyjnie) pierwszy raz dwa miesiące później – 2 mają 1990 r. w Hotelu Tivoli Lisbona. I nie było to ich ostatnie spotkanie.
Wielka Wymiana” czyli pilot serialu dokumentalnego 📽 „SZPIEDZY” 🕶👤
„Wielka Wymiana” to pilotowy odcinek serialu, który odpowiada o 10 historiach agentów amerykańskich, brytyjskich i niemieckich z czasów zimnej wojny. O Polakach gotowych z różnych powodów zdradzić komunistyczny hasztag#PRL. W dokumencie wykorzystane zostały materiały filmowe z epoki, w tym nagrania wykonane przez funkcjonariuszy hasztag#SB dzięki czemu można spojrzeć w (przestraszone) oczy szpiegów. Strach to nieodzowny element profesji agenta – szpiega. Dziwić się nie można, bo w komunistycznej Polsce za zdradę szpiegostwa przewidziany był najwyższy wymiar kary! ➡️ KARA ŚMIERCI!
W odcinku „Wielka Wymiana” zobaczycie Most Jedności na Haweli „łączący” Berlin Zachodni z enerdowskim Poczdamem, nazywany często mostem szpiegów a także mostem Glienicke (niem. Glienicker Brücke). Most Jedności niczego jednak nie łączył, a stanowił specjalne przejście graniczne między światem wolnego Zachodu a blokiem komunistycznym. Korzystali z niego głównie dyplomaci i funkcjonariusze aparatu bezpieczeństwa z państw komunistycznych aby dotrzeć do Berlina Zachodniego. Tutaj od 1962 r. dokonywano wymiany szpiegów między stronami zimnowojennej rywalizacji hasztag#USA I hasztag#ZSRS oraz ich sojuszników.
W czerwcu 1985 r. na moście stanęlido wymiany agenci amerykańscy Central Intelligence Agency zatrzymani w PRL przez hasztag#SB – Jerzy Pawłowski, Leszek Chróst, Bogdan Walewski, Norbert Adamaschek i Jacek Jurzak. Po drugiej stronie ukadrowiony agent Departamentu I SB MSW zatrzymany przez Federal Bureau of Investigation (FBI) – Marian Zacharski, uznawany przez Amerykanów za najgroźniejszego szpiega komunistycznej Polski w hasztag#USA
Odcinek „Wielka Wymiana” jest właśnie im poświęcony. Zapraszam na 40 minut szpiegowskiego kina!
Szpiedzy: pilotażowy odcinek – 2.12.17 (tvp.pl)
Film „SZPIEDZY” powstał w latach 2016-2017 na zlecenie Instytut Pamięci Narodowej
——————————————————————————————————————–
” Lubicie szpiegowskie historie? Więc zapraszam do lektury. „Studia nad wywiadem i kontrwywiadem XX wieku” (tom 3) w formacie PDF są już dostępne w Bibliotece Cyfrowej Instytut Pamięci Narodowej na stronie przystanekhistoria.pl
Wśród licznych artykułów mój autorski tekst o najdłużej szpiegującym dla Central Intelligence Agency agencie Bogdanie Walewskim z czasów zimnej wojny i hasztag#PRL. Jego działalność zainspirowała mnie do przygotowania książki, której dałem tytuł „Obywatel Walewski”.
Studia nad wywiadem i kontrwywiadem Polski w XX wieku, t. 3 – Publikacje – Przystanek Historia
——————————————————————————————————————–
” Marian Zacharski w ocenie Federal Bureau of Investigation (FBI) to najgroźniejszy agent z hasztag#PRL zatrzymany przez Amerykanów na aktywnej i bardzo skutecznej działalności wywiadowczej przeciwko hasztag#USA. Zwerbowany przez funkcjonariuszy Departamentu I hasztag#SB MSW w 1977 r. jako Kontakt Operacyjny o ps. „Pol”. Jednak bardzo szybko zmieniono mu pseudonim na „Pay”. Nigdzie w zachowanych aktach w Archiwum hasztag#IPN nie ma słowa wyjaśnienia dlaczego dokonano tej zmiany… co jest dość frapujące 🤔? Nieprawdaż??
W tym czasie Marian Zacharski pracuje dla polskiej Centrali Handlu Zagranicznego „Metalexport”, oddelegowany za granicę do Los Angeles. Jest wyjątkowo komunikatywny, przedsiębiorczy i zaangażowany. Zarówno handlując wielkogabarytowymi obrabiarkami sprowadzanymi do Ameryki z PRL, ale też w wyszukiwaniu potencjalnych osób do werbunku i współpracy wywiadowczej. Odważnie korzysta z nadarzających się okazji, jak w wypadku Williama Bella zwerbowanego pod ps. „Pat”. Zauważają to oficerowie Departamentu I MSW, którzy już w 1978 r. widzą konieczność zatrudnienia Zacharskiego na pół etatu w SB.
Marian Zacharski wpada w ręce hasztag#FBI w czerwcu 1981 r. i zostaje skazany na karę dożywotniego więzienia. Po czterech latach wraca do komunistycznej Polski przez Niemcy, wymieniony na moście szpiegów pomiędzy Berlinem Zachodnim i Poczdamem.
Tuż po wymianie. Marian Zacharski jako „wolny” człowiek na terenie Ambasady hasztag#PRL w Berlinie Wchodnim w gronie funkcjonariuszy hasztag#SB. Czy widzicie te zmęczone oczy szpiega, który niedawno co opuścił więzienie w hasztag#USA i został przewieziony do Europy na planowaną od dawna wymianę? Cztery lata spędzane w stanowym więzieniu odcisnęły na nim duże fizyczne piętno. A w tym czasie złożono mu kilka kuszacych ofert, aby przeszedł na drugą stronę – Central Intelligence Agency
➡️ Zwróćcie uwagę na mężczyznę z prawej strony. To płk. Zbigniew Twerd. W czasie służby w Departamencie II SB MSW, jeden z najlepszych funkcjonariuszy kontrwywiadu i w dodatku bardzo skuteczny. Będę o nim opowiadał jeszcze wielokrotnie.
➡️ Historię Mariana Zacharskiego i innych agentow wywiadu przybliżam w pilotażowym odcinku serialu „SZPIEDZY” pod tytułem „Wielka Wymiana”. Jeśli jeszcze nie widzieliście to zapraszam. Link poniżej ⬇️⬇️⬇️
https://lnkd.in/dtKhpcaD
A oto William Bell zwerbowany przez Mariana Zacharskiego. Dla wywiadu hasztag#PRL pracował pod ps. „Pat”. Od wielu lat trwa dyskusja komu celu służyły materiały wykradane w hasztag#USA. Wszystko wskazuje, że największym beneficjentem było hasztag#ZSRS I Armia Sowiecka. To William Bell pod naciskiem Federal Bureau of Investigation (FBI) zdradził Zacharskiego w zamian za niższy wymiar kary.
„Dziewczyna z Sajgonu” – pierwszy odcinek serialu „SZPIEDZY” 🕶👤
To historia tragicznej miłosnej ❤️ relacji radiooperatora w stopniu sierżanta sztabowego Zenona Celegrata z 69. Pułku Artylerii Przeciwlotniczej hasztag#LWP z Leszna oraz wietnamskiej fordanserki Nguyen Thi Tuoi. Ich drogi zeszły się, kiedy Celegrat został wydelegowany do Wietnamu jako czlonek z polskiej delegacji Międzynarodowej Komisji Kontroli i Nadzoru w latach 1974-1975. W egzotycznym dla Polaka kraju, w dodatku pogrążonym w wojnie, daleko od domu i osobistych problemów młodzi ludzie półoficjalnie związali się 🫶 w damsko-meskiej relacji. Na tyle silnej, że rozważali wspólną ucieczkę na Zachód! Niestety, nie zrealizowali swoich planów bo Zenona dręczyły wyrzuty sumienia i polskie rodzinne zobowiązania, a przyjaciółka była agentką południowo wietnamskiej policji na usługach Central Intelligence Agency
Na początku 1975 r. w barze „Becue” w Sajgonie Amerykanie zwerbowali sierżanta, wykorzystując przy tym sprytnie fakt romansu z Wietnamką. Głównymi werbownikami byli operatorzy hasztag#CIA Paul Heafner oraz Edward Smith, który pracował pod dyplomatycznym przykryciem m.in. w komunistycznej Polsce. Świetnie znał jezyk polski, mentalność i nawyki obywateli hasztag#PRL. Sierżant Zenon Celegrat w pomieszczeniach radiostacji w Sajgonie. Z tego miejsca utrzymywano kontakt z przedstawicielami regionalnych grup delegacji polskiej Międzynarodowej Komisji Kontroli i Nadzoru w Wietnamie. Celegrat był wyjątkowym fachowcem w tym zakresie. Świetnie wyszkolonym, z dobrym słuchem i dużym refleksem. Nie bez przyczyny zdobywał kilkukrotnie mistrzostwskie laury w zawodach Śląskiego Okręgu Wojskowego hasztag#LWP
Amerykanom z Central Intelligence Agency hasztag#CIA zdradził tajemnice łączności w Ludowym Wojsku Polskim oraz szczegóły służby rakietowych pułków przeciwlotniczych dyżurujących w systemie rotacyjnym na terenie hasztag#PRL.
➡️ „Adrian-76” taki kryptonim posiadał w nomenklaturze hasztag#SB ➡️ William Galbraith, czyli II sekretarz ds. politycznych Ambasady USA w Warszawie U.S. Embassy Warsaw. Oficjalnie dyplomata, w rzeczywistości operator rezydentury hasztag#CIA Central Intelligence Agency w Warszawie.
Poniżej opublikowane zostały zdjęcia z obserwacji zewnętrznej prowadzonej przez funkcjonariuszy hasztag#SB z Biura „B” MSW, którzy od pierwszych dni pobytu w hasztag#PRL kontrolowali każdy ruch dyplomaty i jego żony. Tak, tak, żony także, ponieważ ona uznana zostala za aktywne wsparcie Galbraitha. Szczególnie, że była fanką sportów motorowych i świetnie jeździła samochodem. W Archiwum hasztag#IPN zachowało się aż 11 tomów dokumentów z ich obserwacji.
➡️ To William Galbraith 6 kwietnia 1978 r. podrzucił kontener z materiałami szpiegowskimi dla Zenona Celegrata w nieoświetlonej, bocznej uliczce przy ul. Orkana w Warszawie, pod plotem mleczarni 🐄🥛🍶. Trasa była źle dobrana i zaplanowana, a kontener błyskawicznie wpadł w ręce funkcjonariuszy bezpieki. Kilka dni później zatrzymano w tym miejscu, na gorącym uczynku także Celegrata! Próba przewerbowania na rzecz SB upadła, bo w Lesznie plotka o aresztowaniu sierżanta obiegła lotem błyskawicy całe miasto!
W Wietnamie Zenon Celegrat pozostawił ukochaną. Do kraju przywiózł trochę dolarów, sporo zdjęć i niezapomniane wrażenia. A także dodatkowy szpiegowski angaż. Jakie informacje przekazywał Amerykanom i w jaki sposób wpadł
Zobaczcie sami ⬇️⬇️⬇️
Szpiedzy: Odcinek 1 – 9.12.17 (tvp.pl)
Na zdjęciu wyjątkową kobieta 👩 – Nguyen Thi Tuoi. Fordanserka i agentka południowowietnamskiej policji na usługach Central Intelligence Agency. Wietnamska przyjaciółka sierż. Zenona Celegrata. Po zajęciu Sajgonu przez komunistów trafiła do obozu koncentracyjnego. Jednak po zatrzymaniu Celegrata została przesłuchana przez funkcjonariuszy hasztag#SB, którzy udali się do Demokratycznej Republiki Wietnamu hasztag#DRW, aby sprawdzić prawdomówność Celegrata. Rozmawiał z nią Zbigniew Twerd z Departamentu II MSW. Nawet wówczas zachowała swój wyjątkowy urok i urodę. Jej dalsze losy są nieznane… choć w Archiwum hasztag#IPN zachowały się dokumenty jej dotyczące. Dziś z całą pewnością można odrzucić pisarskie fantazje Henryka Piecucha, że stała też za werbunkiem Bogdana Walewskiego czy Stanisława Dembowskiego.
„Gangster”, rzecz o szpiegowskiej działalności Zenona Celegrata | Nasza Historia
’Wielkopolski Kukliński’ – czyli szpieg, który wiedział za mało (wyborcza.pl)
„Dla długoletniego agenta wywiadu amerykańskiego – oskarżonego Bogdana Walewskiego – żądam wymierzenia kary śmierci!” – tak mowę oskarżycielską zakończył prokurator wojskowy płk Jerzy Szpilski. Kara śmierci (zamieniona na 25 lat więzienia) za niemal ćwierć wieku szpiegowania na rzecz Central Intelligence Agency i jeden z największych sukcesów hasztag#SB z początku lat osiemdziesiątych XX w.
Bogdan Walewski to najdłużej działający (znany mi) szpieg amerykański z czasów hasztag#PRL o który można powiedzieć, że był wprost proporcjonalnie nieszczęśliwy swojego emocjonalnego zaangażowania w kolejne związki i do czasu swojej agenturalnej działalności… dlaczego? Bo nie miał szczęścia do kobiet 👩, ani damsko-męskich relacji 👩❤️💋👨… niestety 😵💫 a jego związki zrujnowały go finansowo…
Jego pierwsze małżeństwo z Wierą Monsunową rozpadło się bo Weronika nie jest mu wierna… a później jest już tylko gorzej! Bogate życie towarzyskie w Wietnamie, szantaż, łatwa KASA i współpraca z hasztag#CIA
Dzisiejsza opowieść z serialu 👥️🕶 „Szpiedzy” ➡️➡️➡️ to „Szpieg ze złamanym sercem”.
Film przybliża historię Bogdana Walewskiego. Obejrzyjcie, bo warto!
Anatomia zdrady w pigułce!
I smutna konstatacja, że „KAŻDY SZPIEG PRZEGRYWA”!!
Każdy, bez wyjątku! ⚠️ Szpieg wpadł przez list ⚠️
To nie jest pomyłka, tylko realia kontrwywiadowczej pracy hasztag#SB w czasach komunistycznej Polski hasztag#PRL
Bogdan Walewski został zatrzymany bo Służba Bezpieczeństwa ustaliła wcześniej w jaki sposób kontaktują się pracownicy rezydentury wywiadowczej Central Intelligence Agency hasztag#CIA pracujący pod przykryciem dyplomatycznym z U.S. Embassy Warsaw z innymi szpiegami w Polsce.
Podobnie jak Bogdan Walewski, wcześniej wpadli Stanisław Dembowski oraz Leszek Chróst. To sprawa Dembowskiego przyniosła SB dużo materiału dowodowego i w przyszłości pozwoliła na wyszukiwanie kolejnych szpiegów w ramach perlustracji korespondencji przez funkcjonariuszy SB z Biura „W” MSW. Ale nie udałoby się to bez pomocy ze strony hasztag#KGB. To oni pomogli wywołać jeden z tajnopisów! Szpiegowski tajnopis ⚠️
Tak, tak, macie Państwo rację! To oryginalny tajnopis jaki został zamieszczony przez pracowników rezydentury Central Intelligence Agency pracujących pod dyplomatycznym przykryciem w U.S. Embassy Warsaw w liście do agenta Bogdana Walewskiego, a przejęty przez hasztag#SB w połowie marca 1981 r.
Szpiedzy: Odcinek 2 – 16.12.17 (tvp.pl)
Z przebadanych przeze mnie ponad 200 spraw szpiegowskich (z niemal 800 mi znanych), jakie były prowadzone na rzecz Central Intelligence Agency i innych organizacji wywiadowczych hasztag#USA w czasach zimnej wojny na terenie komunistycznej Polsce hasztag#PRL, wyłania się bardzo smutny obraz agentów służących w obcym wywiadzie. Nie ma tam wzniosłych i ważnych celów (poza kilkoma wyjatkami), splendoru, przygody czy pozytywnych przeżyć. Z reguły nawet sensownego zakończenia działalności i poczucia sukcesu. Nie ma też pieniedzy, ktore byłyby warte tego, aby na szali wywiadowczej rozrywki postawić swoje życie. Jest za to smutek, strach i zdrada. Często w wielu wymiarach! Życie i komuniści bezlitośnie obchodziło się z agentami obcych wywiadów, niszcząc po drodze wszystko co było dla nich ważne! Rodzin także nie oszczędzając!
Dlatego uważam, że każdy szpieg jest „skazany” na przegraną!
➡️➡️ A jak Wy uważacie ⁉️ ⬅️⬅️
Jakie macie spojrzenie na temat szpiegów i szpiegostwa?
Moja refleksja wynika z ponad dziesięciu lat badań historycznych a dziś bardzo mocno wiaże się analizą życiorysu Bogdana Walewskiego jako agenta hasztag#CIA o ps. „Bob” I agenta hasztag#SB o ps. „Zenon” I „Janczar”, o którym kończę pisać książkę. Dałem jej na razie roboczy tytuł ➡️ „Obywatel Walewski. Komunistyczny dyplomata i amerykański szpieg. 1932-2012”. ⬅️ Dobry??
Poniżej możecie o Walewskim przeczytać mój na platformie edukacyjnej Instytut Pamięci Narodowej przystanekhistoria.pl
⚠️ Intryga „szpiegowska” czy pomocna dłoń? ⚠️
Pewnego czerwcowego dnia na mój adres mailowy przyszła wiadomość ze zdjęciem jakie prezentuję poniżej. To fotografia z portretem Bogdana Walewskiego z okresu już po opuszczeniu więzienia w komunistycznej Polsce hasztag#PRL
Wiadomość ze zdjęciem przyszła z adresu mailowego sygnowanego imieniem najstarszego kronikarza opisującego historię naszego kraju – Galla Anonima! Ciekawe, bo tego zdjęcia nie ma w zasobie hasztag#IPN i jest znacznie starsze niż te wykonane przez hasztag#SB.
Przypadek, zabawa, manipulacja? Może pomocna, niewidzialna dłoń kogoś, kto chce anonimowo dołożyć małą cegiełkę do powstającej monografii Bogdana Walewskiego⁉️ Pytanie podwójnie intrygujące jeśli uwzględni się fakt, że oryginalnego zdjęcia nie można odtworzyć w miejscu, w którym zostało zapisane w komputerze. Została mi tylko przerobiona kopia… 🤔 a może to tylko wyjątkowy przypadek 😵💫. Dla zwykłego obywatela, żyjącego nawet w państwie totalitarnym, więzienie to szok!
Takiego szoku doświadczył Bogdan Walewski, agent Central Intelligence Agency hasztag#CIA aresztowany w marcu 1981 r. przez funkcjonariuszy hasztag#SB z Departamentu II MSW. O więziennych perypetiach szpiega możecie Państwo przeczytać w sierpniowych numerze kwartalnika „Rakowiecka 37”, czyli Biuletynie Muzeum Żołnierzy Wyklętych I Więźniów Politycznych w Warszawie. Tekst oparty na odnalezionych przez prof. Patryka Pleskota amerykańskich wspomnieniach Bogdana Walewskiego.
Poniżej zamieszczam fragment beletrystycznej książki Henryka Piecucha, oficera hasztag#WOP i redaktora czasopisma „Granica”, a zarazem resortowego pisarza przybliżającego tematy z pogranicza historii wywiadu i kontrwywiadu hasztag#PRL
Treść zaprezentowana w książce „Portret szpiega” jest mocno zakorzeniona w dokumentach kontrwywiadu hasztag#SB czyli Departame tu II MSW. Wręcz opiera się o zeznania samego Walewskiego, wystarczy jego nazwisko podstawić pod bohatera tej książki „Walczaka”. Widać że Piecuch dostał dokumenty w celu zbeletryzowania historii szpiega w książkę wydanej w nakładzie 100 tys. egzemplarzy! Ku przestrodze dla innych osób chcących współpracować z Amerykanami!
„⚠️ Współpraca SB z KGB do 1992 ⚠️
Dwa tygodnie temu pisałem o braku zainteresowania współpracą polsko-amerykańską po przełomie politycznym z 1989 r. w zakresie służb specjalnych. Był to ewenement w skali Europy Środkowo-Wschodniej, gdzie raczej dążono do nowego otwarcia na Zachód, również w tej dziedzinie.
Odpowiedź na pytanie dlaczego tak się działo w Polsce jest pewnie bardziej skomplikowana, ale ogólnie rzecz ujmując można to sprowadzić do stwierdzenia, że nikt nie był zainteresowany „wywróceniem stolika”. hasztag#SB była zakorzeniona we współpracę z hasztag#KGB systemowo i planowano jej kontynuowanie na kolejne lata.
Poniżej prezentuję opracowywany dokument, w którym planowano kontynuować współpracę w obszarze kontrwywiadu aż do ⚠️ 1992 r. Z innych materiałów wiadomo, że pod koniec lat osiemdziesiatych XX w. prowadzono szereg operacji kontrwywiadowczych w obszarze wschodniego Bałtyku, w tym wspólne sprawy operacyjne krypt. „Jaskółka” z KGB w Leningradzie i krypt. „Północ” z KGB w Kaliningradzie. W tej drugiej sprawie kluczowym obszarem współdziałania był Elbląg (no i kogo to zaskakuje?).
Raporty z kwietnia 1990 r. wskazują, że kilka wydziałów kierunkowych Departamentu II MSW jeszcze w tym czasie prowadziło wspólne przedsięwzięcia operacyjne z KGB w Polce. Mimo, że za zgodą ministra spraw wewnętrznych Czesława Kiszczaka i premiera Tadeusza Mazowieckiego, Departament I MSW (wywiad) organizował w tym czasie pierwsze oficjalne spotkanie z przedstawicielami Central Intelligence Agency hasztag#CIA w dalekiej Lizbonie.
Później też nie było kolorowo… w podsumowaniu oficjalnej wizyty delegacji CIA w Warszawie na przełomie czerwca i lipca 1990 r. szef nowo utworzonego Urzędu Ochrony Państwa hasztag#UOP stwierdził, że będzie współpracował z sowieckim KGB w zakresie szkolenia adeptów nowej służby . Czym wywołał konsternację Amerykanów, zszokowanych słowami wiceministra ! „
⚠️ Studia nad wywiadem i kontrwywiadem Polski w XX w. ⚠️
Faktycznie nie zamieściłem informacji o pierwszym tomie „Studiów nad wywiadem i kontrwywiadem Polski w XXw.”. Dziękuję za przesłane sugestie. Nadrabiam więc niedopatrzenie i dla wszystkich z Państwa dziś przesyłam komplet linków do całości wydawnictwa w formie plików pdf, a dla tomu 1 dodatkowo w formacie epub i mobi (na czytniki mobilne książek).
Gdy z prof. Wojciechem Skórą zaczynaliśmy ten projekt w 2010 r. to mieliśmy sporo wątpliwości czy da się w jednym tomie połączyć realia wolnej Polski, okupacji niemieckiej i sowieckiej oraz PRL. Ale ostatecznie udało się to całkiem dobrze zrobić i w drukowanych recenzjach tylko raz pojawił się zarzut, że to różne elementy z historii, których nie powinno się łączyć.
⚠️ A jak Państwo uważacie⁉️
⚠️ Metodologicznie ma to sens⁉️
Pliki do pobrania:
tom 1
⬇️⬇️⬇️⬇️
https://lnkd.in/gRMBFtSg
tom 2
⬇️⬇️⬇️⬇️
https://lnkd.in/gBaUbV_M
tom 3
⬇️⬇️⬇️⬇️
https://lnkd.in/gDTpEdGs
„⚠️ „W służbie Jej Królewskie Mości” ⚠️
czyli 3️⃣ odcinek serialu dokumentalnego „Szpiedzy” 👤🕶👥️
A w nim tragiczna historia ostatniego straconego w hasztag#PRL szpiega Adama Kaczmarzyka, pracującego od 1965 r. pod pseudonimem „Fix” dla brytyjskiego hasztag#MI6. Kaczmarzyk został skazany w tajnym procesie w czerwcu 1968 r. i rozstrzelany rok później. Miejsce pochowku do dziś nie jest znane!
Adam Kaczmarzyk to były pracownik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Przed aresztowaniem pracował jako radiotelegrafista w węźle łączności Ministerstwa Obrony Narodowej i posiadał dostęp do tajnych informacji.”
⚠️ Szpieg przy robocie ⚠️
Widzieliście kiedyś szpiega przy robocie?
Jeśli nie to na zdjęciach możecie zobaczyć Adama Kaczmarzyka w swoim domu, gdzie wykonuje mikrofotografie dokumentów jakie wyniósł w Ministerstwa Obrony Narodowej. Tutaj na zdjęciach z operacji prowadzonej przez Wojskową Służbę Wewnętrzną. Znam sporo spraw szpiegowskich, ale muszę przyznać, że to jest jedna z nielicznych sytuacji, gdzie przyłapano szpiega w trakcie działalności na rzecz obcej służby hasztag#MI6. I to w późnych latach sześćdziesiątych XX w. w prywatnym domu na obrzeżach Warszawy, w którym zainstalowane były pułapki elektryczne z użyciem prądu o natężeniu 220 V na osoby, które chciałyby się włamać do mieszkania. Dlatego sztuką było zainstalowanie kamery i tajne przeszukanie mieszkania, w którym szpieg przygotował skrytki na sprzęt szpiegowski i pieniądze. Nie inaczej było w wypadku Adama Kaczmarzyka. Ten młody mężczyzna złożył ofertę Brytyjczykom z hasztag#MI6 po lekturze 🙃 jednej z publikacji serii „Biblioteki Żółtego Tygrysa” z 1959 r. zatytułowanej „Fix melduje centrali” autorstwa Z. Wiatra. Tak oto niefortunny zbieg okoliczności, chęć zdobycia łatwych pieniędzy potrzebnych do lekkiego życia i lektura szpiegowskiej książki zwiodły pracownika MON na manowce. I doprowadziły przed pluton egzekucyjny!!!
Każdy kto ogląda filmy o Jamesie Bondzie, czyli brytyjskim agencie 007, zauważa specjalną broń i super gadżety, jakimi posługuje się agent Jej Królewskiej Mości. Za ich przygotowanie odpowiada cały, specjalny dział naukowo-rozwojowy pod kierownictwem tajemniczego i jak zawsze „szalonego” w swych pomysłach Pana Q. Zdawać by się mogło, że film prześciga rzeczywistość. Ale nie tym razem.
W sprawie Adama Kaczmarzyka kadrowi pracownicy hasztag#MI6 używali „super” sprzętu do prowadzenia rozmów z agentami. To para przerobionych lekarskich stetoskopów z tubami. Agent ze swoim oficerem prowadzącym – w tym wypadku z Denisem Mc Alindonem z British Embassy Warsaw – używali pary takich urządzeń do rozmowy w małej łazience obwieszonej prześcieradłami i z głośno „puszczoną” muzyką, by zapobiec ewentualnym podsłuchom ze strony hasztag#SB. Nic to nie dało, bo bezpieka wykorzystała w operacji przeciwko Brytyjczykom agenta i szpiedzy zostali zatrzymani na gorącym uczynku. Dyplomatów wydalono z hasztag#PRL, ale Adama Kaczmarzyka po procesie sądowym, stracono w 1969 r. Był to ostatni szpieg zamordowany w komunistycznej Polsce. I niezwykle tragiczny finał tej historii.
Na marginesie warto zauważyć, że w polskim przedwojennym Oddziale II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego za podobne działania i przygotowanie sprzętu oraz materiałów odpowiadał specjalny i wyjątkowy Samodzielny Referat Techniczny, w którym tworzono superbronie do skrytobójczych zabójstw, a nawet prowadzono badania nad bronią biologiczną czy chemiczną… kiedyś opiszę tą historię. Jest naprawdę mocna!
Film można zobaczyć poniżej
⬇️⬇️⬇️
Szpiedzy: Odcinek 3 – 23.12.17 (tvp.pl)
Czasem drobny błąd potrafi „rozbić” cały system szpiegowskiej łączności i spowodować niepowetowane, długofalowe straty. Tak było w wypadku Stanisława Dembowskiego, dyplomaty PRL działającego na rzecz hasztag#USA. Funkcjonariuszom Departamentu II MSW zajęło kilka lat zanim trafił on przed oblicze sądu, a prokurator wojskowy wypowiedział znamienne słowa: „przeszliście na drugą stronę barykady i staliście się płatnym agentem wywiadu amerykańskiego”.
Operacja kontrwywiadowcza w ramach sprawy operacyjnego sprawdzenia krypt. „Adriapan” zaczęła się od obserwacji dyplomaty Carla Gebharda z U.S. Embassy Warsaw wieczorem 18 czerwca 1973 r., który w trakcie wspólnego spaceru z żoną wrzucił do skrzynki pocztowej list. Po sprawdzeniu skrzynki pocztowej, jeden z listów był adresowany do Dembowskiego, który trafił pod lupę 🔎 SB. ⚠️ Typologia szpiegowskiego listu ⚠️
Listów wysłanych do Stanisława Dembowskiego przez rezydenturę Central Intelligence Agency hasztag#CIA uplasowaną w U.S. Embassy Warsaw było kilka. Wiemy, że funkcjonariusze hasztag#SB z Biura „W” MSW odpowiedzialni za perlustrację korespondencji przejęli trzy z nich, a które poddawano badaniom fizyko-chemicznym w Warszawie i Moskwie. Dopiero funcjonariusze hasztag#KGB odkryli, że tajnopis jest umieszczony wewnątrz koperty, a można go wywołać w bardzo prosty sposób. Wystarczyło do koperty wsypać aktywny węgiel (taki do szkicowania rysunków lub z leków na dolegliwości jelitowe)…. I przeprasować żelazkiem.
Odkryty list pozwolił nie tylko na zidentyfikowanie szpiega, ale też na stworzenie opisu korespondencji szpiegowskiej z tajnopisem na potrzeby przyszłego szkolenia funkcjonariuszy SB, czyli tzw. typologii. Pod uwagę brano cechy fizyczne listu, sposób adresowania, budowania treści jawnej, użytych materiałów! Wiedzę tę wykorzystywano w PRL i innych krajach komunistycznych. Stare porzekadło w służbach mówi, że są trzy podstawowe elementy, które ułatwiają werbunek agentów: „korek, worek i rozporek”. Innymi słowy – alkohol, pieniądze i damsko-męskie namiętności. Ale sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana, bo każdy szpieg, niezależnie czy ma nerwy ze stali, czy też nie, odczuwa wewnętrzną i zewnętrzną presję. W efekcie ucieka w używki, by zniwelować to nieprzyjemne i trudne odczucie, do których należy przede wszystkim pernamentny stres, czasem poczucie winy. Stąd często szpiedzy sięgają po alkohol, uczestniczą w hazardzie czy wchodzą w romanse.
https://wyborcza.pl/alehistoria/7,121681,26152182,szpieg-ktory-lubil-wypic.html
O historii szpiegowskiej działalności Stanisława Dembowskiego, pracy funkcjonariuszy Central Intelligence Agency hasztag#CIA, wieloletnich staraniach hasztag#SB I hasztag#KGB w udowodnieniu zdrady dyplomaty hasztag#PRL możecie dowiedzieć się z czwartego odcinka serialu dokumentalnego „Szpiedzy” 🕶👥️ zatytułowanego ✉️ „Trefny list” ✉️.
Szpiedzy: Odcinek 4 – 30.12.17 (tvp.pl)
„Pilot bombowca i dziennikarka. Taką oto parę agentów zwerbowali Amerykanie w 1963 r. na rzecz jednej ze swoich służb wywiadowczych, prawdopodobnie Defense Intelligence Agency hasztag#DIA. Problem w tym, że Bronisław Hułas był agentem hasztag#SB o ps. „Leski”, a Danuta Kostewicz pod wpływem przyjaciela błyskawicznie zaciągnęła się na rzecz kontrwywiadu hasztag#PRL przyjmując ps. „Kama”. Od początku ambitna, zadziorna, dążącą do celu, wymykała się i amerykańskim i polskim mocodawcom. Przez kilka lat prowadziła podwójne życie i realizowała grę operacyjną o krypt. „Jaskinia”. Co z tego wynikło, możecie przeczytać w najnowszym numerze „Naszej Historii”.
25.01.2024.
25 stycznia obchodzimy Dzień Kryptografii. Z tej okazji umieściłem artykuł historyka p. Łukasza Ulatowskiego dotyczący niemieckiego szyfru ENIGMA. Według jego badań szyfr maszynowy Enigma I tylko złamał 31 grudnia 1932 Marian Rejewski. Natomiast Jerzy Różycki i Henryk Zygalski jeszcze przez kilka miesięcy nie wiedzieli czym zajmuje się ich kolega z Samodzielnego Referatu Biuro Szyfrów Oddziału II Sztabu Głównego Wojska Polskiego.
👇
👇
11.06.2024
11 czerwca 1985 r. ⚠
Wielka Wymiana Szpiegów!
39 lat temu na Moście Jedności w Glienicke, łączącym (a właściwie oddzielającym) Poczdam z Berlinem Zachodnim, doszło do spektakularnej wymiany szpiegów schwytanych w USA, NRD i PRL. Wśród nich byli Niemcy, Polacy, Bułgar i Austriak. Za żelazną kurtynę wracali kpt. Marian Zacharski, prof. Alfred Zehe, Alice Michelson i Penyu Kostadinov, a Polskę opuszczali Norbert Adamaschek, Leszek Chróst, Jacek Jurzak, Jerzy Pawłowski (pozostał w kraju) oraz Bogdan Walewski. Łącznie wymiana zakładała wymianę 4 na 25 szpiegów, ale dwie osoby zdecydowały się pozostać na wschodzie. Nazwisk wszystkich wymienianych szpiegów nie znamy do dziś. Służby specjalne zadbały o ich anonimowość.
Minęło 39 lat od tych wydarzeń, a ja mam małe święto 🎂 🎉 🍾 🥂 . Udało mi się właśnie ukończyć biografię jednego z wymienianych amerykańskich szpiegów z PRL – dyplomaty Bogdana Walewskiego (1933-2012). Najdłużej szpiegującego agenta Central Intelligence Agency USA, o którym wiemy na podstawie dokumentacji SB. Recenzenci wyznaczeni, a ja cyzeluję maszynopis. Jest co robić bo to 450 stron tekstu. I sporo miejsca oraz uwagi poświęconej Wielkiej Wymianie Szpiegów. Aż trudno uwierzyć, że nikt tego dotychczas nie przebadał i nie opisał w naukowej monografii?
hasztag#spy hasztag#Intelligence hasztag#espionage hasztag#counterintelligence hasztag#history hasztag#HISTINT hasztag#Glienicke hasztag#CIA hasztag#SB hasztag#Poland hasztag#USA
fot. Archiwum IPN
Dr Paweł Skubisz
„Obywatel Walewski „
Książka już w recenzji naukowej 💪
Dla mnie moment szczególny, bo pierwszy raz dzielę się z czytelnikami w pełni opowiedzianą przeze mnie historią Bogdana Zenona Płotki vel Bogdana Zenona Walewskiego vel Roberta Bogdana Walewskiego (1933-2012). A dzieje się w niej sporo. Opowiadam o ideałach i marzeniach mojego bohatera, o miłości i zdradzie, a właściwie wielu jego zdradach, o relacjach z innymi ludźmi, o dużych pieniądzach oraz zbrodni, w której ginie amerykański oficer wywiadu z Defense Intelligence Agency. Sporo jest o sztuce uwodzenia i to nie tylko agentów. A także o motywacjach szpiegów. Kontekstów jest wiele, tak jak i miejsc, w które zabieram czytelników. Bo w książce odwiedzamy ponurą na co dzień, ale tętniącą nocnym życiem Moskwę, egzotyczny i niebezpieczny Sajgon, egzaltowany dyplomatycznym blichtrem Nowy Jork, szalony Paryż, podzielony murem Berlin z nieodległym Poczdamem znajdującym się we władaniu sowieckiego hasztag#KGB i hasztag#Stasi oraz europejską stolicę szpiegostwa czyli Wiedeń. Sporo jest oczywiście o hasztag#PRL i Warszawie, bo tu Walewski przez wiele lat tutaj mieszkał i pracował w hasztag#MSZ i hasztag#PISM. Tutaj demaskują go funkcjonariusze hasztag#SB ponieważ w rezydenturze wywiadu amerykańskiego w U.S. Embassy Warsaw popełniono kolejny raz kardynalny błąd w adresowanym do szpiega liście z tajnopisem. W Warszawie jest skazany na 25 lat więzienia, ale też odsiaduje wyrok w Areszcie Warszawa-Mokotów na ul. Rakowieckiej. Stąd wyrusza w swoją ostatnia dużą podróż, która wiedzie go przez most Glienicke, gdzie funkcjonariusze Central Intelligence Agency I Federal Bureau of Investigation (FBI) oraz urzędnicy U.S. Department of State wymieniają go na Mariana Zacharskiego za pośrednictwem mecenasa Wolfganga Vogla. Skąd dalej poleci do Waszyngtonu, gdzie będzie mieszkał do ostatnich swoich dni w „cieniu” Langley. Tu rozliczać się będzie ze swoim życiem, podjętymi decyzjami i świadomością, że szpiegostwo nie jest miękką grą, a osobiste koszty dla szpiega są olbrzymie!
Całość w duchu badań mikro historycznych. Dzięki temu mogłem po latach powrócić do książek Carlo Ginzburga i Ewy Domańskiej.
Maszynopis to prawie 500 stron, a do tego 150 zdjęć, schematów i planów. Wiele z nich pierwszy raz pokazywanych publicznie, głównie z zasobów Archiwum Instytut Pamięci Narodowej
hasztag#Intelligence hasztag#counterintelligence hasztag#espionage hasztag#spy International Spy Museum German Spy Museum Berlin hasztag#mikrohistorie hasztag#IPN hasztag#HISTINT hasztag#history
13.07.2024.
Witam Państwa.
Od dziś nie tylko na mojej stronie informacyjnej „ŚWIAT WYWIADU I TAJNYCH SŁUŻB” / http://mirekszczerba.pl / w zakładce HISTORIA WYWIADU ale również w weekend od tego pierwszego tweeta na X / dawny Twitter / w tym będę również prezentował moim zdaniem, ciekawe historie związane z wieloma światowymi ,tajnymi służbami i to nie tylko tymi najbardziej znanymi…
Na dobry początek…
Niezwykle rzadko zdarza się aby wywiady czy agencje szpiegowskie upubliczniały ciekawe historie czy informacje. Najbardziej pilnie strzegącym swych tajemnic jest izraelski #Mossad @MossadNews @MOSSADil ale w tym przypadku jest to zrozumiałe kiedy kraj ten jest nieustannie w trakcie wojny chociaż być może uda się mi coś Państwu pokazać czy opowiedzieć o tej tajnej służbie …
Jednak są agencje takie jak CIA @CIA czy nasza @AWgovPL które z prezentowaniem swoich historii nie mają żadnych problemów bo wiadomo że ma to służyć pozyskiwaniu pracowników, szkoleniu przyszłych funkcjonariuszy czy budowania zaufania. W stanie Północna Virginia jest ładny dom położony na tzw „bezpiecznym osiedlu” / opowiem w przyszłości Państwu o takich „osiedlach” / . Dom o którym w @cbssaturday opowiada znakomita amerykańska dziennikarka specjalizująca się w tematach śledczych oraz służb specjalnych- @Olivia_Gazis /good job Olivia /a który skrywa tajemnice nie tylko dwóch kobiet…
https://twitter.com/i/status/1812111816744464733
27.07.2024.
CZY KAŻDY SZPIEG JUŻ Z RACJI WYKONYWANEGO ZAWODU, NIE JEST JUŻ NA SAMYM POCZĄTKU , OSOBĄ BUDZĄCĄ WĄTPLIWOŚCI I KONTROWERSJE , MIMO POBUDEK CZY METOD NIM KIERUJĄCYCH O JEGO PRACY CZY WSPÓŁPRACY DLA JAKIEGOŚ WYWIADU ? NAJŚMIESZNIEJSZE JEST KIEDY JEDEN SZPIEG , KRYTYKUJE INNEGO SZPIEGA 🙂
Mikołaj z Pilewic
Polska wtyka w szeregach Krzyżaków. Był rycerzem z ziemi chełmińskiej. Szpiegował dla Polaków w państwie zakonnym. Dostarczył „sztabowi” Jagiełły m.in. informacje o ustawieniu sił krzyżackich przed bitwą pod Grunwaldem. Z pewnością był jednym z ojców tej wielkiej wiktorii polskiego oręża. Towarzystwo Jaszczurcze z politycznymi celami, liczyło na Koronę, chcąc oderwać Ziemię Chełmińską od Zakonu i przyłączyć ją do Korony, tak według historyków. Prusom przede wszystkim chodziło, żeby raz na zawsze przetrącić germański kark, ale inaczej było Polsce, jej sojusznikom, i daleko im było do takiego myślenia.
Trzeba domniemywać i to z dużą pewnością, że kontakty Prusów odnosiły się do najbliższego otoczenia Jagiełły, gdyż nie po drodze Prusom było z Polakami, trudniej się im było układać, ze względu na lekceważący Polaków stosunek do Prusów, chociaż to Polacy korzystali z ich pomocy.
Istniała konieczność maksymalnego utajnienia tych kontaktów i stosunków ze względu na nieobliczalne konsekwencje ze strony Zakonu, który miał wszędzie obecnych swoich szpiegów. Rola Chorągwi Chełmińskiej musiała pozostawać więc bardzo utajnioną po obu stronach, tak po polskiej jak i pruskiej.
Wiedza o ustawieniu wojsk Zakonu na polu grunwaldzkim dla Jagiełły miała ogromne taktyczne znaczenie. Informacja o ustawieniu krzyżackich formacji, pochodzić mogła tylko od Jaszczurkowców gdyż Chorągiew Chełmińska była w obozie Zakonu. Wiedzę tę mógł dostarczyć tylko ktoś z Prusów cieszący się pełnym zaufaniem w wąskim gronie Jagiełły. Taką informację przekazać mógł tylko rycerz Mikołaj z Pilewic z jego osobową wiarygodnością u króla, Jaszczurkowiec i członek Chorągwi Chełmińskiej. To na niego też padło pierwsze krzyżackie podejrzenie o zdradzie Zakonu. Po bitwie podczas rewizji w posesji Mikołaja z Pilewic, Krzyżacy znaleźli wrogą Zakonowi, korespondencję z Koroną wraz ze strzępami proporczyków polskich. Tymi strzępami proporczyków identyfikowali się u Mikołaja z Pilewic kurierzy z Korony i te dokumenty były podstawą do pojmania Mikołaja z Pilewic i wykonanie na nim wyrok śmierci bez sądu.
Konradowi von Jungingen zależało na oskrzydleniu ciężko zbrojnych a poddanie się prowadzącej odwody Chorągwi Chełmińskiej i bierne jej zachowanie zniweczyło plany Wielkiego Mistrza.
Wielokrotnie w żródłach polskich mówi się o Chorągwi Chełmińskiej i jej bardzo czynnej walce przeciwko Koronie pod Grunwaldem, i że poddała się dopiero wtedy kiedy klęska Krzyżaków była oczywista. Jest to wydumane twierdzenie i nie ma na to żadnych dowodów.
Po bitwie i później nie ma żadnych wzmianek o stratach rycerstwa chełmińskiego czy Jaszczurkowców podczas bitwy, świadczy to przeciwko twierdzeniu o aktywnym uczestniczeniu ich w bitwie przeciwko wojsku Jagiełły.
Dla przykładu, Gdańsk, dostarczył 1200 wojów z czego powróciło z bitwy tylko 300-tu. Gdyby członkowie Chorągwi Chełmińskiej bili się krwawo w Bitwie pod Grunwaldem nie zdobywaliby póżniej zamków na rzecz Jagiełły, wykazując dużą zbrojną świeżość. Należy również podkreslić fakt, że nie byli wzięci do niewoli jak inni jeńcy.
Samo poddanie się Chorągwi Chełmińskiej a za nią paru innych, jak doborowa chorągiew Jerzego von Gersdorffa, księcia szczecińskiego Kazimierza i oleśnickiego Konrada Białego, spowodowało, nie tylko spowolnienie ataku 16-tu chorągwi, ale również totalne zamieszanie w ich szykach. Poddanie się tych chorągwi stanowiło wykluczenie około 30% sił z 6500-ca zbrojnych odwodu. Jednocześnie był to bardzo cenny czas dla Jagiełły żeby przeorganizować odwodowe szyki swoich zbrojnych. Nie ma dowodów, że Jagiełło był przygotowany na próbę okrążenia, wręcz nie rozpoznano ich jako wrogie chorągwie krzyżackich odwodów, byli bez krzyżackich płaszczy. Gdyby nie było aktu poddania się, bitwa mogła mieć inny rezultat.
Drugim nie spotykanym w historii rycerstwa faktem jest złamamanie rycerskiej przysięgi, co było na równi z utratą honoru rycerskiego. Jak z tego wydarzenia wynika, że sprawą honoru dla Choragwi Chełmińskiej, nie była przysięga dana Krzyżakom ale ponad wszystko służba interesom Prusów. Innej ceny za utracenie honoru wśród tak doborowego rycerstwa być nie mogło i nie o przywileje i prywatę tu chodziło, wbrew twierdzeniom historyków. Prusowie byli nieprzekupni a wolność była i jest dla Prusów największą wartością.
Wkrótce po bitwie w swoich kronikach sami Krzyżacy napisali , że Bitwa pod Grunwaldem została przegrana za sprawą zdrady Zakonu przez Chorągiew Chełmińską, i nie może być lepszego dowodu, że to ona prowadziła chorągwie odwodowe, i to, że to za jej sprawą chorągwie te nie dokonały zamierzonego celu okrążenia koronnych.
Zwycięstwo Jagiełły nie zadowoliło Prusów, Jaszczurkowców, nie ponosząc w bitwie żadnych strat, od razu wzięli się za zamki pozostające w rękach krzyżackich, i rozpoczęli czyścić je z ich załóg i oddawać w ręce Jagiełły.
Zaraz po bitwie łupem Prusów stał się zamek w Kowalewie a zdobyło go dwóch Jaszczurkowców Jan z Pułkowa brat chorążego Chorągwi Chełmińskiej Mikołaja Ryńskiego i Mikołaj I z Pilewic “i zabrali wszystko co się tam znajdowało a panów wywlekli z zamku za ich brody i wydali ich zamek Polakom”.
Bitwa pod Grunwaldem Mikołaj z Pilewic
Po bitwie grunwaldzkiej Mikołaj z Pilewic (Niclos Pfilsdorf) wraz z Januszem z Pułkowa (Hans Polcko) – bratem Mikołaja Ryńskiego – opanowali własnymi siłami zamek w Kowalewie, „wywlekając panów zakonnych za ich brody” i przekazując ich oraz zamek królowi pol- skiemu . Moim zdaniem stało się to najwcześniej w kilka dni po bitwie grunwaldzkiej, a nie później niż kilka dni po złożeniu królowi hołdu przez ziemię chełmińską, a zatem na początku sierpnia . W tym samym czasie też inni (nie wymienieni imiennie) rycerze ziemi chełmińskiej zajęli pozostałe ośrodki krzyżackie, mianowicie Radzyń (najpewniej miasto), Starogród, Papowo, Rogoźno, Bierzgłowo, Kowalewo, Lipienek, Lubicz i Pokrzywno. Ta ostatnia informacja nie jest zbyt ścisła, gdyż przykładowo zamek w Radzyniu zdobyto dopiero we wrześniu po wycofaniu się wojsk polskich spod Malborka, choć oblężenie trwało „od czasu wielkiej bitwy” . Najpewniej więc w pierwszym etapie miejscowe rycerstwo opanowało jedynie miasto. Ważna jest tutaj informacja Długosza, że do oblegania i zdobywania ośrodków krzyżackich na ziemi chełmińskiej przystąpiono w niedługi czas po Grunwaldzie.
Mikołaj z Pilewic prawdopodobnie został schwytany już na początku października 1410 r. przez wkraczające do ziemi chełmińskiej wojska krzyżackie . Datę można wywnioskować w związku z ucieczką Mikołaja z Ryńska do Polski, która nastąpiła na krótko przed 9 października . Wojskami krzyżackimi na ziemi chełmińskiej dowodzili wówczas marszałek inflancki Hermann Vincke oraz komturowie: Bałgi Fryderyk von Zollern i Kłajpedy Ulryk Zenger, można przypuszczać, że to oni uwięzili Mikołaja137 . Wtedy też znaleziono u niego „kilka drobnych kawałków chorągwi, które były z Polski, a także kilka listów z Polski, bardzo ostro traktujących przeciw naszemu Zakonowi, [ponadto] parę pism, które on stąd do Polski pisywał a Polacy z powrotem do niego, spowodowały niemałą szkodą dla naszego Zakonu, a to [wszystko] okazało się prawdą” . Zatem podczas rewizji okazało się, że prowadził szpiegowską korespondencję z Polską. Najbardziej zastanawia wzmianka o pismach Mikołaja do Polski, czyżby więc zachowywał kopie tych pism? Podczas rewizji znaleziono również kilka sztuk niewielkich polskich chorągwi , o tej sprawie wspomniano już wyżej.
Wkrótce potem Mikołaj z Pilewic został ścięty bez wyroku sądowego.
JERZY FRANCISZEK KULCZYCKI
Słynny wywiadowca i kurier sprzymierzonych armii pod Wiedniem. W przebraniu tureckiego żołnierza przekradł się z oblężonego miasta przez obóz armii Kara Mustafy i
zdołał skomunikować z księciem lotaryńskim Karolem Leopoldem dowodzącym skromnymi jeszcze siłami grupującymi się do przerwania oblężenia. Karol przekazał mu informację o nadchodzącej odsieczy Jana III Sobieskiego (co odwiodło wiedeńczyków od poddania miasta), z kolei Kulczycki podał mnóstwo danych o liczbie i uzbrojeniu Turków. Po zwycięstwie Kulczycki pozostał w Wiedniu, dostał zresztą 1000 dukatów nagrody od miejskich rajców za swój niezwykle odważny wyczyn. Otworzył tam pierwszą w historii miasta kawiarnię – Dom Pod Błękitną Butelką.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI.
MARSZAŁEK JÓZEF PIŁSUDSKI
Józef Piłsudski
Twórca niepodległego polskiego państwa samodzielnie tworzył rozległe struktury wywiadowcze jeszcze jako członek kierownictwa PPS. Podejmował też gry z wywiadami mocarstw. Był m.in. regularnym współpracownikiem wywiadu austro-węgierskiego, utrzymywał intensywne kontakty z wywiadami japońskim i niemieckim. Pozwalało mu to na budowę zaufania po stronie austro-węgierskiej i niemieckiej, bez tego nie byłoby możliwe niemal legalne funkcjonowanie polskich struktur paramilitarnych w zaborze austriackim, a następnie powstanie Legionów Polskich. Pozwala to stwierdzić, że jego współpraca z wywiadami mocarstw bezpośrednio przyczyniła się do odzyskania przez Polskę niepodległości. Z całą pewnością natomiast Piłsudski nie wchodził w żadne układy z rosyjską ochraną.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI.
ROTMISTRZ WITOLD PILECKI
Witold Pilecki (13 maja 1901 , zm. 25 maja 1948) – polski wojskowy. W czasie II wojny światowej wstąpił do Auschwitz, aby zorganizować próbę zbrojnego powstania wśród więźniów, a pierwsze informacje o zbrodniach nazistowskich zostały odfiltrowane już w 1942 roku. Trzy lata po zakończeniu wojny został skazany na śmierć i zamordowany na rozkaz polskich hierarchii komunistycznych.
Urodził się w regionie Republiki Karelii (na granicy z Finlandią, ale pod panowaniem rosyjskim) pochodził z rodziny szlachty polskiej. W 1910 osiadł w Wilnie. W 1918 roku wstąpił doWojska Polskiego i osiągnął stopień porucznika kawalerii.
W 1939 brał udział w Bitwie Warszawskiej. Pobożny katolik i zagorzały antynazista, po kapitulacji miasta był aktywnym członkiem polskiego ruchu oporu przeciwko nazizmowi biorącemu udział w działaniach Tajnej Armii Polskiej, tajnej i patriotycznej formacji wojskowej.
19 września 1940został aresztowany przez gestapo podczas łapanki na Żoliborzu i internowany w obozie koncentracyjnym Auschwitz pod fałszywym nazwiskiem Tomasz Serafinski. Celem jego misji było zorganizowanie sieci oporu i zebranie cennych informacji do przekazania sojusznikom. Gdy tylko przybył do obozu koncentracyjnego, założył Zwiazek Organizacji Wojskowych, tajną organizację złożoną z grup działających niezależnie od siebie, aby nie zostać odnalezionym przez strażników. Miesiąc później odfiltrował swój pierwszy raport, który 18 marca 1941 roku dotarł na stoły Biura VI Sztabu Generalnego Wojska Polskiego na uchodźstwie. Wszystkie zawarte informacje zostały przekazane Brytyjczykom przez Polaków, ale uznali dokument za „przesadzony”. 20 czerwca 1942 r. z Auschwitz uciekły inne ważne informacje zebrane przez Pileckiego dzięki odważnej ucieczce czterech więźniów.
Pilecki przebywał w Auschwitz przez prawie tysiąc dni. W nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 roku udało mu się uciec. Napisał swój trzeci i końcowy raport. Mówił o pracy przymusowej, niewystarczającej żywności, sadystycznych karach i prześladowaniach Żydów i dodał: „Nic nie zostało przesadzone: nawet najmniejsze kłamstwo przeniknęło by pamięć tych godnych ludzi, którzy tam stracili życie . Jesienią nadał reportaż w Londynie (Raport W lub Raport Teren S). Ale znowu brytyjski rząd nie przeniósł. W 1944 roku Pilecki brał udział w Powstaniu Warszawskim. Pod koniec wojny (1945 ) wstąpił do generała Władysława Andersa we Włoszech, który dowodził Polskim II Korpusem, bohaterem wyzwolenia na półwyspie wraz z wojskami brytyjskimi i amerykańskimi.
Ponieważ Polska była poddawana gwałtownemu procesowi sowietyzacji, z systematycznymi aresztowaniami, więzieniami, strzelaninami i deportacjami polskiego ruchu oporu różnych formacji patriotycznych, a zwłaszcza członków Armii Krajowej, Pilecki zgłosił się na ochotnika do powrotu do domu i uniknięcia demontażu ruchu oporu, który już antynazistowski był obecnie antykomunistyczny. Po infiltracji służb bezpieczeństwa, wysłał kilka raportów do legalnego rządu. Kiedy odkryto jego fikcyjne tożsamości, kazano mu wrócić do Włoch. Ale w Polsce miał żonę i dwójkę dzieci, Andrzeja i Zofię: poprosił i uzyskał możliwość pozostania w domu.
Został aresztowany wkrótce potem i sądzony w procesie farsy, manipulowane i wynik już napisane: wyrok został skazany na śmierć. 25 maja 1948 r. został stracony z uderzeniem w tył głowy w więziennej celi w Warszawie. jego ciało zostało pochowane w tajnym miejscu.
Podjął jedno z najbardziej niezwykłych i niebezpiecznych wyzwań wywiadowczych w dziejach świata. W 1940 r. celowo i w pełni świadomie dał się ująć Niemcom w łapance – po to, by następnie trafić do obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Tam rozpoczął budowę struktur obozowej konspiracji, jednocześnie regularnie przekazywał Armii Krajowej raporty o obozowych realiach i przygotowaniach do Holokaustu. W 1943 r. uciekł z Auschwitz i opracował słynne raporty o Holokauście będące dla Zachodu jednym z pierwszych świadectw Zagłady.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI.
ROTMISTRZ JERZY SOSNOWSKI
Autorstwo zdjęcia Rafał Skrzypek – www.jerzysosnowski.info, CC BY 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=37017377
Jerzy Ksawery Franciszek Sosnowski (ur. 3 lub 4 grudnia 1896 we Lwowie, zm. 25 maja 1942 r. w szpitalu więziennym w Saratowie) – major kawalerii Wojska Polskiego, członek kadry olimpijskiej w zawodach konnych, oficer Oddziału II Sztabu Generalnego, który w latach 1926–1934 kierował w Niemczech placówką wywiadu „IN-3”, używając nazwiska Georg von Nalecz-Sosnowski, znany także jako Ritter von Nalecz. W ZSRR znany jako Jurek Sosnowski; niektóre źródła błędnie podają Stanisław Sosnowski. Zorganizowana przez niego w Berlinie siatka wywiadowcza, obejmująca najwyższe dowództwo Reichswehry, dostarczyła dowodów na łamanie przez Rzeszę Niemiecką postanowień traktatu wersalskiego, która we współpracy ze ZSRR od lat 20 XX w. prowadziła wysokobudżetowy przestępczy program intensywnego rozwoju zakazanych Traktatem Wersalskim ofensywnych rodzajów sił zbrojnych: lotniczych, pancernych i chemicznych, zakazanych szkoleń kadry oficerskiej i wspólnych ćwiczeń wojskowych. Posługiwał się językami: niemieckim, francuskim i rosyjskim.
Po pierwszej wojnie światowej w Wojsku Polskim – 1 listopada 1918 zgłosił się do 8 Pułku Ułanów Księcia Józefa Poniatowskiego w Krakowie.
W czasie wojny polsko-bolszewickiej, od stycznia 1919 do 1 sierpnia 1920 dowodził szwadronem karabinów maszynowych w 8 Pułku Ułanów Księcia Józefa Poniatowskiego, przez pewien czas pełnił w zastępstwie funkcję dowódcy 8 Pułku.
Za akcję pod Maniewiczami z dwoma szwadronami karabinów maszynowych: 8 Pułku Ułanów i 2 Pułku Szwoleżerów otrzymał pochwałę Dowódcy Grupy, gen. Rydza Śmigłego. Został odznaczony czterokrotnie Krzyżem Walecznych.
1 września 1920 mianowany rotmistrzem.
17 grudnia 1920 roku został przeniesiony z 8 Pułku Ułanów im. ks. Poniatowskiego do dyspozycji II Oddziału 2 Armii, rozpoczynając tym samym służbę wywiadowczą. Z Krakowa przez Lidę przeniósł się do Wilna.
Po zakończeniu wojny został przeniesiony do 13 Pułku Ułanów Wileńskich w Nowej Wilejce, jako szef sztabu dywizji kawalerii, później szef sztabu brygady kawalerii Wojsk Litwy Środkowej w Wilnie. W trakcie służby wykonał szereg tajnych zadań rozpoznawczych.
23 stycznia 1921 na wniosek płk. Henryka Brzezowskiego (1879–1964), odznaczony został Orderem Virtuti Militari V klasy. Dowódca opisał w uzasadnieniu czyny ułana: „Po ciężkich walkach z przeważającymi siłami […]. W krytycznym momencie rzuca się porucznik Sosnowski na czele swego szwadronu na zbliżające się szwadrony Budzionnego (sic!) i brawurową szarżą wpędza je do bagna, gdzie przez ogień km zostały dziesiątkowane. 25/7 wysłany jako straż boczna pułku przez Dżekrwiny (?) – zdobywa tę miejscowość wyrzucając pułk bolszew. zadając mu duże straty. Szwadron zdobywa tabory i muzykę pułkową. Przy zdobyciu Beresteczka 25/7 przez 8 p.uł. wpada jako pierwszy w konnym szyku do miasteczka”.
Uczestnik międzynarodowych wyścigów konnych w Paryżu i Berlinie. Od stycznia 1921 żonaty z Aleksandrą Gabrielą Knaapową (1. voto Tomerjus), starszą o 18 lat, którą zdobył w rywalizacji z samym pułkownikiem Rómmlem. Małżeństwo zostało rozwiązane krótko po rozpoczęciu przez Sosnowskiego misji szpiegowskiej w Berlinie.
Od września 1921 pracował w sztabie DOGen., potem DOM w Warszawie na stanowisku referenta kawalerii i instruktora jazdy konnej. W tym czasie uczestniczył też w Grupie Olimpijskiej w Grudziądzu. 3 maja 1922 roku został zweryfikowany w stopniu rotmistrza ze starszeństwem z dniem 1 czerwca 1919 roku i 243. lokatą w korpusie oficerów jazdy (od 1924 roku – kawalerii). Miał doskonałe opinie u generałów Rydza-Śmigłego i Orlicz-Dreszera. Z dniem 31 grudnia 1924 został przeniesiony w stan nieczynny na 12 miesięcy z prawem do uposażenia. W tym czasie znalazł się wraz ze swoimi końmi wyścigowymi na krótko we Francji, a następnie w Berlinie
W obszar zainteresowania polskiego wywiadu wszedł już na terenie Litwy Środkowej od 1920.
Do polskiego dowództwa już od początku lat 20 XX w. napływały wysoce niepokojące informacje o licznych przypadkach łamania przez tzw. Republikę Weimarską postanowień Traktatu Wersalskiego, która rozpoczęła zbrojenia zakazane traktatem. Było to m.in. utworzenie w Niemczech Sztabu Generalnego, który jednak powstał już w 1919 pod zwodniczą nazwą Truppenamt (Biuro Wojsk – pod taką nazwą ukryty był zakazany traktatem wersalskim sztab generalny Reichswehr). Szef sztabu, twórca Reichswehry, stary generał Hans von Seeckt był gorącym orędownikiem zbliżenia z sowiecką Rosją. Był on zdeklarowanym przeciwnikiem istnienia odrodzonego państwa polskiego. Jego postawę obrazuje cytat: von Seeckt 11 września 1922 roku w liście do von Brockdorffa-Rantzaua napisał „Istnienie Polski jest nie do zniesienia, jako sprzeczne z warunkami życia Niemiec. Polska musi zniknąć i zniknie”.
Sytuację pogorszyło zbliżenie pomiędzy Związkiem SR Radzieckich i Rzeszą Niemiecką na mocy Układu z Rapallo zawartego 16 kwietnia 1922 roku. Stał się on m.in. podstawą nawiązania bezpośredniej współpracy zbrojeniowej pomiędzy obydwoma państwami będącymi wielkim zagrożeniem Rzeczypospolitej Polskiej. Ta współpraca państw totalitarnych z czasem doprowadziła do wojennej likwidacji Rzeczypospolitej Polskiej, zdewastowania Jej terytorium i hekatomby Polaków.
Z inicjatywy ppłk. Ludwika Bociańskiego, za zgodą Szefa Oddziału II Naczelnego Dowództwa WP ppłk. Michała Bajera, został pozyskany do służby wywiadowczej przez kpt. Mariana Chodackiego. Pozyskiwaniu wywiadowców na kierunek niemiecki sprzyjał stosunek zwierzchników wojska (np. Józef Piłsudski), świadomych zagrożenia dla Polski, jakim byłoby umocnienie się Niemiec, także przy współpracy ze ZSRR, państwami wrogimi Rzeczypospolitej Polskiej.
Od 1 stycznia 1925 został żołnierzem wywiadu WP – Oddziału II SG WP, Referatu „Zachód”. Po krótkim przeszkoleniu został wysłany 25 lutego 1925 wraz z żoną i ze swoimi końmi dla niepoznaki do Paryża. Stamtąd 20 kwietnia przeniósł się do Berlina, gdzie rozpoczął organizowanie placówki wywiadu głębokiego „In-3”. Pełnił służbę wywiadowczą z pozycji nielegalnej (bez immunitetu dyplomatycznego), wykonywał zadania pod przykryciem polskiego bogatego barona, Rittera von Nalecza, niechętnego Józefowi Piłsudskiemu, zwolennika nawiązania przyjaznych stosunków z Niemcami oraz członka ponadnarodowej organizacji do walki z bolszewizmem. Przedstawiał się tam jako wielbiciel niemieckiej kultury i zagorzały przeciwnik barbarzyńskiej (unkultur) sowieckiej Rosji. Znany na skalę europejską doskonały jeździec konny, będący jednocześnie wielbicielem kobiet i wystawnego nocnego życia, które (ze szczodrze przydzielanych mu pieniędzy operacyjnych Oddziału II) finansował swym towarzyszom, a zwłaszcza towarzyszkom, w zubożałym po wielkiej wojnie Berlinie. Taka postawa młodego i przystojnego rotmistrza wraz z jego wyjątkową inteligencją, urokiem osobistym i poczuciem humoru zjednywała mu śmietankę towarzyską stolicy Republiki Weimarskiej.
Szybko zdobył popularność w berlińskich kręgach towarzyskich. Pierwszym istotnym z punktu widzenia wywiadu był kontakt z jego dawnym znajomym Richardem von Falkenhaynem, z którym onegdaj skutecznie rywalizował na torach wyścigów konnych. Już na terenie kompleksu hippicznego w Hoppegarten zdobył pierwsze informacje o udziale niemieckich oficerów (w tym szefa sztabu Inspekcji Wychowania i Wyszkolenia, oberstleutnanta Friedricha von Cochenhausena) w sowieckich ćwiczeniach wojskowych oraz o spodziewanej rewizycie w Niemczech delegacji sowieckiej na fałszywych (legendowanych) paszportach Bułgarii, w tym Marsz. ZSRR M.Tuchaczewskiego. Oprócz ważnego przegranego wojny bolszewicko-polskiej w skład grupy wchodzili oficerowie: Suworow, Kniłow, Semionow, Łunkow, Neimann, Malewski i Golikow. Radziecką grupą wizytującą opiekował się Kierownik Abteilung T1 (w Truppenamt Ministerstwa Reichswehry, zakamuflowanej instytucji zakazanej Traktatem Wersalskim, będącej sztabem generalnym), oberst Joachim von Stülpnagel.
Sosnowski nawiązał romans z żoną Richarda, Benitą von Falkenhayn, którą jeszcze przed wyjazdem do Niemiec spotkał na torze wyścigów konnych w Sopocie. 27-letnia Benita była prawdopodobnie powinowatą Ericha von Falkenhayna, szefa niemieckiego Sztabu Generalnego w latach 1914–1916, dzięki swoim koneksjom, była dobrze zorientowana w sytuacji Reichswehry. W grudniu 1926 roku nakłonił ją do współpracy z polskim wywiadem; wkrótce Sosnowski zdołał też zwerbować Richarda von Falkenhayna (który miał w kartotece polskiego wywiadu numer 2102 „In.3”).
Kolejnym agentem wywiadu rtm. Sosnowskiego został, poznany na wyścigach konnych, pochodzący ze starego junkierskiego rodu Günther Rudloff (zarejestrowany w aktach wywiadu pod nr. 2103 „In.3”), wysoki oficer Abwehry w Berlinie. Komisarz Rudloff już wcześniej jako oficer Abwehrstelle zbierał materiały dotyczące Sosnowskiego, jednak zgodził się na współpracę z polskim wywiadem, gdyż był zadłużony u Sosnowskiego, który wykorzystał jego skłonność do hazardu. Werbunek ważnego oficera niemieckiego wywiadu, który na dodatek ujawnił część niemieckiej agentury działającej w Polsce, wzbudziła wątpliwości u przeciwników Sosnowskiego w centrali Oddziału II. Rudloff, oprócz dostępu do tajnych informacji, zapewniał też ochronę przed działaniami kontrwywiadowczymi względem rtm. J.Sosnowskiego. Więc po pojawieniu się niepokojących wojsko niemieckie doniesień, dotyczących rzeczywistych powodów bytności rotmistrza w Berlinie, G.Rudloff postanowił go zarejestrować jako współpracownika Abwehry, co dawało mu całkowitą kontrolę nad prowadzonymi przeciwko Sosnowskiemu dochodzeniami policyjnymi i kontrwywiadowczymi. G.Rudloff przekazał m.in. informacje o naradach niemiecko-sowieckich prowadzonych w Wiedniu przez szefa Abwehry oberstleutnanta Gemppa z radzieckim pułkownikiem Walentinowem oraz o współpracy wywiadu wojskowego ZSRR i wywiadu niemieckiego na terenie Polski i państw bałkańskich. Wśród istotnych informacji Rudloffa były dane wskazujące na bardzo dobrze rozwinięty wywiad sowiecki w Polsce. Opisał także sytuację, gdy na przyjęciu w Berlinie we wrześniu 1925, wydanym z okazji wizyty Michaiła Tuchaczewskiego, wygłosił on toast do najwyższego stopniem niemieckiego oficera – J. v. Stülpnagela, który brzmiał: „Do naszego następnego, rychłego wspólnego spotkania, tym razem w Warszawie”.
Kolejne sukcesy wywiadowcy uspokoiły Oddział II Sztabu Generalnego WP. Następnymi agentami wywiadu G. von Nalecza zostały zwerbowane na pieniądze, nisko opłacane przez zatrudniające je instytucje Irene von Jena, córka generała i pracownica oddziału budżetowego Ministerstwa Reichswehry, oraz Renate von Natzmer z działu inspekcji niemieckiego naczelnego dowództwa. Wychowane w duchu niechęci do polskości córki pruskich rodów werbował na inną legendę swojej osoby. Irene von Jena nienawidziła Polaków, wobec tego Sosnowski początkowo podawał się za brytyjskiego dziennikarza, Gravesa. Po przyzwyczajeniu agentki wywiadu do swojej osoby ujawnił prawdziwą tożsamość.
Irene von Jena, pracując w referacie 1B, miała dostęp do ściśle tajnych materiałów, m.in. do ogromnych kwot wydatkowanych – przez uchylającą się jednocześnie od spłaty reparacji wojennych tzw. Republikę Weimarską – na tajne projekty „Kama” i „Lipieck”, w ramach których rozwijane były tajne ośrodki niemieckiego wojska na terytorium ZSRR. W rosyjskiej miejscowości Lipieck wiosną 1926 założono tzw. WIVUPAL (Wissenschaftliche Versuchs und Personalausbildungsstation), będący tajnym ośrodkiem szkoleniowym pilotażu i walki powietrznej, szkolącym niemieckich pilotów wojskowych. Dowódcą był Walter Stahr. Już w maju 1926 zorganizowano pierwszy kurs dla pilotów wojskowych byłych Luftstreitkräfte. Do końca marca 1927 Reichswehra zainwestowała w obiekty równowartość 600 000 rubli radzieckich, w lecie tego roku kolejne 560 000 rubli. Ośrodek podzielony był na 4 oddziały: grupę sztabową, grupę szkolenia pilotów myśliwskich, grupę szkolenia obserwatorów artyleryjskich i wywiadowców lotniczych oraz grupę doświadczalną, mającą opracowywać prototypy nowych broni. Jako personel pomocniczy pracowało w obiekcie przeszło 300 Rosjan. Pierwszymi samolotami używanymi w szkole pilotażu było 50 Fokkerów FD XIII oraz dwumiejscowe Heinkle HD 17. Silniki fokkerów były produkowane przez przedsiębiorstwo Napier-Lion-Motors w Anglii, co stwarzało ogromne problemy w przypadku konieczności odesłania ich do producenta do naprawy. Były one wielokrotnie przeładowywane w różnych portach, by Anglicy nie zorientowali się, że motory napędzają zabronione traktatem pokojowym niemieckie maszyny wojenne, latające nad terytorium sowieckim. Sam obiekt w Lipiecku pochłaniał od 30 do 40% funduszy przeznaczanych na uzbrojenie lotnictwa.
Innym niezmiernie istotnym dokumentem, przekazanym przez Irene von Jena, były informacje o prowadzonych przez niemieckich wojskowych intensywnych poszukiwaniach rozległego terenu na obszarze Rosji, celem zorganizowania tam poligonu doświadczalnego dla rozwoju zabronionej traktatem wersalskim niemieckiej broni pancernej. Dowódca tego przedsięwzięcia, oberstleutnant Wilhelm Malbrandt, wraz z radzieckimi partnerami wytypował obiekt w Kazaniu nad Wołgą. Nieruchomość ta została zakupiona 1 lutego 1927 za kwotę 127 000 rubli. W skład kompleksu wchodziły obiekty szkoleniowe oraz poligon strzelniczy. Szkoła artylerii zlokalizowana była w odległości 6 km od stacji kolejowej w Kazaniu. Kryptonim projektu Kama pochodził od pierwszych liter wyrazów: Kazań i Malbrandt.
Kolejnymi dowodami na nierespektowanie postanowień traktatowych były ujawnione przez Irene von Jena informacje o przeprowadzanych na poligonie w Rosji testach broni aerochemicznej. Przodującym ośrodkiem rozwoju tej broni była Technische Hochschule w Berlinie-Charlottenburgu. Pod kierownictwem prof. Fritza Wirtha produkowano bojowe środki trujące, które następnie ze Szczecina wraz z urządzeniami i specjalnie przystosowanymi samolotami przewożono do Rosji, gdzie były testowane przez zespół inżynierów, chemików, biologów, lekarzy i meteorologów. Dowódcą był inżynier i pilot Hans Hackmack, działający pod fałszywym nazwiskiem Amberg. Agentka Sosnowskiego przekazała też zeszyt Plany obronne w obcych państwach.
Po zdobyciu i przekazaniu tych materiałów do centrali, Sosnowski otrzymał po raz pierwszy informację, że o ich treści dowództwo poinformowało marszałka Piłsudskiego, który podziękował i prosił o pogratulowanie wszystkim zaangażowanym w pracę osobom. Po chwili dodał, że zna rotmistrza Sosnowskiego i że zawsze sobie go bardzo cenił. Określił go jako „trochę typ zawadyjaki, ale bez wątpienia uważam, że to świetny oficer”. Wyraził też nadzieję otrzymania dalszych informacji o niemiecko-sowieckiej współpracy militarnej.
Polskie władze, zyskawszy niezbite dowody na to że Republika Weimarska, unikając płacenia nałożonych na nią kontrybucji za I wojnę światową, intensywnie się zbroi, dążąc do kolejnego konfliktu zbrojnego na wielką skalę, postanowiły udostępnić niektóre informacje uzyskane od Irene von Jena sprzymierzonej Francji. Uczyniono to w taki sposób, by nie zdekonspirować źródła. Niemcy zaakceptowali plan Dawesa z 1923, opracowany w związku z odmową spłaty kolejnych rat reparacji przez Republikę Weimarską. W proteście Francja i Belgia wysłały wojsko do Zagłębia Ruhry i rozpoczęły okupację. Mediacji podjęli się Amerykanie pod kierunkiem Charlesa Dawesa, jednak po kilku kolejnych ratach Niemcy zaprzestali spłat. Polskie dokumenty, wykazujące wydatki zbrojeniowe, przekazane Francji skompromitowały Republikę Weimarską jako „niewypłacalną”.
W 1926, wskutek przewrotu majowego, ppłk Michał Bajer, jako przeciwnik Piłsudskiego utracił stanowisko Szefa Oddziału II. Na krótko zastąpił go płk dypl. Jerzy Ferek-Błeszyński, a od listopada ppłk dypl. Tadeusz Schaetzel. Oddany piłsudczyk, były szef wywiadu na Rosję wspierał bez zastrzeżeń działalność Sosnowskiego.
Zwerbowana agentura dostarczała polskiemu wywiadowi cennych informacji i dokumentów.
Zwerbowana w listopadzie 1928 roku Renate von Natzmer z 6. Oddziału Inspekcji Reichswehry (gdzie ppłk Guderian kierował rozwojem broni pancernej)[33], będąca odpowiedzialna m.in. za niszczenie dokumentów wszystkich działów Reichswehrministerium, dostarczała dokumenty niezwykłej wagi, zarówno najnowszych, jak i pochodzących z lat 1925–1928. Wynika z nich, że już w 1924 Junkers podjął z Rosjanami rozmowy na temat budowy fabryki samolotów w podmoskiewskim Fili. Wkrótce Rosjanie przekazali nieczynną fabrykę samochodów do dyspozycji Niemców, którzy sprowadzili maszyny z Dessau oraz obsługujących je kilkuset inżynierów i techników. Rozpoczęto wielkoseryjną produkcję samolotów, w połowie przeznaczonych na rynek sowiecki. Niemcy zobowiązali się do dostarczania 300 samolotów i 450 silników rocznie oraz dokumentacji technicznej nowych samolotów. Fabryka ta później, po przejęciu jej przez Rosjan, stała się pierwszym rosyjskim centrum nowych technologii lotniczych. Pracowali w niej tacy konstruktorzy jak Tupolew, Archangielski i Pietlakow[34].Niemieckie Fokkery D.XIII w tajnym ośrodku lotniczym w Lipiecku
Von Natzmer dostarczyła dowodów, że Niemcy wysyłają licznych ekspertów lotniczych, którzy zostają zaszeregowani w sowieckiej hierarchii wojskowej, a nawet zostają w pełni włączeni do sowieckich jednostek wojskowych i otrzymują sowieckie mundury. Najwybitniejszym z nich był Martin Fiebig, który pracował w Naukowo-Technicznym Komitecie i był doradcą w czasie ćwiczeń pilotów z moskiewskiej Akademii Lotniczej na poligonach w Smoleńsku i Witebsku. Doradzał w sprawach obrony przeciwlotniczej i pracował nad udoskonaleniem komunikacji radiowej między ziemią a samolotami. Współpracował też z oficerami Moskiewskiej Akademii Wojskowej przy tworzeniu planu wojennej gry lotniczej na wypadek konfliktu z Polską. Agentka dostarczyła przeszło 200 dokumentów dotyczących projektu Kama, jednakże polskie dowództwo miało wątpliwości, czy nie ma do czynienia z mistyfikacją Abwehry. Wątpliwości zostały rozwiane dopiero po przesłuchaniu dwóch sowieckich oficerów, Klimma i Timoszczuka, którzy porwali włoski wojskowy samolot Ansaldo i 1 lutego 1927 wylądowali na lotnisku w Łucku. Potwierdzili oni zarówno dostawy niemieckich samolotów dla sowieckiej armii, jak i istnienie niemieckiego centrum wyszkolenia w Lipiecku, do którego przybywają małymi grupami (po cywilnemu i pod fałszywymi nazwiskami) niemieccy oficerowie lotnicy. Przechodzą tam kursy wyższego pilotażu, strzelania z karabinów maszynowych i zrzucania wszelkiego rodzaju bomb (odłamkowych, zapalających i gazowych). Uciekinierzy poinformowali też o wybudowaniu pod Charkowem fabryki broni chemicznej wyposażonej całkowicie w przywiezioną z Niemiec aparaturę. Niemiecki personel ośrodka broni chemicznej „Tomka” zlokalizowanego na terenie ZSRR
Dalsze informacje dotyczyły m.in. wyładowania w sierpniu 1926 w szczecińskim porcie 300 000 sowieckich granatów. 30 marca 1927 podpisano kontrakt z Kruppem na opracowanie konstrukcji i wyprodukowanie prototypów dwóch ciężkich czołgów, określanych eufemistycznie jako wielkie traktory. 30 czerwca 1927 Reichswehra ukończyła prace nad Planem „A” (inne nazwy: Aufstellung Plan i Aufmarschplan), który zakładał utworzenie armii składającej się z 21 dywizji. W listopadzie 1927 Ijeronim Uborewicz, późniejszy szef uzbrojenia Armii Czerwonej, rozpoczął roczną służbę w dowództwie sztabu głównego Reichswehry. W jego ślady poszli liczni inni sowieccy dowódcy wojskowi. W maju 1928 Lipieck osiągnął zakładaną wydajność, w dniach 18–22 sierpnia 1928 sowieckie okręty wojenne wizytowały Świnoujście i Pillau, a 15 października Krupp podpisał kontrakt na opracowanie i budowę dwóch lekkich traktorów. Von Natzmer dostarczyła też obszerne informacje o współpracy wywiadów niemieckiego i sowieckiego, która ograniczała się w zasadzie tylko do spraw Polski, postrzeganej jako główny wróg. Opisała też m.in. wizytę szefa sztabu Reichswehry, gen. Wernera von Blomberga, do której doszło latem 1928, na zaproszenie marszałka Woroszyłowa. Von Blomberg – w towarzystwie oberstleutnanta Ernsta Köstringa i szefa biura uzbrojenia Ericha von dem Bussche-Ippenburga – dotarł do Rosji przez Rygę i przejście graniczne w Bigosowie, by potem przez Moskwę i Niżny Nowgorod trafić do kazańskiej szkoły czołgistów Kama. Dalsza ich podróż wiodła do Saratowa, zwiedzili też Uljanowsk, odwiedzili siedliska Niemców nadwołżańskich, po czym dotarli do Wolska, gdzie wizytował niemiecką bazę „Tomka”, w której rozwijano program badań, produkcji i testów poligonowych gazów bojowych. W rejonie Woroneża goście obserwowali wspólne ćwiczenia artyleryjskie wojsk niemieckich i sowieckich. Dokonali też inspekcji obiektu „Lipieck”, po czym w rejonie Homla wzięli udział w ogromnych – jak na ówczesne warunki – manewrach połączonych sił lotniczych Luftwaffe i Armii Czerwonej, w których uczestniczyło 250 samolotów bojowych. W ramach demonstracji przeprowadzono też pokazy bombardowania, przerzut samolotów koleją i ich szybki montaż. Od 7 do 15 września pod Kijowem przeprowadzono też wspólne manewry Armii Czerwonej i Reichswehry, gdzie po raz pierwszy dokonano łączonej współpracy sprzymierzonych armii lądowych z lotnictwem. Köstring zanotował, że te manewry wykazały, iż tradycyjna kawaleria uzbrojona w szable jest już przeżytkiem, całkowicie nieefektywnym wobec rozwoju nowych broni. Von Blomberg podsumował w sprawozdaniu, że Rosjanie pokazali Niemcom wszystko, czego ci sobie życzyli, a współpraca jest na najlepszej drodze do wspólnego działania przeciwko „wrogim państwom” – zwłaszcza Polsce. Na podstawie sprawozdania von Blomberga Józef Piłsudski polecił ministrowi obrony RP oraz ppłk. Schaetzlowi udać się do Paryża celem zaproponowania Francuzom uderzenia prewencyjnego na Niemcy.
W lecie 1929 roku, za pośrednictwem Renate von Natzmer, nadal przeświadczonej że pracuje dla Mr. Gravesa, Sosnowski zdobył kopię planu gry wojennej przeciwko Polsce – „Organisation Kriegsspiel”. Zastępował on opracowany 30 czerwca 1927 Plan „A” (o którym również wcześniej informowała). Plan zawierał szczegółowe informacje dotyczące mobilizacji oraz prowadzenia wojny. Za plan ten chciał najpierw uzyskać kwotę 40 000 marek. Zwierzchnicy, podejrzewając Sosnowskiego o zmowę z agentką, nie zgodzili się na tak wysoką zapłatę. Ponadto insynuowali, że dokument nie jest autentyczny, a cała sprawa została zainspirowana przez Abwehrę. Ostrożność centrali wynikała po części z przykrego doświadczenia, gdy w 1925 lub na początku 1926 zakupiono od niejakiego Schrecka całkowicie sfałszowany podobny plan za kwotę 10 000 dolarów amerykańskich. W centrali panowało de facto przekonanie o autentyczności oferty Sosnowskiego, lecz obawiano się odświeżenia sprawy kompromitującego zakupu sprzed kilku lat. Do Berlina w tej sprawie przybył ppłk Adam Studencki, szef pionu „Zachód” Wydziału Wywiadowczego Oddziału II SG, najwyższy podówczas oficer wywiadu zajmujący się sprawami niemieckimi. Spotkanie odbyło się w mieszkaniu Benity von Falkenhayn; po obejrzeniu materiałów Studencki zaproponował cenę 12 000 marek, jednak negocjacje upadły. W listopadzie 1929 Sosnowski zdeponował dokumenty w skrytce w szwajcarskim banku. W 1930, wobec niedostatecznego zainteresowania polskiego wywiadu Planem „A”, Sosnowski za pośrednictwem von Falkenhayna podjął rozmowy prowadzące do przekazania go Anglikom, a z Francuzami pertraktacje prowadził Rudloff (pod fałszywym nazwiskiem Kurt Seidel), który już od roku nie pracował w Abwehrze. Francuzi poinformowali polski wywiad o ofercie, co spowodowało w polskich kręgach wzrost nieufności do Sosnowskiego. Do przekazania dokumentu doszło dopiero po dłuższym czasie. Ritter von Nalecz obniżył cenę, a gdy i to nie dało efektu, wysłał plan do Warszawy za darmo.
W październiku 1929 rotmistrzowi – pomimo jego ogromnej skuteczności – ograniczono fundusze. Po konsultacjach z przełożonymi i uzyskaniu zgody ppłk. Adama Studenckiego, w celu utrzymania przychodów rotmistrz wprowadził na listę płac fikcyjnie osoby. Kolejnymi agentkami zostały Lotta von Lemmel (schyłek 1929), Gizelle Malchius (wiosna 1930) i Izabela von Tauscher (1931), również pracownice naczelnego dowództwa Reichswehry. Fikcyjne werbunki służyły zaksięgowaniu wyższych wynagrodzeń dla pozostałych agentek w reakcji na obniżenie stawek.
W 1929 odszedł z pracy na stanowisku szefa wywiadu sprzyjający Sosnowskiemu ppłk Schaetzel. Zastąpił go ppłk dypl. Tadeusz Pełczyński, który – niestety dla skutecznego wywiadowcy – dawał posłuch pracującym w centrali zawistnym przeciwnikom rotmistrza. W tym czasie trwały burzliwe narady, jak wykorzystać zdobyte materiały na temat współpracy niemiecko-sowieckiej. Rozważano udostępnienie materiałów aliantom, zdobycie środków finansowych na zbrojne przeciwstawienie się rozwijanym przez sąsiadów formacjom, przedstawienie dowodów na forum Ligi Narodów na łamanie ustaleń traktatu wersalskiego. Pewne informacje udostępniono prasie: były one przedmiotem artykułów z „Kurjera Warszawskiego” z 12 lutego 1927, „Revue de Deux Mondes” z 15 grudnia 1930 i „Le Temps” z 28 stycznia 1930[44].
W 1929 został odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi. 1 listopada 1929 został awansowany do stopnia majora.
Do 1934 roku placówka „In-3” uważana była za główne źródło informacji Polski o Reichswehrze. Przez cały okres swojej działalności pochłonęła 2 miliony złotych. Major Sosnowski przekazał do centrali w Warszawie charakterystyki dwustu kandydatów do potencjalnego werbunku, ze szczególnym uwzględnieniem ich stanowisk i rozpoznanych słabości.
Rotmistrz Sosnowski był obiektem zainteresowania niemieckiego kontrwywiadu od samego początku swojej bytności w stolicy Niemiec. Początkowo poddany został on rutynowemu sprawdzeniu jako przybywający obcokrajowiec, następnie był on obiektem donosów m.in. hrabiny Anneliese von Bocholtz związanej z Rudloffem. W obliczu tego zagrożenia Rudloff, by chronić Sosnowskiego, zarejestrował go jako współpracownika Abwehry, oficerem prowadzącym czyniąc samego siebie. Sosnowskiego – oprócz Rudloffa i innych zwerbowanych do współpracy osób – chroniły kontakty z najwyższymi warstwami berlińskiego społeczeństwa. Służby bezpieczeństwa obawiały się bowiem skandalu z udziałem najwyżej postawionych osób, z uchodzącymi za „nietykalne” włącznie. Rotmistrz był jednak przedmiotem zainteresowania służb policyjnych i kontrwywiadu, które – zaniepokojone jego nietypowym dla Polaków postępowaniem i dostrzegłszy jego upodobania do bliskich znajomości z berlińskimi pięknościami – podsyłały mu wielokrotnie swoje agentki, by ustalić rzeczywisty charakter jego działalności. Wśród nich były m.in. pani von Bockelmann i panna de Camp, które, uległszy urokowi osobistemu polskiego ułana, przestawały być lojalne względem swoich mocodawców i informowały go o zagrożeniach.
Wiosną 1932 r. stanowisko szefa Referatu „Zachód” objął kapitan dr Adam Witkowski, nieprzychylny majorowi Sosnowskiemu. Ich relacje były tak złe, że Sosnowski odmówił spotkań z szefostwem na terenie Polski. Miały one od tej pory miejsce w innych krajach. Tymczasem do władzy w Niemczech dochodziła NSDAP, epatująca opinię publiczną m.in. retoryką zagrożenia polską napaścią na Niemcy. Atmosfera była podsycana aktywnością prasy, m.in. Völkischer Beobachter opublikował artykuły o polskiej siatce szpiegowskiej. 10 maja 1932 Berliner Tribüne opublikowała artykuł o szpiegowskiej działalności von Nałęcza.
Pod koniec 1932 Abwehra zwerbowała kochankę Sosnowskiego, młodą baronową Xenię von Heuer.
Jesienią 1933 roku oberleutnant Richard Protze z Gestapo wpadł skutecznie na trop polskiej siatki wywiadowczej. Mimo że Sosnowski otrzymywał informacje o grożącym niebezpieczeństwie, kontynuował działalność z zamiarem przeorganizowania działalności szpiegowskiej tak, by mogła funkcjonować bez jego udziału. Jednocześnie ostrzegł i nakłonił do wyjazdu swoją łączniczkę Murę Runge.
O wydanie Sosnowskiego był podejrzewany porucznik Józef Gryf-Czajkowski, podwójny agent, współpracownik niemieckiego wywiadu, a wcześniej poprzednik Sosnowskiego na stanowisku w Berlinie. Do rozpracowania Ritter von Nalecza została użyta także aktorka Lea Kruse, jego kolejna kochanka, którą poznał jesienią 1933 r. Mimo kolejnych ostrzeżeń o jej działalności, otrzymał on z centrali zadanie zwerbowania jej do pracy dla polskiego wywiadu. Również ona sama informowała go o swojej podwójnej działalności. Major Sosnowski otrzymał też informacje o nielojalności jego służącego, Hermanna Spiegla, które zbagatelizował. Wiedząc, że znajduje się pod stałą obserwacją, zdołał 25 lutego 1934 ostrzec trzech polskich agentów, którzy zbiegli z Niemiec. Sam planował ucieczkę dwa dni później, podczas wystawianego przez siebie balu dla śmietanki towarzyskiej Berlina, połączonego z wieczorem w operze.
27 lutego 1934 roku na zaproszenie Sosnowskiego zjawiła się cała socjeta Berlina: elita towarzyska i artystyczna, politycy i dyplomaci, biznesmeni i przedstawiciele prominentnych rodów, a także… Abwehra. Pierwsza część uroczystości odbyła się w Sali Bacha opery berlińskiej, wybranych 80 gości zaproszonych było do berlińskiego mieszkania barona przy Lützowufer 36. Gestapo aresztowało Sosnowskiego w trakcie odbywającego się tam hucznego przyjęcia wraz ze wszystkimi gośćmi. Do akcji zaangażowano 60 policjantów pod dowództwem komisarza kryminalnego Kubitzky’ego, którzy ukryli się piętro wyżej w mieszkaniu regierungsrata Patschowskiego. Aresztowani zostali przewiezieni dwiema przygotowanymi wcześniej ciężarówkami do głównej siedziby Gestapo przy Prinz-Albrecht-Straße 8. Korowód szykownych dam z najwyższych sfer w kapiących złotem kreacjach i najważniejszych berlińczyków we frakach i smokingach został gruntownie przeszukany, przesłuchany i powędrował do cel..
W ciągu najbliższych kilku dni do aresztu trafiło kilkadziesiąt osób, w tym Benita von Falkenhayn, Renate von Natzmer i Irene von Jena. Aresztowania uniknął inny agent Sosnowskiego, Günther Rudloff, który twierdził, że znajomość z Sosnowskim miała mu pomóc w uzyskiwaniu informacji wywiadowczych. Proces Sosnowskiego i jego agentów rozpoczął się w lutym 1935 roku, wyrok zapadł 16 lutego. Benitę von Falkenhayn i Renate von Natzmer skazano za zdradę na karę śmierci przez ścięcie toporem. Hitler nie skorzystał z prawa łaski i wyroki na arystokratkach wykonano. Jerzy Sosnowski i Irene von Jena otrzymali wyroki dożywotniego pozbawienia wolności.
Skutkiem sprawy Sosnowskiego było sporządzenie przez służby bezpieczeństwa Rzeszy dwóch dekretów o zwalczaniu szpiegostwa, które weszły w życie 1 stycznia 1935. Pierwszy zobowiązywał wszystkich członków NSDAP do zwracania uwagi na treść rozmów toczonych w miejscach publicznych, drugi dekret nałożył na dozorców kamienic obowiązek donoszenia o podejrzanych zachowaniach lokatorów i przesyłkach do nich adresowanych.
Nazajutrz po wsypie siatki w centrali w Warszawie wybuchła panika. Minister spraw zagranicznych, Józef Beck, wraz z płk. Mayerem, powiadomiwszy Naczelnika, postanowili aresztować całą znaną niemiecką agenturę na terenie Polski i natychmiast wystąpić do Niemców z propozycją wymiany więźniów. Intensywne próby uratowania majora były ponawiane, m.in. w czasie wizyty w Warszawie w dniach 13–14 czerwca 1934 ministra propagandy Rzeszy, dr. Josepha Goebbelsa, oraz w czasie pobytu w stolicy Polski Hermanna Göringa w styczniu 1935.
22 listopada 1934 prokurator Rzeszy ogłosił akt oskarżenia. 5 lutego 1935 odbyła się pierwsza rozprawa przed Volksgerichtshof, składowi sędziowskiemu przewodniczył dr Springmann. Polski adwokat, dr Leon Śliwiński, zamierzający podjąć działania w kierunku zawarcia przez Sosnowskiego małżeństwa z Benitą von Falkenhayn, a tym samym uzyskania przez nią obywatelstwa polskiego (co złagodziłoby jej karę), nie został dopuszczony do udziału w utajnionym procesie, nawet w charakterze obserwatora. Głównego oskarżonego, Georga Ritter von Sosnowskiego, reprezentował adwokat Fritz Ludwig, zaś Benitę Ursulę Wilhelminę Kathi Florin von Falkenhayn bronił adw. dr Wolfgang Zarnak. Renate Luise Mechthild von Natzmer bronił adw. dr Masius, a Irene Marthę Elisabeth von Jena adwokaci von Koblinski i dr Ponfic. Oskarżono również zdrajczynię Sosnowskiego, Leę Kruse, którą reprezentował adwokat z urzędu, Paul Schmall
Jerzy Sosnowski zarówno w śledztwie, jak i podczas procesu bagatelizował rolę agentek i starał się przypisać sobie całą winę.
16 lutego 1935 ogłoszono wyrok: Benita von Falkenhayn oraz Renate von Natzmer zostały skazane za zdradę na śmierć poprzez ścięcie toporem. Karą dodatkową miał być zwrot skarbowi Rzeszy otrzymanych od Sosnowskiego kwot, odpowiednio: 100 000 marek i 40 000 marek. Irene von Jena i Jerzy Sosnowski zostali skazani na dożywotnie pozbawienie wolności. Major otrzymał karę dodatkowo zwrotu 500 000 marek, a von Jena – 2000 marek. Orzeczono również przepadek dwóch należących do Sosnowskiego samochodów. Do wyroków nie wniesiono apelacji. Tego samego dnia do skazanych dotarła informacja o nieskorzystaniu przez kanclerza Hitlera z prawa łaski. Wyroki śmierci wykonano rano w poniedziałek 18 lutego 1935 w więzieniu Plötzensee. Obie młode kobiety zostały w obecności Sosnowskiego ścięte toporem przez kata Karla Gröplera. Wykonanie kary śmierci na młodych niemieckich arystokratkach przy użyciu średniowiecznego narzędzia, niestosowanego od setek lat w Europie, zszokowało światową opinię publiczną
Mimo śmierci Józefa Piłsudskiego 12 maja 1935, trwały intensywne próby przewiezienia majora do Polski. Niemieckie służby specjalne w tym czasie podejmowały wielokrotne wysiłki skompromitowania wiarygodności Sosnowskiego w oczach jego przełożonych, twierdząc m.in. że był ich płatnym współpracownikiem przez szereg lat. Padały one na podatny grunt, wzmagając niechęć, która zaczęła się w końcu 1932 r. W niepamięć odeszły doskonałe opinie szefa Wydziału Wywiadowczego płk. Adama Studenckiego i dowódcy Oddziału II Tadeusza Schaetzla. Zapomniano nawet słowa marszałka, który w najwyższym stopniu doceniał materiały dostarczane przez Sosnowskiego. Walczący o życie w niemieckim ciężkim więzieniu major miał po stronie polskiej zawziętych przeciwników w osobach płk. Stefana Mayera, kpt. Stefana Marescha i kpt. Adama Świtkowskiego, gromadzących w zaciszu swych gabinetów materiały mające go skompromitować.
W kwietniu 1936 roku, po prawie 14 miesiącach odbywania kary w więzieniu Brandenburg, Sosnowskiego wraz z 11 innymi polskimi szpiegami wymieniono na 9 agentów Abwehry w punkcie kontroli granicznej na przedmieściach Zbąszynia. Niezwłocznie po przekroczeniu granicy został przewieziony do gmachu Sztabu Głównego i tam osadzony w areszcie domowym.
Rozpoczęto przedłużające się przesłuchania, mające na celu – jak się wydaje – jedynie potwierdzenie starych wątpliwości Oddziału II Sztabu Generalnego co do lojalności Sosnowskiego, inspirowane po części podjętymi przez Abwehrę działaniami dezawuującymi jego działalność w Niemczech. Zastanawiano się także nad charakterem stosunków łączących go z Rudloffem, który nie został aresztowany przez niemieckie władze.
Od momentu przekroczenia granicy przez lata Sosnowski był całkowicie pozbawiony kontaktu z rodziną i otoczeniem, jednak nie przedstawiono mu zarzutów ani nie pozwolono na skorzystanie z pomocy prawnika. Był przetrzymywany w całkowitej izolacji, nie w zwykłym areszcie czy zakładzie karnym, lecz pod uzbrojoną strażą w pomieszczeniach siedziby Oddziału II. Major Jerzy Sosnowski był oskarżony o nierzetelność finansową i łatwowierność, później dodano także zarzut zdrady głównej. Wykorzystano przeciwko niemu także m.in. fakt zarejestrowania go przez Rudloffa.
Sosnowski – aresztowany w Berlinie, potem nieprzerwanie więziony aż do przejęcia go przez polski wywiad – był z oczywistych względów pozbawiony jakichkolwiek dokumentów mogących poświadczyć jego niewinność. Powoływał się w śledztwie na comiesięczne – terminowe i rzetelne – rozliczenia wydatków w czasie pełnienia służby w Berlinie, otrzymywane z Warszawy potwierdzenia zaakceptowania wszystkich kosztów, liczne pochwały, awans na stopień majora, odznaczenie państwowe otrzymane w tym czasie. Jego żądania powołania świadków, m.in. oficera prowadzącego kpt. Mariana Chodackiego, dr. Harry’ego Pfeifera vel Buchera vel Steina, który uciekł do Polski i stał się polskim agentem, pozostawały bez echa. Oficerów przesłuchujących Sosnowskiego nie przekonało też, że po ujawnieniu jego działalności wydano w Niemczech specjalne zarządzenia dotyczące bezpieczeństwa (dla Abwehry wydał je Canaris, a dla Reichswehry – von Blomberg).
W połowie 1936 niemiecki adwokat przydzielony z urzędu do reprezentowania majora, Fritz Ludwig, przekazał do Oddziału II wszystkie materiały dotyczące Sosnowskiego w procesie, w którym skazano go na dożywocie. Dokumenty zostały przez polskich śledczych częściowo zagubione, a pozostałe uznane za bezwartościowe i nieświadczące na jego korzyść
Pisma do szefostwa Wydziału II pozostawały bez odpowiedzi, podobnie żądanie interwencji skierowane do prokuratora generalnego RP.
W nocy z 26 na 27 maja 1936 major, zdesperowany przedłużającym się śledztwem bez postawienia zarzutów, podciął sobie żyły. Natychmiastowa pomoc strażników uratowała mu życie.
26 maja 1937 major Sosnowski rozpoczął głodówkę. Gdy stan jego zdrowia się pogorszył, wezwano lekarza. Podjęto próby przymusowego odżywiania. Nadal – w obawie przed upublicznieniem sprawy – nie został przewieziony do aresztu czy szpitala. Wobec zagrożenia życia majora, 9 października 1937, tj. po 17 miesiącach śledztwa – którego celem było udowodnienie mu rzekomej zdrady – i kilku miesiącach głodówki, przesłuchujący go oficerowie (Stefan Mayer, Stefan Maresch oraz Adam Świtkowski) wystosowali wreszcie zawiadomienie Oddziału II Sztabu Głównego do Wojskowej Prokuratury Okręgowej. Zarzucono w nim Sosnowskiemu, że od 1929 do 1934 współpracował z kontrwywiadem niemieckim, „narażając przez to interesy Państwa na bardzo wielką szkodę”, oraz oskarżono go o „wprowadzanie wywiadu polskiego w błąd, udzielając im świadomie fałszywych wiadomości celowo przez kontrwywiad niemiecki przygotowanych”.
„Kalendarzyk prokuratora w sprawie mjr. Sosnowskiego” – pod datą 9 X 1937 zapisane zostały słowa świadczące o nieposiadaniu w chwili składania wniosku o aresztowanie majora żadnych obciążających go materiałów: „[…] Zakomunikowanie podejrzanemu w lokalu Oddziału II o wdrożeniu przeciw niemu dochodzeń i zarządzeniu przetrzymania […] Konferencja z przedstawicielem O.II. [Oddziału II], poza tym wobec braku jakiegokolwiek materiału, praca w Departamencie Sprawiedliwości.”
Na podstawie pisma, sporządzonego przez szefostwo Oddziału II Sztabu Głównego, pomimo że niepopartego żadnym dowodem ani choćby notatką sporządzoną w czasie wielomiesięcznych „wyjaśnień” w siedzibie Oddziału II, prokurator okręgowy ppłk dr T. Porębski zarządził tymczasowy areszt na dwa miesiące. W piśmie do sądu prokurator umieścił zapisek: „zarządzenie postępowania doraźnego w sprawie mjra Sosnowskiego nie może nastąpić z uwagi na to, iż w terminie określonym w art. 388 § 3 kwpk nie zdołano by uzyskać potrzebnego materiału dowodowego”. Oznaczało to, że w czasie 17 miesięcy bezprawnego zatrzymania i przesłuchań nie zdobyto żadnych dowodów obciążających Sosnowskiego.
9 października 1937, tj. w dniu decyzji sądu o aresztowaniu, przewieziono Sosnowskiego do Wojskowego Aresztu Śledczego nr 1 przy ul. Gęsiej w Warszawie. Major przerwał głodówkę. W tym samym dniu, w „Kalendarzyku czynności wojskowego wiceprokuratora okręgowego, prowadzącego dochodzenia w sprawie karnej przeciwko mjr. Sosnowskiemu Jerzemu”, zapisane zostały słowa świadczące o nieposiadaniu w chwili składania wniosku o aresztowanie majora żadnych obciążających go materiałów: „[…] Zakomunikowanie podejrzanemu w lokalu Oddziału II o wdrożeniu przeciw niemu dochodzeń i zarządzeniu przetrzymania […] Konferencja z przedstawicielem O.II. [Oddziału II], poza tym wobec braku jakiegokolwiek materiału, praca w Departamencie Sprawiedliwości”[64].
Prokurator po konsultacjach z oficerami Oddziału II przystąpił do czynności na podstawie protokołów zeznań Sosnowskiego. Pierwszy z nich miał datę 11 marca 1937, a więc po ponad roku wyjaśnień „udzielanych w odosobnieniu gmachu Oddziału II.”, 15 i 16 października 1937 przesłuchano majora. W celu udowodnienia ewentualnej defraudacji środków z funduszu operacyjnego zwrócono się do Towarzystwa Zachęty do Hodowli Koni o informacje o terminach wyścigów, w których Sosnowski mógł zainkasować wygrane.
Dopiero 29 marca 1938 rozpoczął się proces prowadzony przez Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie pod przewodnictwem szefa Sądu, sędziego płk. Góreckiego. Rozprawy, w celu uniknięcia rozgłosu, odbywały się w miejscu przetrzymywania majora – tj. w Wojskowym Areszcie Śledczym nr 1 przy ul. Gęsiej. Oskarżony nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Współpraca sądu i prokuratury przejawiała się m.in. w przesłanej przez sędziego Góreckiego do prokuratora korespondencji dotyczącej rzekomej budowy willi przez… znajdującego się w ścisłym areszcie, bez kontaktu z najbliższymi i otoczeniem majora Sosnowskiego celem podniesienia zarzutu z art. 41 kwpk. Tak sztucznie sfabrykowanych dowodów prokurator nie zdecydował się zastosować.
Po 15 miesiącach procesu, 17 czerwca 1939 Sosnowski został skazany za zdradę i współpracę z Niemcami na 15 lat pozbawienia wolności i 200 000 złotych grzywny. Wyrok był nieprawomocny, nie doszło do rozpatrzenia sprawy w kolejnej instancji, gdyż wybuchła wojna.
„Kalendarzyk prokuratora w sprawie mjr. Sosnowskiego” – pod datą 9 X 1937 zapisane zostały słowa świadczące o nieposiadaniu w chwili składania wniosku o aresztowanie majora żadnych obciążających go materiałów: „[…] Zakomunikowanie podejrzanemu w lokalu Oddziału II o wdrożeniu przeciw niemu dochodzeń i zarządzeniu przetrzymania […] Konferencja z przedstawicielem O.II. [Oddziału II], poza tym wobec braku jakiegokolwiek materiału, praca w Departamencie Sprawiedliwości.”
Dzisiaj historycy wątpią w słuszność tamtego wyroku
Losy majora Sosnowskiego po 1 września 1939 są przedmiotem kilku, nierzadko sprzecznych ze sobą, relacji.Śmierć we wrześniu 1939
Sosnowski ewakuowany z więzienia na wschód miał zostać zastrzelony 16 września 1939 roku przez konwojentów w okolicach Jaremcza. Niektóre źródła podają, że stało się to 17 września w okolicach Brześcia nad Bugiem. Miało się to stać na mocy ustnego polecenia dla Służb Więziennych, ażeby w razie wybuchu wojny po cichu „zlikwidować” więźniów, których uwolnienie – wskutek działań wojennych bądź przez obcy wywiad – mogło być niebezpieczne dla państwa polskiego. Nie zachowały się jednak żadne pisemne potwierdzenia rzeczonego rozkazu, więc część historyków podaje w wątpliwość prawdziwość tych przypuszczeń. Zatrzymanie przez NKWD w listopadzie 1939
Wedle innej wersji konwojenci jedynie postrzelili Jerzego Sosnowskiego, a później w szpitalu przejął go sowiecki wywiad. Miał zostać aresztowany 2 listopada 1939 i przetransportowany do więzienia na Łubiankę. Tam pod wpływem współwięźnia, byłego oficera sowieckiego wywiadu, Piotra Zubowa oraz śledczej Zoji Woskriesienskiej rzekomo został przekonany do współpracy z sowieckimi służbami. W efekcie Sosnowski przekazał wywiadowi ZSRR dwa nierozpracowane przez Niemców źródła informacji oraz służył jako ekspert w sprawach polskich. M.in. w 1940 roku miał uczestniczyć w przesłuchaniach gen. Mieczysława Boruty-Spiechowicza oraz zasugerować zwerbowanie księcia Janusza Franciszka Radziwiłła. Podobną wersję wydarzeń przedstawia też Paweł Sudopłatow
Krążące pogłoski, jakoby po podpisaniu układu Sikorski-Majski nie został zwolniony, a przeniesiony do więzienia w Saratowie podjął głodówkę i zmarł na skutek wycieńczenia oraz zatrucia żołądkowego wywołanego zapaleniem jelita są podważane przez źródła rosyjskie, według których jeszcze przed tym układem mjr Sosnowski zadeklarował się jako przeciwnik ustroju przedwojennej Polski i podjął współpracę z NKWD jako oficer do zadań specjalnych. Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej kierował szkoleniem szpiegów i dywersantów w Saratowie, gdzie w 1942 roku awansował do stanowiska zastępcy kierownika obwodowego urzędu NKWD. W 1943 awansował do stopnia pułkownika
Igor Damaskin (w książce 100 wielkich szpiegów) napisał: „Rybkina opowiadała autorowi, że słyszała jak w 1943 r. został zwolniony z więzienia, wstąpił do Wojska Polskiego i zginął w bitwie o Warszawę”. Jednakże Damaskin w swojej notatce o Sosnowskim popełnia mnóstwo błędów, co podważa rzetelność jego zapisów[71].Śmierć w więzieniu w Saratowie 16 maja 1942
Gen. Marian Zacharski w swojej monografii „Rotmistrz” podaje następujący przebieg wydarzeń po wybuchu wojny: w nocy z 6 na 7 września 1939 Sosnowski został wywieziony konwojem więziennym do Lublina, skąd przewieziono ich do Lwowa. Po dobie przez Kowel dojechał do Włodawy, gdzie więźniowie zostali rozlokowani w lesie. Tam prokurator wojskowy zwolnił wszystkich z wyjątkiem majora. Z ocalałych protokołów z przesłuchań NKWD wynika, że stamtąd przewieziono go przez Dubno, Krzemieniec, Halicz, Stanisławów do Nadwórnej. Stamtąd 19 września pojechano do wsi Jaremcze pod Worochtą. Tam najprawdopodobniej podjęto próbę zabójstwa Sosnowskiego, który postrzelony w klatkę piersiową został znaleziony przez przypadkowych ludzi, którzy udzielili mu pomocy. Trafił do Stanisławowa, gdzie 22 i 23 września kontaktował się ze sztabem Armii Czerwonej. 2 listopada 1939 został uwięziony przez NKWD, gdzie rozgoryczony stosunkiem państwa polskiego do jego działalności podjął próbę współpracy. Był przesłuchiwany na Łubiance, a po ataku Niemiec na Związek Sowiecki, w połowie listopada 1941 znalazł się w więzieniu w Saratowie. Tam podjął głodówkę, był karmiony na siłę. W maju 1942 roku zachorował na jelita i żołądek; zmarł 16 maja 1942 w więzieniu w Saratowie.Śmierć w więzieniu w Saratowie 26 maja 1942
Sędzia Zenowiusz Ponarski w swoich artykułach podaje następujący przebieg wojennych losów Sosnowskiego: w ręce NKWD trafił w Stanisławowie 2 listopada 1939; przebywał w więzieniach NKWD, m.in. na słynnej Łubiance, przesłuchiwany przez czołowych śledczych (m.in. śledcza Rybkina) i rozpracowywany przez współwięźniów. Sowieci odmówili zastosowania wobec niego amnestii, ogłoszonej po zawarciu układu Sikorski–Majski. Nie zamierzano go „oddać rządowi generała W. Sikorskiego”; w proteście podjął głodówkę, która doprowadziła do śmierci 26 maja 1942 roku. Oficjalna przyczyna zgonu: „Wskutek wyczerpania i zatrucia żołądkowego wywołanego zapaleniem jelita”. Ponarski powołuje się na pismo rosyjskiego MSW z 21 maja 1998 do poselstwa polskiego w Moskwie: „…J. Sosnowski od listopada 1941 r. do dnia śmierci – 26 maja 1942 r. przebywał w szpitalu więziennym m. Saratowa. Będąc więźniem śledczym, oskarżonym o szpiegostwo (On nachodzilsja pod sledstwiem po obwinieniu w szpionażd), nie podlegał amnestii ogłoszonej na podstawie sowiecko-polskich umów z 1941 roku”.
Śmierć w 1944/1945 roku
Według Iwana Sierowa Sosnowski został rozstrzelany na rozkaz kierownictwa Armii Krajowej. Z kolei według generała NKWD i wysokiego funkcjonariusza wywiadu Pawła Sudoplatowa, Sosnowski zginął w 1945 r. za sprawą Nikity Chruszczowa.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI.
MICHAŁ RYBIKOWSKI
Urodził się w Rokanach, w ówczesnym powiecie poniewieskim guberni kowieńskiej, w rodzinie Antoniego i Pauliny z Paszkowskich.
W 1927 roku został przeniesiony do Szkoły Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej. W roku szkolnym 1927/28 był dowódcą plutonu w 4 kompanii podchorążych, w roku szkolnym 1928/29 – instruktorem kompanii, a w roku szkolnym 1929/30 – adiutantem III batalionu.
Od 15 czerwca do 15 września 1930 roku odbył staż w artylerii i piechocie. Od 15 października do 15 grudnia 1930 roku ukończył Kurs Próbny przy Wyższej Szkole Wojennej. 5 stycznia 1931 roku został powołany do Wyższej Szkoły Wojennej w Warszawie, w charakterze słuchacza XI Kursu 1930–1932. 1 listopada 1932 roku, po ukończeniu kursu i otrzymaniu dyplomu naukowego oficera dyplomowanego, został przeniesiony do dowództwa 17 Wielkopolskiej Dywizji Piechoty w Gnieźnie na stanowisko oficera sztabu. 29 kwietnia 1933 roku został awansowany na kapitana ze starszeństwem z dniem 1 stycznia 1933 roku i 116. lokatą w korpusie oficerów piechoty. Na stopień majora został awansowany ze starszeństwem z dniem 19 marca 1939 roku i 88. lokatą w korpusie oficerów piechoty.
Był oficerem wywiadu polskiego w Wolnym Mieście Gdańsku, Królewcu i Kownie, od 1941 tworzył siatkę szpiegowską pod przykrywką pracownika japońskiej ambasady w Sztokholmie – płk./gen. Makoto Onodery. Himmler nazwał Rybikowskiego „najniebezpieczniejszym funkcjonariuszem polskiego wywiadu”. Jego działalność została przedstawiona w powieści Stanisława Strumph-Wojtkiewicza „Tiergarten”.
Od 24 października 1944 roku do 1 lutego 1945 roku był dowódcą 5 batalionu Strzelców Karpackich. 6 sierpnia 1945 roku objął dowództwo 2 Brygady Strzelców Karpackich i sprawował do jej rozwiązania w 1947 roku. Zmarł 27 stycznia 1991 roku w Montrealu. Został pochowany na Cmentarzu Weteranów Field of Honor w Pointe-Claire. Oficer wywiadu polskiego działający w Wolnym Mieście Gdańsku, Królewcu i Kownie – od 1941 r. tworzył siatkę szpiegowską pod przykrywką pracownika japońskiej ambasady w Sztokholmie – płk, a później gen. Makoto Onodery. Himmler nazwał go „najniebezpieczniejszym funkcjonariuszem polskiego wywiadu”.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI
ELŻBIETA ZAWACKA
Była jedyną cichociemną w historii, a wiele lat później drugą Polką awansowaną do stopnia generalskiego. Od 1941 r. służyła jako kurierka polskiego podziemia – wielokrotnie przemierzając całą Europę z informacjami najwyższej wagi. W 1943 r. dotarła do Londynu z wyjątkowo ważną misją –
poprawy łączności między Londynem a KG AK w Warszawie. Oprócz tego przedstawiła tam memoriał gen. Roweckiego na temat regulacji prawnych dotyczących służby kobiet w WP. Do okupowanego kraju powróciła na spadochronie – jako jedyna z 15 kobiet kandydatek na cichociemne ukończyła kurs. Działała w pełnej konspiracji do końca wojny, brała udział m.in. w powstaniu warszawskim. Armia Krajowa znała ją pod pseudonimem „Zo”. „Nawet w konspiracji, gdzie panuje anonimowość, »Zo« stała się postacią legendarną” – pisał o niej Jan Nowak-Jeziorański.
CZEŚĆ JEJ PAMIĘCI
MIECZYSŁAW SŁOWIKOWSKI
Przedwojenny oficer „Dwójki”, który już podczas wojny otrzymał misję stworzenia siatki wywiadowczej w Algierii – a następnie w innych rejonach Afryki Północnej. Ostatecznie siatka Słowikowskiego liczyła… kilka tysięcy ludzi na całym południowym wybrzeżu Morza Śródziemnego. Jako przykrywkę dla swojej działalności Słowikowski założył fabrykę płatków owsianych – żeby było zabawniej, doskonale prosperującą. Ale w tej działalności nie chodziło o żarty. Siatka Słowikowskiego zebrała nieprawdopodobnie szczegółowe dane przed lądowaniem Aliantów w Afryce Północno-Zachodniej. W oparciu o nie udało się przygotować plan ostatecznej rozprawy z niemieckim Afrika Korps.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI.
STANISŁAW JEUTE
Zastępca dowódcy wywiadu Organizacji Wojskowej Związek Jaszczurczy, koordynował działanie jej siatek na terenie okupowanej Polski, a także III Rzeszy. Ludzie Jeutego między innymi namierzyli tajny ośrodek badań nad pociskami rakietowymi w Peenemünde na Pomorzu Zachodnim i odnaleźli poligon na Podlasiu, gdzie wystrzeliwano próbnie rakiety V2. Jeute stale współpracował z wywiadem dalekosiężnym ZWZ – kryptonim „Stragan”. W 1942 r. został pojmany przez Niemców. Przewieziono go do Berlina i poddano wyjątkowo brutalnemu śledztwu – mimo tortur nikogo jednak nie wydał ani nie wyjawił jakichkolwiek istotnych informacji. W 1943 r. sąd w Berlinie (na podstawie niemieckiego prawa karnego) skazał go na śmierć. 2 lutego 1943 r. Jeute został albo ścięty toporem, albo zgilotynowany.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI
JAN RZEPECKI
Szef Biura Informacji i Propagandy KG AK nie był oficerem wywiadu w klasycznym rozumieniu tego pojęcia. Był za to jednym z prekursorów współczesnej wojny informacyjnej. Do zadań Rzepeckiego i jego ludzi należało m.in. prowadzenie wojny psychologicznej z Niemcami, oddziaływanie na morale żołnierzy AK i polskich cywili, dokumentowanie działań okupanta niemieckiego oraz prowadzenie polityki informacyjnej londyńskiego rządu na terenie kraju. BIP wydawało kilka podziemnych czasopism, najsłynniejsze to „Biuletyn Informacyjny”, podczas powstania warszawskiego prowadziło zaś pięć rozgłośni radiowych, w tym słynne „Błyskawicę” i „Burzę”. Był w specjalnym sądzie AK który wydał wyrok śmierci na Stefana Witkowskiego ,szefa tajnej organizacji wywiadowczej Muszkieterowie.
Władysława Maciesza
Przyszła na świat 30 czerwca 1888 roku jako Władysława Jadwiga Srzednicka herbu Pomian. Była jednym z czworga dzieci adwokata Leona Srzednickiego i Pauliny z domu Tomaszewicz. Jej ojciec, były powstaniec styczniowy, dzierżawił niewielką miejscowość Karwin koło Proszowic, leżącą na południu zaboru rosyjskiego.
Gdy Władysława ma niespełna trzy lata, traci w nieszczęśliwym wypadku ojca. Zgodnie z tradycją rodzinną Leon Srzednicki w dzień wigilijny zabrał najstarszego syna na polowanie. Towarzyszył mu wówczas 11-letni Tadeusz. Po kilkugodzinnej przejażdżce konno ojciec, chcąc okryć zmarznięte dziecko, nachylił się tak niefortunnie, że strzelba, którą miał przy sobie, wystrzeliła, raniąc go śmiertelnie.
Małżeństwo trwające kilkanaście godzin
Po śmierci męża matka Władysławy zrzeka się majątku w Karwinie i przenosi wraz z dziećmi do rodzinnych dóbr w Wieruszowie koło Wielunia, na pograniczu zaborów rosyjskiego i pruskiego. Po kilku latach, z uwagi na konieczność dalszego kształcenia potomstwa, wyjeżdża do Warszawy. Władysława rozpoczyna tam naukę w II Gimnazjum Żeńskim, które kończy w roku 1904.
Wiedzie beztroskie życie – podróżuje po Europie, bierze udział w zawodach hippicznych, balach oraz przyjęciach. Na jednym z nich poznaje przyszłego męża, Tomasza Pawełkiewicza. Para bierze ślub w 1909 roku. Małżeństwo nie trwa jednak długo, bo… do nocy poślubnej. Rankiem świeżo upieczona małżonka pakuje rzeczy do walizki i opuszcza dom męża na zawsze. Zdumionej rodzinie oznajmia, iż nie przywykła do zwierzęcej brutalności i swoje kilkunastogodzinne małżeństwo uznaje za zakończone.
Jako 18-letnia rozwódka, co na owe czasy było sporym skandalem towarzyskim, wyjeżdża do Krakowa, gdzie w 1911 roku rozpoczyna studia w nowo otwartej Polskiej Szkole Nauk Politycznych; w zaborze rosyjskim kobietom studiować nie wolno… Uczy się, cieszy życiem, zawiera nowe przyjaźnie.
.
Foto: z Archiwum Senatu / Materiały prasowe Władysława Srzednicka, ok. 1914 r.
Wkrótce do grona jej znajomych dołącza młody, ale cieszący się już sławą poeta Stanisław Długosz, który okazuje się miłością jej życia. Niestety, mężczyzna ginie jako żołnierz Legionów Polskich w bitwie pod Samoklęskami 6 sierpnia 1915 roku. Gdy kobieta dowiaduje się o śmierci ukochanego, udaje się na miejsce pochówku, by wykopać zwłoki i naocznie się przekonać, czy faktycznie został zabity. Wcześniej miała mieć sny, że Stanisław został pogrzebany żywcem.
By przedrzeć się przez front, udaje panienkę z dobrego domu
W Krakowie angażuje się w życie polityczne. Wstępuje do paramilitarnej organizacji o nazwie Polskie Drużyny Strzeleckie, która szkoli młodzież na wypadek wojny lub powstania narodowego. W 1913 roku wszyscy „drużyniacy” składają przysięgę zachowania gotowości bojowej.
Po wybuchu I wojny światowej Józef Piłsudski, uważając, że kobiety mogą się przydać jako wywiadowczynie, zakłada przy I Brygadzie Legionów Żeński Oddział Wywiadowczy. Na jego czele staje przyszła żona naczelnika państwa, Aleksandra Szczerbińska. Do oddziału należy 46 kobiet. Są wśród nich nauczycielki, studentki, krawcowe. Najmłodsza ma 20 lat, najstarsza – 65.
„Sława” dostaje tutaj poważne zadanie: ma się przedrzeć przez front rosyjsko-niemiecki i dostarczyć Polskiej Organizacji Wojskowej (POW) w Warszawie pieniądze i rozkazy. Aby je wypełnić, postanawia udawać panienkę z dobrego domu. Ubrana w koronkową suknię, zabiera ze sobą służącą, psa oraz walizkę wypełnioną gotówką, mapami i ulotkami. 12 grudnia 1915 roku w okolicach Płocka kobiety dostają się między okopy. Cały dzień leżą w śniegu, kryjąc się przed ostrzałem.
Po zapadnięciu zmierzchu przeczołgują się w kierunku rzeki, na brzegu której stoją Rosjanie. Władysławie udaje się przekonać żołnierzy, że zmierza do chorej matki w Warszawie. Kobiety zostają zaprowadzone do kwatery polowej w wiejskiej chacie i poddane rewizji. Kiedy żołnierz próbuje otworzyć walizkę pełną nielegalnych dokumentów, Władysława jakby w natchnieniu woła: Ach, prawda, przecież ja mam w niej rewolwer! Pokazuje Rosjanom broń, a ci… zapominają o przeszukaniu ekwipunku.
Foto: z Archiwum Senatu / Materiały prasowe Władysława ze Srzednickich Długoszowa, ok. 1920 r.
Kobiety trafiają do aresztu, ale wieczorem zostają przewiezione do sztabu pułku. Tam są podjęte prawdziwą ucztą, częstowane kawiorem i szampanem – dama na froncie to rzadkość! Rosjanie przez cztery dni zastanawiają, czy są szpiegami, czy nie. W końcu jeden z nich, oczarowany urodą Srzednickiej, orzeka, że dziewczyna ma zbyt uczciwe oczy, by być szpiegiem. Zostają zwolnione, a nawet podwiezione do najbliższej stacji kolejowej, skąd udają się do Warszawy. Po szczęśliwym powrocie „Sławy” do Krakowa Piłsudski stwierdza: „właśnie dlatego fundament wywiadu powinny stanowić kobiety”.
Od agentki wywiadu do senatora
Odzyskanie niepodległości nie oznacza końca służby Władysławy dla kraju. Po wybuchu wojny polsko-bolszewickiej, w ramach działalności w Polskiej Organizacji Wojskowej (POW), rozpoczyna ochotniczą służbę w obozie jenieckim w Wadowicach. W obozie panuje tyfus. Nie obawiając się choroby, „Sława” biega od chorego do chorego, podając leki, zmieniając pościel. – To są jeńcy! – protestuje, widząc obojętność polskiego personelu wobec cierpienia sowieckich żołnierzy.
Po wojnie Piłsudski wysyła Władysławę do Niemiec, z zadaniem utworzenia polskiej siatki wywiadowczej. Agentka najpierw pracuje w fabryce w Essen, następnie dwa lata spędza wśród niemieckich robotników w Berlinie, Dortmundzie i Szczecinie, zbierając informacje dla II Oddziału Wojska Polskiego.
Po powrocie do Polski, podczas przyjęcia zorganizowanego przez Marszałka, poznaje jego osobistego lekarza oraz posła na sejm Adolfa Macieszę, który wkrótce zostaje jej mężem. Para bierze ślub w kościele ewangelicko-reformowanym w Wilnie. Niestety, związek trwa tylko cztery lata. Mąż „Sławy” umiera na zawał serca w 1929 roku.
Foto: z Archiwum Senatu / Materiały prasoweW gronie przyjaciół (od lewej): Krystyna Stawiarska, Jan Bystroń, Władysława Srzednicka, Stanisław Długosz, Gabriela Stawiarska, ok. 1912 r.
W 1935 roku, odnalazłszy w sobie polityka, kobieta startuje w wyborach na senatora II RP. Jako członek Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem zostaje wybrana na IV kadencję. Warto zauważyć, że Polki jako jedne z pierwszych na świecie pojawiają się w parlamencie. W międzywojniu do senatu RP trafia 19 kobiet, kilka z nich sprawuje mandat senatora kilkakrotnie. Pracę w senacie Władysława traktuje bardzo poważnie. Walczy z analfabetyzmem, antysemityzmem, dąży do równouprawnienia kobiet i poprawy służby zdrowia na wsi.
Agentka o kryptonimie Y-59
Gdy 1 września 1939 roku Niemcy atakują Polskę, „Sława” nie ucieka z Warszawy, mimo że pozostanie w mieście nie jest dla niej bezpieczne. Musi się ukrywać, zmienia nazwisko i opuszcza mieszkanie przy al. Szucha, zaanektowane przez Niemców. Poświęca się pracy konspiracyjnej. 27 września, a więc jeszcze podczas oblężenia stolicy, w podziemiach gmachu PKO przy ul. Świętokrzyskiej, bierze udział w spotkaniu, podczas którego powstaje Służba Zwycięstwu Polski (SZP), przekształcona 13 listopada 1939 roku w Związek Walki Zbrojnej (ZWZ). Zostaje łącznikiem pomiędzy komendą główną ZWZ a partiami politycznymi.
W kwietniu 1942 roku Wanda Gertz, koleżanka z POW, proponuje jej wstąpienie do Kobiecego Oddziału Dywersji i Sabotażu – DYSK. Władysława ma wykolejać pociągi, wysadzać tory i wykonywać wyroki śmierci na Polkach współpracujących z gestapo.
Swoje właściwe miejsce w ruchu oporu Maciesza odnajduje jednak dopiero jako agentka głębokiego wywiadu. Spotkany przypadkowo na ulicy w styczniu 1943 roku znajomy aranżuje jej rozmowę z szefem wywiadu ofensywnego II oddziału AK „Stragan”, kpt. Karolem Trojanowskim. Ten, widząc w kobiecie znakomity materiał na wywiadowcę (ogromne doświadczenie, perfekcyjna znajomość języka niemieckiego), proponuje jej pracę na terenie Niemiec
.
Foto: z Archiwum Senatu / Materiały prasowe Władysława Maciesza w latach 30. XX w.
Jako agentka o kryptonimie Y-59, „Katarzyna”, z fałszywą kenkartą na nazwisko Gertrudy Wagner, podróżuje na trasie Warszawa – Wiedeń. Do Niemiec przewozi instrukcje, pieniądze i kartki żywnościowe, z powrotem – meldunki wywiadowcze. Wiedeń odgrywa dla „Straganu” ważną rolę w zdobywaniu informacji. Komórka wywiadowcza obejmuje obserwacją wiele tamtejszych zakładów przemysłowych. Część pracowników fabryk to wciągnięci do działalności konspiracyjnej Polacy lub Austriacy. Są oni bezcennym źródłem informacji o produkcji wojennej.
Agenci „Straganu” często odwiedzają wiedeńskie bary, restauracje, nocne kluby, w których miejscowi spotykają się ze znajomymi, rozmawiając o różnych rzeczach, m.in. o… produkcji nowej, tajemniczej broni na wyspie Uznam. Po latach koleżanka Władysławy z pracy w „Straganie”, Ewa Mrózek-Pilch, wspomina: „Chodziliśmy tam, gdzie podawano wino jednoroczne. Stawialiśmy i podpytywaliśmy. Jeden z Austriaków pracował w fabryce części zamiennych do broni V. Chętnie opowiadał…”.
Skazana na śmierć przez ścięcie gilotyną
3 kwietnia 1943 roku agentka wyrusza w swoją czwartą i – jak się okazuje – ostatnią podróż. Na tropie siatki wywiadowczej jest już bowiem wiedeńskie gestapo. Przywiezione dokumenty w pierwszym punkcie kontaktowym przekazuje koledze z organizacji, Władysławowi Gojniczkowi „Wladisowi”. 8 kwietnia jest gotowa do drogi powrotnej. Musi jeszcze tylko odebrać pocztę. Idzie pod wskazany adres, nie wiedząc, że w mieszkaniu Niemcy urządzili „kocioł”.
W wiedeńskim areszcie Polizeigafangenhaus zostaje poddana ciężkiemu przesłuchaniu. Bicie powoduje poważne uszkodzenia oczu, ucha i czaszki. Nie zdradza nikogo. We wrześniu 1943 roku, w celi więzienia Margarethen, próbuje odebrać sobie życie, przegryzając żyły. W szpitalu gestapo wydaje lekarzom polecenie: „Ratować za wszelką cenę”. Po powrocie do aresztu zostaje zamknięta w izolatce. Spędza w niej 17 miesięcy.
W lutym 1945 roku rozpoczyna się proces przed Sądem Ludowym, na sesji wyjazdowej w Wiedniu (gmach berlińskiego sądu został zbombardowany przez alianckie lotnictwo). Po dwóch tygodniach zapada wyrok: śmierć przez ścięcie gilotyną. „Sława” trafia do celi śmierci i od tej pory opatrzność wyraźnie zaczyna nad nią czuwać.
Dwa tygodnie po zatwierdzeniu wyroku przez Berlin zapada na tyfus plamisty. Zgodnie z ustawodawstwem niemieckim skazanego przed wykonaniem wyroku należy wyleczyć, aby miał pełną świadomość wykonywanej na nim kary. Kiedy Władysława wraca do zdrowia, okazuje się, że wiedeńskie więzienie nie dysponuje własną gilotyną. Berlin wysyła pociągiem maszynę, zapakowaną do wielkich sosnowych pudeł oraz kata. Ten jednak na miejsce stracenia nie dociera. Pociąg, którym jedzie, bombarduje w okolicach Brna sowieckie lotnictwo.
13 kwietnia 1945 roku wojska radzieckie wyzwalają Wiedeń. Władysława jest wolna…
„Czy mam żałować, że niemiecki kat nie obciął mi głowy?”
Odzyskuje wolność, ale nie spokój. Po powrocie do kraju rozpoczyna kolejną walkę, tym razem bardziej przyziemną – z komunistyczną rzeczywistością, o dach nad głową i środki do życia. Przez długi czas bowiem nie ma gdzie mieszkać i z czego żyć. „Czy mam żałować, że niemiecki kat nie obciął mi głowy?” – pyta władzę w jednym z kolejnych podań, prosząc o lokum. Z czasem, dzięki pomocy przyjaciół, dostaje kawalerkę w Al. Jerozolimskich (jedyne 28 m kw.) i rentę, która ledwie wystarcza na przetrwanie.
Foto: z Archiwum Senatu / Materiały prasowe Władysława Maciesza, prawdopodobnie lata 50. XX wieku
Z jej zdrowiem z roku na rok jest coraz gorzej. W końcu lekarze zgodnie orzekają: rak płuc. Władysława ze Srzednickich Maciesza, senator II RP, żołnierz Legionów Polskich i antyniemieckiego podziemia, umiera po długiej walce z chorobą 21 czerwca 1967 roku w szpitalu onkologicznym przy ul. Wawelskiej w Warszawie w wieku 79 lat. Zostaje pochowana w grobie rodzinnym na Cmentarzu Powązkowskim, obok męża, matki i braci.
Udział „Sławy” Macieszy w walce o niepodległość Polski został doceniony dopiero w wolnej Polsce. Prezydent Lech Kaczyński przyznał jej pośmiertnie Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Po uroczystości, która odbyła się w 26 marca 2010 roku w Sali Kolumnowej Pałacu Prezydenckiego w Warszawie, odbyła się konferencja poświęcona kobietom działającym w służbie wywiadu ZWZ-AK, skazanym przez sądy Rzeszy na karę śmierci.
Zabierający w niej głos Andrzej Kunert przypomniał, jak bardzo młodzież przed I wojną światową była spragniona wolności, jak chętnie dążyła do walki zbrojnej w nadziei, iż ją ona Polsce przyniesie. Przyniosła, o czym kolejne pokolenie nie zapomniało. Pielęgnowanie ducha patriotyzmu doprowadziło do bohaterstwa młodych ludzi w czasie II wojny światowej. Łączniczką tej tradycji stała się Władysława Maciesza.
„Kobiety Wywiadu”: Władysława Maciesza. Agentka, która przeżyła własną śmierć – Wiadomości (onet.pl)
CZEŚĆ JEJ PAMIĘCI
ZOFIA ŚCIBOR -RYLSKA
Zofia, de domo Konieczka, primo voto Rapp, secundo voto Kochańska, tertio voto Ścibor-Rylska, urodziła się 25 sierpnia 1918 r. w Berlinie jako córka Bolesława Konieczki i Gertrudy z d. Skibickiej. Z czasem rodzice wrócili do polskiego Poznania, gdzie Zofia rozpoczęła naukę w Miejskim Koedukacyjnym Gimnazjum Kupieckim. W szkole poznała kupca Janusza Rappa, który w 1940 r. został jej mężem.
Pierwsza podróż w roli konspiratorki
Po wybuchu II wojny światowej Poznań zostaje przyłączony do III Rzeszy. Małżonkowie jako obywatele polscy otrzymują nakaz przesiedlenia do Generalnego Gubernatorstwa. Wprowadzają się do jednego z pustych mieszkań przy ul. Niemcewicza w Warszawie. Niestety postępująca choroba nowotworowa męża Zofii wkrótce doprowadza do jego przedwczesnej śmierci.
Aby zapomnieć o stracie ukochanego, Zofia szuka kontaktu z podziemiem. Jako osoba biegle mówiąca po niemiecku (niczym rodowita Niemka, z charakterystycznym gardłowym „r”), z rodzinnymi koneksjami w Berlinie zostaje przyjęta do Referatu „Zachód” Wydziału Wywiadu Ofensywnego „Stragan” Oddziału II Informacyjno-Wywiadowczego Armii Krajowej.
We wrześniu 1942 r. wyrusza w pierwszą podróż w roli konspiratorki – do rodzinnego Poznania. Wyjeżdżając bez odpowiednich dokumentów, paszportu czy rozkazu, podejmuje duże ryzyko. Daje sobie jednak radę znakomicie, docierając bez problemu nie tylko do Poznania, ale i do Berlina, gdzie mieszka rodzina jej matki. W Niemczech udaje jej się nawiązać pierwsze kontakty wywiadowcze
.
Foto: Autor nieznany / Zbiory Muzeum Powstania Warszawskiego. Zofia Ścibor-Rylska
Kiedy szczęśliwie wraca do Warszawy, stojący na czele Wydziału Legalizacji i Techniki Wywiadu AK Jan Stanisław Jankowski wyrabia jej dokumenty na nazwisko volksdeutschki Marie Springer. Pod tym nazwiskiem Zofia, jako kurierka „Straganu”, podróżuje regularnie do Niemiec. Otrzymuje zadanie rozpoznania obrony przeciwlotniczej, a także systemu obronnego m.in. Berlina, Hanoweru i Hamburga. Pozyskane dane nanosi na mapę, a następnie sporządza na ich podstawie meldunki wywiadowcze.
Do Niemiec zabiera ze sobą kartki żywnościowe, dzięki którym ratuje życie wielu polskim robotnikom przymusowym. To właśnie od nich dowiaduje się o produkowanych w Hanowerze akumulatorach do łodzi podwodnych. Wykorzystując te informacje, alianci przeprowadzają udany nalot na fabrykę.
Odkryła miejsce ukrycia największej jednostki Kriegsmarine – pancernika Tirpitz
Perfekcyjny niemiecki oraz niezaprzeczalna uroda i szyk pomagają jej w pokonywaniu przeszkód. Gdy pewnego razu wjazd do Berlina z powodu nalotu bombowego zostaje zablokowany dla cywilów, agentce udaje się jednak dostać do miasta – zauroczeni kobietą niemieccy oficerowie wracający z frontu wschodniego przemycają ją w przedziale „Nur für Kurier”.
Najbardziej spektakularnym sukcesem wywiadowczym Zofii jest zdobycie informacji o miejscu stacjonowania największej jednostki Kriegsmarine – zakotwiczonego w fiordach Norwegii pancernika Tirpitz. W zdobyciu niezwykle cennych dla aliantów wiadomości o poszukiwanym bezskutecznie od miesięcy okręcie pomocny okazuje się mieszkający w Berlinie kuzyn Zofii.
Foto: Bundesarchiv, Bild 183-J19316 / Boeckmann / CC-BY-SA 3.0, CC BY-SA 3.0 DE, via Wikimedia Commons / Zbiory Muzeum Powstania WarszawskiegoPancernik Tirpitz eskortowany przez flotyllę niszczycieli, październik 1942 r.
Młody porucznik, służący na pancerniku, właśnie przyjechał do domu na urlop. Chcąc zaimponować atrakcyjnej krewniaczce, chwali się wojennymi przygodami. Ta, udając zachwyt, wypytuje o liczebność załogi, liczbę samolotów na okręcie, o kaliber dział, a przede wszystkim dowiaduje się, gdzie Tirpitz stacjonuje. Sporządzony raport zaopatruje w aktualne zdjęcia jednostki, podarowane „kochanej kuzynce na pamiątkę”.
We wrześniu 1943 r. brytyjska marynarka przy użyciu sześciu okrętów podwodnych typu X przeprowadza operację „Source”, w wyniku której „Samotny Władca Północy” zostaje poważnie uszkodzony.
Młodzi małżonkowie aresztowani przez gestapo
Podczas pracy konspiracyjnej Zofia poznaje przystojnego kolegę „Maćka” – cichociemnego Jan Kochańskiego, pełniącego funkcję kierownika komórki bezpieczeństwa wywiadu. Młodzi i piękni szybko zakochują się w sobie i 21 marca 1943 r. biorą ślub.
Z powodu aresztowania (w maju 1943 r.) i załamania się podczas śledztwa kpt. Karola Trojanowskiego, szefa sekcji zachodniej „Straganu”, pozostanie w Warszawie staje się dla małżonków zbyt niebezpieczne. Decyzją dowództwa, jako państwo Zubowiczowie, zostają przeniesieni na placówkę wywiadowczą do Lwowa. Praca na zapleczu frontu, gdzie Niemcy wykazują się wyjątkową czujnością, okazuje się niezwykle ryzykowna. Częste wyjazdy Kochańskiego do Warszawy i w teren nie uchodzą uwadze gestapo.
Kiedy pewnego dnia Kochański wraca z jednej z podróży, dozorca budynku przy ul. Kleparowskiej, w którym wynajmują lokal, informuje go, że ktoś o niego wypytuje. Wkrótce okazuje się, że ostrzeżenie nie było bezpodstawne. Rankiem 1 listopada 1943 r. do drzwi mieszkania dzwoni gestapo. Jan i będąca w ósmym miesiącu ciąży Zofia zostają aresztowani. Trafiają do siedziby gestapo przy ul. Pełczyńskiej, gdzie są natychmiast rozdzieleni. Podczas pierwszego przesłuchania Zofia z determinacją zaprzecza oskarżeniom, jakoby była agentką angielskiego wywiadu, aż w końcu śledczy zaczyna jej grozić. „Pani myśli, że my nie bijemy ciężarnych kobiet?” – pyta.
Następnego dnia wprowadzają ją do pokoju, na środku którego siedzi jej mąż. Na rozkaz gestapowca mężczyzna zaczyna mówić spokojnym głosem: „Jestem Jan Kochański, wiedzą wszystko…”
.
Foto: Autor nieznany / Zbiory Muzeum Powstania Warszawskiego Zofia i Zbigniew Ścibor-Rylscy pozują do zdjęcia przy samochodzie marki Ford Eifel, lata 50. XX wieku
Zofia postanawia mimo wszystko walczyć o życie, zmieniając linię obrony. Przyznaje, że jeździła do Niemiec, ale jedynie dostarczając karki żywnościowe dla polskich robotników. Pracy w wywiadzie nadal stanowczo się wypiera. Po dwóch tygodniach przesłuchań, podczas których padają te same pytania o adresy i nazwiska, Zofia decyduje, że będzie symulować poród. Niestety zamiast do szpitala więziennego trafia do żydowskiego baraku z chorymi na tyfus, gdzie już drugiego dnia jest świadkiem wymordowania wszystkich więźniów. Z pogromu w obozie z życiem uchodzą tylko trzy osoby.
Ucieka Niemcom, będąc w ósmym miesiącu ciąży
Zofia ponownie trafia do więzienia. Tym razem jest to cieszący się ponurą sławą były gmach lwowskiego NKWD przy ul. Łąckiego. Zostaje umieszczona w izolatce. Tam otrzymuje pierwszy gryps od komórki AK – napisane grafitem od ołówka na maleńkiej bibułce zdanie: „Staraj się dostać do szpitala, symuluj trudny poród”. W końcu Niemcy decydują się przewieźć kobietę do szpitala przy ul. Rappaporta. Dzień i noc pilnuje jej gestapowiec.
Jest grudzień, a w szpitalu zimno. Węgierski strażnik lituje się nad ciężarną i daje jej ciepły płaszcz. Pewnego dnia, w godzinach odwiedzin pacjentów, Zofia zakłada go na siebie i mówi, że wychodzi do łazienki. Znalazłszy się w toalecie, zakłada przemyconą pod płaszczem sukienkę i pantofle. Do sali już nie wraca. Podając się za odwiedzającą, spokojnie opuszcza szpital. Wychodzi na ulicę, jest wolna. Aby nie kusić losu, nie bierze dorożki, lecz wsiada do tramwaju, który bezpiecznie zawozi ją na ul. Piekarską, do mieszkania działającej w AK Strońskiej, od której dostawała w więzieniu grypsy. Po latach tak będzie wspominać ten moment: „Nie popisałam się wtedy. Gdy mi otworzyła drzwi, zemdlałam”.
Wydostanie się z rąk gestapo było niełatwym zadaniem. Jednak pozostało jeszcze jedno, równie trudne – dotarcie do Warszawy. Ma jej w tym pomóc przysłany do Lwowa sędzia konspiracyjnego sądu Tadeusz Semadeni. Wraz z mężczyzną ucharakteryzowana na brunetkę z burzą loków na głowie, z nowymi dokumentami, Zofia wyrusza w podróż. Ponieważ gestapo ogłosiło we Lwowie alarm, nie wsiadają do pociągu na dworcu miejskim, lecz na oddalonej 50 km od niego stacji, do której podwozi ich ciężarówka.
Foto: Autor nieznany / Zbiory Muzeum Powstania Warszawskiego Zofia Ścibor-Rylska, zwyciężczyni konkursu na królową balu noworocznego, tańcząca z mężem; 1958 rok
W drodze wielokrotnie zmieniają pociągi, kupując bilety na krótkie odcinki. W końcu kolejką EKD z Milanówka docierają do stolicy. Zofia z miejsca trafia do szpitala przy ul. Emilii Plater, gdzie 4 stycznia 1944 r. rodzi zdrowego syna. Od początku wiedziała, że to będzie chłopiec. Nadaje mu imię, którym w konspiracji posługiwał się jej mąż – Maciej.
Jan Kochański ma zdecydowanie mniej szczęścia. Całkowicie rozpracowany przez gestapo zostaje przewieziony do Warszawy i zamknięty w izolatce na Pawiaku. Ginie rozstrzelany 16 lutego 1944 r. w ruinach getta. Umiera ze świadomością, że właśnie został ojcem.
„Nie bałam się gestapo, a miałabym się bać polskiego oficera?”
Tymczasem Zofia musi się ciągle ukrywać. Niemcy, nie dając za wygraną, intensywnie szukają jej w Warszawie. Można przewrotnie stwierdzić, że spokój przynosi jej dopiero 1 sierpnia 1944 r. W Powstaniu Warszawskim służy w oddziale „Bakcyl” – Sanitariacie Okręgu Warszawskiego. Siedmiomiesięcznego synka dokarmiają chłopcy z okolicznych oddziałów.
Z miasta wychodzi 4 października z ludnością cywilną. Z chorym na odrę Maciejem trafia do obozu przejściowego w Pruszkowie, z którego wkrótce ucieka. Wyjeżdża do Gdańska i tam zamieszkuje u Danuty Rylskiej – wdowy po dobrze jej znanym z czasów działalności konspiracyjnej poruczniku Zbigniewie Piątkowskim. Wkrótce poznaje brata kobiety, gen. Zbigniewa Ścibora-Rylskiego, który w 1948 r. zostaje jej mężem. Po wojnie małżeństwo wyjeżdża do Poznania, skąd w 1956 r. przeprowadza się do podwarszawskiej Radości.
Po wojnie Zofia ujawnia się jako żołnierz AK, w związku z czym znajduje się w kręgu zainteresowania Służby Bezpieczeństwa. W 1946 r. dostaje wezwanie na przesłuchanie do siedziby UB w Warszawie. Udaje się tam wraz z korespondentem amerykańskiej prasy Stefanem Molskim. Przesłuchujący ją, słynący z bestialstwa, Józef Różański pyta, czy nie bała się przyjść sama. Zofia, odpowiadając pytaniem: „Nie bałam się gestapo, a miałabym się bać polskiego oficera?” – pokazuje cały swój charakter.
Zofia Ścibor-Rylska zmarła 7 lipca 1999 r. Została pochowana na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.
„Marie Springer” była kobietą niezłomną. Brak szczęścia osobistego próbowała zrekompensować pracą dla akowskiego wywiadu i była w tej roli niezwykle skuteczna. Aresztowana i rozdzielona z ukochanym, nie straciła hartu ducha. Przez całe życie uparcie wierzyła w swoją szczęśliwą gwiazdę.
„Kobiety wywiadu”: Zofia Ścibor-Rylska – niezwykła „Marie Springer” – Wiadomości (onet.pl)
CZEŚĆ JEJ PAMIĘCI
Prof HALINA SZWARC /KŁĄB/
To historia kobiety, która podpisuje niemiecką volkslistę, by zostać najmłodszą agentką akowskiego wywiadu. Działając w „jaskini lwa”, wśród niemieckich studentów czy wojskowych, ocierając się o śmiertelne niebezpieczeństwo, zdobywa bezcenne dla aliantów informacje, które przyczyniają się do skrócenia II wojny światowej.
Urodziła się jako Halina Kłąb, 5 maja 1923 r. w Łodzi. Jej ojciec, Wincenty Kłąb, w wieku 13 lat przybył do tego miasta ze wsi Lipce koło Skierniewic, uwiecznionej przez Władysława Reymonta w „Chłopach”. W Łodzi nauczył się krawiectwa, później założył firmę budowlaną. Jej matką była Maria, z domu Włodzimierska, spokrewniona poprzez swoją matkę z niemiecką, spolszczoną rodziną tkaczy Voglów.
Oburzona brutalnością Niemców wstąpiła do wywiadu
Halina jest jedynaczką, a rodzice dbają o jej wykształcenie. Uczy się w prestiżowym prywatnym Gimnazjum Żeńskim Humanistycznym Heleny Miklaszewskiej w Łodzi, gdzie zdaje tzw. małą maturę. Uczęszcza również do konserwatorium, w którym uczy się gry na fortepianie. Często występuje na uroczystościach szkolnych, a koleżanki nadają jej przezwisko „Paderewski”. Planuje w przyszłości studia muzyczne, ale kiedy słyszy, jak 12-letni uczeń konserwatorium, Janek Holzmann, gra Chopina, dochodzi do wniosku, że nigdy nie zagra lepiej od niego i porzuca ten zamiar
Gdy wybucha wojna, Halina ma 16 lat. Wychowana w duchu patriotyzmu, postanawia wstąpić do konspiracji. Bezskutecznie szuka na własną rękę kontaktu z organizacją podziemną. Wkrótce jednak łódzki oddział Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) sam ją odnajduje i proponuje współpracę. Dziewczyna zostaje zaprzysiężona jako żołnierz ZWZ, otrzymuje pseudonim „Ryszard” i rozkaz nauki niemieckiego. Pomimo niechęci do tego języka, szybko opanowuje go w stopniu biegłym.
Następnie, na polecenie dowództwa ZWZ, podejmuje starania o podpisanie volkslisty, powołując się na niemieckie korzenie babki, Amandy Vogel. Zapisuje się również do Bund der Deutsche Mädel, czyli żeńskiego odpowiednika Hitlerjugend. Aby zniknąć z oczu znajomych i sąsiadów – jak pisze we wspomnieniach, koleżanki w tym czasie podchodziły i pluły jej pod nogi – wyjeżdża do Kalisza położonego teraz w tzw. Kraju Warty i warunkowo zostaje przyjęta do niemieckiego gimnazjum. Jest bardzo zdolną uczennicą; szybko przyswaja wiedzę i doskonali język.
„Mein Kampf” z autografem Hitlera
W dniu urodzin Hitlera szkołę wizytuje kuratorium, chcąc sprawdzić, jakie postępy w nauce robią przyszli obywatele Trzeciej Rzeszy. Lekcja jest poświęcona Gottholdowi Ephraimowi Lessingowi, niemieckiemu dramatopisarzowi okresu Oświecenia. Prowadzący zajęcia dyrektor szkoły pyta, który z uczniów opowie o wielkim rodaku. Nikt nie zgłasza się do odpowiedzi, zapada długa cisza. Sytuację ratuje Halina. Wstaje i sypie informacjami o pisarzu jak z rękawa. Wizytatorzy opuszczają klasę pod wrażeniem, a Halina otrzymuje w nagrodę elegancki egzemplarz „Mein Kampf” z autografem Hitlera.
Foto: ze zbiorów rodzinnych prof. A. Szwarca / Materiały prasowe Halina jako początkujący lekarz
Z rekomendacji dyrektora gimnazjum zostaje wpisana na volkslistę najwyższej grupy – co ciekawe, bez udowodnionego pochodzenia i niemieckości sprzed wojny. Po latach żartuje, iż poczciwy dyrektor bardzo przysłużył się w ten sposób wywiadowi AK.
Dwuletnią edukację w kaliskiej szkole kończy, zdając maturę z wyróżnieniem. Przez cały okres szkolnej nauki zbiera informacje dla wywiadu AK, wysyła meldunki na temat niemieckich funkcjonariuszy, których spotyka oraz ruchów jednostek niemieckich.
Po zakończeniu nauki otrzymuje od AK polecenie przyjęcia posady nauczycielki w wiejskiej podstawówce w podkaliskich Piwonicach. To szkoła, w której uczą się dzieci Niemców repatriowanych do tzw. Kraju Warty z ziem wschodnich. Wśród nich jest 7-letni syn podpułkownika Bena Vigry, zarządcy ziemi kaliskiej (szefa Siedlungsamt Kalisch), który decyduje o wysiedleniach Polaków oraz wywózkach kaliskich Żydów do łódzkiego getta.
Pewnego dnia Halina puka do domu zarządcy. Ten, oczarowany rozmową z nauczycielką syna, która utraciła lokum z powodu remontu szkoły, od razu proponuje jej mieszkanie w pokoju na piętrze swojej willi. Ufa jej tak bardzo, że kiedy wyjeżdża w teren, nie zamyka drzwi do swojego gabinetu. W dokumentach pozostawionych na biurku Halina znajduje informacje o przemyśle wojennym, o ruchach wojsk, o stosunku urzędników niemieckich do ludności polskiej, o aresztowaniach i wysiedleniach. Sporządza z nich miesięczne sprawozdania, które wysyła do łódzkiego oddziału AK.
O włos od aresztowania
Po zakończeniu roku szkolnego (1942 r.) otrzymuje od wywiadu nowe zadanie. Ma pojechać do Wiednia i wysyłać raporty o nastrojach w mieście oraz kolportować prasę w ramach Akcji N. („N” to skrót do słowa: Niemcy). Polegała ona na wydawaniu czasopism w języku niemieckim, które miały dezinformować Niemców, obniżać ich morale. Pisano w nich m.in. o tym, że klęska Niemiec jest tylko kwestią czasu.
W tym czasie agentka przyjmuje również nowy pseudonim „Jacek II” – po aresztowanym przez Niemców zwierzchniku. Aby nie wzbudzać podejrzeń, zapisuje się w Wiedniu na studia medyczne. Raz na dwa tygodnie przyjeżdża do Łodzi. Dostarcza informacje o sytuacji w Austrii i zabiera nowe, przeznaczone dla Austriaków, czasopisma, które przewozi w walizkach. Podróże są długie (jedna z nich trwała siedem dni) i niebezpieczne. Młoda kobieta często nocuje na dworcach, nierzadko przemieszcza się w nocy. Nocleg w hotelu na terenie Niemiec nie wchodzi w grę, gdyż goście są pytani o cel podróży i muszą okazać pismo delegujące do danej miejscowości . W pociągach i na dworcach odbywają się liczne kontrole. Podczas jednej z nich agentka omal nie zostaje aresztowana. Na dworcu we Wrocławiu zatrzymuje ją dwóch policjantów, na chybił trafił przeszukujących bagaże pasażerów. Nakazują Halinie otworzyć walizkę. Ta udaje, że szuka kluczyka, jednocześnie rozglądając się na boki, gdzie mogłaby uciec w tłum. Nagle przez megafony ogłaszają, że zaraz odjedzie pociąg do Wiednia. Kobieta błyskawicznie wyrywa policjantowi bagaż z rąk, krzycząc z tupetem „Nie widzi pan, że mi pociąg ucieka!” i… wskakuje do wagonu. Nikt jej nie goni.
Zawsze ma przy sobie, wszyty w chusteczkę do nosa, cyjanek potasu…
Zdjęcia, które przyczyniły się do skrócenia wojny
W maju 1943 r. Halina przechodzi krótkie przeszkolenie z wywiadu morskiego i zostaje wysłana do Hamburga. Na drogę dostaje stary niemiecki przewodnik Baedekera z planem miasta i szpiegowski aparat fotograficzny niewymagający przykładania do oka. Zbiera tam cenne informacje o sposobie maskowania obiektów wojskowych, produkcji wojennej w stoczniach, miejscach stacjonowania jednostek wojskowych i sytuacji ogólnej ludności.
Położenie obiektów wojskowych w mieście udaje jej się ustalić dzięki umiejętności łatwego nawiązywania znajomości. Przechadzając się pierwszego dnia po porcie i podając się za turystkę, widzi chłopaka, który przewozi motorówką pracowników stoczni na drugą stronę kanału. Podchodzi do niego i zaczyna rozmowę. Ten szybko zaprasza ją na łódkę, proponując przejażdżkę. Ukrywa ją pod pokładem i obwozi po porcie, opowiadając co znajduje się wokół, opisując dokładnie wszystkie obiekty wojskowe. Halina robi przy okazji „pamiątkowe” zdjęcia.
Udaje jej się również rozpracować dobrze system obrony przeciwlotniczej Hamburga. Podobnie, udając turystkę, spaceruje po różnych dzielnicach i pyta naiwnie przechodniów, czy przypadkiem pod daną siatką nie znajduje się jakieś muzeum. Życzliwi mieszkańcy odpowiadają, że to nie muzeum, lecz obiekt wojskowy zamaskowany na wypadek nalotów. Dane nanosi na plan miasta i wysyła do wywiadu AK do Łodzi.
Dzięki jej informacjom, które zostały następnie wysłane do Londynu, Brytyjczycy dokonują serii nalotów na Hamburg w ramach operacji „Gomora” w 1943 r., niszcząc przemysł stoczniowy Hamburga. Można również powiedzieć, że Halina przyczyniła się w ten sposób do skrócenia wojny. Anglicy uznali, że „Jacek II” wykonał zadanie najlepiej ze wszystkich wywiadowców wysłanych do Hamburga i odznaczyli agentkę brązowym angielskim krzyżem zasługi.
Zatrzymana przez gestapo. Tortury „fachowca od deski”
W sierpniu 1943 r. Halina udaje się do Berlina i pod przysięgą o zachowaniu pełnej tajemnicy wojskowej i karą śmierci, rozpoczyna pracę jako wolontariuszka w Centralnym Archiwum Medycyny Wojskowej. Siedząc w olbrzymiej sali dawnego gmachu Reichstagu ze szklanym sufitem, oficjalnie szyfruje dane dotyczące rannych niemieckich żołnierzy na froncie wschodnim, miejsca i nazwy jednostek wojskowych, lazaretów, a jednocześnie sporządza na karteczkach notatki z niezwykle cennymi dla wywiadu wojskowymi informacjami. Ukrywa je za okładką książki „Terminologia medyczna”, którą przynosi do pracy. Przy wyjściu często zdarzają się rewizje.
W maju 1944 r. zostaje odesłana na urlop. Przyjeżdża do Łodzi i tam 26 maja, w mieszkaniu rodziców, zostaje zatrzymana przez gestapo. Do aresztowania dochodzi na skutek wsypy w łódzkiej komórce AK. Niestety, w szeregi organizacji wdarł się konfident.
Halina jest poddana śledztwu, bestialsko bita i torturowana. Wśród katujących ją gestapowców jest „fachowiec od deski”, którą okłada przesłuchiwanych po piętach i plecach. Halinie, krzyczącej z bólu, ze skutymi łańcuchem rękami i nogami, zakłada maskę przeciwgazową na twarz. Bije do nieprzytomności…
Foto: ze zbiorów Uniwersytetu Trzeciego Wieku im prof. H. Szwarc / Materiały prasowe Halina Szwarc – profesor Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie
Dziewczyna wytrzymuje jednak tortury, nie wydaje nikogo. Bez sądu zostaje skazana na śmierć przez rozstrzelanie i odesłana do ciężkiego więzienia dla kobiet przy ul. Gdańskiej w Łodzi. To tutaj, w 1900 r., przebywał również Józef Piłsudski.
W więzieniu, oczekując na wykonanie wyroku, spędza osiem miesięcy, w tym najpierw 12, a potem jeszcze 9 dni w zimnej ciemnicy z wodą na betonowej podłodze, w której można tylko kucać.
Życie ratuje jej koniec wojny. 19 stycznia 1945 r. do Łodzi wkraczają Rosjanie. Niemcy dzień wcześniej rozpoczęli ewakuację więzienia na zachód. W czasie przemarszu, korzystając z ciemności, Halina ucieka z kolumny więźniarek.
Inwigilowana i przesłuchiwana przez UB, nawet gdy jest w ciąży
Po wojnie ujawnia się, na mocy amnestii, jako żołnierz Armii Krajowej. Wyjeżdża do Poznania i na tamtejszej Akademii Medycznej kontynuuje naukę. Okazuje się, że czytanie niemieckich podręczników anatomii i fizjologii w pociągu przydało się. W rok zalicza dwa lata. Po ukończeniu studiów w 1948 r. rozpoczyna pracę w klinice jako asystent, ale na rozkaz władz, jako były oficer AK, szybko zostaje zwolniona. Karierę naukową może wznowić dopiero po roku 1956. Zostaje doktorem, a później docentem nauk medycznych.
Przez wiele lat jest na celowniku Służby Bezpieczeństwa, ustawicznie inwigilowana i przesłuchiwana. UB przyszło po nią nawet wtedy, gdy była w dziewiątym miesiącu ciąży. Ma zakaz podróżowania. Zostaje oskarżona o kolaborację z Niemcami, za przyjęcie w czasie wojny volkslisty
.
Foto: Muzeum Powstania Warszawskiego / Materiały prasowe. Tablica upamiętniająca Halinę Szwarc na frontowej ścianie siedziby Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego przy ul. Marymonckiej 99/103 w Warszawie
Uczestniczy w wydarzeniach poznańskich 1956 r., niosąc pomoc medyczną poszkodowanym w starciach przy ul. Kochanowskiego w Poznaniu.
Niestety, jej życie osobiste nie układa się najlepiej. Po ukończeniu studiów poznaje prawnika Andrzeja Szwarca, za którego wychodzi za mąż. Jednak w 1963 r. małżonkowie rozwodzą się, a Halina przenosi się z dwójką dzieci do Warszawy. Podejmuje pracę w Akademii Wychowania Fizycznego, gdzie zostaje profesorem. Naukowo zajmuje się endokrynologią, gerontologią i medycyną sportu. Jest również aktywnym lekarzem społecznikiem, opiekuje się kombatantami.
Mając na uwadze los osób starszych, zakłada w 1975 r. pierwszy w Polsce, a trzeci na świecie, po francuskim i kanadyjskim, Uniwersytet Trzeciego Wieku (obecnie jest ich w Polsce kilkaset).
„Ratujcie nasz kraj, młodzi”
Halina Szwarc jest wyjątkową postacią historyczną. Jej życiorys to niemal gotowy scenariusz filmu sensacyjnego. Wydarzenia września 1939 r. były dla nastolatki prawdziwym szokiem. Popadła w apatię i zwątpienie. Do życia przywróciła ją możliwość podjęcia walki z okupantem.
Była to walka niezwykła, bo samotna, z daleka od kraju, rodziny, przyjaciół, każdego dnia wymagająca niezwykłej odwagi, samodyscypliny oraz umiejętności improwizacji. Wydawałoby się, że tej walki wygrać nie zdoła. Życie agenta wywiadu zwykle nie trwało długo. Los jednak postanowił inaczej. Halina przeżyła, by po wojnie spełniać się zawodowo i odnosić znaczące sukcesy na polu nauki i w działalności społecznej
.
Foto: Muzeum Powstania Warszawskiego / Materiały prasoweDom przy ul. Organizacji WIN 10 w Łodzi, w którym urodziła się Halina Szwarc, z upamiętniającym ją muralem
Zawsze była osobą wyjątkowo skromną. Po wojnie nie dzieliła się z nikim, nawet z dziećmi, swoimi okupacyjnymi przeżyciami. Nigdy nie uważała się za bohatera. Mówiła, że bohaterami byli jej koledzy, którzy zostawiali w domu dzieci i żony. To, co robiła, traktowała po prostu jako swój obowiązek i służbę Polsce.
Swoją historię opisała w książce „Wspomnienia z pracy w wywiadzie antyhitlerowskim ZWZ-AK”, która ukazała się drukiem w 1999 r. Zakończyła ją apelem do młodych: „(…) Ratujcie nasz kraj, młodzi. Bądźcie świadomi odpowiedzialności przed społeczeństwem, nie marnujcie historycznej szansy, wolności, na którą tak wielu z naszego pokolenia czekało nadaremnie”.
Na motywach jej życia oraz wspomnień w 2007 r. powstał spektakl Teatru Telewizji „Doktor Halina” w reż. Marcina Wrony, który miał premierę 1 września 2008 r. W rolę tytułowej bohaterki wcieliła się Joanna Kulig.
Halina Szwarc zmarła po długiej walce z chorobą nowotworową 28 maja 2002 r. w Warszawie. Miała 79 lat. Została pochowana w rodzinnym grobie na Cmentarzu Powązkowskim.
CZY KAŻDY SZPIEG JUŻ Z RACJI WYKONYWANEGO ZAWODU, NIE JEST JUŻ NA SAMYM POCZĄTKU , OSOBĄ BUDZĄCĄ WĄTPLIWOŚCI I KONTROWERSJE , MIMO POBUDEK CZY METOD NIM KIERUJĄCYCH O JEGO PRACY CZY WSPÓŁPRACY DLA JAKIEGOŚ WYWIADU ? NAJŚMIESZNIEJSZE JEST KIEDY JEDEN SZPIEG , KRYTYKUJE INNEGO SZPIEGA 🙂
Mikołaj z Pilewic
Polska wtyka w szeregach Krzyżaków. Był rycerzem z ziemi chełmińskiej. Szpiegował dla Polaków w państwie zakonnym. Dostarczył „sztabowi” Jagiełły m.in. informacje o ustawieniu sił krzyżackich przed bitwą pod Grunwaldem. Z pewnością był jednym z ojców tej wielkiej wiktorii polskiego oręża. Towarzystwo Jaszczurcze z politycznymi celami, liczyło na Koronę, chcąc oderwać Ziemię Chełmińską od Zakonu i przyłączyć ją do Korony, tak według historyków. Prusom przede wszystkim chodziło, żeby raz na zawsze przetrącić germański kark, ale inaczej było Polsce, jej sojusznikom, i daleko im było do takiego myślenia.
Trzeba domniemywać i to z dużą pewnością, że kontakty Prusów odnosiły się do najbliższego otoczenia Jagiełły, gdyż nie po drodze Prusom było z Polakami, trudniej się im było układać, ze względu na lekceważący Polaków stosunek do Prusów, chociaż to Polacy korzystali z ich pomocy.
Istniała konieczność maksymalnego utajnienia tych kontaktów i stosunków ze względu na nieobliczalne konsekwencje ze strony Zakonu, który miał wszędzie obecnych swoich szpiegów. Rola Chorągwi Chełmińskiej musiała pozostawać więc bardzo utajnioną po obu stronach, tak po polskiej jak i pruskiej.
Wiedza o ustawieniu wojsk Zakonu na polu grunwaldzkim dla Jagiełły miała ogromne taktyczne znaczenie. Informacja o ustawieniu krzyżackich formacji, pochodzić mogła tylko od Jaszczurkowców gdyż Chorągiew Chełmińska była w obozie Zakonu. Wiedzę tę mógł dostarczyć tylko ktoś z Prusów cieszący się pełnym zaufaniem w wąskim gronie Jagiełły. Taką informację przekazać mógł tylko rycerz Mikołaj z Pilewic z jego osobową wiarygodnością u króla, Jaszczurkowiec i członek Chorągwi Chełmińskiej. To na niego też padło pierwsze krzyżackie podejrzenie o zdradzie Zakonu. Po bitwie podczas rewizji w posesji Mikołaja z Pilewic, Krzyżacy znaleźli wrogą Zakonowi, korespondencję z Koroną wraz ze strzępami proporczyków polskich. Tymi strzępami proporczyków identyfikowali się u Mikołaja z Pilewic kurierzy z Korony i te dokumenty były podstawą do pojmania Mikołaja z Pilewic i wykonanie na nim wyrok śmierci bez sądu.
Konradowi von Jungingen zależało na oskrzydleniu ciężko zbrojnych a poddanie się prowadzącej odwody Chorągwi Chełmińskiej i bierne jej zachowanie zniweczyło plany Wielkiego Mistrza.
Wielokrotnie w żródłach polskich mówi się o Chorągwi Chełmińskiej i jej bardzo czynnej walce przeciwko Koronie pod Grunwaldem, i że poddała się dopiero wtedy kiedy klęska Krzyżaków była oczywista. Jest to wydumane twierdzenie i nie ma na to żadnych dowodów.
Po bitwie i później nie ma żadnych wzmianek o stratach rycerstwa chełmińskiego czy Jaszczurkowców podczas bitwy, świadczy to przeciwko twierdzeniu o aktywnym uczestniczeniu ich w bitwie przeciwko wojsku Jagiełły.
Dla przykładu, Gdańsk, dostarczył 1200 wojów z czego powróciło z bitwy tylko 300-tu. Gdyby członkowie Chorągwi Chełmińskiej bili się krwawo w Bitwie pod Grunwaldem nie zdobywaliby póżniej zamków na rzecz Jagiełły, wykazując dużą zbrojną świeżość. Należy również podkreslić fakt, że nie byli wzięci do niewoli jak inni jeńcy.
Samo poddanie się Chorągwi Chełmińskiej a za nią paru innych, jak doborowa chorągiew Jerzego von Gersdorffa, księcia szczecińskiego Kazimierza i oleśnickiego Konrada Białego, spowodowało, nie tylko spowolnienie ataku 16-tu chorągwi, ale również totalne zamieszanie w ich szykach. Poddanie się tych chorągwi stanowiło wykluczenie około 30% sił z 6500-ca zbrojnych odwodu. Jednocześnie był to bardzo cenny czas dla Jagiełły żeby przeorganizować odwodowe szyki swoich zbrojnych. Nie ma dowodów, że Jagiełło był przygotowany na próbę okrążenia, wręcz nie rozpoznano ich jako wrogie chorągwie krzyżackich odwodów, byli bez krzyżackich płaszczy. Gdyby nie było aktu poddania się, bitwa mogła mieć inny rezultat.
Drugim nie spotykanym w historii rycerstwa faktem jest złamamanie rycerskiej przysięgi, co było na równi z utratą honoru rycerskiego. Jak z tego wydarzenia wynika, że sprawą honoru dla Choragwi Chełmińskiej, nie była przysięga dana Krzyżakom ale ponad wszystko służba interesom Prusów. Innej ceny za utracenie honoru wśród tak doborowego rycerstwa być nie mogło i nie o przywileje i prywatę tu chodziło, wbrew twierdzeniom historyków. Prusowie byli nieprzekupni a wolność była i jest dla Prusów największą wartością.
Wkrótce po bitwie w swoich kronikach sami Krzyżacy napisali , że Bitwa pod Grunwaldem została przegrana za sprawą zdrady Zakonu przez Chorągiew Chełmińską, i nie może być lepszego dowodu, że to ona prowadziła chorągwie odwodowe, i to, że to za jej sprawą chorągwie te nie dokonały zamierzonego celu okrążenia koronnych.
Zwycięstwo Jagiełły nie zadowoliło Prusów, Jaszczurkowców, nie ponosząc w bitwie żadnych strat, od razu wzięli się za zamki pozostające w rękach krzyżackich, i rozpoczęli czyścić je z ich załóg i oddawać w ręce Jagiełły.
Zaraz po bitwie łupem Prusów stał się zamek w Kowalewie a zdobyło go dwóch Jaszczurkowców Jan z Pułkowa brat chorążego Chorągwi Chełmińskiej Mikołaja Ryńskiego i Mikołaj I z Pilewic “i zabrali wszystko co się tam znajdowało a panów wywlekli z zamku za ich brody i wydali ich zamek Polakom”.
Bitwa pod Grunwaldem Mikołaj z Pilewic
Po bitwie grunwaldzkiej Mikołaj z Pilewic (Niclos Pfilsdorf) wraz z Januszem z Pułkowa (Hans Polcko) – bratem Mikołaja Ryńskiego – opanowali własnymi siłami zamek w Kowalewie, „wywlekając panów zakonnych za ich brody” i przekazując ich oraz zamek królowi pol- skiemu . Moim zdaniem stało się to najwcześniej w kilka dni po bitwie grunwaldzkiej, a nie później niż kilka dni po złożeniu królowi hołdu przez ziemię chełmińską, a zatem na początku sierpnia . W tym samym czasie też inni (nie wymienieni imiennie) rycerze ziemi chełmińskiej zajęli pozostałe ośrodki krzyżackie, mianowicie Radzyń (najpewniej miasto), Starogród, Papowo, Rogoźno, Bierzgłowo, Kowalewo, Lipienek, Lubicz i Pokrzywno. Ta ostatnia informacja nie jest zbyt ścisła, gdyż przykładowo zamek w Radzyniu zdobyto dopiero we wrześniu po wycofaniu się wojsk polskich spod Malborka, choć oblężenie trwało „od czasu wielkiej bitwy” . Najpewniej więc w pierwszym etapie miejscowe rycerstwo opanowało jedynie miasto. Ważna jest tutaj informacja Długosza, że do oblegania i zdobywania ośrodków krzyżackich na ziemi chełmińskiej przystąpiono w niedługi czas po Grunwaldzie.
Mikołaj z Pilewic prawdopodobnie został schwytany już na początku października 1410 r. przez wkraczające do ziemi chełmińskiej wojska krzyżackie . Datę można wywnioskować w związku z ucieczką Mikołaja z Ryńska do Polski, która nastąpiła na krótko przed 9 października . Wojskami krzyżackimi na ziemi chełmińskiej dowodzili wówczas marszałek inflancki Hermann Vincke oraz komturowie: Bałgi Fryderyk von Zollern i Kłajpedy Ulryk Zenger, można przypuszczać, że to oni uwięzili Mikołaja137 . Wtedy też znaleziono u niego „kilka drobnych kawałków chorągwi, które były z Polski, a także kilka listów z Polski, bardzo ostro traktujących przeciw naszemu Zakonowi, [ponadto] parę pism, które on stąd do Polski pisywał a Polacy z powrotem do niego, spowodowały niemałą szkodą dla naszego Zakonu, a to [wszystko] okazało się prawdą” . Zatem podczas rewizji okazało się, że prowadził szpiegowską korespondencję z Polską. Najbardziej zastanawia wzmianka o pismach Mikołaja do Polski, czyżby więc zachowywał kopie tych pism? Podczas rewizji znaleziono również kilka sztuk niewielkich polskich chorągwi , o tej sprawie wspomniano już wyżej.
Wkrótce potem Mikołaj z Pilewic został ścięty bez wyroku sądowego.
——————————————————————————————————————–
JERZY FRANCISZEK KULCZYCKI
Słynny wywiadowca i kurier sprzymierzonych armii pod Wiedniem. W przebraniu tureckiego żołnierza przekradł się z oblężonego miasta przez obóz armii Kara Mustafy i
zdołał skomunikować z księciem lotaryńskim Karolem Leopoldem dowodzącym skromnymi jeszcze siłami grupującymi się do przerwania oblężenia. Karol przekazał mu informację o nadchodzącej odsieczy Jana III Sobieskiego (co odwiodło wiedeńczyków od poddania miasta), z kolei Kulczycki podał mnóstwo danych o liczbie i uzbrojeniu Turków. Po zwycięstwie Kulczycki pozostał w Wiedniu, dostał zresztą 1000 dukatów nagrody od miejskich rajców za swój niezwykle odważny wyczyn. Otworzył tam pierwszą w historii miasta kawiarnię – Dom Pod Błękitną Butelką.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI.
——————————————————————————————————————–
MARSZAŁEK JÓZEF PIŁSUDSKI
Józef Piłsudski
Twórca niepodległego polskiego państwa samodzielnie tworzył rozległe struktury wywiadowcze jeszcze jako członek kierownictwa PPS. Podejmował też gry z wywiadami mocarstw. Był m.in. regularnym współpracownikiem wywiadu austro-węgierskiego, utrzymywał intensywne kontakty z wywiadami japońskim i niemieckim. Pozwalało mu to na budowę zaufania po stronie austro-węgierskiej i niemieckiej, bez tego nie byłoby możliwe niemal legalne funkcjonowanie polskich struktur paramilitarnych w zaborze austriackim, a następnie powstanie Legionów Polskich. Pozwala to stwierdzić, że jego współpraca z wywiadami mocarstw bezpośrednio przyczyniła się do odzyskania przez Polskę niepodległości. Z całą pewnością natomiast Piłsudski nie wchodził w żadne układy z rosyjską ochraną.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI.
——————————————————————————————————————–
ROTMISTRZ WITOLD PILECKI
Witold Pilecki (13 maja 1901 , zm. 25 maja 1948) – polski wojskowy. W czasie II wojny światowej wstąpił do Auschwitz, aby zorganizować próbę zbrojnego powstania wśród więźniów, a pierwsze informacje o zbrodniach nazistowskich zostały odfiltrowane już w 1942 roku. Trzy lata po zakończeniu wojny został skazany na śmierć i zamordowany na rozkaz polskich hierarchii komunistycznych.
Urodził się w regionie Republiki Karelii (na granicy z Finlandią, ale pod panowaniem rosyjskim) pochodził z rodziny szlachty polskiej. W 1910 osiadł w Wilnie. W 1918 roku wstąpił doWojska Polskiego i osiągnął stopień porucznika kawalerii.
W 1939 brał udział w Bitwie Warszawskiej. Pobożny katolik i zagorzały antynazista, po kapitulacji miasta był aktywnym członkiem polskiego ruchu oporu przeciwko nazizmowi biorącemu udział w działaniach Tajnej Armii Polskiej, tajnej i patriotycznej formacji wojskowej.
19 września 1940został aresztowany przez gestapo podczas łapanki na Żoliborzu i internowany w obozie koncentracyjnym Auschwitz pod fałszywym nazwiskiem Tomasz Serafinski. Celem jego misji było zorganizowanie sieci oporu i zebranie cennych informacji do przekazania sojusznikom. Gdy tylko przybył do obozu koncentracyjnego, założył Zwiazek Organizacji Wojskowych, tajną organizację złożoną z grup działających niezależnie od siebie, aby nie zostać odnalezionym przez strażników. Miesiąc później odfiltrował swój pierwszy raport, który 18 marca 1941 roku dotarł na stoły Biura VI Sztabu Generalnego Wojska Polskiego na uchodźstwie. Wszystkie zawarte informacje zostały przekazane Brytyjczykom przez Polaków, ale uznali dokument za „przesadzony”. 20 czerwca 1942 r. z Auschwitz uciekły inne ważne informacje zebrane przez Pileckiego dzięki odważnej ucieczce czterech więźniów.
Pilecki przebywał w Auschwitz przez prawie tysiąc dni. W nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 roku udało mu się uciec. Napisał swój trzeci i końcowy raport. Mówił o pracy przymusowej, niewystarczającej żywności, sadystycznych karach i prześladowaniach Żydów i dodał: „Nic nie zostało przesadzone: nawet najmniejsze kłamstwo przeniknęło by pamięć tych godnych ludzi, którzy tam stracili życie . Jesienią nadał reportaż w Londynie (Raport W lub Raport Teren S). Ale znowu brytyjski rząd nie przeniósł. W 1944 roku Pilecki brał udział w Powstaniu Warszawskim. Pod koniec wojny (1945 ) wstąpił do generała Władysława Andersa we Włoszech, który dowodził Polskim II Korpusem, bohaterem wyzwolenia na półwyspie wraz z wojskami brytyjskimi i amerykańskimi.
Ponieważ Polska była poddawana gwałtownemu procesowi sowietyzacji, z systematycznymi aresztowaniami, więzieniami, strzelaninami i deportacjami polskiego ruchu oporu różnych formacji patriotycznych, a zwłaszcza członków Armii Krajowej, Pilecki zgłosił się na ochotnika do powrotu do domu i uniknięcia demontażu ruchu oporu, który już antynazistowski był obecnie antykomunistyczny. Po infiltracji służb bezpieczeństwa, wysłał kilka raportów do legalnego rządu. Kiedy odkryto jego fikcyjne tożsamości, kazano mu wrócić do Włoch. Ale w Polsce miał żonę i dwójkę dzieci, Andrzeja i Zofię: poprosił i uzyskał możliwość pozostania w domu.
Został aresztowany wkrótce potem i sądzony w procesie farsy, manipulowane i wynik już napisane: wyrok został skazany na śmierć. 25 maja 1948 r. został stracony z uderzeniem w tył głowy w więziennej celi w Warszawie. jego ciało zostało pochowane w tajnym miejscu.
Podjął jedno z najbardziej niezwykłych i niebezpiecznych wyzwań wywiadowczych w dziejach świata. W 1940 r. celowo i w pełni świadomie dał się ująć Niemcom w łapance – po to, by następnie trafić do obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Tam rozpoczął budowę struktur obozowej konspiracji, jednocześnie regularnie przekazywał Armii Krajowej raporty o obozowych realiach i przygotowaniach do Holokaustu. W 1943 r. uciekł z Auschwitz i opracował słynne raporty o Holokauście będące dla Zachodu jednym z pierwszych świadectw Zagłady.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI.
——————————————————————————————————————–
ROTMISTRZ JERZY SOSNOWSKI
Autorstwo zdjęcia Rafał Skrzypek – www.jerzysosnowski.info, CC BY 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=37017377
Jerzy Ksawery Franciszek Sosnowski (ur. 3 lub 4 grudnia 1896 we Lwowie, zm. 25 maja 1942 r. w szpitalu więziennym w Saratowie) – major kawalerii Wojska Polskiego, członek kadry olimpijskiej w zawodach konnych, oficer Oddziału II Sztabu Generalnego, który w latach 1926–1934 kierował w Niemczech placówką wywiadu „IN-3”, używając nazwiska Georg von Nalecz-Sosnowski, znany także jako Ritter von Nalecz. W ZSRR znany jako Jurek Sosnowski; niektóre źródła błędnie podają Stanisław Sosnowski. Zorganizowana przez niego w Berlinie siatka wywiadowcza, obejmująca najwyższe dowództwo Reichswehry, dostarczyła dowodów na łamanie przez Rzeszę Niemiecką postanowień traktatu wersalskiego, która we współpracy ze ZSRR od lat 20 XX w. prowadziła wysokobudżetowy przestępczy program intensywnego rozwoju zakazanych Traktatem Wersalskim ofensywnych rodzajów sił zbrojnych: lotniczych, pancernych i chemicznych, zakazanych szkoleń kadry oficerskiej i wspólnych ćwiczeń wojskowych. Posługiwał się językami: niemieckim, francuskim i rosyjskim.
Po pierwszej wojnie światowej w Wojsku Polskim – 1 listopada 1918 zgłosił się do 8 Pułku Ułanów Księcia Józefa Poniatowskiego w Krakowie.
W czasie wojny polsko-bolszewickiej, od stycznia 1919 do 1 sierpnia 1920 dowodził szwadronem karabinów maszynowych w 8 Pułku Ułanów Księcia Józefa Poniatowskiego, przez pewien czas pełnił w zastępstwie funkcję dowódcy 8 Pułku.
Za akcję pod Maniewiczami z dwoma szwadronami karabinów maszynowych: 8 Pułku Ułanów i 2 Pułku Szwoleżerów otrzymał pochwałę Dowódcy Grupy, gen. Rydza Śmigłego. Został odznaczony czterokrotnie Krzyżem Walecznych.
1 września 1920 mianowany rotmistrzem.
17 grudnia 1920 roku został przeniesiony z 8 Pułku Ułanów im. ks. Poniatowskiego do dyspozycji II Oddziału 2 Armii, rozpoczynając tym samym służbę wywiadowczą. Z Krakowa przez Lidę przeniósł się do Wilna.
Po zakończeniu wojny został przeniesiony do 13 Pułku Ułanów Wileńskich w Nowej Wilejce, jako szef sztabu dywizji kawalerii, później szef sztabu brygady kawalerii Wojsk Litwy Środkowej w Wilnie. W trakcie służby wykonał szereg tajnych zadań rozpoznawczych.
23 stycznia 1921 na wniosek płk. Henryka Brzezowskiego (1879–1964), odznaczony został Orderem Virtuti Militari V klasy. Dowódca opisał w uzasadnieniu czyny ułana: „Po ciężkich walkach z przeważającymi siłami […]. W krytycznym momencie rzuca się porucznik Sosnowski na czele swego szwadronu na zbliżające się szwadrony Budzionnego (sic!) i brawurową szarżą wpędza je do bagna, gdzie przez ogień km zostały dziesiątkowane. 25/7 wysłany jako straż boczna pułku przez Dżekrwiny (?) – zdobywa tę miejscowość wyrzucając pułk bolszew. zadając mu duże straty. Szwadron zdobywa tabory i muzykę pułkową. Przy zdobyciu Beresteczka 25/7 przez 8 p.uł. wpada jako pierwszy w konnym szyku do miasteczka”.
Uczestnik międzynarodowych wyścigów konnych w Paryżu i Berlinie. Od stycznia 1921 żonaty z Aleksandrą Gabrielą Knaapową (1. voto Tomerjus), starszą o 18 lat, którą zdobył w rywalizacji z samym pułkownikiem Rómmlem. Małżeństwo zostało rozwiązane krótko po rozpoczęciu przez Sosnowskiego misji szpiegowskiej w Berlinie.
Od września 1921 pracował w sztabie DOGen., potem DOM w Warszawie na stanowisku referenta kawalerii i instruktora jazdy konnej. W tym czasie uczestniczył też w Grupie Olimpijskiej w Grudziądzu. 3 maja 1922 roku został zweryfikowany w stopniu rotmistrza ze starszeństwem z dniem 1 czerwca 1919 roku i 243. lokatą w korpusie oficerów jazdy (od 1924 roku – kawalerii). Miał doskonałe opinie u generałów Rydza-Śmigłego i Orlicz-Dreszera. Z dniem 31 grudnia 1924 został przeniesiony w stan nieczynny na 12 miesięcy z prawem do uposażenia. W tym czasie znalazł się wraz ze swoimi końmi wyścigowymi na krótko we Francji, a następnie w Berlinie
W obszar zainteresowania polskiego wywiadu wszedł już na terenie Litwy Środkowej od 1920.
Do polskiego dowództwa już od początku lat 20 XX w. napływały wysoce niepokojące informacje o licznych przypadkach łamania przez tzw. Republikę Weimarską postanowień Traktatu Wersalskiego, która rozpoczęła zbrojenia zakazane traktatem. Było to m.in. utworzenie w Niemczech Sztabu Generalnego, który jednak powstał już w 1919 pod zwodniczą nazwą Truppenamt (Biuro Wojsk – pod taką nazwą ukryty był zakazany traktatem wersalskim sztab generalny Reichswehr). Szef sztabu, twórca Reichswehry, stary generał Hans von Seeckt był gorącym orędownikiem zbliżenia z sowiecką Rosją. Był on zdeklarowanym przeciwnikiem istnienia odrodzonego państwa polskiego. Jego postawę obrazuje cytat: von Seeckt 11 września 1922 roku w liście do von Brockdorffa-Rantzaua napisał „Istnienie Polski jest nie do zniesienia, jako sprzeczne z warunkami życia Niemiec. Polska musi zniknąć i zniknie”.
Sytuację pogorszyło zbliżenie pomiędzy Związkiem SR Radzieckich i Rzeszą Niemiecką na mocy Układu z Rapallo zawartego 16 kwietnia 1922 roku. Stał się on m.in. podstawą nawiązania bezpośredniej współpracy zbrojeniowej pomiędzy obydwoma państwami będącymi wielkim zagrożeniem Rzeczypospolitej Polskiej. Ta współpraca państw totalitarnych z czasem doprowadziła do wojennej likwidacji Rzeczypospolitej Polskiej, zdewastowania Jej terytorium i hekatomby Polaków.
Z inicjatywy ppłk. Ludwika Bociańskiego, za zgodą Szefa Oddziału II Naczelnego Dowództwa WP ppłk. Michała Bajera, został pozyskany do służby wywiadowczej przez kpt. Mariana Chodackiego. Pozyskiwaniu wywiadowców na kierunek niemiecki sprzyjał stosunek zwierzchników wojska (np. Józef Piłsudski), świadomych zagrożenia dla Polski, jakim byłoby umocnienie się Niemiec, także przy współpracy ze ZSRR, państwami wrogimi Rzeczypospolitej Polskiej.
Od 1 stycznia 1925 został żołnierzem wywiadu WP – Oddziału II SG WP, Referatu „Zachód”. Po krótkim przeszkoleniu został wysłany 25 lutego 1925 wraz z żoną i ze swoimi końmi dla niepoznaki do Paryża. Stamtąd 20 kwietnia przeniósł się do Berlina, gdzie rozpoczął organizowanie placówki wywiadu głębokiego „In-3”. Pełnił służbę wywiadowczą z pozycji nielegalnej (bez immunitetu dyplomatycznego), wykonywał zadania pod przykryciem polskiego bogatego barona, Rittera von Nalecza, niechętnego Józefowi Piłsudskiemu, zwolennika nawiązania przyjaznych stosunków z Niemcami oraz członka ponadnarodowej organizacji do walki z bolszewizmem. Przedstawiał się tam jako wielbiciel niemieckiej kultury i zagorzały przeciwnik barbarzyńskiej (unkultur) sowieckiej Rosji. Znany na skalę europejską doskonały jeździec konny, będący jednocześnie wielbicielem kobiet i wystawnego nocnego życia, które (ze szczodrze przydzielanych mu pieniędzy operacyjnych Oddziału II) finansował swym towarzyszom, a zwłaszcza towarzyszkom, w zubożałym po wielkiej wojnie Berlinie. Taka postawa młodego i przystojnego rotmistrza wraz z jego wyjątkową inteligencją, urokiem osobistym i poczuciem humoru zjednywała mu śmietankę towarzyską stolicy Republiki Weimarskiej.
Szybko zdobył popularność w berlińskich kręgach towarzyskich. Pierwszym istotnym z punktu widzenia wywiadu był kontakt z jego dawnym znajomym Richardem von Falkenhaynem, z którym onegdaj skutecznie rywalizował na torach wyścigów konnych. Już na terenie kompleksu hippicznego w Hoppegarten zdobył pierwsze informacje o udziale niemieckich oficerów (w tym szefa sztabu Inspekcji Wychowania i Wyszkolenia, oberstleutnanta Friedricha von Cochenhausena) w sowieckich ćwiczeniach wojskowych oraz o spodziewanej rewizycie w Niemczech delegacji sowieckiej na fałszywych (legendowanych) paszportach Bułgarii, w tym Marsz. ZSRR M.Tuchaczewskiego. Oprócz ważnego przegranego wojny bolszewicko-polskiej w skład grupy wchodzili oficerowie: Suworow, Kniłow, Semionow, Łunkow, Neimann, Malewski i Golikow. Radziecką grupą wizytującą opiekował się Kierownik Abteilung T1 (w Truppenamt Ministerstwa Reichswehry, zakamuflowanej instytucji zakazanej Traktatem Wersalskim, będącej sztabem generalnym), oberst Joachim von Stülpnagel.
Sosnowski nawiązał romans z żoną Richarda, Benitą von Falkenhayn, którą jeszcze przed wyjazdem do Niemiec spotkał na torze wyścigów konnych w Sopocie. 27-letnia Benita była prawdopodobnie powinowatą Ericha von Falkenhayna, szefa niemieckiego Sztabu Generalnego w latach 1914–1916, dzięki swoim koneksjom, była dobrze zorientowana w sytuacji Reichswehry. W grudniu 1926 roku nakłonił ją do współpracy z polskim wywiadem; wkrótce Sosnowski zdołał też zwerbować Richarda von Falkenhayna (który miał w kartotece polskiego wywiadu numer 2102 „In.3”).
Kolejnym agentem wywiadu rtm. Sosnowskiego został, poznany na wyścigach konnych, pochodzący ze starego junkierskiego rodu Günther Rudloff (zarejestrowany w aktach wywiadu pod nr. 2103 „In.3”), wysoki oficer Abwehry w Berlinie. Komisarz Rudloff już wcześniej jako oficer Abwehrstelle zbierał materiały dotyczące Sosnowskiego, jednak zgodził się na współpracę z polskim wywiadem, gdyż był zadłużony u Sosnowskiego, który wykorzystał jego skłonność do hazardu. Werbunek ważnego oficera niemieckiego wywiadu, który na dodatek ujawnił część niemieckiej agentury działającej w Polsce, wzbudziła wątpliwości u przeciwników Sosnowskiego w centrali Oddziału II. Rudloff, oprócz dostępu do tajnych informacji, zapewniał też ochronę przed działaniami kontrwywiadowczymi względem rtm. J.Sosnowskiego. Więc po pojawieniu się niepokojących wojsko niemieckie doniesień, dotyczących rzeczywistych powodów bytności rotmistrza w Berlinie, G.Rudloff postanowił go zarejestrować jako współpracownika Abwehry, co dawało mu całkowitą kontrolę nad prowadzonymi przeciwko Sosnowskiemu dochodzeniami policyjnymi i kontrwywiadowczymi. G.Rudloff przekazał m.in. informacje o naradach niemiecko-sowieckich prowadzonych w Wiedniu przez szefa Abwehry oberstleutnanta Gemppa z radzieckim pułkownikiem Walentinowem oraz o współpracy wywiadu wojskowego ZSRR i wywiadu niemieckiego na terenie Polski i państw bałkańskich. Wśród istotnych informacji Rudloffa były dane wskazujące na bardzo dobrze rozwinięty wywiad sowiecki w Polsce. Opisał także sytuację, gdy na przyjęciu w Berlinie we wrześniu 1925, wydanym z okazji wizyty Michaiła Tuchaczewskiego, wygłosił on toast do najwyższego stopniem niemieckiego oficera – J. v. Stülpnagela, który brzmiał: „Do naszego następnego, rychłego wspólnego spotkania, tym razem w Warszawie”.
Kolejne sukcesy wywiadowcy uspokoiły Oddział II Sztabu Generalnego WP. Następnymi agentami wywiadu G. von Nalecza zostały zwerbowane na pieniądze, nisko opłacane przez zatrudniające je instytucje Irene von Jena, córka generała i pracownica oddziału budżetowego Ministerstwa Reichswehry, oraz Renate von Natzmer z działu inspekcji niemieckiego naczelnego dowództwa. Wychowane w duchu niechęci do polskości córki pruskich rodów werbował na inną legendę swojej osoby. Irene von Jena nienawidziła Polaków, wobec tego Sosnowski początkowo podawał się za brytyjskiego dziennikarza, Gravesa. Po przyzwyczajeniu agentki wywiadu do swojej osoby ujawnił prawdziwą tożsamość.
Irene von Jena, pracując w referacie 1B, miała dostęp do ściśle tajnych materiałów, m.in. do ogromnych kwot wydatkowanych – przez uchylającą się jednocześnie od spłaty reparacji wojennych tzw. Republikę Weimarską – na tajne projekty „Kama” i „Lipieck”, w ramach których rozwijane były tajne ośrodki niemieckiego wojska na terytorium ZSRR. W rosyjskiej miejscowości Lipieck wiosną 1926 założono tzw. WIVUPAL (Wissenschaftliche Versuchs und Personalausbildungsstation), będący tajnym ośrodkiem szkoleniowym pilotażu i walki powietrznej, szkolącym niemieckich pilotów wojskowych. Dowódcą był Walter Stahr. Już w maju 1926 zorganizowano pierwszy kurs dla pilotów wojskowych byłych Luftstreitkräfte. Do końca marca 1927 Reichswehra zainwestowała w obiekty równowartość 600 000 rubli radzieckich, w lecie tego roku kolejne 560 000 rubli. Ośrodek podzielony był na 4 oddziały: grupę sztabową, grupę szkolenia pilotów myśliwskich, grupę szkolenia obserwatorów artyleryjskich i wywiadowców lotniczych oraz grupę doświadczalną, mającą opracowywać prototypy nowych broni. Jako personel pomocniczy pracowało w obiekcie przeszło 300 Rosjan. Pierwszymi samolotami używanymi w szkole pilotażu było 50 Fokkerów FD XIII oraz dwumiejscowe Heinkle HD 17. Silniki fokkerów były produkowane przez przedsiębiorstwo Napier-Lion-Motors w Anglii, co stwarzało ogromne problemy w przypadku konieczności odesłania ich do producenta do naprawy. Były one wielokrotnie przeładowywane w różnych portach, by Anglicy nie zorientowali się, że motory napędzają zabronione traktatem pokojowym niemieckie maszyny wojenne, latające nad terytorium sowieckim. Sam obiekt w Lipiecku pochłaniał od 30 do 40% funduszy przeznaczanych na uzbrojenie lotnictwa.
Innym niezmiernie istotnym dokumentem, przekazanym przez Irene von Jena, były informacje o prowadzonych przez niemieckich wojskowych intensywnych poszukiwaniach rozległego terenu na obszarze Rosji, celem zorganizowania tam poligonu doświadczalnego dla rozwoju zabronionej traktatem wersalskim niemieckiej broni pancernej. Dowódca tego przedsięwzięcia, oberstleutnant Wilhelm Malbrandt, wraz z radzieckimi partnerami wytypował obiekt w Kazaniu nad Wołgą. Nieruchomość ta została zakupiona 1 lutego 1927 za kwotę 127 000 rubli. W skład kompleksu wchodziły obiekty szkoleniowe oraz poligon strzelniczy. Szkoła artylerii zlokalizowana była w odległości 6 km od stacji kolejowej w Kazaniu. Kryptonim projektu Kama pochodził od pierwszych liter wyrazów: Kazań i Malbrandt.
Kolejnymi dowodami na nierespektowanie postanowień traktatowych były ujawnione przez Irene von Jena informacje o przeprowadzanych na poligonie w Rosji testach broni aerochemicznej. Przodującym ośrodkiem rozwoju tej broni była Technische Hochschule w Berlinie-Charlottenburgu. Pod kierownictwem prof. Fritza Wirtha produkowano bojowe środki trujące, które następnie ze Szczecina wraz z urządzeniami i specjalnie przystosowanymi samolotami przewożono do Rosji, gdzie były testowane przez zespół inżynierów, chemików, biologów, lekarzy i meteorologów. Dowódcą był inżynier i pilot Hans Hackmack, działający pod fałszywym nazwiskiem Amberg. Agentka Sosnowskiego przekazała też zeszyt Plany obronne w obcych państwach.
Po zdobyciu i przekazaniu tych materiałów do centrali, Sosnowski otrzymał po raz pierwszy informację, że o ich treści dowództwo poinformowało marszałka Piłsudskiego, który podziękował i prosił o pogratulowanie wszystkim zaangażowanym w pracę osobom. Po chwili dodał, że zna rotmistrza Sosnowskiego i że zawsze sobie go bardzo cenił. Określił go jako „trochę typ zawadyjaki, ale bez wątpienia uważam, że to świetny oficer”. Wyraził też nadzieję otrzymania dalszych informacji o niemiecko-sowieckiej współpracy militarnej.
Polskie władze, zyskawszy niezbite dowody na to że Republika Weimarska, unikając płacenia nałożonych na nią kontrybucji za I wojnę światową, intensywnie się zbroi, dążąc do kolejnego konfliktu zbrojnego na wielką skalę, postanowiły udostępnić niektóre informacje uzyskane od Irene von Jena sprzymierzonej Francji. Uczyniono to w taki sposób, by nie zdekonspirować źródła. Niemcy zaakceptowali plan Dawesa z 1923, opracowany w związku z odmową spłaty kolejnych rat reparacji przez Republikę Weimarską. W proteście Francja i Belgia wysłały wojsko do Zagłębia Ruhry i rozpoczęły okupację. Mediacji podjęli się Amerykanie pod kierunkiem Charlesa Dawesa, jednak po kilku kolejnych ratach Niemcy zaprzestali spłat. Polskie dokumenty, wykazujące wydatki zbrojeniowe, przekazane Francji skompromitowały Republikę Weimarską jako „niewypłacalną”.
W 1926, wskutek przewrotu majowego, ppłk Michał Bajer, jako przeciwnik Piłsudskiego utracił stanowisko Szefa Oddziału II. Na krótko zastąpił go płk dypl. Jerzy Ferek-Błeszyński, a od listopada ppłk dypl. Tadeusz Schaetzel. Oddany piłsudczyk, były szef wywiadu na Rosję wspierał bez zastrzeżeń działalność Sosnowskiego.
Zwerbowana agentura dostarczała polskiemu wywiadowi cennych informacji i dokumentów.
Zwerbowana w listopadzie 1928 roku Renate von Natzmer z 6. Oddziału Inspekcji Reichswehry (gdzie ppłk Guderian kierował rozwojem broni pancernej)[33], będąca odpowiedzialna m.in. za niszczenie dokumentów wszystkich działów Reichswehrministerium, dostarczała dokumenty niezwykłej wagi, zarówno najnowszych, jak i pochodzących z lat 1925–1928. Wynika z nich, że już w 1924 Junkers podjął z Rosjanami rozmowy na temat budowy fabryki samolotów w podmoskiewskim Fili. Wkrótce Rosjanie przekazali nieczynną fabrykę samochodów do dyspozycji Niemców, którzy sprowadzili maszyny z Dessau oraz obsługujących je kilkuset inżynierów i techników. Rozpoczęto wielkoseryjną produkcję samolotów, w połowie przeznaczonych na rynek sowiecki. Niemcy zobowiązali się do dostarczania 300 samolotów i 450 silników rocznie oraz dokumentacji technicznej nowych samolotów. Fabryka ta później, po przejęciu jej przez Rosjan, stała się pierwszym rosyjskim centrum nowych technologii lotniczych. Pracowali w niej tacy konstruktorzy jak Tupolew, Archangielski i Pietlakow[34].Niemieckie Fokkery D.XIII w tajnym ośrodku lotniczym w Lipiecku
Von Natzmer dostarczyła dowodów, że Niemcy wysyłają licznych ekspertów lotniczych, którzy zostają zaszeregowani w sowieckiej hierarchii wojskowej, a nawet zostają w pełni włączeni do sowieckich jednostek wojskowych i otrzymują sowieckie mundury. Najwybitniejszym z nich był Martin Fiebig, który pracował w Naukowo-Technicznym Komitecie i był doradcą w czasie ćwiczeń pilotów z moskiewskiej Akademii Lotniczej na poligonach w Smoleńsku i Witebsku. Doradzał w sprawach obrony przeciwlotniczej i pracował nad udoskonaleniem komunikacji radiowej między ziemią a samolotami. Współpracował też z oficerami Moskiewskiej Akademii Wojskowej przy tworzeniu planu wojennej gry lotniczej na wypadek konfliktu z Polską. Agentka dostarczyła przeszło 200 dokumentów dotyczących projektu Kama, jednakże polskie dowództwo miało wątpliwości, czy nie ma do czynienia z mistyfikacją Abwehry. Wątpliwości zostały rozwiane dopiero po przesłuchaniu dwóch sowieckich oficerów, Klimma i Timoszczuka, którzy porwali włoski wojskowy samolot Ansaldo i 1 lutego 1927 wylądowali na lotnisku w Łucku. Potwierdzili oni zarówno dostawy niemieckich samolotów dla sowieckiej armii, jak i istnienie niemieckiego centrum wyszkolenia w Lipiecku, do którego przybywają małymi grupami (po cywilnemu i pod fałszywymi nazwiskami) niemieccy oficerowie lotnicy. Przechodzą tam kursy wyższego pilotażu, strzelania z karabinów maszynowych i zrzucania wszelkiego rodzaju bomb (odłamkowych, zapalających i gazowych). Uciekinierzy poinformowali też o wybudowaniu pod Charkowem fabryki broni chemicznej wyposażonej całkowicie w przywiezioną z Niemiec aparaturę. Niemiecki personel ośrodka broni chemicznej „Tomka” zlokalizowanego na terenie ZSRR
Dalsze informacje dotyczyły m.in. wyładowania w sierpniu 1926 w szczecińskim porcie 300 000 sowieckich granatów. 30 marca 1927 podpisano kontrakt z Kruppem na opracowanie konstrukcji i wyprodukowanie prototypów dwóch ciężkich czołgów, określanych eufemistycznie jako wielkie traktory. 30 czerwca 1927 Reichswehra ukończyła prace nad Planem „A” (inne nazwy: Aufstellung Plan i Aufmarschplan), który zakładał utworzenie armii składającej się z 21 dywizji. W listopadzie 1927 Ijeronim Uborewicz, późniejszy szef uzbrojenia Armii Czerwonej, rozpoczął roczną służbę w dowództwie sztabu głównego Reichswehry. W jego ślady poszli liczni inni sowieccy dowódcy wojskowi. W maju 1928 Lipieck osiągnął zakładaną wydajność, w dniach 18–22 sierpnia 1928 sowieckie okręty wojenne wizytowały Świnoujście i Pillau, a 15 października Krupp podpisał kontrakt na opracowanie i budowę dwóch lekkich traktorów. Von Natzmer dostarczyła też obszerne informacje o współpracy wywiadów niemieckiego i sowieckiego, która ograniczała się w zasadzie tylko do spraw Polski, postrzeganej jako główny wróg. Opisała też m.in. wizytę szefa sztabu Reichswehry, gen. Wernera von Blomberga, do której doszło latem 1928, na zaproszenie marszałka Woroszyłowa. Von Blomberg – w towarzystwie oberstleutnanta Ernsta Köstringa i szefa biura uzbrojenia Ericha von dem Bussche-Ippenburga – dotarł do Rosji przez Rygę i przejście graniczne w Bigosowie, by potem przez Moskwę i Niżny Nowgorod trafić do kazańskiej szkoły czołgistów Kama. Dalsza ich podróż wiodła do Saratowa, zwiedzili też Uljanowsk, odwiedzili siedliska Niemców nadwołżańskich, po czym dotarli do Wolska, gdzie wizytował niemiecką bazę „Tomka”, w której rozwijano program badań, produkcji i testów poligonowych gazów bojowych. W rejonie Woroneża goście obserwowali wspólne ćwiczenia artyleryjskie wojsk niemieckich i sowieckich. Dokonali też inspekcji obiektu „Lipieck”, po czym w rejonie Homla wzięli udział w ogromnych – jak na ówczesne warunki – manewrach połączonych sił lotniczych Luftwaffe i Armii Czerwonej, w których uczestniczyło 250 samolotów bojowych. W ramach demonstracji przeprowadzono też pokazy bombardowania, przerzut samolotów koleją i ich szybki montaż. Od 7 do 15 września pod Kijowem przeprowadzono też wspólne manewry Armii Czerwonej i Reichswehry, gdzie po raz pierwszy dokonano łączonej współpracy sprzymierzonych armii lądowych z lotnictwem. Köstring zanotował, że te manewry wykazały, iż tradycyjna kawaleria uzbrojona w szable jest już przeżytkiem, całkowicie nieefektywnym wobec rozwoju nowych broni. Von Blomberg podsumował w sprawozdaniu, że Rosjanie pokazali Niemcom wszystko, czego ci sobie życzyli, a współpraca jest na najlepszej drodze do wspólnego działania przeciwko „wrogim państwom” – zwłaszcza Polsce. Na podstawie sprawozdania von Blomberga Józef Piłsudski polecił ministrowi obrony RP oraz ppłk. Schaetzlowi udać się do Paryża celem zaproponowania Francuzom uderzenia prewencyjnego na Niemcy.
W lecie 1929 roku, za pośrednictwem Renate von Natzmer, nadal przeświadczonej że pracuje dla Mr. Gravesa, Sosnowski zdobył kopię planu gry wojennej przeciwko Polsce – „Organisation Kriegsspiel”. Zastępował on opracowany 30 czerwca 1927 Plan „A” (o którym również wcześniej informowała). Plan zawierał szczegółowe informacje dotyczące mobilizacji oraz prowadzenia wojny. Za plan ten chciał najpierw uzyskać kwotę 40 000 marek. Zwierzchnicy, podejrzewając Sosnowskiego o zmowę z agentką, nie zgodzili się na tak wysoką zapłatę. Ponadto insynuowali, że dokument nie jest autentyczny, a cała sprawa została zainspirowana przez Abwehrę. Ostrożność centrali wynikała po części z przykrego doświadczenia, gdy w 1925 lub na początku 1926 zakupiono od niejakiego Schrecka całkowicie sfałszowany podobny plan za kwotę 10 000 dolarów amerykańskich. W centrali panowało de facto przekonanie o autentyczności oferty Sosnowskiego, lecz obawiano się odświeżenia sprawy kompromitującego zakupu sprzed kilku lat. Do Berlina w tej sprawie przybył ppłk Adam Studencki, szef pionu „Zachód” Wydziału Wywiadowczego Oddziału II SG, najwyższy podówczas oficer wywiadu zajmujący się sprawami niemieckimi. Spotkanie odbyło się w mieszkaniu Benity von Falkenhayn; po obejrzeniu materiałów Studencki zaproponował cenę 12 000 marek, jednak negocjacje upadły. W listopadzie 1929 Sosnowski zdeponował dokumenty w skrytce w szwajcarskim banku. W 1930, wobec niedostatecznego zainteresowania polskiego wywiadu Planem „A”, Sosnowski za pośrednictwem von Falkenhayna podjął rozmowy prowadzące do przekazania go Anglikom, a z Francuzami pertraktacje prowadził Rudloff (pod fałszywym nazwiskiem Kurt Seidel), który już od roku nie pracował w Abwehrze. Francuzi poinformowali polski wywiad o ofercie, co spowodowało w polskich kręgach wzrost nieufności do Sosnowskiego. Do przekazania dokumentu doszło dopiero po dłuższym czasie. Ritter von Nalecz obniżył cenę, a gdy i to nie dało efektu, wysłał plan do Warszawy za darmo.
W październiku 1929 rotmistrzowi – pomimo jego ogromnej skuteczności – ograniczono fundusze. Po konsultacjach z przełożonymi i uzyskaniu zgody ppłk. Adama Studenckiego, w celu utrzymania przychodów rotmistrz wprowadził na listę płac fikcyjnie osoby. Kolejnymi agentkami zostały Lotta von Lemmel (schyłek 1929), Gizelle Malchius (wiosna 1930) i Izabela von Tauscher (1931), również pracownice naczelnego dowództwa Reichswehry. Fikcyjne werbunki służyły zaksięgowaniu wyższych wynagrodzeń dla pozostałych agentek w reakcji na obniżenie stawek.
W 1929 odszedł z pracy na stanowisku szefa wywiadu sprzyjający Sosnowskiemu ppłk Schaetzel. Zastąpił go ppłk dypl. Tadeusz Pełczyński, który – niestety dla skutecznego wywiadowcy – dawał posłuch pracującym w centrali zawistnym przeciwnikom rotmistrza. W tym czasie trwały burzliwe narady, jak wykorzystać zdobyte materiały na temat współpracy niemiecko-sowieckiej. Rozważano udostępnienie materiałów aliantom, zdobycie środków finansowych na zbrojne przeciwstawienie się rozwijanym przez sąsiadów formacjom, przedstawienie dowodów na forum Ligi Narodów na łamanie ustaleń traktatu wersalskiego. Pewne informacje udostępniono prasie: były one przedmiotem artykułów z „Kurjera Warszawskiego” z 12 lutego 1927, „Revue de Deux Mondes” z 15 grudnia 1930 i „Le Temps” z 28 stycznia 1930[44].
W 1929 został odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi. 1 listopada 1929 został awansowany do stopnia majora.
Do 1934 roku placówka „In-3” uważana była za główne źródło informacji Polski o Reichswehrze. Przez cały okres swojej działalności pochłonęła 2 miliony złotych. Major Sosnowski przekazał do centrali w Warszawie charakterystyki dwustu kandydatów do potencjalnego werbunku, ze szczególnym uwzględnieniem ich stanowisk i rozpoznanych słabości.
Rotmistrz Sosnowski był obiektem zainteresowania niemieckiego kontrwywiadu od samego początku swojej bytności w stolicy Niemiec. Początkowo poddany został on rutynowemu sprawdzeniu jako przybywający obcokrajowiec, następnie był on obiektem donosów m.in. hrabiny Anneliese von Bocholtz związanej z Rudloffem. W obliczu tego zagrożenia Rudloff, by chronić Sosnowskiego, zarejestrował go jako współpracownika Abwehry, oficerem prowadzącym czyniąc samego siebie. Sosnowskiego – oprócz Rudloffa i innych zwerbowanych do współpracy osób – chroniły kontakty z najwyższymi warstwami berlińskiego społeczeństwa. Służby bezpieczeństwa obawiały się bowiem skandalu z udziałem najwyżej postawionych osób, z uchodzącymi za „nietykalne” włącznie. Rotmistrz był jednak przedmiotem zainteresowania służb policyjnych i kontrwywiadu, które – zaniepokojone jego nietypowym dla Polaków postępowaniem i dostrzegłszy jego upodobania do bliskich znajomości z berlińskimi pięknościami – podsyłały mu wielokrotnie swoje agentki, by ustalić rzeczywisty charakter jego działalności. Wśród nich były m.in. pani von Bockelmann i panna de Camp, które, uległszy urokowi osobistemu polskiego ułana, przestawały być lojalne względem swoich mocodawców i informowały go o zagrożeniach.
Wiosną 1932 r. stanowisko szefa Referatu „Zachód” objął kapitan dr Adam Witkowski, nieprzychylny majorowi Sosnowskiemu. Ich relacje były tak złe, że Sosnowski odmówił spotkań z szefostwem na terenie Polski. Miały one od tej pory miejsce w innych krajach. Tymczasem do władzy w Niemczech dochodziła NSDAP, epatująca opinię publiczną m.in. retoryką zagrożenia polską napaścią na Niemcy. Atmosfera była podsycana aktywnością prasy, m.in. Völkischer Beobachter opublikował artykuły o polskiej siatce szpiegowskiej. 10 maja 1932 Berliner Tribüne opublikowała artykuł o szpiegowskiej działalności von Nałęcza.
Pod koniec 1932 Abwehra zwerbowała kochankę Sosnowskiego, młodą baronową Xenię von Heuer.
Jesienią 1933 roku oberleutnant Richard Protze z Gestapo wpadł skutecznie na trop polskiej siatki wywiadowczej. Mimo że Sosnowski otrzymywał informacje o grożącym niebezpieczeństwie, kontynuował działalność z zamiarem przeorganizowania działalności szpiegowskiej tak, by mogła funkcjonować bez jego udziału. Jednocześnie ostrzegł i nakłonił do wyjazdu swoją łączniczkę Murę Runge.
O wydanie Sosnowskiego był podejrzewany porucznik Józef Gryf-Czajkowski, podwójny agent, współpracownik niemieckiego wywiadu, a wcześniej poprzednik Sosnowskiego na stanowisku w Berlinie. Do rozpracowania Ritter von Nalecza została użyta także aktorka Lea Kruse, jego kolejna kochanka, którą poznał jesienią 1933 r. Mimo kolejnych ostrzeżeń o jej działalności, otrzymał on z centrali zadanie zwerbowania jej do pracy dla polskiego wywiadu. Również ona sama informowała go o swojej podwójnej działalności. Major Sosnowski otrzymał też informacje o nielojalności jego służącego, Hermanna Spiegla, które zbagatelizował. Wiedząc, że znajduje się pod stałą obserwacją, zdołał 25 lutego 1934 ostrzec trzech polskich agentów, którzy zbiegli z Niemiec. Sam planował ucieczkę dwa dni później, podczas wystawianego przez siebie balu dla śmietanki towarzyskiej Berlina, połączonego z wieczorem w operze.
27 lutego 1934 roku na zaproszenie Sosnowskiego zjawiła się cała socjeta Berlina: elita towarzyska i artystyczna, politycy i dyplomaci, biznesmeni i przedstawiciele prominentnych rodów, a także… Abwehra. Pierwsza część uroczystości odbyła się w Sali Bacha opery berlińskiej, wybranych 80 gości zaproszonych było do berlińskiego mieszkania barona przy Lützowufer 36. Gestapo aresztowało Sosnowskiego w trakcie odbywającego się tam hucznego przyjęcia wraz ze wszystkimi gośćmi. Do akcji zaangażowano 60 policjantów pod dowództwem komisarza kryminalnego Kubitzky’ego, którzy ukryli się piętro wyżej w mieszkaniu regierungsrata Patschowskiego. Aresztowani zostali przewiezieni dwiema przygotowanymi wcześniej ciężarówkami do głównej siedziby Gestapo przy Prinz-Albrecht-Straße 8. Korowód szykownych dam z najwyższych sfer w kapiących złotem kreacjach i najważniejszych berlińczyków we frakach i smokingach został gruntownie przeszukany, przesłuchany i powędrował do cel..
W ciągu najbliższych kilku dni do aresztu trafiło kilkadziesiąt osób, w tym Benita von Falkenhayn, Renate von Natzmer i Irene von Jena. Aresztowania uniknął inny agent Sosnowskiego, Günther Rudloff, który twierdził, że znajomość z Sosnowskim miała mu pomóc w uzyskiwaniu informacji wywiadowczych. Proces Sosnowskiego i jego agentów rozpoczął się w lutym 1935 roku, wyrok zapadł 16 lutego. Benitę von Falkenhayn i Renate von Natzmer skazano za zdradę na karę śmierci przez ścięcie toporem. Hitler nie skorzystał z prawa łaski i wyroki na arystokratkach wykonano. Jerzy Sosnowski i Irene von Jena otrzymali wyroki dożywotniego pozbawienia wolności.
Skutkiem sprawy Sosnowskiego było sporządzenie przez służby bezpieczeństwa Rzeszy dwóch dekretów o zwalczaniu szpiegostwa, które weszły w życie 1 stycznia 1935. Pierwszy zobowiązywał wszystkich członków NSDAP do zwracania uwagi na treść rozmów toczonych w miejscach publicznych, drugi dekret nałożył na dozorców kamienic obowiązek donoszenia o podejrzanych zachowaniach lokatorów i przesyłkach do nich adresowanych.
Nazajutrz po wsypie siatki w centrali w Warszawie wybuchła panika. Minister spraw zagranicznych, Józef Beck, wraz z płk. Mayerem, powiadomiwszy Naczelnika, postanowili aresztować całą znaną niemiecką agenturę na terenie Polski i natychmiast wystąpić do Niemców z propozycją wymiany więźniów. Intensywne próby uratowania majora były ponawiane, m.in. w czasie wizyty w Warszawie w dniach 13–14 czerwca 1934 ministra propagandy Rzeszy, dr. Josepha Goebbelsa, oraz w czasie pobytu w stolicy Polski Hermanna Göringa w styczniu 1935.
22 listopada 1934 prokurator Rzeszy ogłosił akt oskarżenia. 5 lutego 1935 odbyła się pierwsza rozprawa przed Volksgerichtshof, składowi sędziowskiemu przewodniczył dr Springmann. Polski adwokat, dr Leon Śliwiński, zamierzający podjąć działania w kierunku zawarcia przez Sosnowskiego małżeństwa z Benitą von Falkenhayn, a tym samym uzyskania przez nią obywatelstwa polskiego (co złagodziłoby jej karę), nie został dopuszczony do udziału w utajnionym procesie, nawet w charakterze obserwatora. Głównego oskarżonego, Georga Ritter von Sosnowskiego, reprezentował adwokat Fritz Ludwig, zaś Benitę Ursulę Wilhelminę Kathi Florin von Falkenhayn bronił adw. dr Wolfgang Zarnak. Renate Luise Mechthild von Natzmer bronił adw. dr Masius, a Irene Marthę Elisabeth von Jena adwokaci von Koblinski i dr Ponfic. Oskarżono również zdrajczynię Sosnowskiego, Leę Kruse, którą reprezentował adwokat z urzędu, Paul Schmall
Jerzy Sosnowski zarówno w śledztwie, jak i podczas procesu bagatelizował rolę agentek i starał się przypisać sobie całą winę.
16 lutego 1935 ogłoszono wyrok: Benita von Falkenhayn oraz Renate von Natzmer zostały skazane za zdradę na śmierć poprzez ścięcie toporem. Karą dodatkową miał być zwrot skarbowi Rzeszy otrzymanych od Sosnowskiego kwot, odpowiednio: 100 000 marek i 40 000 marek. Irene von Jena i Jerzy Sosnowski zostali skazani na dożywotnie pozbawienie wolności. Major otrzymał karę dodatkowo zwrotu 500 000 marek, a von Jena – 2000 marek. Orzeczono również przepadek dwóch należących do Sosnowskiego samochodów. Do wyroków nie wniesiono apelacji. Tego samego dnia do skazanych dotarła informacja o nieskorzystaniu przez kanclerza Hitlera z prawa łaski. Wyroki śmierci wykonano rano w poniedziałek 18 lutego 1935 w więzieniu Plötzensee. Obie młode kobiety zostały w obecności Sosnowskiego ścięte toporem przez kata Karla Gröplera. Wykonanie kary śmierci na młodych niemieckich arystokratkach przy użyciu średniowiecznego narzędzia, niestosowanego od setek lat w Europie, zszokowało światową opinię publiczną
Mimo śmierci Józefa Piłsudskiego 12 maja 1935, trwały intensywne próby przewiezienia majora do Polski. Niemieckie służby specjalne w tym czasie podejmowały wielokrotne wysiłki skompromitowania wiarygodności Sosnowskiego w oczach jego przełożonych, twierdząc m.in. że był ich płatnym współpracownikiem przez szereg lat. Padały one na podatny grunt, wzmagając niechęć, która zaczęła się w końcu 1932 r. W niepamięć odeszły doskonałe opinie szefa Wydziału Wywiadowczego płk. Adama Studenckiego i dowódcy Oddziału II Tadeusza Schaetzla. Zapomniano nawet słowa marszałka, który w najwyższym stopniu doceniał materiały dostarczane przez Sosnowskiego. Walczący o życie w niemieckim ciężkim więzieniu major miał po stronie polskiej zawziętych przeciwników w osobach płk. Stefana Mayera, kpt. Stefana Marescha i kpt. Adama Świtkowskiego, gromadzących w zaciszu swych gabinetów materiały mające go skompromitować.
W kwietniu 1936 roku, po prawie 14 miesiącach odbywania kary w więzieniu Brandenburg, Sosnowskiego wraz z 11 innymi polskimi szpiegami wymieniono na 9 agentów Abwehry w punkcie kontroli granicznej na przedmieściach Zbąszynia. Niezwłocznie po przekroczeniu granicy został przewieziony do gmachu Sztabu Głównego i tam osadzony w areszcie domowym.
Rozpoczęto przedłużające się przesłuchania, mające na celu – jak się wydaje – jedynie potwierdzenie starych wątpliwości Oddziału II Sztabu Generalnego co do lojalności Sosnowskiego, inspirowane po części podjętymi przez Abwehrę działaniami dezawuującymi jego działalność w Niemczech. Zastanawiano się także nad charakterem stosunków łączących go z Rudloffem, który nie został aresztowany przez niemieckie władze.
Od momentu przekroczenia granicy przez lata Sosnowski był całkowicie pozbawiony kontaktu z rodziną i otoczeniem, jednak nie przedstawiono mu zarzutów ani nie pozwolono na skorzystanie z pomocy prawnika. Był przetrzymywany w całkowitej izolacji, nie w zwykłym areszcie czy zakładzie karnym, lecz pod uzbrojoną strażą w pomieszczeniach siedziby Oddziału II. Major Jerzy Sosnowski był oskarżony o nierzetelność finansową i łatwowierność, później dodano także zarzut zdrady głównej. Wykorzystano przeciwko niemu także m.in. fakt zarejestrowania go przez Rudloffa.
Sosnowski – aresztowany w Berlinie, potem nieprzerwanie więziony aż do przejęcia go przez polski wywiad – był z oczywistych względów pozbawiony jakichkolwiek dokumentów mogących poświadczyć jego niewinność. Powoływał się w śledztwie na comiesięczne – terminowe i rzetelne – rozliczenia wydatków w czasie pełnienia służby w Berlinie, otrzymywane z Warszawy potwierdzenia zaakceptowania wszystkich kosztów, liczne pochwały, awans na stopień majora, odznaczenie państwowe otrzymane w tym czasie. Jego żądania powołania świadków, m.in. oficera prowadzącego kpt. Mariana Chodackiego, dr. Harry’ego Pfeifera vel Buchera vel Steina, który uciekł do Polski i stał się polskim agentem, pozostawały bez echa. Oficerów przesłuchujących Sosnowskiego nie przekonało też, że po ujawnieniu jego działalności wydano w Niemczech specjalne zarządzenia dotyczące bezpieczeństwa (dla Abwehry wydał je Canaris, a dla Reichswehry – von Blomberg).
W połowie 1936 niemiecki adwokat przydzielony z urzędu do reprezentowania majora, Fritz Ludwig, przekazał do Oddziału II wszystkie materiały dotyczące Sosnowskiego w procesie, w którym skazano go na dożywocie. Dokumenty zostały przez polskich śledczych częściowo zagubione, a pozostałe uznane za bezwartościowe i nieświadczące na jego korzyść
Pisma do szefostwa Wydziału II pozostawały bez odpowiedzi, podobnie żądanie interwencji skierowane do prokuratora generalnego RP.
W nocy z 26 na 27 maja 1936 major, zdesperowany przedłużającym się śledztwem bez postawienia zarzutów, podciął sobie żyły. Natychmiastowa pomoc strażników uratowała mu życie.
26 maja 1937 major Sosnowski rozpoczął głodówkę. Gdy stan jego zdrowia się pogorszył, wezwano lekarza. Podjęto próby przymusowego odżywiania. Nadal – w obawie przed upublicznieniem sprawy – nie został przewieziony do aresztu czy szpitala. Wobec zagrożenia życia majora, 9 października 1937, tj. po 17 miesiącach śledztwa – którego celem było udowodnienie mu rzekomej zdrady – i kilku miesiącach głodówki, przesłuchujący go oficerowie (Stefan Mayer, Stefan Maresch oraz Adam Świtkowski) wystosowali wreszcie zawiadomienie Oddziału II Sztabu Głównego do Wojskowej Prokuratury Okręgowej. Zarzucono w nim Sosnowskiemu, że od 1929 do 1934 współpracował z kontrwywiadem niemieckim, „narażając przez to interesy Państwa na bardzo wielką szkodę”, oraz oskarżono go o „wprowadzanie wywiadu polskiego w błąd, udzielając im świadomie fałszywych wiadomości celowo przez kontrwywiad niemiecki przygotowanych”.
„Kalendarzyk prokuratora w sprawie mjr. Sosnowskiego” – pod datą 9 X 1937 zapisane zostały słowa świadczące o nieposiadaniu w chwili składania wniosku o aresztowanie majora żadnych obciążających go materiałów: „[…] Zakomunikowanie podejrzanemu w lokalu Oddziału II o wdrożeniu przeciw niemu dochodzeń i zarządzeniu przetrzymania […] Konferencja z przedstawicielem O.II. [Oddziału II], poza tym wobec braku jakiegokolwiek materiału, praca w Departamencie Sprawiedliwości.”
Na podstawie pisma, sporządzonego przez szefostwo Oddziału II Sztabu Głównego, pomimo że niepopartego żadnym dowodem ani choćby notatką sporządzoną w czasie wielomiesięcznych „wyjaśnień” w siedzibie Oddziału II, prokurator okręgowy ppłk dr T. Porębski zarządził tymczasowy areszt na dwa miesiące. W piśmie do sądu prokurator umieścił zapisek: „zarządzenie postępowania doraźnego w sprawie mjra Sosnowskiego nie może nastąpić z uwagi na to, iż w terminie określonym w art. 388 § 3 kwpk nie zdołano by uzyskać potrzebnego materiału dowodowego”. Oznaczało to, że w czasie 17 miesięcy bezprawnego zatrzymania i przesłuchań nie zdobyto żadnych dowodów obciążających Sosnowskiego.
9 października 1937, tj. w dniu decyzji sądu o aresztowaniu, przewieziono Sosnowskiego do Wojskowego Aresztu Śledczego nr 1 przy ul. Gęsiej w Warszawie. Major przerwał głodówkę. W tym samym dniu, w „Kalendarzyku czynności wojskowego wiceprokuratora okręgowego, prowadzącego dochodzenia w sprawie karnej przeciwko mjr. Sosnowskiemu Jerzemu”, zapisane zostały słowa świadczące o nieposiadaniu w chwili składania wniosku o aresztowanie majora żadnych obciążających go materiałów: „[…] Zakomunikowanie podejrzanemu w lokalu Oddziału II o wdrożeniu przeciw niemu dochodzeń i zarządzeniu przetrzymania […] Konferencja z przedstawicielem O.II. [Oddziału II], poza tym wobec braku jakiegokolwiek materiału, praca w Departamencie Sprawiedliwości”[64].
Prokurator po konsultacjach z oficerami Oddziału II przystąpił do czynności na podstawie protokołów zeznań Sosnowskiego. Pierwszy z nich miał datę 11 marca 1937, a więc po ponad roku wyjaśnień „udzielanych w odosobnieniu gmachu Oddziału II.”, 15 i 16 października 1937 przesłuchano majora. W celu udowodnienia ewentualnej defraudacji środków z funduszu operacyjnego zwrócono się do Towarzystwa Zachęty do Hodowli Koni o informacje o terminach wyścigów, w których Sosnowski mógł zainkasować wygrane.
Dopiero 29 marca 1938 rozpoczął się proces prowadzony przez Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie pod przewodnictwem szefa Sądu, sędziego płk. Góreckiego. Rozprawy, w celu uniknięcia rozgłosu, odbywały się w miejscu przetrzymywania majora – tj. w Wojskowym Areszcie Śledczym nr 1 przy ul. Gęsiej. Oskarżony nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Współpraca sądu i prokuratury przejawiała się m.in. w przesłanej przez sędziego Góreckiego do prokuratora korespondencji dotyczącej rzekomej budowy willi przez… znajdującego się w ścisłym areszcie, bez kontaktu z najbliższymi i otoczeniem majora Sosnowskiego celem podniesienia zarzutu z art. 41 kwpk. Tak sztucznie sfabrykowanych dowodów prokurator nie zdecydował się zastosować.
Po 15 miesiącach procesu, 17 czerwca 1939 Sosnowski został skazany za zdradę i współpracę z Niemcami na 15 lat pozbawienia wolności i 200 000 złotych grzywny. Wyrok był nieprawomocny, nie doszło do rozpatrzenia sprawy w kolejnej instancji, gdyż wybuchła wojna.
„Kalendarzyk prokuratora w sprawie mjr. Sosnowskiego” – pod datą 9 X 1937 zapisane zostały słowa świadczące o nieposiadaniu w chwili składania wniosku o aresztowanie majora żadnych obciążających go materiałów: „[…] Zakomunikowanie podejrzanemu w lokalu Oddziału II o wdrożeniu przeciw niemu dochodzeń i zarządzeniu przetrzymania […] Konferencja z przedstawicielem O.II. [Oddziału II], poza tym wobec braku jakiegokolwiek materiału, praca w Departamencie Sprawiedliwości.”
Dzisiaj historycy wątpią w słuszność tamtego wyroku
Losy majora Sosnowskiego po 1 września 1939 są przedmiotem kilku, nierzadko sprzecznych ze sobą, relacji.Śmierć we wrześniu 1939
Sosnowski ewakuowany z więzienia na wschód miał zostać zastrzelony 16 września 1939 roku przez konwojentów w okolicach Jaremcza. Niektóre źródła podają, że stało się to 17 września w okolicach Brześcia nad Bugiem. Miało się to stać na mocy ustnego polecenia dla Służb Więziennych, ażeby w razie wybuchu wojny po cichu „zlikwidować” więźniów, których uwolnienie – wskutek działań wojennych bądź przez obcy wywiad – mogło być niebezpieczne dla państwa polskiego. Nie zachowały się jednak żadne pisemne potwierdzenia rzeczonego rozkazu, więc część historyków podaje w wątpliwość prawdziwość tych przypuszczeń. Zatrzymanie przez NKWD w listopadzie 1939
Wedle innej wersji konwojenci jedynie postrzelili Jerzego Sosnowskiego, a później w szpitalu przejął go sowiecki wywiad. Miał zostać aresztowany 2 listopada 1939 i przetransportowany do więzienia na Łubiankę. Tam pod wpływem współwięźnia, byłego oficera sowieckiego wywiadu, Piotra Zubowa oraz śledczej Zoji Woskriesienskiej rzekomo został przekonany do współpracy z sowieckimi służbami. W efekcie Sosnowski przekazał wywiadowi ZSRR dwa nierozpracowane przez Niemców źródła informacji oraz służył jako ekspert w sprawach polskich. M.in. w 1940 roku miał uczestniczyć w przesłuchaniach gen. Mieczysława Boruty-Spiechowicza oraz zasugerować zwerbowanie księcia Janusza Franciszka Radziwiłła. Podobną wersję wydarzeń przedstawia też Paweł Sudopłatow
Krążące pogłoski, jakoby po podpisaniu układu Sikorski-Majski nie został zwolniony, a przeniesiony do więzienia w Saratowie podjął głodówkę i zmarł na skutek wycieńczenia oraz zatrucia żołądkowego wywołanego zapaleniem jelita są podważane przez źródła rosyjskie, według których jeszcze przed tym układem mjr Sosnowski zadeklarował się jako przeciwnik ustroju przedwojennej Polski i podjął współpracę z NKWD jako oficer do zadań specjalnych. Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej kierował szkoleniem szpiegów i dywersantów w Saratowie, gdzie w 1942 roku awansował do stanowiska zastępcy kierownika obwodowego urzędu NKWD. W 1943 awansował do stopnia pułkownika
Igor Damaskin (w książce 100 wielkich szpiegów) napisał: „Rybkina opowiadała autorowi, że słyszała jak w 1943 r. został zwolniony z więzienia, wstąpił do Wojska Polskiego i zginął w bitwie o Warszawę”. Jednakże Damaskin w swojej notatce o Sosnowskim popełnia mnóstwo błędów, co podważa rzetelność jego zapisów[71].Śmierć w więzieniu w Saratowie 16 maja 1942
Gen. Marian Zacharski w swojej monografii „Rotmistrz” podaje następujący przebieg wydarzeń po wybuchu wojny: w nocy z 6 na 7 września 1939 Sosnowski został wywieziony konwojem więziennym do Lublina, skąd przewieziono ich do Lwowa. Po dobie przez Kowel dojechał do Włodawy, gdzie więźniowie zostali rozlokowani w lesie. Tam prokurator wojskowy zwolnił wszystkich z wyjątkiem majora. Z ocalałych protokołów z przesłuchań NKWD wynika, że stamtąd przewieziono go przez Dubno, Krzemieniec, Halicz, Stanisławów do Nadwórnej. Stamtąd 19 września pojechano do wsi Jaremcze pod Worochtą. Tam najprawdopodobniej podjęto próbę zabójstwa Sosnowskiego, który postrzelony w klatkę piersiową został znaleziony przez przypadkowych ludzi, którzy udzielili mu pomocy. Trafił do Stanisławowa, gdzie 22 i 23 września kontaktował się ze sztabem Armii Czerwonej. 2 listopada 1939 został uwięziony przez NKWD, gdzie rozgoryczony stosunkiem państwa polskiego do jego działalności podjął próbę współpracy. Był przesłuchiwany na Łubiance, a po ataku Niemiec na Związek Sowiecki, w połowie listopada 1941 znalazł się w więzieniu w Saratowie. Tam podjął głodówkę, był karmiony na siłę. W maju 1942 roku zachorował na jelita i żołądek; zmarł 16 maja 1942 w więzieniu w Saratowie.Śmierć w więzieniu w Saratowie 26 maja 1942
Sędzia Zenowiusz Ponarski w swoich artykułach podaje następujący przebieg wojennych losów Sosnowskiego: w ręce NKWD trafił w Stanisławowie 2 listopada 1939; przebywał w więzieniach NKWD, m.in. na słynnej Łubiance, przesłuchiwany przez czołowych śledczych (m.in. śledcza Rybkina) i rozpracowywany przez współwięźniów. Sowieci odmówili zastosowania wobec niego amnestii, ogłoszonej po zawarciu układu Sikorski–Majski. Nie zamierzano go „oddać rządowi generała W. Sikorskiego”; w proteście podjął głodówkę, która doprowadziła do śmierci 26 maja 1942 roku. Oficjalna przyczyna zgonu: „Wskutek wyczerpania i zatrucia żołądkowego wywołanego zapaleniem jelita”. Ponarski powołuje się na pismo rosyjskiego MSW z 21 maja 1998 do poselstwa polskiego w Moskwie: „…J. Sosnowski od listopada 1941 r. do dnia śmierci – 26 maja 1942 r. przebywał w szpitalu więziennym m. Saratowa. Będąc więźniem śledczym, oskarżonym o szpiegostwo (On nachodzilsja pod sledstwiem po obwinieniu w szpionażd), nie podlegał amnestii ogłoszonej na podstawie sowiecko-polskich umów z 1941 roku”.
Śmierć w 1944/1945 roku
Według Iwana Sierowa Sosnowski został rozstrzelany na rozkaz kierownictwa Armii Krajowej. Z kolei według generała NKWD i wysokiego funkcjonariusza wywiadu Pawła Sudoplatowa, Sosnowski zginął w 1945 r. za sprawą Nikity Chruszczowa.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI.
——————————————————————————————————————–
MICHAŁ RYBIKOWSKI
Urodził się w Rokanach, w ówczesnym powiecie poniewieskim guberni kowieńskiej, w rodzinie Antoniego i Pauliny z Paszkowskich.
W 1927 roku został przeniesiony do Szkoły Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej. W roku szkolnym 1927/28 był dowódcą plutonu w 4 kompanii podchorążych, w roku szkolnym 1928/29 – instruktorem kompanii, a w roku szkolnym 1929/30 – adiutantem III batalionu.
Od 15 czerwca do 15 września 1930 roku odbył staż w artylerii i piechocie. Od 15 października do 15 grudnia 1930 roku ukończył Kurs Próbny przy Wyższej Szkole Wojennej. 5 stycznia 1931 roku został powołany do Wyższej Szkoły Wojennej w Warszawie, w charakterze słuchacza XI Kursu 1930–1932. 1 listopada 1932 roku, po ukończeniu kursu i otrzymaniu dyplomu naukowego oficera dyplomowanego, został przeniesiony do dowództwa 17 Wielkopolskiej Dywizji Piechoty w Gnieźnie na stanowisko oficera sztabu. 29 kwietnia 1933 roku został awansowany na kapitana ze starszeństwem z dniem 1 stycznia 1933 roku i 116. lokatą w korpusie oficerów piechoty. Na stopień majora został awansowany ze starszeństwem z dniem 19 marca 1939 roku i 88. lokatą w korpusie oficerów piechoty.
Był oficerem wywiadu polskiego w Wolnym Mieście Gdańsku, Królewcu i Kownie, od 1941 tworzył siatkę szpiegowską pod przykrywką pracownika japońskiej ambasady w Sztokholmie – płk./gen. Makoto Onodery. Himmler nazwał Rybikowskiego „najniebezpieczniejszym funkcjonariuszem polskiego wywiadu”. Jego działalność została przedstawiona w powieści Stanisława Strumph-Wojtkiewicza „Tiergarten”.
Od 24 października 1944 roku do 1 lutego 1945 roku był dowódcą 5 batalionu Strzelców Karpackich. 6 sierpnia 1945 roku objął dowództwo 2 Brygady Strzelców Karpackich i sprawował do jej rozwiązania w 1947 roku. Zmarł 27 stycznia 1991 roku w Montrealu. Został pochowany na Cmentarzu Weteranów Field of Honor w Pointe-Claire.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI
——————————————————————————————————————–
ELŻBIETA ZAWACKA
Była jedyną cichociemną w historii, a wiele lat później drugą Polką awansowaną do stopnia generalskiego. Od 1941 r. służyła jako kurierka polskiego podziemia – wielokrotnie przemierzając całą Europę z informacjami najwyższej wagi. W 1943 r. dotarła do Londynu z wyjątkowo ważną misją –
poprawy łączności między Londynem a KG AK w Warszawie. Oprócz tego przedstawiła tam memoriał gen. Roweckiego na temat regulacji prawnych dotyczących służby kobiet w WP. Do okupowanego kraju powróciła na spadochronie – jako jedyna z 15 kobiet kandydatek na cichociemne ukończyła kurs. Działała w pełnej konspiracji do końca wojny, brała udział m.in. w powstaniu warszawskim. Armia Krajowa znała ją pod pseudonimem „Zo”. „Nawet w konspiracji, gdzie panuje anonimowość, »Zo« stała się postacią legendarną” – pisał o niej Jan Nowak-Jeziorański.
CZEŚĆ JEJ PAMIĘCI
——————————————————————————————————————–
MIECZYSŁAW SŁOWIKOWSKI
Przedwojenny oficer „Dwójki”, który już podczas wojny otrzymał misję stworzenia siatki wywiadowczej w Algierii – a następnie w innych rejonach Afryki Północnej. Ostatecznie siatka Słowikowskiego liczyła… kilka tysięcy ludzi na całym południowym wybrzeżu Morza Śródziemnego. Jako przykrywkę dla swojej działalności Słowikowski założył fabrykę płatków owsianych – żeby było zabawniej, doskonale prosperującą. Ale w tej działalności nie chodziło o żarty. Siatka Słowikowskiego zebrała nieprawdopodobnie szczegółowe dane przed lądowaniem Aliantów w Afryce Północno-Zachodniej. W oparciu o nie udało się przygotować plan ostatecznej rozprawy z niemieckim Afrika Korps.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI.
——————————————————————————————————————–
STANISŁAW JEUTE
Zastępca dowódcy wywiadu Organizacji Wojskowej Związek Jaszczurczy, koordynował działanie jej siatek na terenie okupowanej Polski, a także III Rzeszy. Ludzie Jeutego między innymi namierzyli tajny ośrodek badań nad pociskami rakietowymi w Peenemünde na Pomorzu Zachodnim i odnaleźli poligon na Podlasiu, gdzie wystrzeliwano próbnie rakiety V2. Jeute stale współpracował z wywiadem dalekosiężnym ZWZ – kryptonim „Stragan”. W 1942 r. został pojmany przez Niemców. Przewieziono go do Berlina i poddano wyjątkowo brutalnemu śledztwu – mimo tortur nikogo jednak nie wydał ani nie wyjawił jakichkolwiek istotnych informacji. W 1943 r. sąd w Berlinie (na podstawie niemieckiego prawa karnego) skazał go na śmierć. 2 lutego 1943 r. Jeute został albo ścięty toporem, albo zgilotynowany.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI
——————————————————————————————————————–
JAN RZEPECKI
Szef Biura Informacji i Propagandy KG AK nie był oficerem wywiadu w klasycznym rozumieniu tego pojęcia. Był za to jednym z prekursorów współczesnej wojny informacyjnej. Do zadań Rzepeckiego i jego ludzi należało m.in. prowadzenie wojny psychologicznej z Niemcami, oddziaływanie na morale żołnierzy AK i polskich cywili, dokumentowanie działań okupanta niemieckiego oraz prowadzenie polityki informacyjnej londyńskiego rządu na terenie kraju. BIP wydawało kilka podziemnych czasopism, najsłynniejsze to „Biuletyn Informacyjny”, podczas powstania warszawskiego prowadziło zaś pięć rozgłośni radiowych, w tym słynne „Błyskawicę” i „Burzę”. Był w specjalnym sądzie AK który wydał wyrok śmierci na Stefana Witkowskiego ,szefa tajnej organizacji wywiadowczej Muszkieterowie.
——————————————————————————————————————–
Władysława Maciesza
Przyszła na świat 30 czerwca 1888 roku jako Władysława Jadwiga Srzednicka herbu Pomian. Była jednym z czworga dzieci adwokata Leona Srzednickiego i Pauliny z domu Tomaszewicz. Jej ojciec, były powstaniec styczniowy, dzierżawił niewielką miejscowość Karwin koło Proszowic, leżącą na południu zaboru rosyjskiego.
Gdy Władysława ma niespełna trzy lata, traci w nieszczęśliwym wypadku ojca. Zgodnie z tradycją rodzinną Leon Srzednicki w dzień wigilijny zabrał najstarszego syna na polowanie. Towarzyszył mu wówczas 11-letni Tadeusz. Po kilkugodzinnej przejażdżce konno ojciec, chcąc okryć zmarznięte dziecko, nachylił się tak niefortunnie, że strzelba, którą miał przy sobie, wystrzeliła, raniąc go śmiertelnie.
Małżeństwo trwające kilkanaście godzin
Po śmierci męża matka Władysławy zrzeka się majątku w Karwinie i przenosi wraz z dziećmi do rodzinnych dóbr w Wieruszowie koło Wielunia, na pograniczu zaborów rosyjskiego i pruskiego. Po kilku latach, z uwagi na konieczność dalszego kształcenia potomstwa, wyjeżdża do Warszawy. Władysława rozpoczyna tam naukę w II Gimnazjum Żeńskim, które kończy w roku 1904.
Wiedzie beztroskie życie – podróżuje po Europie, bierze udział w zawodach hippicznych, balach oraz przyjęciach. Na jednym z nich poznaje przyszłego męża, Tomasza Pawełkiewicza. Para bierze ślub w 1909 roku. Małżeństwo nie trwa jednak długo, bo… do nocy poślubnej. Rankiem świeżo upieczona małżonka pakuje rzeczy do walizki i opuszcza dom męża na zawsze. Zdumionej rodzinie oznajmia, iż nie przywykła do zwierzęcej brutalności i swoje kilkunastogodzinne małżeństwo uznaje za zakończone.
Jako 18-letnia rozwódka, co na owe czasy było sporym skandalem towarzyskim, wyjeżdża do Krakowa, gdzie w 1911 roku rozpoczyna studia w nowo otwartej Polskiej Szkole Nauk Politycznych; w zaborze rosyjskim kobietom studiować nie wolno… Uczy się, cieszy życiem, zawiera nowe przyjaźnie.
.
Foto: z Archiwum Senatu / Materiały prasowe Władysława Srzednicka, ok. 1914 r.
Wkrótce do grona jej znajomych dołącza młody, ale cieszący się już sławą poeta Stanisław Długosz, który okazuje się miłością jej życia. Niestety, mężczyzna ginie jako żołnierz Legionów Polskich w bitwie pod Samoklęskami 6 sierpnia 1915 roku. Gdy kobieta dowiaduje się o śmierci ukochanego, udaje się na miejsce pochówku, by wykopać zwłoki i naocznie się przekonać, czy faktycznie został zabity. Wcześniej miała mieć sny, że Stanisław został pogrzebany żywcem.
By przedrzeć się przez front, udaje panienkę z dobrego domu
W Krakowie angażuje się w życie polityczne. Wstępuje do paramilitarnej organizacji o nazwie Polskie Drużyny Strzeleckie, która szkoli młodzież na wypadek wojny lub powstania narodowego. W 1913 roku wszyscy „drużyniacy” składają przysięgę zachowania gotowości bojowej.
Po wybuchu I wojny światowej Józef Piłsudski, uważając, że kobiety mogą się przydać jako wywiadowczynie, zakłada przy I Brygadzie Legionów Żeński Oddział Wywiadowczy. Na jego czele staje przyszła żona naczelnika państwa, Aleksandra Szczerbińska. Do oddziału należy 46 kobiet. Są wśród nich nauczycielki, studentki, krawcowe. Najmłodsza ma 20 lat, najstarsza – 65.
„Sława” dostaje tutaj poważne zadanie: ma się przedrzeć przez front rosyjsko-niemiecki i dostarczyć Polskiej Organizacji Wojskowej (POW) w Warszawie pieniądze i rozkazy. Aby je wypełnić, postanawia udawać panienkę z dobrego domu. Ubrana w koronkową suknię, zabiera ze sobą służącą, psa oraz walizkę wypełnioną gotówką, mapami i ulotkami. 12 grudnia 1915 roku w okolicach Płocka kobiety dostają się między okopy. Cały dzień leżą w śniegu, kryjąc się przed ostrzałem.
Po zapadnięciu zmierzchu przeczołgują się w kierunku rzeki, na brzegu której stoją Rosjanie. Władysławie udaje się przekonać żołnierzy, że zmierza do chorej matki w Warszawie. Kobiety zostają zaprowadzone do kwatery polowej w wiejskiej chacie i poddane rewizji. Kiedy żołnierz próbuje otworzyć walizkę pełną nielegalnych dokumentów, Władysława jakby w natchnieniu woła: Ach, prawda, przecież ja mam w niej rewolwer! Pokazuje Rosjanom broń, a ci… zapominają o przeszukaniu ekwipunku.
Foto: z Archiwum Senatu / Materiały prasowe Władysława ze Srzednickich Długoszowa, ok. 1920 r.
Kobiety trafiają do aresztu, ale wieczorem zostają przewiezione do sztabu pułku. Tam są podjęte prawdziwą ucztą, częstowane kawiorem i szampanem – dama na froncie to rzadkość! Rosjanie przez cztery dni zastanawiają, czy są szpiegami, czy nie. W końcu jeden z nich, oczarowany urodą Srzednickiej, orzeka, że dziewczyna ma zbyt uczciwe oczy, by być szpiegiem. Zostają zwolnione, a nawet podwiezione do najbliższej stacji kolejowej, skąd udają się do Warszawy. Po szczęśliwym powrocie „Sławy” do Krakowa Piłsudski stwierdza: „właśnie dlatego fundament wywiadu powinny stanowić kobiety”.
Od agentki wywiadu do senatora
Odzyskanie niepodległości nie oznacza końca służby Władysławy dla kraju. Po wybuchu wojny polsko-bolszewickiej, w ramach działalności w Polskiej Organizacji Wojskowej (POW), rozpoczyna ochotniczą służbę w obozie jenieckim w Wadowicach. W obozie panuje tyfus. Nie obawiając się choroby, „Sława” biega od chorego do chorego, podając leki, zmieniając pościel. – To są jeńcy! – protestuje, widząc obojętność polskiego personelu wobec cierpienia sowieckich żołnierzy.
Po wojnie Piłsudski wysyła Władysławę do Niemiec, z zadaniem utworzenia polskiej siatki wywiadowczej. Agentka najpierw pracuje w fabryce w Essen, następnie dwa lata spędza wśród niemieckich robotników w Berlinie, Dortmundzie i Szczecinie, zbierając informacje dla II Oddziału Wojska Polskiego.
Po powrocie do Polski, podczas przyjęcia zorganizowanego przez Marszałka, poznaje jego osobistego lekarza oraz posła na sejm Adolfa Macieszę, który wkrótce zostaje jej mężem. Para bierze ślub w kościele ewangelicko-reformowanym w Wilnie. Niestety, związek trwa tylko cztery lata. Mąż „Sławy” umiera na zawał serca w 1929 roku.
Foto: z Archiwum Senatu / Materiały prasoweW gronie przyjaciół (od lewej): Krystyna Stawiarska, Jan Bystroń, Władysława Srzednicka, Stanisław Długosz, Gabriela Stawiarska, ok. 1912 r.
W 1935 roku, odnalazłszy w sobie polityka, kobieta startuje w wyborach na senatora II RP. Jako członek Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem zostaje wybrana na IV kadencję. Warto zauważyć, że Polki jako jedne z pierwszych na świecie pojawiają się w parlamencie. W międzywojniu do senatu RP trafia 19 kobiet, kilka z nich sprawuje mandat senatora kilkakrotnie. Pracę w senacie Władysława traktuje bardzo poważnie. Walczy z analfabetyzmem, antysemityzmem, dąży do równouprawnienia kobiet i poprawy służby zdrowia na wsi.
Agentka o kryptonimie Y-59
Gdy 1 września 1939 roku Niemcy atakują Polskę, „Sława” nie ucieka z Warszawy, mimo że pozostanie w mieście nie jest dla niej bezpieczne. Musi się ukrywać, zmienia nazwisko i opuszcza mieszkanie przy al. Szucha, zaanektowane przez Niemców. Poświęca się pracy konspiracyjnej. 27 września, a więc jeszcze podczas oblężenia stolicy, w podziemiach gmachu PKO przy ul. Świętokrzyskiej, bierze udział w spotkaniu, podczas którego powstaje Służba Zwycięstwu Polski (SZP), przekształcona 13 listopada 1939 roku w Związek Walki Zbrojnej (ZWZ). Zostaje łącznikiem pomiędzy komendą główną ZWZ a partiami politycznymi.
W kwietniu 1942 roku Wanda Gertz, koleżanka z POW, proponuje jej wstąpienie do Kobiecego Oddziału Dywersji i Sabotażu – DYSK. Władysława ma wykolejać pociągi, wysadzać tory i wykonywać wyroki śmierci na Polkach współpracujących z gestapo.
Swoje właściwe miejsce w ruchu oporu Maciesza odnajduje jednak dopiero jako agentka głębokiego wywiadu. Spotkany przypadkowo na ulicy w styczniu 1943 roku znajomy aranżuje jej rozmowę z szefem wywiadu ofensywnego II oddziału AK „Stragan”, kpt. Karolem Trojanowskim. Ten, widząc w kobiecie znakomity materiał na wywiadowcę (ogromne doświadczenie, perfekcyjna znajomość języka niemieckiego), proponuje jej pracę na terenie Niemiec
.
Foto: z Archiwum Senatu / Materiały prasowe Władysława Maciesza w latach 30. XX w.
Jako agentka o kryptonimie Y-59, „Katarzyna”, z fałszywą kenkartą na nazwisko Gertrudy Wagner, podróżuje na trasie Warszawa – Wiedeń. Do Niemiec przewozi instrukcje, pieniądze i kartki żywnościowe, z powrotem – meldunki wywiadowcze. Wiedeń odgrywa dla „Straganu” ważną rolę w zdobywaniu informacji. Komórka wywiadowcza obejmuje obserwacją wiele tamtejszych zakładów przemysłowych. Część pracowników fabryk to wciągnięci do działalności konspiracyjnej Polacy lub Austriacy. Są oni bezcennym źródłem informacji o produkcji wojennej.
Agenci „Straganu” często odwiedzają wiedeńskie bary, restauracje, nocne kluby, w których miejscowi spotykają się ze znajomymi, rozmawiając o różnych rzeczach, m.in. o… produkcji nowej, tajemniczej broni na wyspie Uznam. Po latach koleżanka Władysławy z pracy w „Straganie”, Ewa Mrózek-Pilch, wspomina: „Chodziliśmy tam, gdzie podawano wino jednoroczne. Stawialiśmy i podpytywaliśmy. Jeden z Austriaków pracował w fabryce części zamiennych do broni V. Chętnie opowiadał…”.
Skazana na śmierć przez ścięcie gilotyną
3 kwietnia 1943 roku agentka wyrusza w swoją czwartą i – jak się okazuje – ostatnią podróż. Na tropie siatki wywiadowczej jest już bowiem wiedeńskie gestapo. Przywiezione dokumenty w pierwszym punkcie kontaktowym przekazuje koledze z organizacji, Władysławowi Gojniczkowi „Wladisowi”. 8 kwietnia jest gotowa do drogi powrotnej. Musi jeszcze tylko odebrać pocztę. Idzie pod wskazany adres, nie wiedząc, że w mieszkaniu Niemcy urządzili „kocioł”.
W wiedeńskim areszcie Polizeigafangenhaus zostaje poddana ciężkiemu przesłuchaniu. Bicie powoduje poważne uszkodzenia oczu, ucha i czaszki. Nie zdradza nikogo. We wrześniu 1943 roku, w celi więzienia Margarethen, próbuje odebrać sobie życie, przegryzając żyły. W szpitalu gestapo wydaje lekarzom polecenie: „Ratować za wszelką cenę”. Po powrocie do aresztu zostaje zamknięta w izolatce. Spędza w niej 17 miesięcy.
W lutym 1945 roku rozpoczyna się proces przed Sądem Ludowym, na sesji wyjazdowej w Wiedniu (gmach berlińskiego sądu został zbombardowany przez alianckie lotnictwo). Po dwóch tygodniach zapada wyrok: śmierć przez ścięcie gilotyną. „Sława” trafia do celi śmierci i od tej pory opatrzność wyraźnie zaczyna nad nią czuwać.
Dwa tygodnie po zatwierdzeniu wyroku przez Berlin zapada na tyfus plamisty. Zgodnie z ustawodawstwem niemieckim skazanego przed wykonaniem wyroku należy wyleczyć, aby miał pełną świadomość wykonywanej na nim kary. Kiedy Władysława wraca do zdrowia, okazuje się, że wiedeńskie więzienie nie dysponuje własną gilotyną. Berlin wysyła pociągiem maszynę, zapakowaną do wielkich sosnowych pudeł oraz kata. Ten jednak na miejsce stracenia nie dociera. Pociąg, którym jedzie, bombarduje w okolicach Brna sowieckie lotnictwo.
13 kwietnia 1945 roku wojska radzieckie wyzwalają Wiedeń. Władysława jest wolna…
„Czy mam żałować, że niemiecki kat nie obciął mi głowy?”
Odzyskuje wolność, ale nie spokój. Po powrocie do kraju rozpoczyna kolejną walkę, tym razem bardziej przyziemną – z komunistyczną rzeczywistością, o dach nad głową i środki do życia. Przez długi czas bowiem nie ma gdzie mieszkać i z czego żyć. „Czy mam żałować, że niemiecki kat nie obciął mi głowy?” – pyta władzę w jednym z kolejnych podań, prosząc o lokum. Z czasem, dzięki pomocy przyjaciół, dostaje kawalerkę w Al. Jerozolimskich (jedyne 28 m kw.) i rentę, która ledwie wystarcza na przetrwanie.
Foto: z Archiwum Senatu / Materiały prasowe Władysława Maciesza, prawdopodobnie lata 50. XX wieku
Z jej zdrowiem z roku na rok jest coraz gorzej. W końcu lekarze zgodnie orzekają: rak płuc. Władysława ze Srzednickich Maciesza, senator II RP, żołnierz Legionów Polskich i antyniemieckiego podziemia, umiera po długiej walce z chorobą 21 czerwca 1967 roku w szpitalu onkologicznym przy ul. Wawelskiej w Warszawie w wieku 79 lat. Zostaje pochowana w grobie rodzinnym na Cmentarzu Powązkowskim, obok męża, matki i braci.
Udział „Sławy” Macieszy w walce o niepodległość Polski został doceniony dopiero w wolnej Polsce. Prezydent Lech Kaczyński przyznał jej pośmiertnie Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Po uroczystości, która odbyła się w 26 marca 2010 roku w Sali Kolumnowej Pałacu Prezydenckiego w Warszawie, odbyła się konferencja poświęcona kobietom działającym w służbie wywiadu ZWZ-AK, skazanym przez sądy Rzeszy na karę śmierci.
Zabierający w niej głos Andrzej Kunert przypomniał, jak bardzo młodzież przed I wojną światową była spragniona wolności, jak chętnie dążyła do walki zbrojnej w nadziei, iż ją ona Polsce przyniesie. Przyniosła, o czym kolejne pokolenie nie zapomniało. Pielęgnowanie ducha patriotyzmu doprowadziło do bohaterstwa młodych ludzi w czasie II wojny światowej. Łączniczką tej tradycji stała się Władysława Maciesza.
„Kobiety Wywiadu”: Władysława Maciesza. Agentka, która przeżyła własną śmierć – Wiadomości (onet.pl)
CZEŚĆ JEJ PAMIĘCI
——————————————————————————————————————–
ZOFIA ŚCIBOR -RYLSKA
Zofia, de domo Konieczka, primo voto Rapp, secundo voto Kochańska, tertio voto Ścibor-Rylska, urodziła się 25 sierpnia 1918 r. w Berlinie jako córka Bolesława Konieczki i Gertrudy z d. Skibickiej. Z czasem rodzice wrócili do polskiego Poznania, gdzie Zofia rozpoczęła naukę w Miejskim Koedukacyjnym Gimnazjum Kupieckim. W szkole poznała kupca Janusza Rappa, który w 1940 r. został jej mężem.
Pierwsza podróż w roli konspiratorki
Po wybuchu II wojny światowej Poznań zostaje przyłączony do III Rzeszy. Małżonkowie jako obywatele polscy otrzymują nakaz przesiedlenia do Generalnego Gubernatorstwa. Wprowadzają się do jednego z pustych mieszkań przy ul. Niemcewicza w Warszawie. Niestety postępująca choroba nowotworowa męża Zofii wkrótce doprowadza do jego przedwczesnej śmierci.
Aby zapomnieć o stracie ukochanego, Zofia szuka kontaktu z podziemiem. Jako osoba biegle mówiąca po niemiecku (niczym rodowita Niemka, z charakterystycznym gardłowym „r”), z rodzinnymi koneksjami w Berlinie zostaje przyjęta do Referatu „Zachód” Wydziału Wywiadu Ofensywnego „Stragan” Oddziału II Informacyjno-Wywiadowczego Armii Krajowej.
We wrześniu 1942 r. wyrusza w pierwszą podróż w roli konspiratorki – do rodzinnego Poznania. Wyjeżdżając bez odpowiednich dokumentów, paszportu czy rozkazu, podejmuje duże ryzyko. Daje sobie jednak radę znakomicie, docierając bez problemu nie tylko do Poznania, ale i do Berlina, gdzie mieszka rodzina jej matki. W Niemczech udaje jej się nawiązać pierwsze kontakty wywiadowcze
.
Foto: Autor nieznany / Zbiory Muzeum Powstania Warszawskiego. Zofia Ścibor-Rylska
Kiedy szczęśliwie wraca do Warszawy, stojący na czele Wydziału Legalizacji i Techniki Wywiadu AK Jan Stanisław Jankowski wyrabia jej dokumenty na nazwisko volksdeutschki Marie Springer. Pod tym nazwiskiem Zofia, jako kurierka „Straganu”, podróżuje regularnie do Niemiec. Otrzymuje zadanie rozpoznania obrony przeciwlotniczej, a także systemu obronnego m.in. Berlina, Hanoweru i Hamburga. Pozyskane dane nanosi na mapę, a następnie sporządza na ich podstawie meldunki wywiadowcze.
Do Niemiec zabiera ze sobą kartki żywnościowe, dzięki którym ratuje życie wielu polskim robotnikom przymusowym. To właśnie od nich dowiaduje się o produkowanych w Hanowerze akumulatorach do łodzi podwodnych. Wykorzystując te informacje, alianci przeprowadzają udany nalot na fabrykę.
Odkryła miejsce ukrycia największej jednostki Kriegsmarine – pancernika Tirpitz
Perfekcyjny niemiecki oraz niezaprzeczalna uroda i szyk pomagają jej w pokonywaniu przeszkód. Gdy pewnego razu wjazd do Berlina z powodu nalotu bombowego zostaje zablokowany dla cywilów, agentce udaje się jednak dostać do miasta – zauroczeni kobietą niemieccy oficerowie wracający z frontu wschodniego przemycają ją w przedziale „Nur für Kurier”.
Najbardziej spektakularnym sukcesem wywiadowczym Zofii jest zdobycie informacji o miejscu stacjonowania największej jednostki Kriegsmarine – zakotwiczonego w fiordach Norwegii pancernika Tirpitz. W zdobyciu niezwykle cennych dla aliantów wiadomości o poszukiwanym bezskutecznie od miesięcy okręcie pomocny okazuje się mieszkający w Berlinie kuzyn Zofii.
Foto: Bundesarchiv, Bild 183-J19316 / Boeckmann / CC-BY-SA 3.0, CC BY-SA 3.0 DE, via Wikimedia Commons / Zbiory Muzeum Powstania WarszawskiegoPancernik Tirpitz eskortowany przez flotyllę niszczycieli, październik 1942 r.
Młody porucznik, służący na pancerniku, właśnie przyjechał do domu na urlop. Chcąc zaimponować atrakcyjnej krewniaczce, chwali się wojennymi przygodami. Ta, udając zachwyt, wypytuje o liczebność załogi, liczbę samolotów na okręcie, o kaliber dział, a przede wszystkim dowiaduje się, gdzie Tirpitz stacjonuje. Sporządzony raport zaopatruje w aktualne zdjęcia jednostki, podarowane „kochanej kuzynce na pamiątkę”.
We wrześniu 1943 r. brytyjska marynarka przy użyciu sześciu okrętów podwodnych typu X przeprowadza operację „Source”, w wyniku której „Samotny Władca Północy” zostaje poważnie uszkodzony.
Młodzi małżonkowie aresztowani przez gestapo
Podczas pracy konspiracyjnej Zofia poznaje przystojnego kolegę „Maćka” – cichociemnego Jan Kochańskiego, pełniącego funkcję kierownika komórki bezpieczeństwa wywiadu. Młodzi i piękni szybko zakochują się w sobie i 21 marca 1943 r. biorą ślub.
Z powodu aresztowania (w maju 1943 r.) i załamania się podczas śledztwa kpt. Karola Trojanowskiego, szefa sekcji zachodniej „Straganu”, pozostanie w Warszawie staje się dla małżonków zbyt niebezpieczne. Decyzją dowództwa, jako państwo Zubowiczowie, zostają przeniesieni na placówkę wywiadowczą do Lwowa. Praca na zapleczu frontu, gdzie Niemcy wykazują się wyjątkową czujnością, okazuje się niezwykle ryzykowna. Częste wyjazdy Kochańskiego do Warszawy i w teren nie uchodzą uwadze gestapo.
Kiedy pewnego dnia Kochański wraca z jednej z podróży, dozorca budynku przy ul. Kleparowskiej, w którym wynajmują lokal, informuje go, że ktoś o niego wypytuje. Wkrótce okazuje się, że ostrzeżenie nie było bezpodstawne. Rankiem 1 listopada 1943 r. do drzwi mieszkania dzwoni gestapo. Jan i będąca w ósmym miesiącu ciąży Zofia zostają aresztowani. Trafiają do siedziby gestapo przy ul. Pełczyńskiej, gdzie są natychmiast rozdzieleni. Podczas pierwszego przesłuchania Zofia z determinacją zaprzecza oskarżeniom, jakoby była agentką angielskiego wywiadu, aż w końcu śledczy zaczyna jej grozić. „Pani myśli, że my nie bijemy ciężarnych kobiet?” – pyta.
Następnego dnia wprowadzają ją do pokoju, na środku którego siedzi jej mąż. Na rozkaz gestapowca mężczyzna zaczyna mówić spokojnym głosem: „Jestem Jan Kochański, wiedzą wszystko…”
.
Foto: Autor nieznany / Zbiory Muzeum Powstania Warszawskiego Zofia i Zbigniew Ścibor-Rylscy pozują do zdjęcia przy samochodzie marki Ford Eifel, lata 50. XX wieku
Zofia postanawia mimo wszystko walczyć o życie, zmieniając linię obrony. Przyznaje, że jeździła do Niemiec, ale jedynie dostarczając karki żywnościowe dla polskich robotników. Pracy w wywiadzie nadal stanowczo się wypiera. Po dwóch tygodniach przesłuchań, podczas których padają te same pytania o adresy i nazwiska, Zofia decyduje, że będzie symulować poród. Niestety zamiast do szpitala więziennego trafia do żydowskiego baraku z chorymi na tyfus, gdzie już drugiego dnia jest świadkiem wymordowania wszystkich więźniów. Z pogromu w obozie z życiem uchodzą tylko trzy osoby.
Ucieka Niemcom, będąc w ósmym miesiącu ciąży
Zofia ponownie trafia do więzienia. Tym razem jest to cieszący się ponurą sławą były gmach lwowskiego NKWD przy ul. Łąckiego. Zostaje umieszczona w izolatce. Tam otrzymuje pierwszy gryps od komórki AK – napisane grafitem od ołówka na maleńkiej bibułce zdanie: „Staraj się dostać do szpitala, symuluj trudny poród”. W końcu Niemcy decydują się przewieźć kobietę do szpitala przy ul. Rappaporta. Dzień i noc pilnuje jej gestapowiec.
Jest grudzień, a w szpitalu zimno. Węgierski strażnik lituje się nad ciężarną i daje jej ciepły płaszcz. Pewnego dnia, w godzinach odwiedzin pacjentów, Zofia zakłada go na siebie i mówi, że wychodzi do łazienki. Znalazłszy się w toalecie, zakłada przemyconą pod płaszczem sukienkę i pantofle. Do sali już nie wraca. Podając się za odwiedzającą, spokojnie opuszcza szpital. Wychodzi na ulicę, jest wolna. Aby nie kusić losu, nie bierze dorożki, lecz wsiada do tramwaju, który bezpiecznie zawozi ją na ul. Piekarską, do mieszkania działającej w AK Strońskiej, od której dostawała w więzieniu grypsy. Po latach tak będzie wspominać ten moment: „Nie popisałam się wtedy. Gdy mi otworzyła drzwi, zemdlałam”.
Wydostanie się z rąk gestapo było niełatwym zadaniem. Jednak pozostało jeszcze jedno, równie trudne – dotarcie do Warszawy. Ma jej w tym pomóc przysłany do Lwowa sędzia konspiracyjnego sądu Tadeusz Semadeni. Wraz z mężczyzną ucharakteryzowana na brunetkę z burzą loków na głowie, z nowymi dokumentami, Zofia wyrusza w podróż. Ponieważ gestapo ogłosiło we Lwowie alarm, nie wsiadają do pociągu na dworcu miejskim, lecz na oddalonej 50 km od niego stacji, do której podwozi ich ciężarówka.
Foto: Autor nieznany / Zbiory Muzeum Powstania Warszawskiego Zofia Ścibor-Rylska, zwyciężczyni konkursu na królową balu noworocznego, tańcząca z mężem; 1958 rok
W drodze wielokrotnie zmieniają pociągi, kupując bilety na krótkie odcinki. W końcu kolejką EKD z Milanówka docierają do stolicy. Zofia z miejsca trafia do szpitala przy ul. Emilii Plater, gdzie 4 stycznia 1944 r. rodzi zdrowego syna. Od początku wiedziała, że to będzie chłopiec. Nadaje mu imię, którym w konspiracji posługiwał się jej mąż – Maciej.
Jan Kochański ma zdecydowanie mniej szczęścia. Całkowicie rozpracowany przez gestapo zostaje przewieziony do Warszawy i zamknięty w izolatce na Pawiaku. Ginie rozstrzelany 16 lutego 1944 r. w ruinach getta. Umiera ze świadomością, że właśnie został ojcem.
„Nie bałam się gestapo, a miałabym się bać polskiego oficera?”
Tymczasem Zofia musi się ciągle ukrywać. Niemcy, nie dając za wygraną, intensywnie szukają jej w Warszawie. Można przewrotnie stwierdzić, że spokój przynosi jej dopiero 1 sierpnia 1944 r. W Powstaniu Warszawskim służy w oddziale „Bakcyl” – Sanitariacie Okręgu Warszawskiego. Siedmiomiesięcznego synka dokarmiają chłopcy z okolicznych oddziałów.
Z miasta wychodzi 4 października z ludnością cywilną. Z chorym na odrę Maciejem trafia do obozu przejściowego w Pruszkowie, z którego wkrótce ucieka. Wyjeżdża do Gdańska i tam zamieszkuje u Danuty Rylskiej – wdowy po dobrze jej znanym z czasów działalności konspiracyjnej poruczniku Zbigniewie Piątkowskim. Wkrótce poznaje brata kobiety, gen. Zbigniewa Ścibora-Rylskiego, który w 1948 r. zostaje jej mężem. Po wojnie małżeństwo wyjeżdża do Poznania, skąd w 1956 r. przeprowadza się do podwarszawskiej Radości.
Po wojnie Zofia ujawnia się jako żołnierz AK, w związku z czym znajduje się w kręgu zainteresowania Służby Bezpieczeństwa. W 1946 r. dostaje wezwanie na przesłuchanie do siedziby UB w Warszawie. Udaje się tam wraz z korespondentem amerykańskiej prasy Stefanem Molskim. Przesłuchujący ją, słynący z bestialstwa, Józef Różański pyta, czy nie bała się przyjść sama. Zofia, odpowiadając pytaniem: „Nie bałam się gestapo, a miałabym się bać polskiego oficera?” – pokazuje cały swój charakter.
Zofia Ścibor-Rylska zmarła 7 lipca 1999 r. Została pochowana na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.
„Marie Springer” była kobietą niezłomną. Brak szczęścia osobistego próbowała zrekompensować pracą dla akowskiego wywiadu i była w tej roli niezwykle skuteczna. Aresztowana i rozdzielona z ukochanym, nie straciła hartu ducha. Przez całe życie uparcie wierzyła w swoją szczęśliwą gwiazdę.
„Kobiety wywiadu”: Zofia Ścibor-Rylska – niezwykła „Marie Springer” – Wiadomości (onet.pl)
CZEŚĆ JEJ PAMIĘCI
——————————————————————————————————————–
Prof HALINA SZWARC /KŁĄB/
To historia kobiety, która podpisuje niemiecką volkslistę, by zostać najmłodszą agentką akowskiego wywiadu. Działając w „jaskini lwa”, wśród niemieckich studentów czy wojskowych, ocierając się o śmiertelne niebezpieczeństwo, zdobywa bezcenne dla aliantów informacje, które przyczyniają się do skrócenia II wojny światowej.
Urodziła się jako Halina Kłąb, 5 maja 1923 r. w Łodzi. Jej ojciec, Wincenty Kłąb, w wieku 13 lat przybył do tego miasta ze wsi Lipce koło Skierniewic, uwiecznionej przez Władysława Reymonta w „Chłopach”. W Łodzi nauczył się krawiectwa, później założył firmę budowlaną. Jej matką była Maria, z domu Włodzimierska, spokrewniona poprzez swoją matkę z niemiecką, spolszczoną rodziną tkaczy Voglów.
Oburzona brutalnością Niemców wstąpiła do wywiadu
Halina jest jedynaczką, a rodzice dbają o jej wykształcenie. Uczy się w prestiżowym prywatnym Gimnazjum Żeńskim Humanistycznym Heleny Miklaszewskiej w Łodzi, gdzie zdaje tzw. małą maturę. Uczęszcza również do konserwatorium, w którym uczy się gry na fortepianie. Często występuje na uroczystościach szkolnych, a koleżanki nadają jej przezwisko „Paderewski”. Planuje w przyszłości studia muzyczne, ale kiedy słyszy, jak 12-letni uczeń konserwatorium, Janek Holzmann, gra Chopina, dochodzi do wniosku, że nigdy nie zagra lepiej od niego i porzuca ten zamiar
Gdy wybucha wojna, Halina ma 16 lat. Wychowana w duchu patriotyzmu, postanawia wstąpić do konspiracji. Bezskutecznie szuka na własną rękę kontaktu z organizacją podziemną. Wkrótce jednak łódzki oddział Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) sam ją odnajduje i proponuje współpracę. Dziewczyna zostaje zaprzysiężona jako żołnierz ZWZ, otrzymuje pseudonim „Ryszard” i rozkaz nauki niemieckiego. Pomimo niechęci do tego języka, szybko opanowuje go w stopniu biegłym.
Następnie, na polecenie dowództwa ZWZ, podejmuje starania o podpisanie volkslisty, powołując się na niemieckie korzenie babki, Amandy Vogel. Zapisuje się również do Bund der Deutsche Mädel, czyli żeńskiego odpowiednika Hitlerjugend. Aby zniknąć z oczu znajomych i sąsiadów – jak pisze we wspomnieniach, koleżanki w tym czasie podchodziły i pluły jej pod nogi – wyjeżdża do Kalisza położonego teraz w tzw. Kraju Warty i warunkowo zostaje przyjęta do niemieckiego gimnazjum. Jest bardzo zdolną uczennicą; szybko przyswaja wiedzę i doskonali język.
„Mein Kampf” z autografem Hitlera
W dniu urodzin Hitlera szkołę wizytuje kuratorium, chcąc sprawdzić, jakie postępy w nauce robią przyszli obywatele Trzeciej Rzeszy. Lekcja jest poświęcona Gottholdowi Ephraimowi Lessingowi, niemieckiemu dramatopisarzowi okresu Oświecenia. Prowadzący zajęcia dyrektor szkoły pyta, który z uczniów opowie o wielkim rodaku. Nikt nie zgłasza się do odpowiedzi, zapada długa cisza. Sytuację ratuje Halina. Wstaje i sypie informacjami o pisarzu jak z rękawa. Wizytatorzy opuszczają klasę pod wrażeniem, a Halina otrzymuje w nagrodę elegancki egzemplarz „Mein Kampf” z autografem Hitlera.
Foto: ze zbiorów rodzinnych prof. A. Szwarca / Materiały prasowe Halina jako początkujący lekarz
Z rekomendacji dyrektora gimnazjum zostaje wpisana na volkslistę najwyższej grupy – co ciekawe, bez udowodnionego pochodzenia i niemieckości sprzed wojny. Po latach żartuje, iż poczciwy dyrektor bardzo przysłużył się w ten sposób wywiadowi AK.
Dwuletnią edukację w kaliskiej szkole kończy, zdając maturę z wyróżnieniem. Przez cały okres szkolnej nauki zbiera informacje dla wywiadu AK, wysyła meldunki na temat niemieckich funkcjonariuszy, których spotyka oraz ruchów jednostek niemieckich.
Po zakończeniu nauki otrzymuje od AK polecenie przyjęcia posady nauczycielki w wiejskiej podstawówce w podkaliskich Piwonicach. To szkoła, w której uczą się dzieci Niemców repatriowanych do tzw. Kraju Warty z ziem wschodnich. Wśród nich jest 7-letni syn podpułkownika Bena Vigry, zarządcy ziemi kaliskiej (szefa Siedlungsamt Kalisch), który decyduje o wysiedleniach Polaków oraz wywózkach kaliskich Żydów do łódzkiego getta.
Pewnego dnia Halina puka do domu zarządcy. Ten, oczarowany rozmową z nauczycielką syna, która utraciła lokum z powodu remontu szkoły, od razu proponuje jej mieszkanie w pokoju na piętrze swojej willi. Ufa jej tak bardzo, że kiedy wyjeżdża w teren, nie zamyka drzwi do swojego gabinetu. W dokumentach pozostawionych na biurku Halina znajduje informacje o przemyśle wojennym, o ruchach wojsk, o stosunku urzędników niemieckich do ludności polskiej, o aresztowaniach i wysiedleniach. Sporządza z nich miesięczne sprawozdania, które wysyła do łódzkiego oddziału AK.
O włos od aresztowania
Po zakończeniu roku szkolnego (1942 r.) otrzymuje od wywiadu nowe zadanie. Ma pojechać do Wiednia i wysyłać raporty o nastrojach w mieście oraz kolportować prasę w ramach Akcji N. („N” to skrót do słowa: Niemcy). Polegała ona na wydawaniu czasopism w języku niemieckim, które miały dezinformować Niemców, obniżać ich morale. Pisano w nich m.in. o tym, że klęska Niemiec jest tylko kwestią czasu.
W tym czasie agentka przyjmuje również nowy pseudonim „Jacek II” – po aresztowanym przez Niemców zwierzchniku. Aby nie wzbudzać podejrzeń, zapisuje się w Wiedniu na studia medyczne. Raz na dwa tygodnie przyjeżdża do Łodzi. Dostarcza informacje o sytuacji w Austrii i zabiera nowe, przeznaczone dla Austriaków, czasopisma, które przewozi w walizkach. Podróże są długie (jedna z nich trwała siedem dni) i niebezpieczne. Młoda kobieta często nocuje na dworcach, nierzadko przemieszcza się w nocy. Nocleg w hotelu na terenie Niemiec nie wchodzi w grę, gdyż goście są pytani o cel podróży i muszą okazać pismo delegujące do danej miejscowości . W pociągach i na dworcach odbywają się liczne kontrole. Podczas jednej z nich agentka omal nie zostaje aresztowana. Na dworcu we Wrocławiu zatrzymuje ją dwóch policjantów, na chybił trafił przeszukujących bagaże pasażerów. Nakazują Halinie otworzyć walizkę. Ta udaje, że szuka kluczyka, jednocześnie rozglądając się na boki, gdzie mogłaby uciec w tłum. Nagle przez megafony ogłaszają, że zaraz odjedzie pociąg do Wiednia. Kobieta błyskawicznie wyrywa policjantowi bagaż z rąk, krzycząc z tupetem „Nie widzi pan, że mi pociąg ucieka!” i… wskakuje do wagonu. Nikt jej nie goni.
Zawsze ma przy sobie, wszyty w chusteczkę do nosa, cyjanek potasu…
Zdjęcia, które przyczyniły się do skrócenia wojny
W maju 1943 r. Halina przechodzi krótkie przeszkolenie z wywiadu morskiego i zostaje wysłana do Hamburga. Na drogę dostaje stary niemiecki przewodnik Baedekera z planem miasta i szpiegowski aparat fotograficzny niewymagający przykładania do oka. Zbiera tam cenne informacje o sposobie maskowania obiektów wojskowych, produkcji wojennej w stoczniach, miejscach stacjonowania jednostek wojskowych i sytuacji ogólnej ludności.
Położenie obiektów wojskowych w mieście udaje jej się ustalić dzięki umiejętności łatwego nawiązywania znajomości. Przechadzając się pierwszego dnia po porcie i podając się za turystkę, widzi chłopaka, który przewozi motorówką pracowników stoczni na drugą stronę kanału. Podchodzi do niego i zaczyna rozmowę. Ten szybko zaprasza ją na łódkę, proponując przejażdżkę. Ukrywa ją pod pokładem i obwozi po porcie, opowiadając co znajduje się wokół, opisując dokładnie wszystkie obiekty wojskowe. Halina robi przy okazji „pamiątkowe” zdjęcia.
Udaje jej się również rozpracować dobrze system obrony przeciwlotniczej Hamburga. Podobnie, udając turystkę, spaceruje po różnych dzielnicach i pyta naiwnie przechodniów, czy przypadkiem pod daną siatką nie znajduje się jakieś muzeum. Życzliwi mieszkańcy odpowiadają, że to nie muzeum, lecz obiekt wojskowy zamaskowany na wypadek nalotów. Dane nanosi na plan miasta i wysyła do wywiadu AK do Łodzi.
Dzięki jej informacjom, które zostały następnie wysłane do Londynu, Brytyjczycy dokonują serii nalotów na Hamburg w ramach operacji „Gomora” w 1943 r., niszcząc przemysł stoczniowy Hamburga. Można również powiedzieć, że Halina przyczyniła się w ten sposób do skrócenia wojny. Anglicy uznali, że „Jacek II” wykonał zadanie najlepiej ze wszystkich wywiadowców wysłanych do Hamburga i odznaczyli agentkę brązowym angielskim krzyżem zasługi.
Zatrzymana przez gestapo. Tortury „fachowca od deski”
W sierpniu 1943 r. Halina udaje się do Berlina i pod przysięgą o zachowaniu pełnej tajemnicy wojskowej i karą śmierci, rozpoczyna pracę jako wolontariuszka w Centralnym Archiwum Medycyny Wojskowej. Siedząc w olbrzymiej sali dawnego gmachu Reichstagu ze szklanym sufitem, oficjalnie szyfruje dane dotyczące rannych niemieckich żołnierzy na froncie wschodnim, miejsca i nazwy jednostek wojskowych, lazaretów, a jednocześnie sporządza na karteczkach notatki z niezwykle cennymi dla wywiadu wojskowymi informacjami. Ukrywa je za okładką książki „Terminologia medyczna”, którą przynosi do pracy. Przy wyjściu często zdarzają się rewizje.
W maju 1944 r. zostaje odesłana na urlop. Przyjeżdża do Łodzi i tam 26 maja, w mieszkaniu rodziców, zostaje zatrzymana przez gestapo. Do aresztowania dochodzi na skutek wsypy w łódzkiej komórce AK. Niestety, w szeregi organizacji wdarł się konfident.
Halina jest poddana śledztwu, bestialsko bita i torturowana. Wśród katujących ją gestapowców jest „fachowiec od deski”, którą okłada przesłuchiwanych po piętach i plecach. Halinie, krzyczącej z bólu, ze skutymi łańcuchem rękami i nogami, zakłada maskę przeciwgazową na twarz. Bije do nieprzytomności…
Foto: ze zbiorów Uniwersytetu Trzeciego Wieku im prof. H. Szwarc / Materiały prasowe Halina Szwarc – profesor Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie
Dziewczyna wytrzymuje jednak tortury, nie wydaje nikogo. Bez sądu zostaje skazana na śmierć przez rozstrzelanie i odesłana do ciężkiego więzienia dla kobiet przy ul. Gdańskiej w Łodzi. To tutaj, w 1900 r., przebywał również Józef Piłsudski.
W więzieniu, oczekując na wykonanie wyroku, spędza osiem miesięcy, w tym najpierw 12, a potem jeszcze 9 dni w zimnej ciemnicy z wodą na betonowej podłodze, w której można tylko kucać.
Życie ratuje jej koniec wojny. 19 stycznia 1945 r. do Łodzi wkraczają Rosjanie. Niemcy dzień wcześniej rozpoczęli ewakuację więzienia na zachód. W czasie przemarszu, korzystając z ciemności, Halina ucieka z kolumny więźniarek.
Inwigilowana i przesłuchiwana przez UB, nawet gdy jest w ciąży
Po wojnie ujawnia się, na mocy amnestii, jako żołnierz Armii Krajowej. Wyjeżdża do Poznania i na tamtejszej Akademii Medycznej kontynuuje naukę. Okazuje się, że czytanie niemieckich podręczników anatomii i fizjologii w pociągu przydało się. W rok zalicza dwa lata. Po ukończeniu studiów w 1948 r. rozpoczyna pracę w klinice jako asystent, ale na rozkaz władz, jako były oficer AK, szybko zostaje zwolniona. Karierę naukową może wznowić dopiero po roku 1956. Zostaje doktorem, a później docentem nauk medycznych.
Przez wiele lat jest na celowniku Służby Bezpieczeństwa, ustawicznie inwigilowana i przesłuchiwana. UB przyszło po nią nawet wtedy, gdy była w dziewiątym miesiącu ciąży. Ma zakaz podróżowania. Zostaje oskarżona o kolaborację z Niemcami, za przyjęcie w czasie wojny volkslisty
.
Foto: Muzeum Powstania Warszawskiego / Materiały prasowe. Tablica upamiętniająca Halinę Szwarc na frontowej ścianie siedziby Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego przy ul. Marymonckiej 99/103 w Warszawie
Uczestniczy w wydarzeniach poznańskich 1956 r., niosąc pomoc medyczną poszkodowanym w starciach przy ul. Kochanowskiego w Poznaniu.
Niestety, jej życie osobiste nie układa się najlepiej. Po ukończeniu studiów poznaje prawnika Andrzeja Szwarca, za którego wychodzi za mąż. Jednak w 1963 r. małżonkowie rozwodzą się, a Halina przenosi się z dwójką dzieci do Warszawy. Podejmuje pracę w Akademii Wychowania Fizycznego, gdzie zostaje profesorem. Naukowo zajmuje się endokrynologią, gerontologią i medycyną sportu. Jest również aktywnym lekarzem społecznikiem, opiekuje się kombatantami.
Mając na uwadze los osób starszych, zakłada w 1975 r. pierwszy w Polsce, a trzeci na świecie, po francuskim i kanadyjskim, Uniwersytet Trzeciego Wieku (obecnie jest ich w Polsce kilkaset).
„Ratujcie nasz kraj, młodzi”
Halina Szwarc jest wyjątkową postacią historyczną. Jej życiorys to niemal gotowy scenariusz filmu sensacyjnego. Wydarzenia września 1939 r. były dla nastolatki prawdziwym szokiem. Popadła w apatię i zwątpienie. Do życia przywróciła ją możliwość podjęcia walki z okupantem.
Była to walka niezwykła, bo samotna, z daleka od kraju, rodziny, przyjaciół, każdego dnia wymagająca niezwykłej odwagi, samodyscypliny oraz umiejętności improwizacji. Wydawałoby się, że tej walki wygrać nie zdoła. Życie agenta wywiadu zwykle nie trwało długo. Los jednak postanowił inaczej. Halina przeżyła, by po wojnie spełniać się zawodowo i odnosić znaczące sukcesy na polu nauki i w działalności społecznej
.
Foto: Muzeum Powstania Warszawskiego / Materiały prasoweDom przy ul. Organizacji WIN 10 w Łodzi, w którym urodziła się Halina Szwarc, z upamiętniającym ją muralem
Zawsze była osobą wyjątkowo skromną. Po wojnie nie dzieliła się z nikim, nawet z dziećmi, swoimi okupacyjnymi przeżyciami. Nigdy nie uważała się za bohatera. Mówiła, że bohaterami byli jej koledzy, którzy zostawiali w domu dzieci i żony. To, co robiła, traktowała po prostu jako swój obowiązek i służbę Polsce.
Swoją historię opisała w książce „Wspomnienia z pracy w wywiadzie antyhitlerowskim ZWZ-AK”, która ukazała się drukiem w 1999 r. Zakończyła ją apelem do młodych: „(…) Ratujcie nasz kraj, młodzi. Bądźcie świadomi odpowiedzialności przed społeczeństwem, nie marnujcie historycznej szansy, wolności, na którą tak wielu z naszego pokolenia czekało nadaremnie”.
Na motywach jej życia oraz wspomnień w 2007 r. powstał spektakl Teatru Telewizji „Doktor Halina” w reż. Marcina Wrony, który miał premierę 1 września 2008 r. W rolę tytułowej bohaterki wcieliła się Joanna Kulig.
Halina Szwarc zmarła po długiej walce z chorobą nowotworową 28 maja 2002 r. w Warszawie. Miała 79 lat. Została pochowana w rodzinnym grobie na Cmentarzu Powązkowskim.
Płk Marian Drobik został aresztowany przez Gestapo w willi swojej siostry przy ulicy Ptasiej w Podkowie Leśnej w nocy z 9 na 10 grudnia 1943. Okoliczności aresztowania pozostają do dzisiaj niejasne. Po aresztowaniu prawdopodobnie został przewieziony do Berlina albo zamordowany w obozie koncentracyjnym. Istnieje teza, iż został zamordowany w ramach represji po powstaniu warszawskim razem z generałem Stefanem Grotem-Roweckim. Według jednej z hipotez Drobik został wydany Niemcom przez swojego zastępcę i odwróconego agenta gestapo kapitana Karola Trojanowskiego. Do udziału w rozpracowaniu płka Drobika przyznał się niemiecki agent Ludwik Kalkstein.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI.
——————————————————————————————————————–
Antoni Kocjan
Konstruktor szybowców i jeden z członków tajnej organizacji wywiadowczej „Muszkieterowie”. Na podstawie fałszywych dokumentów zamawiał części do broni w niemieckich warsztatach. W podziemiach jego warsztatów szybowcowych – w rejonie skrzyżowania ul. Wawelskiej i al. Niepodległości – działała drukarnia W-4 Tajnych Wojskowych Zakładów Wydawniczych, wykryta przez Niemców 1 czerwca 1944 r. Wniósł duży wkład w rozpoznanie niemieckiego ośrodka badań rakietowych w Peenemünde oraz rozpracowanie wywiadowcze pocisków rakietowych V2. Części V2 i własne analizy miał dostarczyć do Londynu w ramach operacji „Most III”. Wpadł z żoną przypadkiem, aresztowany 2 czerwca 1944 r. Został zamordowany 13 sierpnia wraz z grupą ostatnich więźniów Pawiaka.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI
——————————————————————————————————————–
PODPUŁKOWNIK WŁADYSŁAW MICHNIEWICZ / 1901-1995/
Był oficerem polskiego wywiadu na placówce w Estonii od 1920 r a w Moskwie 1922-1923. W 1940 był szefem wywiadu na Środkowym Wschodzie. W 1943 r był szefem Oddziału II 2 Korpusu Polskiego. Po 1945 r został na emigracji w Argentynie.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI.
——————————————————————————————————————–
Renate von Natzmer
Pracownica Wydziału VI Inspekcji Ministerstwa Reichswehry w okresie Republiki Weimarskiej oraz w początkach III Rzeszy zwerbowana przez Jerzego Sosnowskiego do pracy na rzecz polskiego wywiadu. Dzięki dokumentom, które od niej uzyskano, poznano szczegóły współpracy Niemiec ze Związkiem Radzieckim. Po rozbiciu siatki skazana na karę śmierci i zgilotynowana w 1935 r.
——————————————————————————————————————
Karol Englisch
Prawnik, taternik, w okresie międzywojennym w Wiedniu, gdzie mieszkał, działał na rzecz polskiego wywiadu. W czasie wojny w strukturach sieci wywiadu dalekiego zasięgu Komendy Głównej AK. W latach międzywojennych, podczas gdy mieszkał i pracował w Wiedniu, tajnie działał na rzecz polskiego wywiadu. W czasie II wojny światowej działał na rzecz Polskiego Państwa Podziemnego, działając m.in. w strukturach sieci wywiadu dalekiego zasięgu (kryptonim „Stragan”) Komendy Głównej AK. W 1943 za swą działalność antyhitlerowską został w Wiedniu aresztowany przez Gestapo i skazany na śmierć. 6 kwietnia 1945, tuż przed wyzwoleniem, został zamordowany w więzieniu w Stein an der Donau (dzielnica Krems an der Donau) wraz z m.in. Janem Mrózkiem, szefem grupy „WO-1 Południe” tej siatki i wieloma innymi więźniami politycznymi w czasie tzw. Masakry w Stein. Na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie znajduje się jego symboliczne miejsce spoczynku (kwatera II, wsch.).
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI
——————————————————————————————————————–
Rotmistrz Bernard Drzyzga
Dowódca oddziału „Zagra-Lin” – jednej z najciekawszych struktur wywiadowczo–dywersyjnych w Armii Krajowej. „Zagra-Lin” działał na terenie III Rzeszy, poza przedwojennymi granicami Polski.
Żołnierze Drzyzgi dokonali m.in. udanych zamachów bombowych w Berlinie (dwukrotnie: na stacji S-Bahn – zginęło około 30-40 Niemców, następnie na dworcu kolejowym Friedrichstrasse – tu zginęło około 10 Niemców) i we Wrocławiu, na Dworcu Głównym – celem był pociąg z urlopowanymi żołnierzami Wehrmachtu, zginęło ich 4 lub 5. Udało im się też wysadzić pełną gestapowców i esesmanów restaurację w Rydze – liczba ofiar jest nieznana, według niektórych przekazów sięgnęła setki. „Zagra-Lin” dysponował rozbudowaną siatką agentów, dywersantów i informatorów działających w różnych regionach III Rzeszy. Zamachy i akcje dywersyjne na zdałoby się bezpiecznym dla Niemców terenie budziły panikę wśród niemieckich cywili i żołnierzy.
——————————————————————————————————————–
Rotmistrz Czesław Szadkowski
Rotmistrz Wojska Polskiego, a w czasie wojny jeden z członków organizacji „Muszkieterzy” inżyniera Stefana Witkowskiego. W grudniu 1941 r. znalazł się w grupie emisariuszy podziemia, którzy z pomocą Niemców przedarli się przez linię frontu na tereny kontrolowane przez Sowietów. Dotarli do tworzącej się polskiej armii w ZSRR gen. Władysława Andersa. Historia Szadkowskiego jak i wielu osób opisanych tutaj jest nierozłącznie związana z Stefanem Witkowskim i organizacją Muszkieterów.
Rok 1940 kończył się dla Muszkieterów i ich szefa Stefana Witkowskiego źle. Z największej i bez wątpienia najbardziej skutecznej podziemnej organizacji wywiadowczej w Europie po roku działalności stali się nagle organizacją podejrzaną, traktowaną przez rodaków nieufnie, by nie powiedzieć: wrogo. W listach krążących między Warszawą a Londynem zaczęły pojawiać się zarzuty dotyczące Witkowskiego i jego wygórowanych ambicji. W raporcie do generała Władysława Sikorskiego z 28 listopada 1940 r. generał Kazimierz Sosnkowski pisał: „Witkowski próbował nawiązać z Anglikami bezpośredni kontakt przez swego kuriera w Budapeszcie. To jest niedopuszczalne. Jego raporty muszą iść wyłącznie przez was. Wymiana materiałów z Anglikami należy tylko do centrali. Witkowski nie może wysyłać własnych kurierów”. Sikorski odpowiadał: „Separatyzm organizacji Muszkieterów uważałem od początku za szkodliwy. Takie stanowisko zajmuję w dalszym ciągu i nie podzielam zdania Pana Generała, by praca tej organizacji mogła pod odpowiednią kontrolą dać pozytywne wyniki”. Jednak pozytywne wyniki zdawały się nie podlegać dyskusji, skoro brytyjska ekspozytura wywiadowcza na Europę Wschodnią domagała się od Witkowskiego przesyłania meldunków bezpośrednio na jej ręce, z pominięciem władz polskich. Szło głównie o raporty ze Wschodu, gdzie wywiad brytyjski nie dotarł, Muszkieterowie zaś uruchomili własne placówki w Wilnie, Białymstoku, Grodnie, Kowlu i Lwowie.
Na przełomie 1940/41 roku w historii Muszkieterów otwiera się nowy rozdział. Tyleż skandaliczny, co tajemniczy. W tym czasie bowiem w Warszawie Witkowski nawiązał współpracę z niemieckim wywiadem wojskowym. W świetle zeznań Muszkieterów, składanych w powojennych, stalinowskich procesach, współpracę podjęto na wyraźne polecenie polskich władz podziemnych: Delegatury Rządu i Związku Walki Zbrojnej. Była to działalność obciążona najwyższym ryzykiem, z czego jednak zdawano sobie sprawę, skoro wszystkie materiały przekazywane Niemcom jednocześnie kopiowano i wysyłano do Londynu jako dokumentację.
Czego po tej współpracy oczekiwali Niemcy? Początkowo tylko szukali danych na temat stanu dróg, węzłów kolejowych i lotnisk na Wschodzie. Niebawem jednak zwrócili się do Polaków z prośbą o pomoc w opracowaniu struktury radzieckiej dywizji pancernej, a potem z kolejną – o wyznaczenie ludzi, których mogliby przerzucić na stronę rosyjską. W marcu 1940 r. Niemcy przerzucili wachmistrza Perkowskiego, w kwietniu chorążego Szabłowskiego, a w przeddzień niemieckiego uderzenia na Rosję sierżanta Wiśniewskiego.
Łatwo dziś ferować wyroki moralne na temat tej niewątpliwej współpracy polsko – niemieckiej. Wszelkie oceny muszą uwzględniać fakt, że choć formalnie nie byliśmy w stanie wojny z Rosją, choć na Wschodzie powstawała armia Andersa, to jednak Polska uważała się za ofiarę sowieckiej agresji w równym stopniu co niemieckiej. W dodatku Polacy w tym czasie prawdopodobnie już wiedzieli o zbrodni katyńskiej. To właśnie Muszkieterowie jako pierwsi poprzez sieć swoich agentów w Grodnie już w czerwcu 1940 r. zdołali dotrzeć do przekonujących dowodów zbrodni, które własnymi kanałami łączności przekazali do Londynu. Jeśli więc przyjąć, że władze Polski podziemnej od początku były świadome sowieckiej odpowiedzialności za śmierć ponad 20 tys. polskich oficerów, może łatwiej będzie nam dziś zrozumieć ich stanowisko zezwalające na ograniczoną współpracę z niemieckim okupantem.
Historia 1941 r. jest historią polskich tajemnic. Sygnalizował je ciąg dziwnych, pozornie niepowiązanych ze sobą zdarzeń. W maju w Budapeszcie toczyły się jakieś polityczne rozmowy polsko-niemieckie. Niewiele o nich wiadomo, poza tym że stronę polską reprezentował płk dpl. Marian Steifer z II Oddziału Sztabu Generalnego, a więc z wywiadu, zaś stronę niemiecką ktoś delegowany przez generalnego gubernatora okupowanej Polski Hansa Franka. W październiku z Węgier, gdzie ukrywał się po ucieczce z Rumunii, powrócił do kraju na czele kilkudziesięcioosobowego legionu oficerów marszałek Edward Rydz-Śmigły. W listopadzie z kolei pojawił się w Warszawie, a zaraz potem w Berlinie były premier Leon Kozłowski, który podjął niejasne rozmowy z Niemcami. Przedarł się do Polski z armii Andersa, pokonując w drodze z Buzułuku 2,5 tysiąca kilometrów i dwie linie frontów. Nie ulega kwestii, iż ktoś go musiał prowadzić i ktoś go musiał zaprosić.
Istotny, jak się wydaje, był moment historii, w którym wszystkie te zdarzenia miały miejsce. Wiele wskazywało na to, że Niemcy wygrają tę wojnę. W końcu października 1941 r. byli już pod Moskwą. Stalin zarządzał ewakuację władz do Kujbyszewa. Jednocześnie Rosjanie podejmowali dramatyczne próby rozmów pokojowych z Niemcami. Europa szeptała o końcu wojny. W tamtym czasie niewielu polityków przewidywało zatrzymanie frontu niemieckiego i sowiecką kontrofensywę. A zapewne jeszcze mniej – uderzenie japońskie na Pearl Harbor i nowe, globalne oblicze wojny.
W tle wszystkich tych tajemniczych powrotów i sekretnych rozmów zawsze pojawiali się Muszkieterowie. To Witkowski witał Śmigłego na dworcu w Krakowie i to jego ludzie stanowili ochronę marszałka w Warszawie. Również tylko z relacji muszkieterskich wiemy o spotkaniu Śmigłego z Kozłowskim. Sprawa węgierskich rozmów z Niemcami płk. Steifera wychodzi na jaw także dzięki niedyskrecji Muszkieterów. W tym roku polskich tajemnic historia Muszkieterów także zapisała własną, dramatyczną kartę.
W październiku 1941 r. Niemcy zaproponowali Muszkieterom pomoc w przerzuceniu przez linię frontu grupy oficerów do armii generała Andersa. Z propozycją zwrócili się do Witkowskiego mjr Smysłowski i ppor. Bondorowski. Byli to mieszkający w Warszawie „biali” Rosjanie, dawni carscy oficerowie, pracujący dla niemieckiej Abwehry. I Niemcy, i Polacy nie ukrywali nadziei na korzyści wywiadowcze i polityczne, jakie mogły płynąć ze wspólnej akcji. Płk Drobik, szef wywiadu ZWZ, zaproponował nawet włączenie do misji swoich dwóch oficerów. O sprawie, jak przekonywał Witkowski, poinformowany był także komendant główny ZWZ gen. Grot-Rowecki. Dla Polaków możliwość utworzenia kanału przerzutowego do armii Andersa wydawała się szczególnie atrakcyjna.
Zdecydowano, że do Rosji udadzą się rotmistrz Czesław Szadkowski, jeden z najbliższych współpracowników Witkowskiego, i trzech oficerów reprezentujących trzy rodzaje broni: ppor. Czesław Wasilewski „Wilk” (piechota), por. Kazimierz Rutkowski „Mątwa” (artyleria) i podchorąży Antoni Pohoski „Korejwo” (lotnictwo). Wszyscy trzej byli dowódcami plutonów w Grupie Bojowej Muszkieterów. Dowództwo misji objął Szadkowski, oficer z 10. pułku ułanów cieszący się nienaganną opinią. Przygotowania do drogi zajęły kilka tygodni. Niemcy dostarczyli ciepłą bieliznę i skórę na buty. Strona polska przygotowywała listy: miały być wręczone generałowi Andersowi lub generałowi Sikorskiemu, o którego bliskiej wizycie w Moskwie wiedziano. Materiały zostały zmikrofilmowane i ukryte w mydle do golenia.
Wyruszyli z Warszawy 3 grudnia 1941 r. Nie samolotem, jak obiecywali Niemcy, ale pociągiem, do Charkowa. Towarzyszyli im ppor. Bondorowski i ppor. Zahl z Abwehry. 17 grudnia w Charkowie Niemcy powierzyli Muszkieterom swoje zadanie. Polacy mieli ocenić, jakie wrażenie na ludności radzieckiej wywarło wypowiedzenie wojny Niemcom przez USA, zorientować się, gdzie ewakuowano radzieckie zakłady przemysłowe, ustalić miejsce kontrofensywy sowieckiej, rozmieszczenie wojsk, ich uzbrojenie. W ostatnim punkcie zadania pytali o uzbrojenie i rozlokowanie oddziałów polskich, co niemile zaskoczyło Muszkieterów. Nagle zdali sobie sprawę, że Niemcy traktują ich jak swoich agentów.
W nocy z 17 na 18 grudnia Polacy zostali przewiezieni samochodami na linię frontu. Gdy tylko zorientowali się w topografii terenu, Niemcy rozpoczęli ostrzał, by odwrócić uwagę Rosjan od przekradającej się grupki. Po godzinie marszu oficerowie dotarli do samotnego domu zajętego przez grupę cywilów. Ujawnili, kim są, i poprosili o zawiadomienie dowódcy najbliższego oddziału sowieckiego. Wkrótce przybiegło około 30 żołnierzy, którzy ich rozbroili i zabrali do sztabu marszałka Timoszenki. Muszkieterowie przedstawili się jako grupa polskich inżynierów budujących mosty na Donie, którzy skorzystali z pierwszej sposobności, by dostać się do armii Andersa. Rosjanie, początkowo nieufni, po kilku godzinach rozmów, podczas których Polacy szczegółowo opisywali niemieckie zgrupowania pod Połtawą i Charkowem, oddali im broń. 24 grudnia misja Muszkieterów została przewieziona do więzienia w Woroneżu, a po dwóch dniach do Moskwy. Na Łubiance oczekiwali około dwóch tygodni na przybycie kogoś od Andersa. Wtedy jeszcze nic nie zapowiadało tragedii.
13 stycznia 1942 r. po polskich oficerów zgłosił się ppłk dypl. Wincenty Bąkiewicz, szef II Oddziału Armii Polskiej w ZSRR. Rosjanie oddali Polakom depozyt, wszystkie ich rzeczy osobiste, w tym także pudełko z mydłem do golenia. Rotmistrz Szadkowski z radością stwierdził, że Rosjanie zwrócili je w stanie nienaruszonym: mikrofilmów nikt nie otwierał. Na razie wszystko szło jak po maśle. Przez Kujbyszew cała piątka udała się do Buzułuku do Andersa.
18 stycznia generał Anders wydał bankiet na cześć polskich oficerów przybyłych z kraju. Toastom nie było końca. Święcono polską odwagę, gratulowano patriotyzmu. W uznaniu zasług Szadkowski mianowany został zastępcą dowódcy pocztu przybocznego gen. Andersa. Chwilę później wybuchł skandal. Nagle, jak zapisał w swojej relacji rtm. Szadkowski, „generał Okulicki zapytał o Śmigłego. Padały różne odpowiedzi. Jedni twierdzili, że jest w Budapeszcie, inni, że w Ankarze. Wszyscy patrzyli pytająco na mnie. Ja nachyliłem się do Andersa i cicho powiedziałem: To, co mam do przekazania, przeznaczone jest wyłącznie dla Pana Generała. Proszę o rozmowę na osobności. Gdy do niej niebawem doszło, powiedziałem: Śmigły jest w Warszawie i razem z legionistami szykują zamach na Sikorskiego. Dodałem, że gen. Grot-Rowecki bez wiedzy i zgody Naczelnego Wodza mianował szefem sztabu ZWZ płk. Tadeusza Pełczyńskiego, lecz Warszawa trzyma to w najściślejszej tajemnicy”.
Anders był, jak relacjonuje rotmistrz, „wstrząśnięty i zaskoczony”. Nie miał powodu wątpić w słowa tego, który mu je przekazał. Szadkowski dowodził ochroną osobistą Śmigłego i nie odstępował go na krok – trudno było wyobrazić sobie bardziej wiarygodnego świadka.
Następnego dnia sprawa przybrała wymiar wręcz katastroficzny. Z mydła do golenia wydobyto mikrofilmy przygotowane przez Witkowskiego dla gen. Andersa. Jak zapisał we wspomnieniach obecny wówczas w Buzułuku późniejszy bohater spod Monte Cassino gen. Klemens Rudnicki: „Treść była bowiem kompromitująca, i to w najwyższym stopniu. Zawierała ona list szefa Muszkieterów, a więc znanego mi Witkowskiego do generała Andersa, w którym wzywał generała do uderzenia na tyły bolszewickie, gdy tylko przyprowadzi swą armię na front przeciwniemiecki”. Czy Rosjanie poznali treść tego kompromitującego listu? To było najważniejsze pytanie. Gdyby ją bowiem znali, na szwank mogłyby zostać narażone nie tylko losy armii polskiej w ZSRR, ale może cała wschodnia polityka gen. Sikorskiego. A Rosjanie mogli poznać treść listów, bo wyjęte z mydła mikrofilmy okazały się wywołane – czytelne dla każdego, kto je wziął do ręki. To też było w tej sprawie niezwykłe, bo sprzeczne z praktyką Muszkieterów. Zawsze przewozili niewywołane mikrofilmy i zabezpieczali je tak, by w razie niebezpieczeństwa kurier mógł jednym ruchem ręki pociągnąć za ukryty sznureczek i prześwietlić ładunek. Czy film jakimś cudem wywołali Rosjanie, gdy zatrzymali polską misję? Czy też w tej formie jechał już z Warszawy?
AK uzyskała oficjalne poparcie rządu emigracyjnego, otworzyła bezpośrednią drogę komunikacyjną, poprzez którą trafiali do niej ludzie, pieniądze – więcej naraz niż poprzez kuriera – i środki. Rząd emigracyjny zarządził akcję scaleniową wszystkich organizacji niepodległościowych w ramach AK i wielu członków „Muszkieterów” nie czekając na pozwolenie swego przełożonego, wstąpiło do AK. To była jedyna rozsądna, prosta opcja – dla nich, bo oni chcieli walczyć za Polskę, a nie o inż. Witkowskiego – ale pozostało przy nim wielu ludzi. Inżynier miał nadzieję, że to wszystko to tylko jakieś nieporozumienie i jemu się kasa należy. AK nie chciała od niego informacji, postanowił więc sprzedawać je bezpośrednio brytyjskiemu SIS i aby to osiągnąć nawiązał kontakt przez Krystynę Skarbek. Abwehrę zaś wykorzystał, by za jej pośrednictwem wysłać kurierów do gen. Andersa, gdy ten jeszcze był ze swoją armią w ZSRR. Celem misji była kolejna próba przyłączenia się do walki i zgłoszenie akcesu przez ukrywającego się w kraju marsz. Rydza Śmigłego – nieaktualna już w chwili wyruszenia z powodu jego śmierci, a także uruchomienie ścieżki kurierskiej na wschód. Przedarcie się przez front niemiecko rosyjski w tamtą stronę wydaje mi się fantastyczną eskapadą. Wedle niesprawdzonych do końca relacji o wyprawie wiedziała KG AK, a przed jej wyruszeniem z szefem wyprawy spotkał się przebywający akurat w Warszawie marsz. Edward Rydz Śmigły i zlecił mu wykonanie prywatnej misji. Abwehra także w zamian za pomoc logistyczną liczyła na coś dla siebie – powierzyła misji zadania wywiadowcze, co zniesmaczyło członków wyprawy, Aby jednak doszła ona do skutku, nie odmawiali, ale i nie zamierzali ich realizować. 03. 12. 1941 przez front wyruszyli rtm. Czesław Szadkowski, ppor. Czesław Wasilewski, por. Kazimierz Rutkowski i pchor. Antoni Pohoski. W nocy z 17 na 18 grudnia przekroczyli front, a po filtracyjnym przetrzymaniu przez Sowietów 13. 01. 1942 przejął ich ppłk Wincenty Bąkiewicz. Spotkanie z Andersem skończyło się dla misjantów tragicznie – sprawa była prestiżowa i wizerunkowa, więc należało ich ukarać. Szadkowski dostał wyrok 15 lat więzienia, po rewizji procesu w Palestynie – a więc już z dala od Sowietów – zmieniono go na 10 lat, by ostatecznie wypuścić go w lutym 1945.
Szadkowski sam nic z tego nie rozumiał. Nie wiedział o kompromitującej treści listu, który przewoził. Był niewinny i czuł się niewinny. Wyroku śmierci nie wykonano, lecz prywatna historia rotmistrza miała zapisać kolejne procesy i lata spędzone w więzieniach na Wschodzie i potem w kraju, podczas których odpowiadał za coś, czego nie zrobił i czego nie rozumiał.
Pozostawała jeszcze do rozwiązania zagadka autora rozkazu skierowanego do gen. Andersa. Czy możliwe było, by jakiś nieznany Stefan Witkowski z Warszawy wydawał rozkazy Andersowi, które ten – zamiast lekceważąco wrzucić do kosza – traktował tak poważnie? A jeśli nie Witkowski, to kto? Jedynym możliwym autorem tego skandalicznego rozkazu (i o nim musiał pomyśleć generał Anders) mógł być jedynie marszałek Edward Rydz-Śmigły. A jedynym powodem jego wydania – próba zamachu politycznego skierowanego przeciwko władzom podziemnym w Warszawie i generałowi Sikorskiemu w Londynie. Następnie był „Gibraltar”…
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI
——————————————————————————————————————–
PODPUŁKOWNIK BERNARD ZAKRZEWSKI
Żołnierz SZP/ZWZ/AK
Szef Wydziału Bezpieczeństwa i Kontrwywiadu (O II B) w Oddziale II KG ZWZ/AK (1941-1945)
Syn Józefa Zakrzewskiego, nauczyciela i Weroniki z domu Lehmann.
W 1919 r., rozpoczął naukę w Państwowym Gimnazjum im. Marii Magdaleny w Poznaniu, gdzie w maju 1927 r., otrzymał świadectwo dojrzałości. Następnie rozpoczął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Poznańskiego, w 1931 r. uzyskał dyplom. Po odbyciu aplikacji sądowej w Poznaniu, był asesorem i p.o. podprokuratora Sądu Okręgowego w Gdyni, później podprokuratorem sądu w Pińsku.
Po zakończeniu Wojny Obronnej 1939 r. zamieszkał w Warszawie. Zatrudnił się legalnie jako administrator w Zarządzie Nieruchomości Zarządu Miejskiego. W listopadzie 1939 r., został wciągnięty w działalność konspiracyjną, objął szefostwo nad Wydziałem Bezpieczeństwa i Kontrwywiadu KG ZWZ, udało mu się rozbudować aparat liczący kilkaset osób. Był stałym uczestnikiem narad i odpraw KG ZWZ/AK, podczas których przedstawiał referaty dot. bezpieczeństwa. Jesienią 1943 r., po serii „wsyp” w Oddziale II KG AK, otrzymał pełnomocnictwa decydowania we wszystkich sprawach związanych z bezpieczeństwem.
Uczestnik Powstania Warszawskiego. Po kapitulacji Powstania opuścił Warszawę razem z ludnością cywilną. Został osadzony w obozie przejściowym w Ursusie. Podczas transportu do III Rzeszy zdołał zbiec. Kontynuował działalność konspiracyjną w AK, a po jej rozwiązaniu w Delegaturze Sił Zbrojnych. W sierpniu 1945 r., przeniósł się do Łodzi i podjął pracę w Głównym Dziale Transportu „Społem”. Został aresztowany w nocy 23/24.01.1946 r. Zwolniony z więzienia 04.02.1947 r., po umorzeniu postępowania przez Naczelną Prokuraturę Wojskową. Po zwolnieniu podjął ponownie pracę w „Społem”, przy czym w maju, przeniósł się wraz z tym przedsiębiorstwem do Warszawy. W grudniu 1947 r., został wpisany na listę adwokatów.
Aresztowany ponownie 28.01.1949 r., wyrokiem Sądu Wojewódzkiego dla miasta stołecznego Warszawy z 04.03.1954 r., został skazany na karę 15 lat pozbawienia wolności, Sąd Najwyższy zmniejszył karę do 12 lat. W styczniu 1952 r., został skreślony z listy adwokatów. Po złagodzeniu kary na mocy amnestii, w kwietniu 1956 r. do 8 lat więzienia, 5 maja tego roku zwolniony i postanowieniem Sądu Najwyższego z 13.12.1956 r. zrehabilitowany. Od stycznia 1957 r., był rzecznikiem Głównej Komisji Arbitrażowej w Warszawie, a następnie od sierpnia tego roku kierownikiem zespołu arbitrów Okręgowej Komisji Arbitrażowej w Warszawie. Od 1974 r. przebywał na zasłużonej emeryturze.
Zmarł w Warszawie, został pochowany na stołecznych Powązkach.
Odznaczenia:
Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari (V klasa)
Krzyż Walecznych (trzykrotnie)
Uczestniczył w powstaniu warszawskim. Po wojnie wrócił do wyuczonego cywilnego zawodu. Jedna z szarych eminencji podziemia. Z wykształcenia był prawnikiem. Od początku okupacji niemieckiej pracował w wywiadzie ZWZ/AK.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI
——————————————————————————————————————–
PUŁKOWNIK STANISŁAW ROSTWOROWSKI
Doktor filozofii, jeden z założycieli Legionów Polskich. W Wojsku Polskim dosłużył się rangi pułkownika. Po wybuchu II wojny trafił na Węgry. Tam organizował przerzut polskich żołnierzy na Zachód, ledwo uchodząc z rąk Gestapo. Potem przedarł się do okupowanej Polski. Został szefem „Obserwatorium” przy Komendzie Głównej AK. Potem trafił do Krakowa. Latem 1944 r. wpadł w ręce Gestapo. Wówczas go zamordowano.
——————————————————————————————————————–
PUŁKOWNIK TADEUSZ PUSZCZYŃSKI
Tadeusz Puszczyński urodził się 2 lutego 1895 roku we wsi Józinki koło Piotrkowa Trybunalskiego. Ukończył tę samą piotrkowską szkołę średnią co Stefan Rowecki i Zygmunt Zaremba, był członkiem tego samego oddziału harcerskiego co Rowecki.
W czasie I wojny światowejPuszczyński służył w Legionach Polskich Józefa Piłsudskiego,a następnie brał udział w powstaniach śląskich. W III Powstaniu Śląskimdowodził Grupą Zniszczenia Sztabu Generalnego (znaną po pseudonimie „Grupa Wawelberg„). Grupa Wawelberga otworzyła powstanie w maju 2-3 maja 1921 r., wysadzenie mostów łączących Górny Śląsk z resztą Niemiec, udaremniając w ten sposób natychmiastowe niemieckie działania mające na celu stłumienie powstania.
W latach 20., Puszczyński wstąpił do Polskiego Korpusu Obrony Granicznej, w 1936 roku został komendantem garnizonu Sarny .
Puszczyński zmarł na raka 24 lutego 1939 roku w Warszawie i został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim. Został pośmiertnie awansowany do stopnia pułkownika.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI.
——————————————————————————————————————–
Edmund Charaszkiewicz
Edmund Charaszkiewicz urodził się 14 października 1895 r. w Punitz (po polsku) w pończochach,w prowincji Posen , na obszarze Cesarstwa Niemieckiego, który został zaanektowany z Polski przez Prusy w III rozbiorze Polski (1795). Był synem Stanisława Charaszkiewicza, wykonawcy budowlanego, i Bronisławy, z domu Rajewskiej. Edmund ukończył szkołę podstawową w Pońcu, następnie sukcesywnie uczęszczał do szkół średnich w Krotoszynie, Katowicach i Krakowie. W tym ostatnim mieście, przed I wojną światową,jego rodzina mieszkała przy ulicy Długiej 63 (63 Long Street). W Krakowie Edmund ukończył szkołę średnią 17 grudnia 1915 roku, będąc już żołnierzem Legionów Polskich.
W tym okresie uczniowie szkół średnich w Galicji często przystępował do polskich patriotycznych organizacji paramilitarnych. 1 listopada 1913 Charaszkiewicz, w wieku 18 lat, wstąpił do Związku Strzelców, a w latach 1913–1914 uczęszczał do szkoły podoficerskiej Stowarzyszenia podoficerów, używając pseudonimu Kalikst (jego drugie imię).
Wkrótce po wybuchu I wojny światowej, 4 lub 5 sierpnia 1914 r., Charaszkiewicz zaciągnął się do Legionów Polskich. Służył kolejno w kilku jednostkach i leczył się z kilku chorób. W listopadzie lub grudniu 1917 został wcielony do Polskiego Korpusu Pomocniczego (dawnej II Brygady Legionów Polskich), w którym służył do lutego 1918 jako starszy sierżant major. Następnie został zwolniony z Legionów, aby służyć w armii niemieckiej. Aby uniknąć takiej służby, a także dlatego, że mógł aresztować i internować jako były legionista polski, ukrywał się od 18 lutego do czerwca 1918 roku w Krakowie, a od listopada 1918 w Warszawie, gdzie pracował w Ministerstwie Spraw Wojskowych Polskich Sił Zbrojnych. Jego przełożonymi byli dwaj przyszli polscy generałowie: pułkownik Marian Żegota-Januszajtis i major Stefan Pasławski.
Tuż po zakończeniu I wojny światowej, 15 listopada 1918 roku, Charaszkiewicz wstąpił do Wojska Polskiego w randze sublieutenantu. W czasie wojny polsko-bolszeckiej (1919-21) brał udział w bitwach pod Nowoświęcianami, Podbrodzie, Bezdanami, Wilnem i Ejszyszki. W czasie obrony Wilna został wzięty do niewoli przez Litwinów i internowany od 19 lipca do 18 sierpnia 1920. Uciekł, a po powrocie do Białostockiego Pułku Strzelców tymczasowo dowodził 11 Kompanią (21 września – 6 października 1920), a następnie służył jako młodszy oficer w II Kompanii. 27 lutego 1921 roku, za rzucającą się w pojemną waleczność za sowieckimi liniami, został rekomendowany do najwyższego odznaczenia wojskowegow Polsce – Virtuti Militari
Tymczasem 15 grudnia 1920 r. Charaszkiewicz został przydzielony do II Wydziału Sztabu Generalnego ,czyli Wywiadu – w szczególności do Wydziału Plebiscytowego Górnego Śląska. Podczas III Powstania Śląskiego służył (2 maja – 15 sierpnia 1921) jako zastępca dowódcy oddziałów rozbiórkowych znanych jako Grupa Wawelberg. Za odwagę i wytrwałość w akcji przeciwko Niemcom, gdy wysadził wydobyte struktury w obliczu więdnącego ognia wroga i tym samym zatrzymał natarcie niemieckie, 18 lutego 1922 roku ponownie został rekomendowany do Virtuti Militari. 27 czerwca 1922 roku porucznik Charaszkiewicz został odznaczony Orderem Virtuti Militari 5 klasy.
Charaszkiewicz opisał później (16 lutego 1940 r.) w Paryżu polską operację wojskowo-wywiadowczą w III powstaniu śląskim jako modelową operację tego rodzaju: jej cele były jasno określone; wymagany personel został umiejętnie zatrudniony i przeszkolony; niezbędne materiały wybuchowe, broń, amunicja, sprzęt i materiały zostały przemycone na obszary operacyjne i z dużym wyprzedzeniem zapisane w pamięci podręcznej; a plany były efektywnie i zaradnie realizowane. Pózniej przychylnie przeciwstawił III Powstanie Śląskie niezdecydowanym przygotowaniom i realizacją przejęcia Zaolzia przez Polskę 17 lat później, w 1938 roku. Co więcej, przeważająca sytuacja polityczna w Polsce, Niemczech i na świecie sprzyjała sprawie polskiej. Śląsko-polska ludność wyraziła entuzjastyczne poparcie, a wszystkie jej grupy społeczne zostały zwerbowane z wyjątkiem komunistów,którzy ze swej strony wypracowali łagodną neutralność, po tym jak zostali poinstruowani, by wspierać polski proletariat.
W latach 1918-1923 Charaszkiewicz ukończył trzy lata czteroletniego programu nauczania na Uniwersytecie Warszawskim.
Po III powstaniu śląskim (2 maja – 5 lipca 1921 r.) Charaszkiewicz został przydzielony do Sekcji II Sztabu Generalnego. W ocenach był chwalony za siłę charakteru, inicjatywy, energii, entuzjazmu i oddania się służbie, zwłaszcza w tajnych operacjach na Litwie, z którymi Polska prowadziła spór o Wilno. W 1927 r., kiedy został odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi, był cytowany za działania na tyłach Armii Radzieckiej w 1920 r., działania w III powstaniu śląskim oraz działania w polsko-litewskiej strefie neutralnej mające na celu zabezpieczenie życia i mienia obywateli polskich .
Charaszkiewicz zauważył, że jego kwalifikacje do pracy wywiadowczej obejmowały znajomość języka niemieckiego, francuskiego i angielskiego. 1 czerwca 1919 został awansowany na porucznika, 1 lipca 1925 i majora w 1935.
W 1931 r., aż do II wojny światowej, Charaszkiewicz służył, ostatni w randze majora, jako szef „Office [Ekspozytura] 2″ Sekcji II Sztabu Generalnego. Urząd 2, który został tak nazwany 1 kwietnia 1929 roku, został oskarżony o planowanie, przygotowanie i wykonanie tajnych operacji wojennych.
W obliczu narastających zagrożeń ze strony Niemiec i Związku Radzieckiego, polska organizacja” za linię” (pozafrontową)tajnej sieci rozpoczęła się natychmiast po ii wojnie światowej o granice Polski. Charaszkiewicz został przydzielony do tej sieci już 15 kwietnia 1922 roku.
Zwłaszcza po dojdą do władzy przez Adolfa Hitlera w 1933 r. polskie organizacje tajne były energicznie budowane. Miały one w przyszłości sparaliżować wrogi transport drogowy i kolejowy oraz zniszczyć wrogie magazyny wojskowe. Tajne ośrodki powstały w Polsce, a także w krajach sąsiadujących, głównie w Niemczech i Związku Radzieckim.
Personel tajnych sieci był rekrutowany z wielką starannością. Dzięki temu służby wywiadowcze polskich sąsiadów nic się o nich nie dowiedziały aż do połowy 1939 roku, kiedy to rosnące niemieckie zagrożenie skłoniło do masowego szkolenia polskich sił nieregularnych.
Osobny artykuł: Prometheism.Józef Piłsudski o 1916
Biuro 2 było również odpowiedzialne za „prometanowe operacje„, stworzone przez Józefa Piłsudskiego. Chodziło o walkę z sowieckim imperializmem poprzez wspieranie ruchów irredentistycznych wśród nie-rosyjskich narodów Związku Radzieckiego. Tak więc ostatecznym celem Prometheists było nie mniej niż rozczłonkowanie Związku Radzieckiego.
Ponieważ Piłsudski i jego zwolennicy („Piłsudskiego”wywierali dominujący wpływ na rząd Polski przez niemal cały okres międzywojenny, program Promeuta stał się integralną częścią działalności wielu polskich instytucji publicznych zajmujących się sprawami Europy Wschodniej. Tadeusz Schaetzel Tadeusz Pełczyński
Po zamachu stanu w maju 1926r. Sekcja II zintensyfikowała swoje zaangażowanie w prometeizm. Wśród liderów ruchu znaleźli się wybitne postaci sanacji, takie jak pułkownik Walery Sławek oraz publicysta i poseł na Sejm Rp Tadeusz Hołówko. Dużą wagę przywiązali do prometeizmu kolejni wodzowie Sekcji II, pułkownik Tadeusz Schaetzel i pułkownik Tadeusz Pełczyński oraz zastępca naczelnego podpułkownika Józef Englicht. Operacjami wywiadowczymi ruchu kierował Edmund Charaszkiewicz. Kontakty były utrzymywane z Ukraińcami i Kozakami, a także z przedstawicielami kilku narodów Kaukazu: Azeris, Ormian i Gruzinów.
W ramach ścigania promeckiego programu, Urząd 2 współpracował z oficjalnymi instytucjami, takimi jak Instytut Studiów Nad Narodem (Instytut Badań Spraw Narodowych) oraz Towarzystwo Polsko-Ukraińskie oraz Biuletyn Polsko-Ukraiński (Biuletyn Polsko-Ukraiński), opublikowany w 1932 roku. W skład tego ostatniego towarzystwa weszli tacy eksperci od spraw wschodnioeuropejskich jak Leon Wasilewski, Stanisław Łoś i Stanisław Stempowski,a jego założycielem i głównym twórcą, a także redaktorem Biuletynubył Włodzimierz Bączkowski, wiodąca postać ruchu promeckiego. Od marca 1934 r. Charaszkiewicz był członkiem Komisji Badań Naukowych Ziem Wschodnich (Komisja Naukowych Badań Ziem Wschodnich) oraz Komitetu Ds. Stał się już rzecznikiem uciśnionych narodów na wschód od Polski, które chciały pogłębić swoją narodową samoświadomość i oczyszczenie przywódców o wyzwolenie.
Od 1927 r. Wasilewski, Sławek, Schaetzel i Hołówko kładli podwaliny pod ruchy Promethean w Paryżu, Warszawie i Stambule. Badali pytania dotyczące samostanowienia narodowego i federacyjnych polityk z pomocą ekspertów akademickich w instytucjach takich jak Instytut Wschodni (Instytut Wschodni) w Warszawie i analogicznie w Wilnie, a także w Instytucie Studiów Nad Narodem (Instytut Badań Naukowych) oraz w kilku publikacjach.
Zastępcami Charaszkiewicza w Urzędzie 2 byli dwaj oficerowie z III powstania śląskiego: major Feliks Ankerstein (1929-39), który w czasie tego Powstania dowodził grupą (od 27 kwietnia 1921 r. podgrupą „Butrym„); i major Włodzimierz Dąbrowski, który dowodził grupą „G” w Urzędzie Zniszczenia (Referat Destrukcji).
Wydaje się, że od 1935 r. Urząd 2 zatrudniał 11 oficerów, z których siedmiu było w Urzędzie [Referat] „A” (dla Zachodnio-Niemieckich, Prus Wschodnich, Gdańska, Czechosłowacji), na czele z Ankersteinem i 22 cywilnymi pracownikami kontraktowymi. Kadra oficerów była dość stabilna; większość funkcjonariuszy służyła w urzędzie 2 przez co najmniej sześć lat.
Głównym zadaniem Urzędu 2 było organizowanie i prowadzenie tajnych operacji poza Polską, głównie w krajach przygranicznych, oraz przygotowanie komórek oporowych na obszarach Polskich, które w razie wojny mogłyby być zajęte przez siły wroga. Biuro „B” (odpowiedzialne za Wschód), kierowane w latach 1937-39 przez majora Dąbrowskiego, przygotowywało tajne działania przeciwko ZWiązkowi Radzieckiemu, prowadząc „operacje prometyczne” wśród narodów nieu rosyjskich (np. Biuro „A” (Zachód) miało za zadanie przygotowanie i prowadzenie tajnych operacji przeciwko „zachodnim” krajom będącym przedmiotem zainteresowania.
Agenci Office 2 działali w Niemczech, Gdańsku, Czechosłowacji i na Litwie. Przeniknęli również antyhitlerowskie niemieckie wspólnoty emigranskie w Czechosłowacji, a zwłaszcza we Francji. W 1935 r. Charaszkiewicz i Ankerstein zorganizowali w Wolnym Mieście Gdańsku tajną „Grupę Zygmunta”, która we wrześniu 1939 r., po wybuchu II wojny światowej, miała w widoczny sposób bronić Poczty Polskiej w Gdańsku. Sieci „Grupy Zygmunta” miały objąć zachodnią granicę Polski, Pomorze i Wolne Miasto Gdańsk, i miały koncentrować się na sabotażu i tajnych operacjach w przypadku czasowej okupacji tych terenów przez wroga.
Podpisanie niemiecko-polskiej deklaracji o nieagresji z dnia 26 stycznia 1934 r. spowodowało reorientację polskiej polityki zagranicznej. Obszar Czechosłowacji Zaolzie (który był w sporze między Polską a Czechosłowacją) leżał poza sferą zainteresowania Urzędu 2, ale od wiosny 1934 r. zaczęła się tam rozwijać ukryta propaganda i tajne operacje.
Charaszkiewicz zaproponował staremu towarzyszowi Legionów Polskich Wiktorowi Tomirowi Drymmerowi – od 15 września 1933 r. do wybuchu II wojny światowej, dyrektor Departamentu Konsularnego Polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych– utworzenie organizacji obejmującej wszystkie kraje, w których mieściły się znaczące społeczności polskie. Zgodzili się, że będzie to konieczne ze względu na nieuchronność wojny z nazistowskimi Niemcami. Uzgodniono również, że organizacja ma być ściśle ukryta– zarówno w Polsce, jak i za granicą; miał mieć charakter nacjonalistyczny; i miał być elitarny, a nie na dużą skalę. Regulamin organizacji został opracowany przez kapitana Ankersteina.
Ostatecznie zdecydowano, że organizacją powinien organizować „Komitet Siedmiu” (K-7) składający się z połowy pracowników Ministerstwa Spraw Zagranicznych – Drymmera, jego zastępcy politycznego dr. Władysława Józefa Zaleskiego, Tadeusza Kowalskiego oraz jego zastępcy Tadeusza Kawaleca – oraz pół personelu Biura 2: Charaszkiewicza, Ankersteina i jego zastępcy, kapitana Wojciecha Lipińskiego. Później podpułkownik Ludwik Zych, szef sztabu Straży Granicznej w Polsce ,zostanie dobitowany.
K-7 o rekrutacji młodych Polaków zamieszkałych w Czechosłowacji,Niemczech, na Litwie, Łotwie i w Rumunii ’s Bukovina. Szkolili się w małych grupach w Polsce, aby zostać rozmieszczeni w czasie wojny. Od maja 1938 roku K-7 prowadził kursy w Warszawie, Gdyni i kilku innych polskich miejscowościach.
W Zaolzie, około 1935 roku, miały miejsce pierwsze polskie tajne operacje; Później, podczas aneksji tego terytorium przez Polskę w 1938 r., uczestniczyli w nim członkowie K-7. Postępowanie zostało wyreżyserowane z Warszawy przez Drymmera i Charaszkiewicza, a na miejscu przez Ankersteina, a później Zycha.
Po przejęciu Zaolzie 7 października 1938 r. rozpoczęły się przygotowania do tajnej operacji o kryptonimie Łom („Łom”) w najbardziej wysuniętej na wschód Czechosłowacji Na Podkarpaciu, koordynowanej z operacjami węgierskimi prowadzonymi od południa. Polskim dowódcą na ziemi był ponownie major Ankerstein, podczas gdy w Warszawie Charaszkiewicz ponownie dowodził. Operacja odbyła się w październiku i listopadzie 1938 roku i przyczyniła się do przyznania pierwszej nagrody wiedeńskiej (2 listopada 1938). W połowie marca 1939 r. cel operacji został w pełni zrealizowany: przywrócenie Rusi Karpackiej do jej mistrza przed I wojną światową, Węgier, a tym samym odtworzenie historycznej wspólnej granicy polsko-węgierskiej.
Sześć miesięcy później, podczas inwazji na Polskę we wrześniu 1939 r., wspólna granica polsko-węgierska miała kluczowe znaczenie, gdy rząd węgierskiego regenta Miklósa Horthy’ego,jako „węgierski honor”, odrzucił wniosek Hitlera o pozwolenie na wysłanie wojsk niemieckich przez Ruś Karpackiej do południowo-wschodniej Polski, aby przyspieszyć podbój Polski. Odmowa Horthy’ego pozwoliła polskiemu rządowi i dziesiątkom tysięcy polskich sił zbrojnych uciec na sąsiednie Węgry i Rumunię; a stamtąd do Francji i Francji upoważnionej Syrii, aby kontynuować wojnę jako trzeci najsilniejszy aliancki wojowniczy po Wielkiej Brytanii i Francji.
Kolejnym zadaniem Biura 2 było zorganizowanie „tajnych sieci operacyjnych” (siatki dywersji pozafrontowej), które miały prowadzić wywiad, sabotaż i tajne operacje po wybuchu wojny, zwłaszcza na obszarach okupowanych przez Niemców. Charaszkiewicz był konceptualnym założycielem tych sieci. Szczególnie intensywne prace nad nimi rozpoczęły się na początku maja 1939 roku. Struktury te otrzymały różne nazwy, takie jak „Tajna Organizacja Wojskowa” ( Tajna Organizacja Wojskowa lub TOW) i „Mobilne Jednostki Bojowe” (Lotne Oddziały Bojowe). W wielu przypadkach – na Śląsku– w południowo-zachodniej Polsce i w zachodniej Polsce – po tym, jak Polska została opanowana przez Niemcy we wrześniu 1939 r., sieci te stały się fundamentem pierwszych lokalnych podziemnych organizacji oporu, które w wielu przypadkach później stały się częścią Związku Walki Zbrojnej (Związek Walki Zbrojnej, czyli ZWZ).
Jedną z takich organizacji, która powstała na założeniu „sieci zasypowej”, w Krakowie 22 września 1939 r., była Organizacja Orła Białego (Organizacja Orła Białego, lub OOB), która wkrótce, w 1940 roku, stała się częścią ZWZ. OOB był główną organizacją, która oprócz południowej Polski, również miała wpływ na Śląsk, Warszawę i Lublin. Nakaz utworzenia OOB wydał zastępca Charaszkiewicza, major Ankerstein,który w tym celu wyraźnie wrócił z Węgier do Krakowa. Przeprowadził również trzydniowe szkolenie w zakresie tajnych operacji dla członków Organizacji, a następnie udał się z powrotem na Węgry i udał się na Zachód.
Przed wojną stworzono sieć tajnych grup, której zadaniem było paraliżowanie linii komunikacyjnych i niszczenie wrogich magazynów zaopatrzenia i sieci dowodzenia. Ich skład pochodził z różnych środowisk, w tym Ze stowarzyszenia strzeleckiego Związku Strzeleckiego, Rezerwowego Stowarzyszenia Podoficerów Rezerwy, Stowarzyszenia Oficerów Rezerwy Rezerwy, skierowań przez Powiatowe Urzędy Wychowania Fizycznego oraz Szkolenie Wojskowe (Powiatowe Urzędy Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego, lub PUWFiPW), Związek Harcerzy Polskich , ZwiązekPolski, Polska Partia Socjalistyczna (PPS), i wiele innych organizacji.
Prace przygotowawcze koordynował Utworzony pod koniec 1937 roku Departament Wywiadu i Tajnych Operacji Departamentu Wywiadu I Dywersji Wojennej. Jego zadania obejmowały organizowanie procedur mobilizacji dla zagranicznej sieci wywiadowczej i zapewnienie jej funkcjonowania w warunkach wojennych, a także zapewnienie ukrytego wsparcia dla armii na froncie.
Wiosną 1938 r. rozszerzone szkolenie tajnych sieci. Kursy organizowane przez Office 2, przebrane za szkolenie obrony cywilnej, mogą obejmować kryptologię, mikrofotografię wywiadowczą, toksykologię, sabotaż kolejowy, walkę wręcz, nową broń, materiały wybuchowe i gaszenie pożarów. Ze względu na rosnącą przewagę wroga w pancerzu, artylerii, a zwłaszcza sił powietrznych, zdecydowano się zwiększyć zadania wyznaczone dla tajnych sieci operacyjnych. 3 czerwca 1939 sekcja II wysłała do dowódców armii przepisy dotyczące tajnych operacji; między innymi ustalono, że tylko ci członkowie tajnej jednostki powinni się znać, którzy mieli wykonywać praktycznie określone zadania.
Latem 1939 roku broń i materiały wybuchowe zaczęły być rozprowadzane do tajnych ośrodków i patroli. Dostawy zostały również zrealizowane do sieci utworzonych w III Rzeszy. Pomimo tajemnicy przygotowań niemiecki wywiad uzyskał informacje o polskich sieciach, a niemieckie agencje bezpieczeństwa otrzymały rozkazy stłumienia polskich sieci. Kiedy we wrześniu 1939 r. nadeszła jawna wojna, masowy terror wobec ludności polskiej wobec ludności polskiej przez Niemców, w wielu przypadkach – choć bynajmniej powszechnie – sparaliżował polskie tajne sieci.
We wrześniu 1939 r., podczas rekolekcji polskich przed nacieraniem wojsk niemieckich, Drymmer i inni przywódcy operacji tajnych, już na przystanku w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą, pozostawili po sobie członków K-7 i świeżo zaprzysiężonych osobników. Podobnie w polskim konsulacie w rumuńskiej BukowinieK-7 szkolił grupę młodych mężczyzn w tajnych działaniach. Według innych informacji był oficerem specjalnym komendanta głównego, marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego, i w tym charakterze za zgodą marszałka zlecił utworzenie co najmniej jednej organizacji podziemnej około 12 września. Następnie Charaszkiewicz, wraz z innymi członkami K-7, przekroczył granicę Polski do Rumunii. Tam zorganizował grupę oficerów, którzy mieli wrócić do okupowanej Polski, aby założyć kolejną podziemną organizację.
W Rumunii Charaszkiewicz nawiązał kontakty z grupą sanationową „grupą Schaetzel-Drymmer”, która była źle dysponowana marszałkiem Rydzem-Śmigłym i wspierała ministra spraw zagranicznych Józefa Becka. Charaszkiewicz odegrał również znaczącą rolę w tworzeniu Biura(Ekspozytura) „R” polskiego wywiadu z siedzibą w Bukareszcie,z posterunkami satelitarnymi rozrzuconymi po Rumunii. Ważne było nie tylko prowadzenie pracy wywiadowczej, ale także współpraca z okupowaną Polską.
W Bukareszcie, w październiku 1939 r., Charaszkiewicz otrzymał od swojego brytyjskiego kolegi, ppłk Colin Gubbinsa – wkrótce stał się głównym kierownikiem Special Operations Executive (S.O.E.) – bardzo ciepły list informujący go, że Gubbins osobiście go szukał i oferował wszelką możliwą pomoc, w tym finansową (Charaszkiewicz odrzucił pieniądze). Dzięki dobrym urzędom Gubbinsa Charaszkiewicz uzyskał od brytyjskiego attaché wojskowego wizę brytyjską.
Charaszkiewicz nigdy nie korzystał z wizy. 31 października 1939 przybył do Francji, gdzie najpierw (listopad 1939 – kwiecień 1940) znalazł się bez misji w koszarach Bessieres. Po krótkim pobycie (kwiecień-maj 1940) w obozie oficerskim w Vichy wstąpił do Legionu Oficerskiego w Niortze.
Sikorski, którego kariera wojskowa i polityczna w Polsce została stłumiona, podczas gdy piłsudsczycy kołysali się po zamachu stanu w maju 1926 r. , teraz odsunęło na bok wielu oficerów uważanych za bliskich Piłsudskim. Być może dlatego oficer tak doświadczony w tajnej wojnie jak Charaszkiewicz, wtedy zaledwie 44-letni, najwyraźniej nigdy więcej nie został powierzony takim operacjom.
Wczasie ” fałszywej wojny” nowy polski premier i naczelny dowódca na uchodźstwie, generał Władysław Sikorski, badał przyczyny klęski Polski we wrześniu 1939 roku. Funkcjonariusze posiadający istotną wiedzę zostali poinstruowani, aby przedkładali raporty. Prawdopodobnie to właśnie w odpowiedzi na to Charaszkiewicz sporządził serię intrygujących raportów na przełomie 1939 i 1940 roku, które stanowią większość jego zbioru dokumentów, który został opublikowany 60 lat później, w 2000 roku.
Po kapitulacji Francji (22 czerwca 1940) Charaszkiewicz zdołał ewakuować się do Wielkiej Brytanii. W Szkocji przebywał w obozie oficerskim Douglasa (lipiec-sierpień 1940), a następnie w obozie oficerskim Broughton (sierpień-wrzesień 1940).
Organizował i służył jako zastępca dowódcy, wówczas dowódca pociągów pancernych „C”, a później „D” (październik 1940 – sierpień 1943) 1Dywizjon Pociągów Pancernych. 3 sierpnia 1943 r. został przeniesiony do Centrum Szkolenia Piechoty Polskiej, a następnie do Wydziału Administracyjnego Ministerstwa Obrony Narodowej. Następnie do lutego 1946 r. był zastępcą szefa, a następnie szefem Wydziału Informacji Głównego Inspektoratu Dowództwa Wojskowego. 27 maja 1945 został awansowany na podpułkownika. Od lutego do kwietnia 1946 r. kierował Wydziałem Generalnym w Inspektoracie Spraw Cywilnych, a we wrześniu 1946 r. wstąpił do Polskiego Korpusu Przesiedleńczego. Został zdemobilizowany 11 września 1948 i osiadł w Londynie.
Charaszkiewicz brał czynny udział w polskim życiu emigrantów: w Piłsudskim „Lidze Niepodległości Polskiej oraz w Instytucie Józefa Piłsudskiego (którego przez wiele lat był prezesem). Założył i przez kilka lat redagował czasopismo instytutu Niepodległość (Niepodległość). Był również znany w Związku Powstańców Śląskich. Nadal był czołowym propagatorem Prometheism, którego być może najważniejszym głosem był przez wiele lat jego zaangażowania w ruch.
W trakcie swojej kariery jako oficer wywiadu i tajnych operacji, Charaszkiewicz pomagał pionierom nowoczesnych technik walki asymetrycznej. Tuż przed II wojną światową, podczas tygodniowej wizyty w Londynie, podzielił się informacjami na ten temat z brytyjskim pułkownikiem Hollandem, podpułkownikiem Gubbinsem (przyszłym przywódcą Special Operations Executive)i specjalistami technicznymi. W swoich relacjach z tych spotkań Charaszkiewicz zauważył, jak daleko polskie techniki wyprzedziły brytyjskie techniki.
Zmarł 22 grudnia 1975 w Londynie.
Charaszkiewicz otrzymał wiele polskich odznaczeń, w tym Krzyż Virtuti Militari (Srebrny Krzyż, 1922), Order Odrodzenia Polski (III [Dowódca], 4 klasy [Oficer] i 5[Kawaler], Krzyż Niepodległości z Mieczami (1931), Krzyż Walecznych (Krzyż Waleczny, 1922, trzy razy), Srebrny Krzyż Zasługi oraz Śląskie Skrzydło Waleor i Zasługa Śląska Wstęga Waleckiego i Zasłużonych oraz liczne odznaczenia zagraniczne
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI
——————————————————————————————————————–
Feliks Ankerstein
Żołnierz Legionów Polskich i powstaniec śląski. Od końca lat 20. pracował w Oddziale II Sztabu Generalnego. Był współpracownikiem wymienionego wyżej ppłk. Charaszkiewicza. W 1938 r. bezpośredno dowodził polskimi grupami dywersyjnymi na Zaolziu (miały tam wywołać „polskie powstanie”). Później dowodził operacją polskich sabotażystów na Rusi Zakarpackiej (operacja „Łom”).
Jeden z wielu komunistycznych renegatów. Od 1945 r. pracował w MBP, a potem w wywiadzie MSW. Był mężem zaufania NKWD/KGB w służbach PRL. Jednak zdradził. W 1961 r. pojawił się w rezydenturze wywiadu USA w Berlinie Zachodnim. Dzięki przekazanym przez niego informacjom zlikwidowano wiele siatek wywiadu PRL i ZSRR na Zachodzie. Potem mieszkał w USA.
——————————————————————————————————————–
JERZY NIEZBRZYCKI
Kapitan Jerzy Niezbrzycki (Ryszard Wraga, 28 VII 1902-30 I 1968), oficer wywiadu, sowietolog i pisarz. Jeden z ojców polskiej geopolityki.
Niezbrzycki urodził się 27 lipca 1902 roku w Winnicy,w dobrze wykształconej rodzinie. Jego ojciec podróżował po cesarskiej Rosji, pomagając w budowie kilku fabryk. Jego matka zmarła, gdy Jerzy miał zaledwie dwa lata, więc wychowywała go głównie starsza siostra Emilia i wujek, który wychował chłopca w sposób katolicki i patriotyczny. Młody Niezbrzycki kochał książki Henryka Sienkiewicza, a w wieku 15 lat wstąpił do organizacji paramilitarnej Polska Organizacja Wojskowa (POW).
W grudniu 1918 roku został przywódcą jednostki sabotażowej skautów, która zaatakowała stacjonujących na Ukrainie Sowietów. Podczas jednego z napadów na dworzec kolejowy w Koziatynach został aresztowany, ale udało mu się uciec z więzienia. Później, w czasie wojny polsko-bolszewickiej, przeprowadził kilka misji za sowiecką linią frontu. Jako 18-letni chłopiec był dwukrotnie skazany na śmierć przez Sowietów, ale zawsze uciekał. We wrześniu 1920 wstąpił do ukraińskiej armii Szymona Petlury, służąc tam do 1922 roku.
Po wojnie Niezbrzycki, który podjął edukację zarówno po polsku, jak i po rosyjsku, został przedstawiony Józefowi Piłsudskiemu, który zaproponował mu pracę w Kwaterze Głównej Wojska Polskiego. Jego zadaniem była praca w polsko-sowieckich okręgach przygranicznych, jednocześnie studiował prawo i politykę na Uniwersytecie Warszawskim, jego głównym interesem był Związek Radziecki i jego polityka. Promował także unię polsko-ukraińską, postrzeganą przez niego jako przeciwwagę dla Rosji i jej potęgi
W 1928 r. Niezbrzycki został wysłany do polskiego konsulatu w Charkowie. Oficjalnie był dyplomatą, ale nieoficjalnie był agentem wywiadu. Uważany za jednego z najlepszych agentów, był czołowym ekspertem w Związku Radzieckim, a jego zadaniem było zebranie informacji o Armii Czerwonej. W połowie lat 30. był świadkiem głodu ukraińskiego, o którym pisał szokujące artykuły, publikowane w polskich czasopismach.
Ponadto, używając pseudonimu Ryszard Wraga, Niezbrzycki napisał kilka artykułów o Związku Radzieckim. Przewidywał, że Sowieci zaatakują Polskę, w 1935 roku napisał: „Znajdujemy się pomiędzy dwoma najsilniejszymi imperialistycznymi potęgami na świecie. Nie ma wątpliwości, że prędzej czy później te moce uścisną ręce nad naszymi głowami. Jedyne, co musimy wiedzieć, to kiedy to nastąpi”. W 1938 roku kandydował na stanowisko dyrektora Polskiego Radia– jego programy radiowe o Związku Radzieckim, w których opisywał ponurą rzeczywistość życia codziennego w tym kraju, cieszyły się dużą popularnością. Został jednak redaktorem naczelnym polskiego magazynu Zbrojna.
Niezbrzycki w latach 20 i 30 działał na kierunku sowieckim. Do 1938 był łącznikiem pomiędzy polskim a brytyjskim wywiadem. W drugiej połowie lat 30 Niezbrzyckiemu powierzono sprawy „Dwójki” związane z wywiadem na Czechosłowacji. W 1939 miał kontakty z wywiadem japońskim, rumuńskim.
Po 17 września 1939 r Niezbrzycki uciekł do Rumunii, gdzie kontynuował swoją działalność wywiadowczą. Od początku przewidywał klęskę nazistowskich Niemiec i zwycięstwo Sowietów, a komunizm nadal był jego głównym interesem. Później przeniósł się na Zachód, ale uważany za działacza pro-Piłsudskiego, nie był faworyzowany przez rząd generała Władysława Sikorskiego. Przez pewien czas Niezbrzycki uczył w szkole oficerów polskiego wywiadu, ale został odsunięty na bok i tymczasowo internowany w obozie w Rothesay
Po wojnie Niezbrzycki znalazł pracę w Departamencie Informacji Polskiego Rządu na Uchodźstwie w Londynie. W 1949 roku przeniósł się do Paryża,a następnie do Stanów Zjednoczonych, gdzie podjął pracę w Bibliotece Kongresu,a następnie w Hoover Institute,gdzie nauczał spraw sowieckich. Zawsze twierdził, że Związek Radziecki jest największym zagrożeniem dla Zachodu i napisał, że „Wschód zna Zachód zbyt dobrze, ale Zachód nic nie wie o Wschodzie”.
W latach 60. Został pochowany w Leesburgu w stanie Wirginia. Jego żona Natalie Wraga, urodzona jako Natalie Konstantinovna Mark, zmarła w 2002 roku, 12 listopada, w wieku 101 lat
——————————————————————————————————————–
GENERAŁ STANISŁAW TATAR
Dowborczyk. W międzywojniu dochrapał się szarży pułkownika Wojska Polskiego, dowodził artylerią 3. Dywizji Piechoty Legionów. Po 1945 r., na emigracji w Anglii, poszedł na współpracę z wywiadem PRL. Przekazał do Warszawy złoto i tajne dokumenty należące do emigracyjnego rządu. Następnie wrócił do Polski i był represjonowany przez komunistów.
——————————————————————————————————————–
PODPUŁKOWNIK JAN KOWALEWSKI
Zdjęcie Public Domain, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=1576885
Ppłk Jan Kowalewski (23 października 1892, zm. 31 października 1965) – polski kryptolog, oficer wywiadu, inżynier, dziennikarz, dowódca wojskowy, twórca i pierwszy szef Polskiego Biura Szyfrów. Zwerbował duży sztab kryptologów, którzy w czasie wojny polsko-bolszewickiej złamali radzieckie kody i szyfry wojskowe, co pozwoliło Polsce przetrwać wojnę i osiągnąć zwycięstwo w Bitwie Warszawskiej w 1920 roku.
Jan Kowalewski urodził się w 1892 roku w Łodzi podrządami Imperium Rosyjskiego. W latach 1909-1913 studiował na Uniwersytecie w Liège w Belgii,gdzie ukończył wydział chemii. Powrócił do Polski w 1913 roku, a w następnym roku, w momencie wybuchu I wojny światowej, został zmobilizowany do wojska rosyjskiego. Walczył w różnych formacjach na frontach białoruskich i rumuńskich jako oficer Korpusu Inżynieryjno-Sygnałowego, a w grudniu 1918 r. pozwolono mu dołączyć do polskiej jednostki utworzonej pod dowództwem gen. Lucjana Żeligowskiego z Polaków mieszkających w Rosji. Jako szef wywiadu Polskiej 4 Dywizji Strzelców przekroczył granicę rumuńską z Dywizją i dotarł do Polski w maju 1919 roku.
Poliglota i kryptolog amator , Kowalewski był początkowo dołączony do sztabu gen. Józefa Hallera, walczącego na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej podczas wojny polsko-ukraińskiej o miasto Lwów. Pewnego dnia podczas służby Kowalewski otrzymał kilka enciphered bolszewickich wiadomości, które zostały przechwycone, i w ciągu dwóch dni, miał rozszyfrować je. Ujawnili uznanie bolszewików dla białych rosyjskich sił generała Antona Denikina. Udało mu się również złamać kody i szyfry armii Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. Musiał spędzić całą noc segregując przechwycenia radia i odrzucając zaszyfrowane, co wywołało poważną sensację wśród personelu.
W lipcu 1919 roku został przeniesiony do Warszawy,gdzie został szefem departamentu radiowo-wywiadowczego Polskiego Sztabu Generalnego. Na początku września zgromadził grupę matematyków z Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Lwowskiego (przede wszystkim założycieli Polskiej Szkoły Matematycznej–Stanisława Leśniewskiego, Stefana Mazurkiewicza i Wacława Sierpińskiego), którzy również potrafili złamać rosyjskie szyfry. Choć wkład Kowalewskiego w zwycięstwo Polski w wojnie polsko-bolszewickiej pozostawał tajemnicą przez ponad 70 lat, został odznaczony najwyższym polskim odznaczeniem wojskowym, Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari.
Po zakończeniu wojny został przydzielony do sztabu III Powstania Śląskiego jako dowódca służb wywiadowczych. W 1923 roku został wysłany do Tokio,gdzie zorganizował kurs wywiadu radiowego dla japońskich oficerów. Za swoje wysiłki w tej dziedzinie został odznaczony Orderem Wschodzącego Słońca – najwyższą nagrodą wojskową w Japonii. W 1928 ukończył École Supérieure de Guerre w Paryżu i awansował do stopnia majora. Choć nie był już bezpośrednio zaangażowany w wywiad radiowy, pozostał oficerem polskiego wywiadu. Od 1929 r. był attaché wojskowym w ambasadzie RP w Moskwie,ale w 1933 r. został uznany za persona non grata i przeniósł się na podobne stanowisko w ambasadzie w Bukareszcie, gdzie pozostał do 1937 r. Po powrocie do Polski na krótko stanął na czele jednego z oddziałów organizacji politycznej Obóz Zjednoczenia IZ, a następnie został dyrektorem firmy TISSA, polskiej firmy wywiadowczej importującej rzadkie materiały dla polskiego przemysłu zbrojeniowego. Został również awansowany na podpułkownika.
Po wybuchu wojny obronnej w 1939 r. został ewakuowany do Rumunii,gdzie stanął na czele komitetu pomocy dla polskich uchodźców wojennych. W styczniu 1940 przeniósł się do Francji, gdzie wstąpił do Wojska Polskiego na uchodźstwie i stał się zwolennikiem ofensywy aliantów na Bałkanach. Jednak niemiecka ofensywa wiosenna i upadek Francji sprawiły, że plan był dyskusyjny, a Kowalewski musiał uciekać z okupowanej przez Niemców Francji. Przez Vichy Francję i Hiszpanię dotarł do Portugalii,gdzie utworzył kolejny komitet pomocy dla uchodźców wojennych. Początkowo z siedzibą w Figueira da Foz,wkrótce przeniósł się do Lizbony,a następnie centrum szpiegostwa i pola bitwy dla szpiegów wszystkich krajów zaangażowanych w II wojnę światową. Tam nawiązał kontakt ze swoim przyjacielem Jeanem Pangalem (Ioan Pangal),rumuńskim politykiem centrowym i byłym rumuńskim wysłannikiem do Lizbony. Choć został odwołany pod koniec 1941 roku przez rumuńskiego przywódcę Iona Antonescu za jego prosowieckie stanowisko, Pangal pozostał w Lizbonie i stał się współpracownikiem polskiego wywiadu w próbach sojuszniczych w próbach pozyskania sojuszników III Rzeszy– Węgier, Rumunii, Finlandii i Włoch.
Współpraca z Pangalem okazała się kluczowa dla działań wojennych Polski i Aliantów, a Kowalewski zdołał przekonać gen. Władysława Sikorskiego i ministra Stanisława Kota do stworzenia centrum polskiej inteligencji w Lizbonie 15 stycznia 1941 roku. Oficjalnie nazwane Centrum Kontaktów zKontynentem, biuro z siedzibą w Lizbonie było kierowane przez Kowalewskiego i wkrótce stało się centrum rozległej sieci polskich organizacji oporu, sabotażu i wywiadu w całej okupowanej Europie.
Działając niezależnie od podobnych grup w Polsce, które były prowadzone bezpośrednio z Londynu lub Warszawy, centrum koordynowało działania kilkudziesięciu grup we Francji, Belgii, Holandii, Grecji, Włoszech, Afryce Północnej, Hiszpanii, a nawet Niemczech. Zorganizowała komunikację między polskim rządem na uchodźstwie i okupowaną Europą, a także zapewniła wsparcie logistyczne i finansowe polskim grupom oporu w całej Europie Zachodniej.
Sieć wywiadowcza Kowalewskiego była również pomocna dla brytyjskiego rządu, ponieważ większość jego raportów została przekazana albo do SOE, albo do Ministerstwa Wojny Gospodarczej. Godnym uwagi zamachem stanu dla jego centrum lizbońskiego było przekazanie dokładnej daty operacji Barbarossa Brytyjczykom, którzy zostali poinformowani o tym co najmniej dwa tygodnie przed faktyczną inwazją na Rosję.
Kowalewski udało się również zneutralizować tajną stację radiową wykorzystywaną przez Niemców do komunikowania się z u-bootami działającymi na Atlantyku. Był również kluczowy w umożliwieniu byłemu rumuńskiemu królowi Karolowi II ucieczki z Rumunii i wyjazdu z Hiszpanii do Lizbony.
Jednak pomimo faktu, że Kowalewski miał kontakty z wieloma politykami Węgier, Rumunii i Włoch chętnych do zmiany stron, sytuacja zmieniła się po konferencji w Casablance w 1943roku, kiedy alianci domagali się bezwarunkowej kapitulacji Osi. Sytuacja uległa dalszemu pogorszeniu po konferencji w Teheranie, kiedy stało się jasne, że Węgry i Rumunia i tak będą podlegać sowieckiej dominacji i że plan drugiego frontu na Bałkanach, który pozwoliłby Węgrom i Rumunom zerwać z nazistowskimi Niemcami, został ostatecznie odrzucony. Według ostatnich badań polsko-brytyjskiej wspólnej komisji historycznej do zbadania polskich służb wywiadowczych II wojny światowej, na tej ostatniej konferencji Sowieci domagali się wycofania Kowalewskiego ze stanowiska w Anglii.
Pod koniec stycznia 1944 r. Frank Roberts, szef Centralnego Departamentu Brytyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych,poinformował gen. Colina Gubbinsa, szefa SOE,że sieć Kowalewskiego była skierowana nie tylko do Niemców, ale także do stworzenia wspólnego bloku polsko-węgiersko-rumuńskiego,który rzekomo miał na celu żywotne interesy sowieckie.
6 marca 1944 r. Aleksander Cadogan z Ministerstwa Spraw Zagranicznych poinformował polskiego ministra spraw zagranicznych Edwarda Raczyńskiego, że kontakty Kowalewskiego z opozycją mogą być traktowane jako zdrada i że należy go odwołać. Choć nie przedstawiono żadnych dowodów, polski rząd czuł się zmuszony do przestrzegania brytyjskiego życzenia, a Kowalewski został odwołany ze stanowiska 20 marca, a 5 kwietnia został przewieziony do Londynu.
Kowalewski został mianowany szefem Biura Operacyjnego RP w Kwaterze Głównej Sił Specjalnych. Wśród jego zadań było przygotowanie polskich organizacji ruchu oporu w okupowanej Europie do operacji Overlord. Jednak jego stanowisko było w większości tytularne, ponieważ było już za późno na jakiekolwiek ustalenia, aby mieć wpływ i Kowalewski nie mógł nic zmienić.
Po wojnie Kowalewski pozostał na uchodźstwie w Wielkiej Brytanii, gdzie rozpoczął pracę jako dziennikarz. Do 1955 był redaktorem naczelnym miesięcznika „Europa Wschodnia” i Rosji Radzieckiej. W latach 1958 i 1959 był także nauczycielem w nieoficjalnej szkole wojskowej dla polskiej diaspory. Współpracował także z Radiem Wolna Europa i innymi polskimi organizacjami na wygnaniu. W późnych latach, w 1963 roku, na krótko powrócił do kryptoanalizy i udało mu się złamać kody używane przez Romualda Traugutta podczas powstania styczniowego. Zmarł na raka 31 października 1965 roku w Londynie.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI.
——————————————————————————————————————–
Podpułkownik ROMAN CZERNIAWSKI
Roman Garby-Czerniawski (6 .02. 1910, zm. 26 .04. 1985) – polski kapitan sił powietrznych i dwukrotny agent sił zbrojnych podczas II Wojny Światowej.
Czerniawski ukończył pod koniec lat 30. Jako były oficer Polskich Sił Powietrznych zgłosił się na ochotnika do utworzenia sojuszniczej sieci szpiegowskiej we Francji w 1940 roku. Założył ją z Mathilde Carré, która rekrutowała agentów; niektórzy Francuzi odmówili pracy dla Polaka. Ta sieć została o nazwie kodowej Interallie.
Czerniawski został ewakuowany do Wielkiej Brytanii, aby zbadać go przez polski wywiad, a następnie spotkać się z generałem Sikorskim, gdzie został przedstawiony Virtuti Militari. W listopadzie 1941 powrócił do Francji spadochronem.
17 listopada 1941 grupa Abwehry Hugo Bleichera aresztowała Czerniawskiego, a następnie Carré. Sieć została odkryta ze względu na brak odpowiedniego bezpieczeństwa operacyjnego w organizacji, a wielu innych członków Interallie zostało odebranych po tym, jak Carré zgodziła się współpracować z Niemcami w zamian za jej życie. Czerniawski i inni zostali uwięzieni.
Po tym, jak Niemcy zaoferowali mu bezpieczeństwo, został wysłany do Anglii jako agent. Jednak dał się poznać brytyjskim władzom. Został odsunięty od brytyjskich (MI6) i polskich władz o naruszeniach bezpieczeństwa jego organizacji we Francji. Następnie został zatrudniony jako podwójny agent przez MI5 przy użyciu kryptonimu „Brutus” (po przyjacielu Cezara i zabójcy)w ramach systemu Double Cross.
Jego silna postawa antyrosyjska, przejawiająca się w jego potępieniu (w broszurze, którą napisał) polskiego oficera, który uczestniczył w oficjalnym przyjęciu w ambasadzie radzieckiej, wywołała wątpliwości co do jego przydatności. Za ten akt buntu przeciwko polskim władzom został aresztowany i uwięziony. MI5 stworzył okładkę, że został zatrzymany w zamiatanie „antybolszewickich” Polaków.
Polski sąd uznał go za winnego rażącej niesubordynacji, ale aby utrzymać sprawę w ciszy skazał go na zaledwie dwa miesiące pozbawienia wolności. Po wyjściu z więzienia Czerniawski nie żałował swoich opiekunów.
MI 5 wątpił w jego wiarygodność, myśląc, że jest kapryśny i może się wtrącać, a MI5 również żywił obawy, że Niemcy będą podejrzliwi co do jego aresztowania i szybkiego uwolnienia. Nie mógł już samodzielnie obsługiwać radia i był używany tylko do dystrybucji informacji o niskiej jakości („pasza z kurczaka”). Początkowe niemieckie podejrzenie wyblakło i w grudniu 1943 roku Brytyjczycy postanowili wykorzystać Brutusa do rozpowszechniania ważnych informacji o oszustwie.
W związku z tym odegrał ważną rolę w oszustwie sojuszniczym przed lądowaniem D-Day w Normandii w 1944 roku jako jeden z głównych agentów przekazujących fałszywe informacje w ramach Fortitude South, planu oszustwa mającego na celu przekonanie Niemiec, że alianci będą atakować Europę w rejonie Pas de Calais przez kanał La Manche z południowo-wschodniej Anglii.
Po wojnie przebywał w Wielkiej Brytanii i napisał The Big Network, opublikowaną w 1961 roku.
Czerniawski zmarł 26 .o4. 1985 roku w Londynie w wieku 75 lat. Został pochowany w miejscowości Newark-on-Trent na cmentarzu wojskowym RAF.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI I CHWAŁA BOHATEROWI 🇵🇱
——————————————————————————————————————–
KRYSTYNA SKARBEK (CHRISTINE GRANVILLE)
Posługiwała się wieloma imionami: Christine Granville, Pauline Armand, Krystyna Giżycka i w końcu Krystyna Skarbek. Jako Christine Granville znana była już w trakcie wojny, i to imię przyjmie jako własne po otrzymaniu brytyjskiego obywatelstwa w 1946 roku. Urodziła się jednak jako Maria Krystyna Janina Skarbek 1 .05. 1908 roku. Jest konieczność zatarcia dokładnych informacji o sobie w ramach działalności wywiadowczej. I na to wskazuje okoliczność zmiany daty urodzenia. Rok 1915 pojawił się bowiem w momencie, kiedy Krystyna Skarbek, już jako Christine Granville, z nowymi dokumentami była ewakuowana z Węgier w obliczu poważnej groźby dekonspiracji i śmierci. Ojcem Krystyny był Jerzy, hrabia Skarbek, członek szlacheckiej rodziny o korzeniach sięgających XII wieku. Założyciel rodu – Jan z Góry – był wychowawcą księcia Bolesława Krzywoustego.
Poznała ważnego w jej życiu , Andrzeja Kowerskiego, którego ojciec przywiózł ze sobą do Trzepnicy, kiedy załatwiał z hrabią Skarbkiem interesy . Krystyna znalazła zatrudnienie w biurze Fiata, w którym poznała swojego pierwszego męża, Gustawa Gettlicha. Pochodził on z Łodzi, z bogatej rodziny przemysłowców niemieckiego pochodzenia. Krystyna nie miała jeszcze dwudziestu lat, kiedy wyszła za niego za mąż. Małżeństwo to nie trwało długo – rozwód wzięli oni bowiem za obopólną zgodą już po sześciu miesiącach.
Po rozwodzie wyprowadziła się od niego i w związku z tym wróciła też do pracy. Tam nabawiła się poważnych problemów zdrowotnych wywołanych spalinami, które wdychała siedząc w biurze nad warsztatem samochodowym. Otrzymała odszkodowanie od firmy ubezpieczeniowej i poprawiło to na chwilę jej sytuację finansową, jednak zalecenia lekarzy co do przebywania na świeżym powietrzu i aktywnym spędzaniu czasu nie pozwoliły na długie utrzymanie takiego stanu rzeczy.
Zjeżdżając na nartach dosłownie wpadła na swojego drugiego męża – Jerzego Giżyckiego. Był on mężczyzną dwadzieścia lat starszym od Krystyny, postawnym, ze znajomościami i pieniędzmi. Jego ekscentryczny sposób bycia, wybuchy złości i „oczy bez uśmiechu” nie sprawiały, że łatwo było go pokochać. Jednak niezwykła historia życia na emigracji w Ameryce, a potem w podróżach po Afryce musiała przemówić do Krystyny, bo w 1938 roku wzięli ślub. Wkrótce też Jerzy, który był podobnie jak jego żona niespokojnym duchem, zaczął dusić się w Warszawie. Dzięki szerokim koneksjom otrzymał możliwość objęcia placówki dyplomatycznej w Addis Abebie, na którą to propozycję przystał bez zastanowienia. Krystyna, po wysłuchaniu entuzjastycznych opisów męża, również była podekscytowana tym nowym etapem w ich wspólnym życiu. Po pożegnaniu z niezbyt zadowoloną z takiego obrotu spraw hrabiną Skarbek, innymi członkami rodziny i przyjaciółmi, państwo Giżyccy wsiedli na parowiec i udali się do Afryki.
Ten moment można uznać za symboliczny koniec takiego życia Krystyny. Kiedy następny raz znajdzie się w Europie, po kontynencie panoszyć się będzie wojna. Początkowo nic nie wskazywało na to, że nadejdą tak drastyczne zmiany. Humory Jerzego dawały się coraz bardziej we znaki. Nie był on najłatwiejszą osobą do wspólnego życia , nie pozwalając jej żyć tak, jak tego chciała. Kiedy wybuchła wojna , Giżyccy spakowali się i wsiedli na pokład parowca płynącego do Anglii, a tam Krystyna zgłosiła się do dyspozycji brytyjskiego wywiadu. Można się zastanawiać gdzie w jej dotychczasowym życiu było miejsce na jakiekolwiek kontakty z wywiadem brytyjskim i w jaki sposób nawiązała kontakt ? A może już wcześniej , przebywając w Warszawie ,była obserwowana ?
Secret Intelligence Service (SIS), nazywana MI6, z którą początkowo współpracowała Krystyna Skarbek, jest wciąż działającą brytyjską służbą specjalną. Zajmuje i zajmowała się ona wyłącznie wywiadem zagranicznym. Została ona zapewne zwerbowana w Warszawie przez jednego z agentów SIS, którzy funkcjonowali pod przykrywką pełnienia ról dyplomatycznych. W latach trzydziestych można było spotkać Krystynę w warszawskich lokalach w towarzystwie właśnie jednego z takich agentów, szefa lokalnej komórki wywiadu. Możliwe, że przekonana została pieniędzmi, których tak bardzo potrzebowała, w grę wchodzić mogła też chęć poczucia się ważną i przydatną.
Wszystko zaczęło się od wysłania jej na Węgry pod przykrywką pracy dziennikarskiej i zbierania materiałów do artykułów dla brytyjskiej prasy. Jeszcze przed wojną miała ona szerokie kontakty z polskim środowiskiem dziennikarskim, sama też w ostatnich latach przed wojną parała się pisaniem. Możliwe zresztą, że zainteresowanie to było inspirowane przez brytyjski wywiad. Bez względu jednak na to, jaki był tego powód, przydało się to w jej pierwszej wojennej misji. Węgry były kotłem, w którym mieszało się wiele polskich organizacji, agend i delegatur, działających równolegle, a czasem i wbrew sobie. Polka pracująca dla Brytyjczyków miała tam wiele do roboty.
To tutaj w miejscowości Beaulieu w zamku Palace House , Krystyna Skarbek jako pierwsza z kobiet i to do tego Polka , była przygotowywana do tajnej pracy w służbach wywiadu Jej Królewskiej Mości .
Jej pierwszym zadaniem było przywrócenie dobrej opinii o Wielkiej Brytanii i Francji wśród Polaków rozgoryczonych brakiem oczekiwanej reakcji sojuszników po ataku Niemiec. SIS liczyła też na nawiązanie bezpośredniej współpracy z różnego rodzaju organizacjami polskiego wywiadu, które posiadały dużą siatkę agentów na terenach, które zostały od wpływów SIS odcięte. Nie chodziło tutaj tylko o tereny Polski, ale też o Niemcy w których ich własna siatka całkowicie się posypała. Krystyna z łatwością odnalazła się w polskim środowisku w Budapeszcie i spotkała tam znajomego z przeszłości – Andrzeja Kowerskiego. Brał on udział w kampanii wrześniowej, jednak po jej klęsce zaangażował się w działalność konspiracyjną. Początkowo działali osobno, jednak w pewnym momencie byli już nierozłączni – zarówno w pracy jak i w życiu prywatnym.
6.07.1944 r Krystyna Skarbek w Francji
Krystyna zajęła się wkrótce organizacją łączności pomiędzy organizacjami konspiracyjnymi a komórkami wywiadowczymi poza terenami polskimi. Sama również w różnych celach kilkukrotnie przeprawiała się do kraju i z powrotem. Najbardziej ważkim w jej dalszych losach zadaniem okazało się nawiązanie kontaktu z Muszkieterami. Ta konspiracyjna organizacja wywiadowcza, pomimo swojej bardzo dużej skuteczności i szerokiej siatce agentów, została w 1942 roku rozwiązana. Głównym problemem był fakt, iż jej szef, Stefan Witkowski, wolał działalność na własną rękę niż współpracę z jakąkolwiek organizacją w kraju. Dlatego też wielokrotnie oskarżany był o pomijanie oficjalnych dróg komunikacji i przekazywanie raportów bezpośrednio Brytyjczykom – właśnie dzięki Krystynie. Oskarżony o kolaborację z wrogiem został ostatecznie skazany na śmierć, a Krystyna poprzez związki z nim miała wiele problemów.
Zanim jednak się to wszystko wydarzyło, Krystyna napotkała impas w działalności na Węgrzech. Odbyła ostatnią podróż do Polski, skąd pomogła uciec dwóm Brytyjczykom, jednak po powrocie sytuacja polityczna w Budapeszcie tylko się pogarszała. Podporządkowany Trzeciej Rzeszy rząd węgierski wstrzymał wszelką pomoc dla Polaków, a możliwości manewru ze strony Anglików również się zmniejszyły, kiedy ich kraj znalazł się w stanie wojny z Węgrami.
Ostateczną przesłanką do ewakuacji było aresztowanie Krystyny i Andrzeja przez Gestapo. Fortelu, którego użyła Krystyna żeby wydostać się z posterunku, nie powstydziłby się żaden szpieg. Wiedząc, że choroba płuc z czasów pracy w Fiacie zostawiła trwałe ślady, Krystyna gryząc sobie język spowodowała krwotok, który wraz z kaszlem był klasycznym objawem gruźlicy. Przychylny im lekarz potwierdził tę diagnozę i parze pozwolono wrócić do domu. Wkrótce byli już w drodze do Jugosławii.
Dalsze drogi skierowały Krystynę, wtedy już Christine Granville, i Andrzeja, występującego jako Andrew Kennedy, do Kairu. Po drodze odwiedzili Stambuł, gdzie spotkali się przelotnie z wciąż będącym mężem Krystyny Jerzym, a także Ankarę. Żeby dotrzeć do Egiptu musieli przejechać przez Syrię, do czego potrzebowali francuskich wiz tranzytowych. Kontrolowane przez rząd Vichy tereny nie sprzyjały realizacji takich potrzeb, jednak Krystyna swoim wzorowym francuskim oraz wdziękiem osobistym załatwiła i tę kwestię. Kiedy dotarli do Kairu, również to miało się obrócić przeciw nim.
Współpraca z Muszkieterami – nawet pomimo przekazanych już ze Stambułu informacji o przygotowaniach Niemców do ataku na wschód – okazała się brzemienna w skutki. Niechęć i nieufność Polaków, a w konsekwencji też Brytyjczyków, sprawiły, że Krystyna i Andrzej spędzili w Kairze dwa właściwie bezczynne lata. Ciągłe podejrzenia o niewierność i kolaborowanie z wrogiem ze strony Brytyjczyków oraz niechęć ze strony Polaków przez pracę na rzecz Jego Królewskiej Mości nie mogły być łatwe. Nowo utworzona Special Operations Executive (SOE), której teraz podlegała Krystyna, musiała też najpierw okrzepnąć i nabrać pewności w swoich działaniach. Wybawieniem okazało się przybycie nowego kierownika kairskiej komórki SOE, który chłodniejszym okiem ocenił niechęć wszystkich dookoła względem pary Granville-Kennedy. W prawdziwe działania Krystyna włączona został jednak ponownie dopiero w 1943 roku.
Wtedy właśnie przypomniano sobie o jej perfekcyjnej znajomości francuskiego. Po odbyciu standardowego szkolenia do pracy w okupowanym kraju w obliczu stałego zagrożenia, Krystyna została zrzucona na południe Francji. Tam jako Pauline Armand miała być kurierką dla siatki „Jockey”, oraz odpowiadać za przekonywanie znajdujących się we Francji Polaków do dołączenia się do walki przeciw Niemcom. Swoje obowiązki kurierki spełniała również przeprawiając się do Włoch i nawiązując współpracę z tamtejszymi partyzantami.
Wielokrotnie zatrzymywana w swoich podróżach zawsze wychodziła cało z każdej opresji, i chociaż Gestapo zebrało o niej wystarczająco dużo informacji, żeby ustanowić nagrodę za jej schwytanie, ona ciągle działała. Brała udział w akcjach propagandowych i sabotażowych – wysadzała mosty, pociągi, składy amunicji, atakowała garnizony wojskowe. Ponadto swoją działalnością nakłoniła do dezercji dwa tysiące Polaków wcielonych do Wehrmachtu. Jednym z ostatnich jej działań we Francji było uwolnienie z więzienia Gestapo własnego szefa, czego dokonała przez połączenie gróźb, obietnic i łapówek.
W 1946 roku uzyskała rozwód i znów była wolną kobietą. Jednak jej stosunki z Andrzejem Kowerskim ochłodziły się, a pomimo otrzymania w końcu brytyjskiego obywatelstwa miała problemy ze znalezieniem pracy – okazało się bowiem, że nie ma żadnych prawdziwych kwalifikacji. Imając się różnych zajęć w końcu trafiła na pokład „Rauhine”, na którym jako stewardessa popłynęła do Nowej Zelandii i Australii. Na nim też poznała Dennisa Muldowneya. To on, według gazet szaleńczo zakochany w byłej agentce specjalnej, zabił ją w londyńskim hotelu 15 .06. 1952 roku.
Spekuluje się, że Fleming wzorował się właśnie na niej tworząc postać Vesper Lynd do swej pierwszej powieści o Bondzie – „Casino Royale”.
Choć kultura kontynentalna była jej znacznie bliższa, na początek kariery agentki wybrała Wielką Brytanię. Fascynacja Albionem jest ważnym elementem jej biografii, bo w ostatecznym rozrachunku brytyjskie państwo brutalnie z niej zakpiło. To był „cios, po którym nigdy się nie podniosła”- konstatuje Madeleine Masson w książce „Krystyna, ulubiona agentka Churchilla”.
Karierę zaczęła od znajomości z sir Robertem Vansittartem z MSZ. Jej wizja działalności, w tym pomysł przedostania się do Budapesztu i przerzucania jeńców wojennych na ziemie alianckie, wywarły spore wrażenie na przeprowadzających z nią „rozmowę kwalifikacyjną” oficerach.
Nie można też ustalić dokładnej daty, kiedy została tajną agentką SOE, choć z jej akt wynika, że najpierw pracowała dla brytyjskiego wywiadu, a później sporadycznie dla SOE , którego celem było podejmowanie działań paramilitarnych, mających doprowadzić do klęski hitlerowskich Niemiec.
„Organizacja ta, choć mogła zażądać od niej życia, zapewniała jej byt, odzież i wikt, transport i metody łączności tak, aby w terenie nigdy nie musiała zaprzątać sobie głowy przyziemnymi problemami codzienności” – pisała Madeleine Masson.
W dokumentach brytyjskiego Archiwum Państwowego znajdują się raporty dotyczące pierwszych kontaktów między Krystyną a brytyjskim wywiadem wojskowym, a także korespondencja na temat jej planów dostarczenia materiałów propagandowych do Polski w 1939 r. Z informacji opublikowanych na stronach brytyjskiego Archiwum Państwowego, wynika, że była jedyną kobietą, która współpracowała stale, przez 6 lat, podczas gdy większość kobiet rezygnowała po dwóch czy trzech misjach.
Pełne wdzięku, ceniące wolność, idealnie wtapiające się w śmietankę towarzyską, prowadziły wyrafinowane pojedynki z wrogiem, kolekcjonując tym samym – obok męskich serc – cenne informacje. Krystyna Skarbek, Halina Szymańska / będzie też o niej / i Malwina Gertler – trzy kobiety, które postać szpiega perfekcyjnie ukryły pod modnie skrojonym płaszczem i na szpilkach przedzierały się przez okopy tajnych zadań.
Główną zachętą do działania było dla niej niebezpieczeństwo. Lubiła wyzwania i smak zwycięstwa, kiedy toczyła z wrogiem pojedynek na inteligencję. Wg Masson: „Ryzyko pobudzało ją i wyostrzało zmysły – tak, że niektóre początkowo przypadkowe znajomości stawały się na pewien czas bardzo ważne – ale ich znaczenie ulatniało się, gdy tylko znikało niebezpieczeństwo”.
Zawsze towarzyszył jej doświadczony przewodnik. Najcięższe szlaki w zimie pokonywał z nią m. in. Jan Marusarz. Z drugim przewodnikiem – również Janem – zaangażowała się w bardziej intensywną znajomość. Był nią zafascynowany.
Chwilowy spokój i delektowanie się odpoczynkiem w luksusowych hotelach zmąciły im raporty polskiego kontrwywiadu, wg którego Krystyna i Andrzej byli niemieckimi szpiegami. Polski Rząd Na Uchodźstwie podejrzewał, że grupa, dla której działali Andrzej i Krystyna, „została zinfiltrowana przez Niemców”. Wywiad podziękował im za usługi i odprawił z kwitkiem. Później sytuacja miała się odwrócić, choć Krystyna bardzo przeżyła ten epizod.
„Ona promieniuje wszystkimi cechami i talentami postaci literackiej” – miał powiedzieć. Fleming pracował między innymi dla Reutersa, miał na Jamajce dom o nazwie Goldeneye. Ożenił się, ale jednocześnie romansował z Krystyną. Ich związek był jednak na tyle dyskretny, że mało kto o nim wtedy wiedział. Ale z pewnością był dla pisarza inspirujący. Napisał „Casino Royale”, a pierwowzorem Vesper Lynd – pierwszej kobiety Bonda – stała się prawdopodobnie Krystyna. Wszystkie opisy pasowały do niej jak ulał, a i ojciec Krystyny nazywał ją w dzieciństwie wieczorną gwiazdeczkę, czyli „Vesperale” (vesperale w jęz. franc. oznacza „wieczorna”).
„Ze wszystkimi umiała się zaprzyjaźnić. Pomimo strasznych warunków, umiała cieszyć się życiem. Zanosiła się śmiechem w najtrudniejszych sytuacjach. Całkowicie niezależna, nikomu się nie podporządkowywała” – pisze autorka jej biografii, Madeleine Masson. W 1947 r. Krystyna znalazła się w trudnej sytuacji życiowej. Marzyła o życiu z odrobiną adrenaliny, a tymczasem powojenna nuda wpędzała ją w depresję. Była zbyt dumna, by wykorzystać dawne kontakty i prosić kogokolwiek o pomoc.
Szydziła z marynarza handlowego, którego nazwała „kulawym psem” i powiedziała, że zniszczyła wszystkie jego listy miłosne, paląc każdy ostatni z nich.
Eva Green jako Vesper Lynd (postać inspirowana Christiną Granville) i Daniel Craig jako agent James Bond 007
Christine Granville na zdjęciu w 1952 roku
Nagle wypracował nóż i wbił go głęboko w klatkę piersiową jednym potężnym ruchem. Christine zmarła z powodu wstrząsu i krwotoku w ciągu kilku sekund.
Nie próbował uciec, pozostając przy jej zwłokach do czasu przyjazdu policji i poprosił o egzekucję. Trzy miesiące później, dostał swoje życzenie, kiedy został powieszony za morderstwo w więzieniu Pentonville. Jego ostatnie nieszczęsne słowa brzmiały: „Zabijanie to ostateczne posiadanie”.
Taka zbrodnia namiętności mogła nie być zgłoszona, ale dla prawdziwej tożsamości uderzającej, ciemnowłosej kobiety, której życie zostało tak brutalnie zakończone.
W czasie wojny służyła jako tajny agent, a Oddział Specjalny badał nawet, czy jej śmierć mogła być dziełem mściwych byłych nazistów lub komunistów, ale nie znalazła żadnych dowodów.
Londyn . Jesteśmy w ciekawym miejscu i ważnym w życiu Krystyny Skarbek.
South Kenigston SW7 2LT
Thurloe Street 20 i Exhibition Road 2. Daquise Restaurant.
To właśnie w tej restauracji Krystyna Skarbek spotykała się z ważnymi ludzmi z wywiadu i społeczności polskiej w Wlk Brytanii.
Sama restauracja też ma swoją niezwykła historię.
Prawie 70 lat później, w eleganckim hotelu w Kensington zostanie odsłonięta niebieska tablica upamiętniająca niezwykłe życie urodzonej w Warszawie kobiety Krystyny Skarbek, której śmiałe wyczyny stały się nie tylko ulubionym szpiegiem Winstona Churchilla, ale inspiracją dla Vespera Lynda, kochanka Jamesa Bonda w Casino Royale , Iana Fleminga.
W rzeczywistości była bardziej Bond niż Bond Girl. Nosiła ostry jak brzytwa, siedmiocymiętowy nóż komandosów w skórzanej osłonie przywiązanej do uda, a także była ekspertką w używaniu granatów ręcznych, które zdecydowanie wolała od broni.
„Z pistoletu można bronić się przed, co najwyżej, jedną osobę. Granatem ręcznym, przeciwko pięciu, może dziesięciu ” – wyjaśniła kiedyś.
W rzeczywistości była bardziej Bond niż Bond Girl. Nosiła ostry jak brzytwa, siedmiocymiętowy nóż komandosów w skórzanej osłonie przywiązanej do uda, a także była ekspertką w stosowaniu granatów ręcznych, które zdecydowanie wolała od broni
Dowodu tożsamości Christine Granville.
Miała również kapsułkę cyjanku przyszytą do brzegów spódnic, pasek nadziewane złotymi władcami i mapę wydrukowaną na jedwabiu, a nie na papierze, aby nie szeleścić, gdyby została przeszukana.
Ale jej najbardziej niszczycielską bronią była zdolność do oczarowywania ludzi, w porównaniu przez jednego wielbiciela do „reflektora, które mogłoby oślepić każdego w jego wiązki”.
Z pewnością przydała się w dniu, w którym znalazła się w wagonie kolejowym w okupowanej Polsce, siedząc naprzeciwko oficera Gestapo, gdy na pokładzie na pokładzie wysiedlili żołnierze przeszukujący pasażerów i ich rzeczy.
Miała paczkę, którą powiedziała mundurowym gestapo człowiek zawierał czarny rynek herbaty. Naprawiając go ciemnymi, wyrazistymi oczami, zapytała, czy będzie trzymać paczkę, dopóki niebezpieczeństwo nie minie
.+
Christine miała kapsułkę cyjanku przyszytą do brzegów spódnic, pasek nadziewane złotymi władcami i mapę wydrukowaną na jedwabiu, a nie na papierze, aby nie szeleściła, gdyby została przeszukana
Paczka zawierała coś znacznie bardziej obciążającego niż herbata – brytyjskie ulotki propagandowe mające na celu wzmocnienie polskiego oporu, a ich odkrycie widziałoby ją straconą jako szpiega.
Ale jak wielu ludzi przed i po nim, nieświadomy nazista znaleźć Christine niemożliwe do oporu. Kilka godzin później rozstali się na warszawskiej stacji, „herbata” bezpiecznie z powrotem w rękach kobiety, która miała niemal patologiczną potrzebę podniecenia.
Skarbek zginęła tragicznie, zasztyletowana przez Dennisa Muldowney’a, którego oświadczyny wcześniej odrzuciła. Król Jerzy V przyznał jej Order Imperium Brytyjskiego i Medal św. Jerzego, a Francuzi odznaczyli ją m.in. Krzyżem Wojennym.
16.09.2020 roku brytyjska organizacja British Herritage upamiętnia ją za jej zasługi , niebieską tablicą English Herritage.
W dawnym hotelu Shelbourne w którym spędziła ostatnie trzy lata swego życia odsłonięto pamiątkową niebieską tablicę. Jeśli Państwo będziecie w Londynie to do Kensington zapraszam a poniżej w technice OSINT podaję adres.
Myślę że warto oddać hołd Polce która była nie tylko pierwszą kobietą w elitarnej sekcji D brytyjskiego wywiadu wojskowego ale też była pierwowzorem i inspiracją postaci Vesper Lynd i partnerką Jamesa Bonda 007 w filmie Cassino Royale.
A tak wygląda to miejsce już z tablicą.
Nie często zdarza się aby rycerze Świętowita byli honorowani. To też wielki dzień dla historii brytyjskiego ale też w jakimś sensie- polskiego wywiadu.
CZEŚĆ JEJ PAMIĘCI I CHWAŁA BOHATERCE.🇵🇱
——————————————————————————————————————–
Hrabina KLEMENTYNA MAŃKOWSKA .
Arystokratka z Winnogóry.
Klementyna Mańkowska (ur. 1.08. 1910 w Château Sermoise, zm. 4 .01. 2003 w Château Sermoise, Nevers)– polska członkini ruchu oporu i agentka polskich i brytyjskich służb wywiadowczych podczas II wojny światowej. W Warszawie na Placu Zbawiciela w mieszkaniu Teresy Łubieńskiej mieścił się punkt organizacji wywiadowczej -Muszkieterowie , genialnie kierowanej przez Stefana Witkowskiego.
Do Muszkieterów u których również działał na początku Kazimierz Leski ps BRADL dołączyła hrabina Klementyna Mankowska. Była utalentowaną lingwistką, a jej działalność koncentrowała się na „usługach kurierskich”: przemycała dokumenty, mikrofilmy i wiadomości ukryte w rolkach papieru toaletowego do Francji i Wlk Brytanii.
Muszkieterów prowadził tak jak wspomniałem Stefan Witkowski, miał wieloletnie powiązania z brytyjskim wywiadem ale szczegóły jego współpracy z SIS i SOE są objęte tajemnicą a brytyjskie archiwa dotyczące tamtych relacji są zamknięte dla naukowców.
Witkowski bardzo szybko dostrzegł potencjał hrabiny Mańkowskiej i nawiązując kontakt z działaczami ruchu oporu Aleksandrem Wielkopolskim i Karolem Andersem potrafił do perfekcji wykorzystać jej arystokratyczne pochodzenie. Została włączona do utworzenia sieci szpiegowskiej w Francji . Jedno z wydarzeń przekonało Witkowskiego o talencie hrabiny Mańkowskiej do szpiegostwa. Wysoki rangą niemiecki oficer Harold von Hoepfner, wracający z Mediolanu, niespodziewanie pojawił się w Warszawie, aby zobaczyć i spotkac się z przypadkowo wcześniej poznaną hrabiną . Przybył w drodze do Berlina z kwiatami, winem i sernikiem.
Mańkowska zastosowała urok kobiecy i szyk arystokratyczny do wyciągania informacji o zakończeniu operacji „Sitzkrieg” na zachodzie i nadchodzącej niemieckiej inwazji na Francję. Informacje niemieckiego oficera były bardzo precyzyjne w odniesieniu do dat, choć wydaje się, że zachował on dla siebie jakąkolwiek wiedzę na temat strategicznego szczegółowego planowania inwazji. Witkowski podjął decyzję o osobistym przekazaniu brytyjskiemu wywiadowi , informacji na temat niemieckich planów inwazji na Francję.
Witkowski wyruszył więc w niebezpieczną i długą podróż po Europie Zachodniej, wykorzystując fałszywą tożsamość wysokiego rangą oficera SS o imieniu August von Thierbach.
Muszkieterzy stworzyli znakomitą i świetnie działającą sieć szpiegowską w całej Europie.
Witkowski wysłał Klementynę Mańkowską do Bretanii w północno-zachodniej Francji. Jej zadaniem było przejęcie łączności w przypadku, gdy rząd francuski powinien być zobowiązany do ucieczki za granicę – prawdopodobnie do lub przez Wielką Brytanię. Andrzej i Klementyna Mańkowscy podobnie jak wielu członków polskiej arystokracji w tamtym czasie, mówili biegle w j. francuskim. Andrzej Mańkowski wstąpił do polskiego oddziału emigrantów w Marsylii, podczas gdy dwaj synowie zostali umieszczeni pod opieką jego żony, hrabiny Mańkowskiej we wschodniej Polsce.
Niemcy szybko opanowali północ Francji a Mańkowska znalazła pracę jako tłumaczka w biurze burmistrza w prefekturze na strategicznie ważnej wyspie Noirmoutier u wybrzeży Atlantyku. Nie zrobiła nic, aby ukryć swoje polskie pochodzenie, ani też, że była hrabiną. Niemcy byli pod wrażeniem jej biegłości w języku francuskim i niemieckim, a także jej zaangażowania i pracowitości. Pomimo swojej płci, piękna i arystokratycznego pochodzenia, była bardzo szczęśliwa, że udała się do baz wojskowych w celu świadczenia usług tłumaczeniowych. Niemcy nie byli świadomi tego, w jakim stopniu pamiętała to, co zobaczyła. Towarzyszyła niemieckiemu gubernatorowi regionalnemu Karlowi Maierowi podczas wizyty w Saint-Nazaire, ponieważ było tam „dużo Francuzów”. Towarzyszyła mu w dużym zadaszonym hangarze zawierającym dwa najnowsze okręty podwodne typu VII. Później miała czas usiąść i czekać w samochodzie: za pomocą tylnych serwetek stołowych Mańkowska była w stanie naszkicować plany wewnętrznych konfiguracji i klatek schodowych okrętów podwodnych.
Notatki dostarczone przez Mańkowską były bardzo ważne dla planowania póżniejszego nalotu aliantów na bazę okrętów podwodnych Saint-Nazaire.
Klementyna Mańkowska otrzymała pomocne referencje, które niosły pieczęć Niemieckiego Wysokiego Dowództwa:
- „Pani Klementyna, hrabina Mańkowska, okazała się całkowicie proniemiecka. … Jest uczciwa i godna zaufania. Wszystkie instytucje cywilne i wojskowe proszone są o udzielenie jej porady i pomocy.” No cóż gdzie diabeł nie może to piękną kobietę pośle.
Po kilku miesiącach Klementyna Mańkowska zwróciła się do swoich niemieckich pracodawców o pozwolenie na przerwę, z powrotem do okupowanej Ojczyzny . Niemcy zachwyceni dali jej kilka listów rekomendujących dla dowódców polowych na Wschodzie potwierdzających jej proniemieckie referencje i prosząc „wszystkie instytucje wojskowe i cywilne o udzielenie jej porady i pomocy”. Pomogło to Stefanowi Witkowskiemu stworzyć wysokiej jakości fałszywe pieczęcie, które wykorzystywał do swoich tajnych misji w różnych częściach Europy.
Przekazała Witkowskiemu różne szczegóły i plany dotyczące bazy morskiej Saint-Nazaire Kiedy wróciła do zachodniej Francji została aresztowana i przewieziona do aresztu Gestapo w Nantes, gdzie została przetrzymywana na noc. Wszyscy byli skrupulatnie uprzejmi: oficer aresztujący po prostu postępował zgodnie z rozkazami. Nie miał pojęcia, dlaczego Mańkowska została aresztowana. Mańkowska zachowywała się jak hrabina, nalegając na pakowanie w małą walizkę jej nocnej sukni, szlafroka, czterech różowych słoików kosmetyków Elizabeth Arden i serwetki na pokrycie stołu w celi, do której prawdopodobnie miała być napędzana. Po dotarciu do celi poprosiła strażnika o dodatkowy koc i prześcieradło. Nie było to zwykłe zachowanie osób aresztowanych przez Gestapo, ale niechcący ryzykować nieumyślnego zdenerwowania kogoś wyższego w hierarchii, zdezorientowanego strażnika.
Po nocy w celi w Nantes została przewieziona do Paryża gdzie czekały na nią lochy w siedzibie Gestapo . Niemal natychmiast spotkała się ze Sturmbannführerem Karlem Schwerbelem, szefem biura Gestapo w Paryżu do spraw polskich i ludzi. Okazało się, że nie była, jak się spodziewała, że miała zostać przesłuchana w sprawie swoich działań dla Muszkieterów. Sprawa była bardziej przyziemna: w swoich raportach niemieccy oficerowie w Noirmoutier ukrywali polskie obywatelstwo Mańkowskiej. Ich pragnienie, aby uniknąć kłopotów dla niej miało odwrotny wynik. Niemniej jednak, nie miała trudności z przekonaniem Schwerbela, że nie wiedziała o podstępie, a on bez wahania uznał ją za niewinną. Pomimo jej skarg na koszt w czasie i pieniędzy zaangażowanych w aresztowanie i zatrzymanie jej, a następnie wysyłając ją samochodem do Paryża, teraz wydatkowane na koszt Gestapo w celu wysłania jej z powrotem w pierwszej klasy przedziału kolejowego na zachód Francji i jej bazy na wyspie Noirmoutier.
Pocztówka z obrazkami, którą Mańkowska otrzymała po powrocie w Noirmoutier, mogła nie być dla niej totalnym zaskoczeniem. Zdjęcie było z nadmorskiej sceny. Nadawca napisał swoją wiadomość na odwrocie:
„Być może nie pamiętacie naszego spotkania, ale zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Wyraziłem zdziwienie, że podróżował pan w wagonie zarezerwowanym dla niemieckich żołnierzy. Powiedziałem wtedy, że spotkamy się ponownie, bo na to liczyłem. Wciąż liczę.
Doktor Alexander. PS Heil Hitler”
Tymczasem Abwehra przekonana o proniemieckich nastrojach hrabiny Klementyny Mańkowskiej , wybrała ją jako potencjalnego agenta. W czerwcu 1941 r rozpoczęła pracę w Berlinie i pracowała w niemieckim MSZ. Był to pierwszy etap jej treningu. Na kolacji jeden z niemieckich oficerów powiedział jej o przygotowaniach i delegowaniu części ogromnej armii, do inwazji na ZSRR / Operacja Barbarossa/.
Zaprzyjażniony z nią niemiecki oficer Dolf von Schelih umieścił kilka dokumentów z napisem „tajne” na biurku Mańkowskiej w ministerstwie. Były to wstępne szczegółowe plany eksterminacji Europejskich Żydów. Pojawiły się informacje o liczbie osób, które mają być zapakowane w gettach, najskuteczniejszych sposobach realizacji masowych zabójstw, planowaniu transportu i planach stworzenia „fabryki śmierci” pod Warszawą w Treblince. Mańkowska otrzymała te tajne dokumenty planistyczne na sześć miesięcy przed konferencją w Wannsee, na której zaprezentowano różne departamenty rządowe. Była pierwszą która dowiedziała się, że niemiecki rząd planuje masowe morderstwo na bezprecedensową skalę. Później okazało się, że von Schelih nie konsultował się z niemieckim wywiadem przed przekazaniem Mańkowskiej akt dotyczących planowania Holokaustu. Miał swój własny program i uważał że przekazanie tych tajnych informacji Mańkowskiej było równoznaczne z przekazaniem informacji polskiemu i brytyjskiemu wywiadowi.
Podczas stażu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w połowie 1941 roku Klementyna Mankowska musiała wziąć kilka dni wolnego od pracy i zostać w domu z ostrym zatruciem pokarmowym. To przynajmniej jest to, co powiedziała kierownictwu MSZ. Pojechała do Warszawy aby omówić ze Stefanem Witkowskim wszystkie możliwości, które zostały otwarte dzięki rekrutacji przez Abwehrę .Po błyskawicznej konsultacji z brytyjskim wywiadem ustalono że zostanie ona podwójnym agentem .
Mańkowska została zwerbowana przez Abwehrę ale dowiedziała się też od Witkowskiego o problemach w Polsce.. Do 1939 r. istniała nieodłączna rywalizacja między Muszkieterami i ich wieloletnimi bezpośrednimi powiązaniami z brytyjskim wywiadem a „Dwójką”. „Dwójka” z zazdrością walczyła o uznanie za jedyną wiarygodną polską organizację antynazistowską, podczas gdy Witkowski był przekonany, że znaczna część wywiadu, którą zdobyli za pośrednictwem różnych połączeń, była mniej bezpośrednio pozyskiwana i bardziej nieaktualna niż informacje, które „Muszkieterowie” mogli dostarczyć za pomocą własnej sieci. Witkowski przyznał, że praca Mańkowskiej jako podwójnego agenta będzie miała wpływ na intensyfikację rywalizacji między dwoma bardzo różnie skonfigurowanymi polskimi organizacjami wywiadowczymi. „Dla nich jesteś wewnętrznym wrogiem, tak jak ja -powiedział jej Witkowski.
Mańkowska dowiedziała się że miała być przerzucona do Wlk Brytanii i informować Abwehrę o planach aliantów. Zanim to się stało, musiała przejść szkolenie . Witkowski uważał, że jest w poważnym niebezpieczeństwie, dopóki pozostanie w Warszawie gdzie w każdej chwili ktoś związany z „Dwójką” może zdecydować, że kolaboruje z Niemcami i wykona na niej wyrok śmierci. Witkowski namówił ją, by niezwłocznie zakończyła incydent „zatrucia pokarmowego” i wróciła do Berlina. Spotkanie z Witkowskim mogło być trochę przyspieszone i nie wiadomo, czy Mańkowska zaalarmowała go o plikach, które otrzymała, zawierających plany nadchodzącego Holokaustu.
Abwehra przewidywała, że kiedy ona dotrze do Londynu, to będzie w stanie uzyskać zaufanie do odpowiedniego ministerstwa lub agencji rządowej, a następnie móc zaszyfrować i przekazywać ważne dokumenty. Wiele z jej szkolenia obejmowało opanowanie niezbędnych technik szyfrowania . Uczono ją o ważnych kodeksach, adresach i pseudonimach dla kontaktów niemieckiego wywiadu w Londynie. Wyjaśniono jej różne narzędzia handlu, w tym drewniane pudełko, które przy użyciu łatwo wymiennych składników, takich jak sok z cytryny, alkohol i wata, zawarte niezbędne elementy do komunikacji pisemnej za pomocą „niewidzialnego atramentu” oraz przekazano mały pojemnik na szminki, który był w rzeczywistości małym kanistrem po kulach.
Gdy Mańkowska ukończyła szkolenie na obozie szkoleniowym Abwehry w Berlinie, okazało się, że ostateczna decyzja nie została jeszcze podjęta, czy wysłać ją do Londynu. Podczas kolejnej wizyty w mieszkaniu kuzynki Teresy w Warszawie omówiła możliwości z Witkowskim . Nie było niemożliwe, aby Niemcy dowiedzieli się o Muszkieterach przy pomocy innych polskich organizacji podziemnych . Witkowski uważał za mało prawdopodobne, aby „Dwójka” miała „tak długie ramiona”. Opcja Abwehry była jedyną szansą, aby „Muszkieterowie” przenikneli do Wielkiej Brytanii. Inne możliwości były zbyt ryzykowne. Bezowocne było spekulowanie na tle jakichkolwiek opóźnień ze strony szefów niemieckiego wywiadu w podejmowaniu niezbędnej decyzji. W ciągu następnych dwudziestu minut przekazał jej różne przedmioty do dostarczenia do Londynu. W swoim osobistym liście do generała Sikorskiego opisał coraz bardziej niebezpieczny wpływ na grunt konkurencji o wpływy między „Dwójką” a Muszkieterami. Przekazał mikrofilmy, które sama przygotowała jakiś czas wcześniej, pokazując niemieckie bazy i fortyfikacje wzdłuż francuskiego wybrzeża Atlantyku, w tym rysunki suchego doku w St. Nazaire. Były mikrofilmowane teksty, które miały być osobiście przekazane oficerowi brytyjskiego wywiadu, który, jak zakładał, będzie przesłuchiwał ją po jej przybyciu do Anglii. Niestety maszyna mikrofilmowa się zepsuła, więc ostatnie cztery strony zostały przyszyte w granatową wstążkę, która stanowiła dolną część stylowej halki, którą powinna nosić na podróż, ale która nie była jeszcze gotowa.
Kilka dni wcześniej hrabina Klementyna Mańkowska otrzymała informację że spotka się w Berlinie w siedzibie Abwehry z tajemniczym „szefem”. Nie wiedziała że był nim Wilhelm Canaris……
Wilhelm Canaris był szefem niemieckiego wywiadu wojskowego w latach 1935-1944 i myślę że już wtedy czuł że Niemcy wojnę przegrają i szukał kontaktu z Anglikami. Usiadł obok hrabiny Mańkowskiej i podzielił się swoimi przemyśleniami: „Nie musisz iść. Zastanawiamy się, czy podjąć to ryzyko. Jesteście przygotowani, ale nie jest jasne, czy istnieje potrzeba rozpoczęcia tej misji.” Nie było wtedy bezpośredniej odpowiedzi na pytanie Mańkowskiej: „Dlaczego więc zostałam przeszkolona?”. „Ale jeśli pójdziesz, czy masz jakieś życzenia przed podróżą? Może się to skończyć tragedią”. Mańkowska odpowiedziała, że chciałaby ponownie zobaczyć Warszawę, a dwudniowe wakacje w mieście zostały należycie zorganizowane.
Pojawiają się spekulacje, że prawdziwa misja Mańkowskiej, z punktu widzenia Abwehry, miała być w Anglii jako kopia zapasowa w przypadku niepowodzenia misji szpiegowskiej Haliny Szymańskiej / będzie za moment o niej mowa / . Hrabina za zgodą Abwehry pojechała ostatni raz do okupowanej Warszawy.
Ta ostatnia dwudniowa przerwa w Warszawie była okazją do przekazania jej eleganckiej halki z dokumentami zabezpieczonymi grubą niebieską wstążką . Witkowski zapewnił ją, że wszystko jest uzgodnione i zaplanowane z brytyjskim kontrwywiadem i wywiadem i nie zostanie aresztowana, gdy przybędzie na lotnisko w Londynie
Dwa dni po jej przybyciu, trzech mężczyzn zatrzymało ją i najwyraźniej ją aresztowało. ukazał się krótki komunikat agencji Reutersa przekazany późnym wieczorem w formie wiadomości radiowej tego wieczoru przez BBC, stwierdzając, że niemiecki szpieg został przechwycony i zatrzymany. To była tajna wiadomość dla Witkowskiego że hrabina dotarła bezpiecznie oraz wiadomość dla Abwehry że została aresztowana i jej misja szpiegowska dobiegła końca.
Po skontaktowaniu się z brytyjskimi służbami wywiadowczymi przed próbą nawiązania kontaktu z nikim innym , miała spróbować umówić się na osobiste spotkanie z generałem Sikorskim i wyjaśnić coraz bardziej niebezpieczną sytuację między „Dwójką” a „Muszkieterami”. Było inaczej.
Po jej „aresztowaniu”, wiadomość o tym została przeprowadzona w krótkim punkcie późnym wieczorem wiadomości BBC, a ona została zabrana do tego, co jedno źródło opisuje jako „Patriotic School, ogromny budynek z czerwonej cegły zajmowane przez MI5”. Jej przesłuchujący przedstawił się jako kapitan Malcolm Scott. Przesłuchanie trwało cztery tygodnie. Była uważnie i systematycznie pytana o szkolenie, które otrzymała od niemieckiego wywiadu, oraz o zadania, które zostały jej przydzielone przez Niemców. Podczas jednej z sesji kapitan Scott przedstawił dwie zaskakujące informacje: pierwsza była bardziej mile widziana niż druga. Jej mąż i synowie również byli w Londynie. Jej mąż udał się do Anglii. Jej synowie pojawili się osobno, a brytyjskie władze nie miały pojęcia, przynajmniej oficjalnie, jak udało im się odroczyć podróż. Nieoficjalnie przypuszczano, że przybyli, w jakiś sposób, dzięki uprzejmości niemieckiego wywiadu. Okazało się, że szef niemieckiego wywiadu Wilhelm Canaris dał Mańkowskiej osobistą obietnicę, że jeśli pojedzie z misją do Anglii, chłopcy zostaną wysłani, aby do niej dołączyć. Informacja, że byli już bezpiecznie w Anglii, była wielką ulgą, ale nie była to, w każdych okolicznościach, kompletna niespodzianka. Druga informacja była mniej mile widziana niż pierwsza, ale także, być może, nie zupełnie zaskakująca. Scott wiedział, że niemieckie agencje wywiadowcze próbowały uzyskać dla niej zestaw dokumentów tożsamości, ale nie udało im się. Władze brytyjskie były skłonne dostarczyć jej brytyjski paszport, ale ruch ten został zakwestionowany przez polski rząd z siedzibą w Londynie na uchodźstwie, gdy dowiedziano się, że została wysłana przez „Muszkieterów”. Scott powiedział, że brytyjskie władze próbowały przekonać polskich przywódców w Londynie, że Mańkowska jest agentką Abwehry (niemiecką),ale Polacy pozostali nieubłaganie wrogo nastawieni do jej obecności w Anglii. Z tego powodu Scott namawiał ją do jak najszybszego opuszczenia Londynu.
Po opuszczeniu sesji w Szkole Patriotycznej , Mańkowskiej udało się zorganizować spotkanie z gen. Sosnkowskim, czołowym członkiem polskiego rządu na uchodźstwie. Generał wyjaśnił jej że jest bardzo mało prawdopodobne, aby była w stanie zorganizować spotkanie z polskim przywódcą, generałem Sikorskim. Dodał, że ani polski rząd na uchodźstwie, ani wydział wywiadowczy Armii Krajowej, głównego podziemnego ruchu oporu w Polsce, nie do przyjęcia uznał za niedopuszczalne, że Stefan Witkowski utrzymywał bezpośrednie kontakty z brytyjską Inelligence. Zakończyła się osobistą radą, którą otrzymała już od swojego brytyjskiego przesłuchującego, „Kapitana Scotta z MI5”, chociaż Sosnkowski wybrał różne słowa:
„Proszę nie zostawać w Londynie bo o wypadek nie tak trudno. Proszę jeść jajka: trudniej je zatruć … Oczywiście żartuję”.
Kilka miesięcy później, w swoim domu w Polsce, Stefan Witkowski został zastrzelony. Został postrzelony w tył głowy, ale gdy okazało się, że jego ciało zostało przewrócone, aby nadać większe znaczenie towarzyszącej mu karcie, która nosiła opisowy komunikat „Największy polski bandyta” („Największy polski bandyta”). Nigdy nie stałoby się jasne, czy Witkowski został zabity przez AK (polski ruch oporu),czy też AK po prostu poprowadziła gestapo do niego. Tak czy inaczej, bezpośrednio po zabiciu Witkowskiego dokonano ataku na Krystynę Skarbek i na innych członków „Muszkieterów” w Polsce, w tym Teresy Łubieńskiej
W 1948 roku rodzina przeniosła się do Afryki do Konga jako bezpaństwowcy . Andrzej Mańkowski otrzymał dobrze wynagradzaną pracę w jednym z rządów kolonialnych w Afryce.
W 1997 r. Günter Blaurock, niemiecki konsul generalny w Lyonie, wręczył hrabinie Klementynie Mańkowskiej Order Zasługi (Bundesverdienstkreuz Erster Klasse) w imieniu Prezydenta Niemiec Herzoga w odniesieniu do jej wojennych wyczynów, ceremonia odbyła się w obecności polskiego ambasadora i księcia Bismarcka w domu Mańkowskiej, Château de Sermoise. Andrzej i Klementyna Mańkowscy zmarli – odpowiednio w 2001 i 2003 roku w zamku Sermoise niedaleko Nevers w środkowej Francji.
CZEŚĆ JEJ PAMIĘCI I CHWAŁA BOHATERCE.🇵🇱
——————————————————————————————————————–
HALINA SZYMAŃSKA
Nie tylko hrabina Klementyna Mańkowska miała kontakt z szefem Abwehry , Wilhelmem Canarisem ale przede wszystkim Halina Szymańska . Kim była ?
Halina Szymańska (ur. 1906, zm. 1989) – polska szpieg, pracująca dla rządu brytyjskiego i dla SOE /Special Operations Executive/ żona pułkownika Antoniego Szymańskiego– ostatniego przedwojennego attaché wojskowego w Berlinie,a później generała Kazimierza Wiśniowskiego.
Francuski dowód osobisty Marie Clenat (Haliny Szymańskiej), pojawia się w książce Wallera obok nazwiska Mariana Rejewskiego i polskich geniuszy z poznańskiego uniwersytetu, którym udało się złamać kod Enigmy. Bogusław Wołoszański wymienia właśnie Halinę Szymańską jako jedną z trzech największych asów wywiadu, obok Krystyny Skarbek i Romana Czerniawskiego.
Gdyby nie aresztowanie jej męża, Antoniego Szymańskiego, attaché wojskowego w Berlinie i w Bernie , do którego doszło we wrześniu 1939 r., prawdopodobnie nigdy nie zostałaby cennym kontaktem admirała Wilhelma Canarisa i powiernicą tajnych planów Hitlera, przekazywanych jej przez działacza Widerstand – niemieckiego ruchu oporu.
Wojna zastała ją w Poznaniu. Jako matka trzech dziewczynek, zatroskana o losy męża, bywalczyni salonów, znająca wielu niemieckich wojskowych, była prawdopodobnie w swoim sumieniu kochającej żony i matki, pragnącej zabezpieczyć losy dzieci, skazana na wybór zawodu szpiega.
Ze znajomości, jakie miała przed wojną z niemieckimi wojskowymi dzięki stanowisku męża, mogła po wybuchu wojny zrobić użytek. Udało jej się m.in. nawiązać kontakt z szefem Abwehry – wywiadu i kontrwywiadu wojskowego – admirałem Wilhelmem Canarisem. Jemu także było to na rękę, bo jako zdeklarowany przeciwnik polityki Hitlera szukał osób poza granicami kraju, którym mógłby przekazać cenne informacje.
W Szwajcarii skontaktowała się z polskim wywiadem i dostała pseudonim Halina Czarnowska. Została zatrudniona w ambasadzie. Spotykała się z Canarisem w Szwajcarii i we Włoszech. Kiedy w 1944 r. Canarisa aresztowano, kontaktowała się z jego wysłannikiem Hansem Bernardem Giseviusem, niemieckim wicekonsulem w Zurychu. Przekazywała informacje wywiadowi polskiemu, który z kolei przesyłał je Anglikom.
Canaris szukał kontaktu z wywiadem brytyjskim, a Polacy nadawali się jako łącznicy. W 1940 r. byli jedynymi czynnymi wojskowo sojusznikami Brytyjczyków, a ci wysoko cenili nasze umiejętności wywiadowcze. Sami nie mieli znaczącej siatki na kontynencie. Canaris uważał, że Niemcy nie wygrają wojny z całą Europą, że Hitler jest nieobliczalny. Jeszcze w 1941 r. myślał, że uda mu się przekonstruować niemieckie sojusze. Sądził, że jeśli osłabione Niemcy poddadzą się aliantom, to razem z Anglikami będą mogły uderzyć na Rosję.
To były wiadomości operacyjne, nie taktyczne. Na początku nie wszystko, o czym donosiła Szymańska, brano poważnie. W 1940 r. jej ostrzeżeniu, że Niemcy uderzą na Francję przez Ardeny, Francuzi, niestety, nie dali wiary. Szymańska informowała też o poczynaniach antynazistowskiej koalicji w Niemczech.
To prawda, ale w 1940 r. Wielka Brytania została protektorem Polski. W Szkocji i Anglii stacjonowały resztki Polskich Sił Zbrojnych i rząd polski. Wywiad polski posiadał już prężną siatkę wywiadowczą i sprawnie działający system łączności kurierskiej i radiowej. A Winston Churchill był jednym z nielicznych polityków, którzy doceniali znaczenie wywiadu. Dlatego w sierpniu 1940 r. wydał polecenie mjr. Desmondowi Mortonowi, doradcy do spraw wywiadu, aby jak najszybciej doprowadził do spotkania między Stewartem Menziesem, szefem wywiadu ofensywnego SIS (Secret Inteligence Service, znanego także jako MI6 – Military Intelligence section 6), a płk. Leonem Mitkiewiczem, szefem wywiadowczej Dwójki. W wyniku tych rozmów Oddział II Sztabu Głównego został przyporządkowany do SIS/MI6 na cały okres wojny. Ani zakres, ani zażyłość polsko-brytyjskiej współpracy wywiadowczej nie miały historycznych precedensów. Polski wywiad był pierwszą zagraniczną służbą w historii Wielkiej Brytanii, która dysponowała i kierowała własnymi ośrodkami szkoleniowymi, szyframi, bazami łączności i sieciami wywiadowczymi, działającymi w państwach okupowanej Europy, w krajach neutralnych oraz w Afryce Północnej, na Bliskim Wschodzie i w obu Amerykach. W czerwcu 1940 r. Churchill zapewnił gen. Sikorskiego: „Jesteśmy towarzyszami związanymi na śmierć i życie. Albo razem zwyciężymy, albo zginiemy”.
44 proc. wiadomości, jakie wywiad brytyjski otrzymywał z kontynentu, pochodziło od Polaków. Po upadku Francji w czerwcu 1940 r. doszło do tego, że oddział operacyjny War Office przestał wierzyć w doniesienia własnego wywiadu na kontynencie. Niemcy rozbili niemal w całości angielską siatkę wywiadowczą. MI6 nie miał do 1941 r. ani jednego sprawnie pracującego agenta we Francji, Belgii ani Holandii. Churchill był przerażony, bo wiadomo było, że Niemcy przygotowują inwazję na Wielką Brytanię. Oczywiście, Brytyjczycy dbali o swoich polskich agentów dopóty, dopóki – jak precyzował Morton – „współpraca była pożądana i pożyteczna”. Oficjalnie skończyła się w 1945 r.
Churchill powołał łącznika wywiadu ze stroną polską. Został nim komandor Wilfred A. Dunderdale, zwany przez Anglików (ze względu na tuszę) Biffy, a przez Polaków – Wilski. On rozdzielał wiadomości zainteresowanym organom. Admiralicja, ministerstwa oceniały jakość informacji. Wiadomości uzyskane przez Dwójkę były oznaczane symbolem O. VI.
Jego celem było nawiązanie pośredniego kontaktu z Wielką Brytanią. Wiedział, że bez wsparcia Brytyjczyków sama determinacja Widerstand do pokonania Hitlera – odsunięcia go od władzy i zaprowadzenia pokoju w państwie – była niewykonalna. Wybrał Halinę Szymańską.
Interes był obustronny. Ona – wraz z dziećmi – znalazła w Szwajcarii schronienie i nadzieję na uzyskanie informacji o aresztowanym mężu. On zyskał bezcenną łączniczkę. „Warunkiem pobytu w Szwajcarii było nawiązanie kontaktu z brytyjskim wywiadem” – pisze Waller w książce „The unseen war in Europe: espionage and conspiracy in the Second World”.
Przebywająca w Szwajcarii Szymańska związała się z Brytyjczykami i działała pod pseudonimem Halina Czarnowska. Jako agentka spotykała się w czasie wojny także z oficerem Abwehry, Giseviusem.
Prof. Ciechanowski wskazuje w wywiadzie dla „Polityki”, że prawdopodobnie w SZwajcarii doszło po raz pierwszy do przekazania jej przez Canarisa informacji o tajnych planach Hitlera.
Claude Edward Majoribanks Dansey zaaranżował spotkanie Szymańskiej z oficerem brytyjskiej służby wywiadowczej Frederickiem van den Heuvelem w Bernie, w 1939 r. Otrzymała wtedy drugą tożsamość – Marie Clenat – i francuskie dokumenty. W tym samym roku nawiązała także kontakt z majorem Szczęsnym Chojnackim. Oficjalnie pracowała jako maszynistka w polskiej ambasadzie; w rzeczywistości była niezawodnym, tajnym łącznikiem między Canarisem a Stewartem Menziesem – szefem MI6. To właśnie Canaris oddelegował oficera Abwehry – Hansa Bernda Giseviusa – do Szwajcarii, by objął pieczę nad Haliną Szymańską.
Canaris odwiedził Szymańską w zimie 1940 r. Czuwał nad nią i jej dziećmi w pierwszych miesiącach wojny. W październiku 1941 r., kiedy znowu się spotkali, miał jej wyznać swoje poglądy: „Niemiecki front przesuwał się szybko, ale ugrzązł w Rosji i… nigdy nie dotrze do celu”.
Canaris był sceptykiem. Nie wierzył w wygraną Hitlera i do ostatniego momentu próbował przetasować niemieckie sojusze tak, by Niemcy – razem z Wielką Brytanią – mogły zaatakować Rosję.
Szymańska stała się dla niego idealnym łącznikiem z wywiadem brytyjskim. Brakuje jednak dokumentów, które dokładnie opisywałyby, co Szymańska – jako łączniczka – przekazywała wywiadowi brytyjskiemu.
Na temat działań polskiego wywiadu wiemy bardzo mało. Dokonania naszych asów, takich jak Krystyna Skarbek, Halina Szymańska czy Roman Czerniawski, są w dużym stopniu owiane tajemnicą.
Ian Colvin, jeden z pierwszych biografów Canarisa, spotkał się po wojnie z Szymańską. W swoich wspomnieniach wymienia ją jako Madame J. Szymańska przyznała się do znajomości z Canarisem, ale nie przyznała się do bycia szpiegiem, tłumacząc mu subtelności swojej roli. Canaris nigdy nie pytał jej o informacje dotyczące aliantów, ale sam zdradzał tajne plany Hitlera.
Prof. Ciechanowski wskazuje, że Brytyjczycy cenili nasze umiejętności wywiadowcze i chętnie korzystali z polskiej siatki agentów. Według niego niezwykle ważnym informatorem w sztabie generalnym Wehrmachtu – agentem Knopf – była właśnie Halina Szymańska.
Po zwerbowaniu przez tajne służby wywiadowcze Sojuszu (za pośrednictwem polskich oficerów w Bernie w Szwajcarii, którzy nawiązali kontakt z Brytyjczykami), Szymańska przekazała kanał informacji między aliantami a admirałem Wilhelmem Canarisem, szefem niemieckiego Abwehry. Jesienią 1939 roku pomógł jej i jej dzieciom przenieść się z okupowanej Polski do Szwajcarii w ramach rekompensaty za kontakt z brytyjską Tajną Służbą Wywiadowczą.
Szymańska, jako brytyjska agentka, kilka razy spotykała się z Canaris w Szwajcarii i we Włoszech. Potem spotkała się ze swoim kurierem, HansBerd Gisevius. Szymańska odegrała ważną rolę, jako pośrednik, w tajnych kontaktach między aliantami a niemieckimi antynazistowskimi konspiratorami (np. W kwietniu 1940 roku otrzymała informację o nadchodzącym ataku Niemiec na Francję i kraje Beneluksu. W połowie czerwca 1941 r. Szymańska otrzymała informację o nadchodzącym niemieckim ataku na Związek Radziecki. Podczas II wojny światowej stała się jednym z najskuteczniejszych agentów MI6.
Szymańska miała trzy córki z płk Antonim Szymańskim – Hanka, Ewa i Marysia. Cała czwórka spędziła wojnę w Szwajcarii, gdzie Halina rozpoczęła pracę dla MI6, a później francuskiego Deuxieme Reseau,prowadząc pracę kurierską w okupowanej Francji, za którą została odznaczona przez Francuzów. Między innymi, rozwinęła współpracę z Amerykaninem Allen Dulles, który następnie kierował amerykańskim biurem wywiadowczym OSS w Bernie.
Dulles został pierwszym cywilnym i najdłużej pełniącym obowiązki (1953-61) dyrektorem centralnego wywiadu (de facto szefem Centralnej Agencji WywiadowczejUSA. Przez wszystkie relacje bardzo wspierał Szymańską, zwłaszcza gdy jej córka Hanka zachorowała i zmarła w Szwajcarii.
Po II wojnie światowej Halina Szymańska przeniosła się do Anglii i poślubiła generała Kazimierza Wiśniowskiego, który był szefem sztabu generała Władysława Andersa– dowódcy II Korpusu Polskiego w bitwie pod Cassino w 1944 roku. Miała z nim syna Piotra Wiśniowskiego. Osiedliła się w Ealing,na przedmieściach Londynu. Ona leży pochowany z drugim mężem w South Ealing Cemetery.
Córka Ewa mieszka obecnie w Karolinie Północnej, szczęśliwie żona Andrzeja Milewskiego, który również miał bardzo zaszczytny rekord wojenny walki z aliantami. Marysia pozostała w Anglii z ojcem ppłk Antonim Szymańskim, z którym była bardzo blisko, i z Szymańską. Uczęszczała do szkoły z internatem w Anglii, przypadkowo nazywała Polaków, poślubiła Mirka Malewskiego (innego polskiego oficera, który uniewinnił się z wyróżnieniem) i miała dwoje dzieci, Anouchkę i Michała. Michael Fabian, wnuk Haliny był bardzo bliski zarówno babci, jak i dziadkowi, Antoniemu Szymańskiemu, w którego domu, Chiswick, dorastał z matką Marysią, ojcem Mirkiem i siostrą Anouchką.Wspólny grób Haliny Szymańskiej i jej męża Kazimierza Wiśniowskiego.
Michael Fabian, wiele lat później, pomagał angielskiemu ekspertowi szpiegowskiemu/pisarzowi Nigelowi Westowi – prawdziwemu nazwisku Rupert Allason – w sekcji jego książki MI6: British Secret Intelligence Service Operations, 1909-45, która dotyczyła jego babci Szymańskiej. Wśród innych dokumentów, książka pokazuje francuski dowód tożsamości Haliny, który został sfałszowany przez eksperta MI 6 w druku, Adams w Potters Bar, w celu umożliwienia jej podróży do okupowanej Francji, aby spotkać admirała Canaris, zbierać informacje i sprawozdania z powrotem do aliantów w Szwajcarii. Pokazuje również paszport dyplomatyczny M. Szymańska. Ostemplowany licznymi wizami wjazdowymi i wyjazdowymi, zawiera dwa związane z jej spotkaniem z admirałem Canarisem we Włoszech, kwiecień 1941, na którym ujawnił szczegóły rychłego ataku Hitlera na Związek Radziecki.
CZEŚĆ JEJ PAMIĘCI I CHWAŁA BOHATERCE 🇵🇱
——————————————————————————————————————–
MAJOR JAN ŻYCHOŃ
Jako dwunastoletni chłopak uciekł do Legionów. Początkowo pełnił służbę pomocniczą, a w 1916 r. trafił do kompanii szkolnej. Zwolniony ze służby z powodu stanu zdrowia, po roku ponownie znalazł się w Legionach, wkrótce internowany został przez Austriaków. W roku 1919 odkomenderowany został do dyspozycji Oddziału II Sztabu Generalnego WP. Uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej i w powstaniach śląskich.
W 1924 r. był porucznikiem (starszeństwo z dniem 1 czerwca 1919 r. i 482. lokata) w 45 pułku piechoty Strzelców Kresowych. W tym samym roku otrzymał przydział do Oddziału II Sztabu Generalnego, a trzy lata później rozpoczął samodzielną działalność wywiadowczą na terenie Wolnego Miasta Gdańska pod przykrywką referenta w Generalnym Komisariacie RP. Rozbudował i zreorganizował struktury wywiadowcze kierowanej przez siebie, zakonspirowanej w Wydziale Wojskowym wspomnianego komisariatu, Ekspozytury nr 7 Oddziału II Sztabu Głównego Wojska Polskiego. Kierowana przez niego placówka bardziej była znana pod nazwą „BIG” (Biuro Informacji Gdańsk)[2]. Nie figuruje w Roczniku Oficerskim z 1928 r. natomiast w Roczniku Oficerskim z 1932 r. widnieje jako kapitan Sztabu Głównego WP ze starszeństwem z dniem 1 stycznia 1927 r. i 59. lokatą w korpusie oficerów zawodowych piechoty.
Od stycznia 1930 r. przygotowywał nową placówkę wywiadu Ekspozyturę Nr 3 Oddziału II SG w Bydgoszczy, która powstała z połączenia kadrowego ekspozytur Oddziału II w Poznaniu i Gdańsku. Oficjalnie ekspozytura rozpoczęła swoją działalność dnia 1 lipca 1930 r.
Program GOOGLE EARTH PRO pozwoli nam zobaczenie miejsca w Gdańsku gdzie była ekspozytura którą z wielkimi sukcesami , dowodził mjr Jan Żychoń. To ten stary ,niestety nieco zdewastowany budynek przy ulicy Grunwaldzkiej 117 .
Może kiedyś włodarze miasta Gdańska ocalą od zapomnienia miejsce gdzie żołnierze podziemnego , tajnego frontu i rycerze Boga Świętowita zdobywali i przetwarzali informacje wywiadowcze które bardzo przydały się obrońcom Westerplatte i innych miejsc uświęconych krwią polskiego żołnierza w kampanii wrześniowej 1939 roku ?
Był organizatorem „Akcji Ciotka i Wózek”. Polegała ona na systematycznej inwigilacji przesyłek pocztowych przewożonych tranzytem koleją z Niemiec do Prus i Gdańska przez polskie Pomorze, tzw. polski korytarz. Agenci i współpracownicy „dwójki” włamywali się do wagonów pocztowych, przeglądali i fotografowali korespondencję, a nawet przewożone tą drogą prototypy broni i sprzętu wojskowego, a następnie powtórnie plombowali worki i wagony podrobionymi pieczęciami.
Na stopień majora został mianowany ze starszeństwem z 1 stycznia 1936 i 63. lokatą w korpusie oficerów piechoty. We wrześniu 1939 r. był odpowiedzialny za wywiezienie i ukrycie archiwów kierowanej przez siebie bydgoskiej Ekspozytury Oddziału II. Jednakże archiwa te zostały odnalezione przez Abwehrę w Warszawie, na terenie Fortu Legionów przy ul. Zakroczymskiej.
Major Jan Żychoń pojawił się w Paryżu we wrześniu 1939 r., jeszcze przed przyjazdem tam generała Władysława Sikorskiego. Z polecenia generała miano go wykluczyć z działań na czas całej wojny. Został obarczony odpowiedzialnością za katastrofę podporządkowanej mu siatki wywiadu w III Rzeszy. Interweniowali jednak Francuzi (Żychoń miał osobiste powiązania z admirałem Darlanem), pozostały bowiem resztki polskiej siatki wywiadowczej w Niemczech zajmującej się Kriegsmarine, co było w zainteresowaniu szefa admiralicji francuskiej i ludzie, z którymi kontakt osobisty miał wyłącznie Żychoń. W styczniu 1940 r. przekazany został do dyspozycji francuskiego wywiadu morskiego, dostarczał mu informacje od agentów pozostawionych w Niemczech. Jednym z nich był cywilny urzędnik Oberkommando der Kriegsmarine Heinrich Katlewski ps. Viktor. Żychoń zyskał zaufanie generała Władysława Sikorskiego przedstawiając perspektywy rozprawy z przeciwnikami politycznymi Sikorskiego w Oddziale II.
W chwili upadku Francji Żychoń dostał od Francuzów do dyspozycji statek, przybył do Wielkiej Brytanii i uzyskał z kolei opiekę brytyjską. W konsekwencji Żychoń, deklarując osobistą lojalność polityczną wobec Sikorskiego, został mianowany szefem Referatu Zachód Wydziału Wywiadu Sztabu Naczelnego Wodza.
Po śmierci gen. Sikorskiego kpt. Jerzy Niezbrzycki i mjr Tadeusz Nowiński wysunęli przeciw szeregowi podkomendnych Żychonia zarzuty z pogranicza współpracy z Abwehrą. Przeciw Żychoniowi powtórzono wysuwane jeszcze przed wojną oskarżenia o uleganie niemieckim inspiracjom m.in. w sprawie rotmistrza Jerzego Sosnowskiego, a nawet działalność na rzecz Abwehry (w tym w związku z pozostawionymi w Warszawie aktami ekspozytury). Sąd wojskowy Polskich Sił Zbrojnych nie zakwestionował przedstawionych zarzutów, ograniczając się do funkcji rozjemcy. W konsekwencji w połowie lutego 1944 r. Jan Żychoń zrezygnował ze stanowiska. Następnie zgłosił się do służby liniowej, gdzie mianowany został zastępcą dowódcy 13 Wileńskiego Batalionu Strzelców „Rysiów”. Poległ 17 maja 1944 w bitwie o Monte Cassino. Został pochowany na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino (taras VIII, sektor E, nr 3; ekshumowany).
Zawiść i zazdrość potrafi zniszczyć wszystko. Tak było nie tylko w przypadku mjr Jana Żychonia ale też w przyapdku wywiadowczej organizacji MUSZKIETEROWIE i jej założyciela – Stefana Witkowskiego o którym będzie mowa.
Dobrze że redaktor Marcin Tyc napisał ten świetny , wspomnieniowy artykuł o mjr Janie Żychoniu.
Ordery i odznaczenia
- Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari
- Krzyż Niepodległości (6 czerwca 1931)
- Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (9 listopada 1931)
- Srebrny Krzyż Zasługi
- Krzyż na Śląskiej Wstędze Waleczności i Zasługi I stopnia
- Medal Pamiątkowy za Wojnę 1918–1921
- Medal Dziesięciolecia Odzyskanej Niepodległości
- Krzyż Oficerski Orderu Krzyża Orła (Estonia)
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI I CHWAŁA BOHATEROWI.🇵🇱
——————————————————————————————————————–
JERZY IWANOW -SZAJNOWICZ
Jerzy Iwanow-Szajnowicz, właśc. Jerzy Iwanow (ur. 14 grudnia 1911 w Warszawie, zm. 4 stycznia 1943 w Atenach) w czasie II wojny światowej agent brytyjskich, polskich służb specjalnych i bohater greckiego ruchu oporu.
Jerzy Iwanow- Szajnowicz, urodził się w Warszawie. Gdy miał kilka lat, jego matka wyszła ponownie za mąż, za Greka Jannisa Lambrianidisa i przeprowadziła się do Salonik. Maturę zdał w Liceum Francuskiej Misji Świeckiej w 1933, w 1938 ukończył – jako magister nauk rolniczych – Uniwersytet Katolicki w Louvai (Belgia). W sierpniu 1939 uzyskał dyplom Institut d’Agronomie de la France d’Outre-Mer .Oprócz polskiego opanował świetnie języki: angielski, rosyjski, francuski, niemiecki i grecki.
W maju 1940 rozpoczął współpracę z polską placówką wojskową w Salonikach. Od kwietnia 1941 przebywał w Palestynie. Oczekiwał na skierowanie do Brygady Karpackiej, jednak został ostatecznie odkomenderowany do dyspozycji wojsk brytyjskich. Jako człowiek British Special Operations Executive unit No.004 w Kairze został agentem brytyjskiego wywiadu. Po przeszkoleniu w Aleksandrii został w październiku 1941 (pod kryptonimem „033 B”) przetransportowany na pokładzie brytyjskiego okrętu podwodnego „Thunderbolt” do Grecji, gdzie przyjął fałszywe konspiracyjne nazwisko Kiriakos Paryssis.
We współpracy z szerokim spektrum greckiego ruchu oporu, w tym z organizacjami patriotycznymi prowadził działalność szpiegowską i sabotażową. Przekazywał dowództwu angielskiemu informacje o niemieckich instalacjach wojskowych w Grecji, ruchach wojsk niemieckich i włoskich, konwojach płynących do Afryki Północnej. Grupa Iwanowa zniszczyła lub uszkodziła około 400 samolotów niemieckich i włoskich, sabotując dodatkiem opiłków żelaznych ich silniki, remontowane w zakładach Bracia Maltsinioti w Atenach). Wykorzystując umiejętności pływackie, dzięki pomocy, greckich konspiratorów, Iwanow osobiście minował i niszczył niemieckie okręty podwodne i transportowe w porcie i na redzie.
Zasób Archiwum Emigracji wciąż nas zaskakuje. W trakcie inwentaryzacji spuścizny Halimy Nałęcz, malarki i właścicielki Drian Gallery w Londynie, p. Grażyna Kwaśnik odkryła nieznane fotografie Jerzego Iwanowa-Szajnowicza, polskiego i brytyjskiego agenta wywiadu w Grecji w latach wojennych, bohatera greckiego ruchu oporu .
https://plus.polskatimes.pl/jerzy…/ar/12615139
Zdjęcia pochodzą z okresu, gdy oboje przebywali w Izraelu (prawdopodobnie w Hajfie).
Trzykrotnie ujęty przez gestapo, dwukrotnie zdołał zbiec. Po raz pierwszy już w grudniu 1941 został zadenuncjowany przez znajomego i schwytany przez gestapo, zbiegł w czasie przewożenia go samochodem. 8 września 1942, rozpoznany i zdradzony przez znajomego, został aresztowany w Atenach po raz trzeci. 2 grudnia otrzymał od sądu niemieckiego potrójny wyrok śmierci. Zwierzchnik greckiego kościoła prawosławnego, arcybiskup Aten Damaskin, usiłował ocalić Iwanowowi życie, odwiedzając więźnia w celi i jednocześnie interweniując u Niemców i u Aliantów, z sugestią wymiany ważnych jeńców wojennych. Do propozycji tych jednakże przychylnie odniosła się tylko strona niemiecka. Skazaniec zginął 4 stycznia 1943, najpierw raniony przez SS-mana podczas próby ucieczki z miejsca straceń – strzelnicy wojskowej w dzielnicy Aten Kesariani, następnie rozstrzelany z innymi skazańcami. Według źródeł greckich przed śmiercią wołał jeszcze „Niech żyje Grecja, niech żyje Polska” – Ζήτω η Ελλάς! Ζήτω η Πολωνία! . Spoczął jako bohater Polski i Grecji na trzecim cmentarzu dzielnicy Nikea, w Atenach.
W lipcu 1945 marszałek, Harold Alexander ogłosił podziękowanie dla Iwanowa w imieniu Narodów Sprzymierzonych, a królowa Elżbieta II w kilka lat po śmierci agenta, przekazała rodzinie zmarłego 1000 funtów w uznaniu jego zasług. Jego imieniem (Ιβανώφειο – Iwanofio) nazwano m.in. do niedawna największą halę sportową Salonik, jego macierzystego klub Iraklis. Według ocen greckich, bohater obu narodów okazał się też najskuteczniejszym sabotażystą, jakim Alianci dysponowali w całym okresie II wojny światowej. Imieniem Jerzego Iwanowa-Szajnowicza, nazwano wiele polskich ulic. Jest patronem 24 Piotrkowskiej Drużyny Harcerskiej „PORT” . Bohater literacki biograficznej powieści Stanisława Strumph-Wojtkiewicza „Agent Nr. 1”. W 1971 nakręcono w Polsce film – dramat sensacyjny na kanwie wydarzeń z działalności szpiegowskiej i dywersyjnej Iwanowa-Szajnowicza w Grecji, pt. „Agent nr 1„, w reż. Zbigniewa Kuźmińskiego z Karolem Strasburgerem w roli głównej.
Odznaczenia pośmiertne
- Krzyż Srebrny Orderu Wojennego Virtuti Militari – 30 marca 1945 (Polska)
- Krzyż Jerzego – 5 marca 1962 (Wielka Brytania)
- Złoty Krzyż Męstwa – 25 maja 1976 (Grecja
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI I CHWAŁA BOHATEROWI.🇵🇱
————————————————————————————————————-
CICHOCIEMNI.
Cichociemni ( „Silent Unseen”) były elitarnymi spadochroniarzami operacji specjalnych Wojska Polskiego na uchodźstwie,utworzonymi w Wielkiej Brytanii w czasie II wojny światowej do działania w okupowanej Polsce (Cichociemni Spadochroniarze Armii Krajowej).
Łącznie 2613 żołnierzy Wojska Polskiego zgłosiło się na ochotnika do szkolenia polskich i brytyjskich żołnierzy SOE. Tylko 606 osób ukończyło szkolenie, a ostatecznie 316 z nich zostało potajemnie wysuń się do okupowanej Polski. Pierwsza operacja („most powietrzny”, jak ją nazwano) miała miejsce 15 lutego 1941 roku. Operację przeprowadzili kapitan Józef Zabielski, major Stanisław Krzymowski i kurier polityczny Czesław Raczkowski. Po 27 grudnia 1944 r. zaprzestano dalszych operacji, ponieważ do tego czasu większość Polski była okupowana przez Armię Czerwoną.
Z 316 Cichociemni, 103 zginęły w czasie wojny: w walce z Niemcami, straconych przez Gestapo, lub w wypadkach. Kolejne dziewięć zostało straconych po wojnie przez PRL. W Powstaniu Warszawskim w 1944 r. wzięło udział łącznie 91 działaczy.
Nazwa
Pochodzenie nazwy jest niejasne i nigdy nie może być znane z całą pewnością. „Silent Unseen” prawdopodobnie związane z tym, jak niektórzy żołnierze pozornie zniknął z ich jednostek linii noc na ochotnika do służby operacji specjalnych, a także opisuje tych, „którzy pojawiają się po cichu, gdzie są najmniej oczekiwane, grać spustoszenie z wrogiem i znikają skąd przyszli, niezauważone, niewidoczne.”
Silent Unseen byli początkowo szkoleni w Szkocji w ramach przygotowań do misji dla polskiego podziemia w okupowanej Polsce, takich jak prześwit budynków i rozbiórka mostów. W 1944 roku przeprowadzono również szkolenie w Brindisi we Włoszech,które do tego czasu spadły na aliantów.
Początkowo nazwa była nieformalna i była używana głównie przez żołnierzy, którzy zgłosili się na ochotnika do spadochronu do Polski. Jednak od września 1941 nazwa stała się oficjalna i była używana we wszystkich dokumentach. Zastosowano go zarówno do tajnej jednostki szkoleniowej Polskiej Kwatery Głównej utworzonej w celu zapewnienia agentom niezbędnej wiedzy, pieniędzy i sprzętu, jak i agentów, którzy zostali przetransportowani do Polski i innych krajów okupowanych przez Niemców.
Historia
30 grudnia 1939 roku kapitan Jan Górski, oficer Wojska Polskiego, który uciekł do Francji po inwazji na Polskę,sporządził raport dla szefa sztabu polskiego. Górski zaproponował utworzenie tajnej jednostki do utrzymywania kontaktu z podziemnym ZWZ, z wykorzystaniem grupy dobrze wyszkolonych wysłanników. Po zignorowaniu jego raportu, Górski kilkakrotnie go złożył. Na koniec dowódca Polskich Sił Powietrznychgenerał Zając odpowiedział, że choć utworzenie takiej jednostki byłoby dobrym posunięciem, polskie Siły Powietrzne nie miały środków transportu ani zaplecza szkoleniowego dla takiej jednostki.
Górski i jego kolega Maciej Kalenkiewicz kontynuowali badania nad możliwością parawojsk i sił specjalnych. Po kapitulacji Francjiudało im się dotrzeć do Wielkiej Brytanii. Badali dokumenty dotyczące niemieckich parawojów i opracowali plan stworzenia na wygnaniu polskiej siły powietrznej do wykorzystania w tajnych operacjach wsparcia. Siły te miało być wykorzystywane wyłącznie w celu wspierania przyszłego powstania w okupowanej Polsce. Ich plan nigdy nie został przyjęty, ale 20 września 1940 r. naczelny dowódca– gen. Władysław Sikorski– zarządził utworzenie Sekcji III Sztabu Naczelnego (Oddział III Sztabu Naczelnego Wodza). Celem sekcji III było planowanie awaryjne dla tajnych operacji w Polsce, dostawy lotnicze broni i zaopatrzenia oraz szkolenie parawojów.
Szkolenie
Wkrótce potem Sekcja III Sztabu Generalnego rozpoczęła rekrutację wolontariuszy. Wybrani pozostawili swoje dawne jednostki w tajemnicy, po cichu i w nocy – stąd być może w pierwszym żartobliwym imieniu Cichociemni („Silent Unseen”). Z 2413 kandydatów, tylko 605 udało się ukończyć szkolenie i zdać wszystkie testy; 579 zakwalifikowało się do transportu lotniczego.
Wśród wolontariuszy znaleźli się 1 generał, 112 oficerów sztabowych, 894 oficerów, 592 podoficerów (NCO), 771 osób prywatnych, 15 kobiet i 28 cywilnych emisariuszy rządu polskiego na uchodźstwie. Szkolenie ustanowione przez Sekcję Sztabu Generalnego VI (Oddział VI Sztabu Naczelnego Wodza) i British Special Operations Executive (SOE) obejmowało pięć kursów:
- kurs treningu (kurs zaprawowy)
- kurs badań psychologicznych i technicznych (kurs badań psychotechnicznych)
- kurs spadochronowy (kursowy)
- kurs tajnych operacji (kurs walki konspiracyjnej)
- kurs informacyjny (kurs odprawowy)
Podczas pierwszej fazy szkolenia wszyscy ochotnicy zostali nauczeni używania wszelkiego rodzaju broni (broni brytyjskiej, polskiej, niemieckiej, rosyjskiej i włoskiej) oraz min. W dodatkowych kursach żołnierze byli szkoleni w podstawowych tajnych operacjach, topografii, kryptografii i strzelecciu. Uczono ich również o szczegółach życia w okupowanej Polsce, od narzuconych przez Niemców przepisów po obecne mody w okupowanej Warszawie. Czwarty kurs obejmował wszelkiego rodzaju ukryte operacje, jujitsui strzelanie do niewidzialnych celów. Kurs informacyjny obejmował poznawanie nowej, fałszywej tożsamości. Wszyscy żołnierze, którzy przeszli szkolenie, zostali zaprzysiężeni jako członkowie Armii Krajowej.
Mosty powietrzne
Cichociemni po dostawie do Armii KrajowejRadom–Inspektorat Kielecki, 22 września 1944
Pierwsza operacja mostu powietrznego miała miejsce 16 lutego 1941 roku. Alianckie dowództwa powietrzne przeprowadziły łącznie 483 operacje mostów powietrznych, tracąc 68 samolotów na straty i ostrzał wroga. Oprócz samego Silent Unseen, około 630 ton materiałów wojennych dostarczono w specjalnych kontenerach. Ponadto agenci dostarczyli armii krajowej następujące sumy pieniędzy:
- 40.869.800 sfałszowanych polskich złotych ;
- 26 299 375 dolarów w banknotach i złotych monetach;
- 1755 funtów szterlingów w złotych monetach;
- 3 578 000 niemieckich znaków towarowych.
Do 27 grudnia 1944 r. 316 żołnierzy i 28 emisariuszy z powodzeniem wkroczyło do Polski. Dodatkowo, 17 agentów zostały odrzucone do Albanii, Francji, Grecji, Włoch i Jugosławii. Nieznana liczba Polaków (w tym najbardziej znana Krystyna Skarbek)również została zespadochroniona do Francji przez British Special Operations Executive, aby rozpocząć podziemny ruch wśród półmilionowej mniejszości polskiej.
Chociaż Silent Unseen zostały zorganizowane we współpracy z SOE, był w dużej mierze niezależny. Polska sekcja SOE była jedyną, która swobodnie wybierała własnych ludzi i prowadziła własną łączność radiową z okupowanym krajem. Również tożsamość polskich agentów była znana tylko Sztabowi Generalnemu. Wśród przewiezionych do Polski byli żołnierze wszystkich klas. Najstarszy miał 54 lata, najmłodszy 20. Z reguły wszyscy ochotnicy awansowali o jedną rangę w momencie skoku.Silent Unseen z jednostki Armii KrajowejKedyw, Radom–Kielecka Armia Krajowa, 1944
Walka
W Polsce Silent Unseen przydzielono głównie do jednostek specjalnych ZWZ i Armii Krajowej. Większość z nich dołączyła do Wachlarz, Związek Odwetu i KeDyw. Wielu z nich stało się ważnymi oficerami Sztabowymi Polskiej Tajnej Armii i brało udział w operacji Tempest i powstaniach w Wilnie, Lwowie i Warszawie.
Silent Unseen przejął różne obowiązki w okupowanej przez Niemców Europie. Około 37 pracowało w wywiadzie, 50 było operatorami radiowymi i emisariuszami, 24 oficerami sztabowymi, 22 lotnikami i koordynatorami nalotów, 11 było instruktorami sił pancernych i instruktorami w walce przeciwpancernej w tajnych szkołach wojskowych, 3 przeszkolono w kuciu dokumentów, 169 przeszkolono w tajnych operacjach i działaniach wojennych, a 28 było wysłannikami polskiego rządu.
Słynny Silent Unseen
Najbardziej znanym Silent Unseen zawarte:
Rank | Nazwa i pseudonim | Spadła | Uwaga |
---|---|---|---|
Kapitan | Józef Zabielski – Żbik | 15 lutego 1941 r. | W nocy z 15 na 16 lutego 1941 r. do Polski popadli Stanisław Krzymowski i Czesław Raczkowski. |
Pułkownik | Kazimierz Iranek-Osmecki – Antoni | 14 marca 1943 roku | Dowódca Sztabu Generalnego Armii Krajowej Sekcja II (wywiad i kontrwywiad); odkryto niemiecki ośrodek testowy V-1 i V-2 w Peenemünde; w Powstaniu Warszawskim. |
Ogólne | Leopold Okulicki – Niedźwiadek | 14 marca 1943 roku | Ostatni dowódca Armii Krajowej; dowódca organizacji Nie; aresztowany przez NKWD i skazany na 10 lat pozbawienia wolności w inscenizowanym procesie szesnastu,został zamordowany 24 grudnia 1946 roku w moskiewskim więzieniu Butyrka. |
Podporucznik, późniejszy porucznik (obecnie generał brygady rtd., stopień honorowy) | Stefan Bałuk – Starba; Kubuś | 10 kwietnia 1944 r. | Specjalista w dziedzinie kucia dokumentów i mikrofotografii, pracownik sekcji legalizacji „Agaton”, uczestnik operacji wywiadowczych Armii Krajowej. W czasie Powstania Warszawskiego był zastępcą dowódcy plutonu „Agaton”, a na koniec dowódcą „Jednostki Łączności 59”, oddziału chroniącego Sztab Generalny Armii Krajowej. |
Kapitan | Tadeusz Klimowski – Klon | 7 stycznia 1942 r. | Szef Sztabu 27 Dywizji Piechoty Armii Krajowej |
Podporucznik | Tadeusz Chciuk-Celt – Sulima | 28 grudnia 1941 r. i 4 kwietnia 1944 r. | Operacja Kurtka i Operacja Salamander — jedyna Silent Unseen, która wybrała się na dwie misje spadochronowe i wróciła do bazy |
Kapitan | Adam Borys – Pług | 2 października 1942 r. | organizator grupy Agat walczącej z Gestapo. Najbardziej znaną operacją jednostki było zabójstwo Franza Kutschery, SS i Komendanta Głównego Policji Rzeszy w Warszawie, w operacji znanej jako operacja Kutschera |
Kapitan | Władysław Kochański – Wujek / Bomba | 2 września 1942 r. | organizatorem samoobrony Huty Stepańskiej i 700 silnych Huta Stara (Jednostka Bomba). Porwany przez partyzantów radzieckich w grudniu 1943 roku i uwięziony w sowieckich gułagach. Wydany w 1956 roku i powrócił do Polski, pracował i studiował w Wyższej Szkole Ekonomicznej, kończąc w 1963 roku studia magisterskie. Odznaczony Srebrnym Krzyżem Cnoty Wojskowej. |
Oficer nakazu | Adolf Pilch – Góra, Dolina | 17 February 1943 | organizator 1000-osobowej kawalerii partyzanckiej na terenie Nowogródek, przedostał się do lasu Kampinos pod Warszawą i wyzwolił go ze swoimi ludźmi, walcząc 235 bitwami między 3 czerwca 1943 a 17 stycznia 1945 roku. |
Podpułkownik | Maciej Kalenkiewicz – Kotwicz | 28 grudnia 1941 r. | organizator Cichociemni i główny planista operacji Ostra Brama, KIA w bitwie pod Surkonty przeciwko siłom NKWD 21 sierpnia 1944 roku. |
Porucznik | Józef Czuma – Skryty | 18 February 1943 | organizator partyzanckiej jednostki o swoim imieniu na terenie Warszawy, aresztowany przez Gestapo 12 lipca 1944 r., prawdopodobnie torturowany na śmierć w więzieniu Pawiak. |
Porucznik, późniejszy kapitan | Stanisław Jankowski – Agaton | 3 March 1942 | specjalista od fałszerskości, pomoc w utworzeniu działu fałszerskości dokumentów Armii Krajowej, o kryptonacie „Sekcja Agaton”; dowódca plutonu Agaton podczas Powstania Warszawskiego; Później został adiutantem C-in-C Armii Krajowej, Tadeuszem Bór-Komorowskim; Przeżył wojnę, aby stać się wybitnym architektem |
Pułkownik | Józef Spychalski – Grudzień, Luty | 31 March 1942 | dowódca Krakowskiego Obszaru AK, aresztowany przez Gestapo 24 marca 1944 roku. |
Pułkownik | Roman Rudkowski | 26 January 1943 | dowódca 3 Oddziału Sztabu Generalnego Armii Krajowej (siły powietrzne i dostawy lotnicze). |
Głównych | Bolesław Kontry | 2 września 1942 r. | organizator tajnej policji, brał udział w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie został aresztowany przez Służbę Bezpieczeństwa Rp i stracony w styczniu 1953 roku. |
Głównych | Hieronim Dekutowski „Zapora” „Odra”, „Reżu”, „Stary”, „Henryk Zagon” | 16–17 września 1943 r. | Upuszczony w nocy z 16 na 17 września 1943 roku wraz z Bronisławem Rachwałem „Glinem” i Kazimierzem Smolakerem „Nurek”, w ramach operacji „Neon 1”. Początkowo był oficerem sztabowym w jednostce Armii Krajowej dowodzonej przez Tadeusza Kuncewicza „Podkowa”. Ostatecznie został komendantem IV kompanii 9 Pułkhoty Legionów AK Wojewódzkiego Inspektoratu Armii Krajowej „Zamość”. Oprócz sabotażu i regularnej walki z niemieckimi jednostkami antypartyjnymi, organizował kryjówki dla żydowskich uchodźców w swoich obozach partyzanckich. Po wojnie wstąpił do Wolność i Niezawisłości. 3 listopada 1948 został aresztowany przez Służbę Bezpieczeństwai sądzony w tajemnicy. Został skazany na karę śmierci i stracony 7 marca 1949. Jego miejsce pochówku jest nieznane. |
Major (pośmiertnie)[4] | Wacław Kopisto „Kra” | 2 września 1942 r. | Do Polski trafił 2 września 1942 roku. Komendant Kedyw w Inspektoracie Łuck, zorganizował polską samoobronę w Wołyniu. Został schwytany przez Sowietów w 1944 roku i skazany na śmierć, dojeżdżając do 10 lat na Syberii. Do Polski powrócił w 1955 roku. [5] |
Głównych | Jan Piwnik „Ponury” | 7 listopada 1941 r. | 7 listopada 1941 r. został wysunął się do Polski. Był dowódcą KeDyw w okręgu Radomsko-Kieleckim Armii Krajowej. Zorganizował dużą jednostkę Armii Krajowej, Zgrupowanie Armii Krajowej „Ponury”. Zginął 16 czerwca 1944 roku w pobliżu wsi Jewlaszcze. |
generał brygady rtd. (stopień honorowy) | Elżbieta Zawacka – „Zelma”, „Zo” | 10 September 1943 | jedyna kobieta Silent Unseen agent, która została wrzucona do okupowanej Polski; służyła jako kurier między Kwaterą Główną Armii Krajowej a polskim rządem na uchodźstwie. Po wojnie została aresztowana i torturowana przez Służbę Bezpieczeństwa i spędziła długi okres w więzieniu. Po wojnie kontynuowała badania naukowe, uzyskując doktorat z Uniwersytetu Gdańskiego. |
Podpułkownik | Stanisław Dmowski – „Podlasiak” | 27 December 1944 | Spadł do Polski, by zrzucić wilgę podczas operacji Staszek 2– walczył następnie w batalionie „Andrzej” działającym na Śląsku, zakłócając komunikację niemiecką i nękając ich wycofujące się siły. Po przybyciu wojsk rosyjskich był do dyspozycji Komendanta Wojewódzkiego w Krakowie, gdzie był szefem akcji 2 i wywiadu wojskowego, Kwatera Główna Armii Krajowej.Aresztowany i przesłuchiwany przez Służbę Bezpieczeństwazostał zwolniony i uciekł z Polski w 1946 roku. |
Straty
Z 344 mężczyzn przewiezionych do Polski, 112 zginęło w akcji:
- 84 w walce z Niemcami, lub aresztowany i torturowany na śmierć przez gestapo;
- 10 popełniło samobójstwo w niemieckich więzieniach lub obozach koncentracyjnych;
- 10 zostało straconych przez komunistów w czasie lub po wojnie;
- 9 zostało zestrzelonych ze swoimi samolotami, zanim dotarły do celu.
Z 91 Milczących Niewidzialnych, którzy wzięli udział w Powstaniu Warszawskim, 18 zginęło w akcji.
CZEŚĆ ICH PAMIĘCI I CHWAŁA BOHATEROM 🇵🇱
——————————————————————————————————————–
STEFAN WITKOWSKI i MUSZKIETEROWIE
Stefan Witkowski, ps. „Kapitan”, „Doktor Zet”, „Dyrektor”, „Inżynier”, „Tęczyński”, „Kaniewski”, „Stewit” (ur. 3 kwietnia 1903 w Moskwie, zm. 18 września 1942 w Warszawie) – inżynier i projektant, wynalazca, przywódca konspiracyjnej organizacji Muszkieterzy (Muszkieterowie).
W młodości związany był z Polską Organizacją Wojskową. Po powrocie do Polski w 1920 r. wstąpił na ochotnika do odrodzonego Wojska Polskiego. Brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Uczestniczył jako ochotnik w wojnie obronnej 1939 r.; początkowo walczył w obronie Warszawy, a po jej kapitulacji w niejasnych okolicznościach przedostał się w okolice Kocka. Prawdopodobnie działał tam jako dowódca dywersyjnego oddziału wojskowego współdziałającego z jednostkami Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” gen. Franciszka Kleeberga. Być może wówczas pojawił się pomysł utworzenia na okres okupacji niemieckiej podziemnej organizacji pod nazwą Muszkieterzy (Muszkieterowie), który poparł gen. F. Kleeberg. Organizacja została powołana w listopadzie 1939 r. w Warszawie, kiedy S. Witkowski zaprzysiągł pierwszych 48 członków. Miała ona charakter przede wszystkim wywiadowczy, chociaż początkowo skupiona była na pomocy żołnierzom uciekającym z niewoli oraz legalizacji ich pobytu.
M.in. zorganizował podrobione dokumenty umożliwiające wyjście ze szpitala gen. Stefana Roweckiego ps. „Grot”[ który wydał pózniej na niego wyrok śmierci. Taki był ostateczny wynik niezrozumiałej rywalizacji między ZWZ a Muszkieterami. To bład który trzeba naprawić.
W ciągu 1940 r. Stefanowi Witkowskiemu udało się zorganizować bardzo sprawną strukturę organizacyjną, która przekazywała informacje wywiadowcze bezpośrednio wywiadowi brytyjskiemu za pośrednictwem Krystyny Skarbek i ośrodka w Budapeszcie. Sam wielokrotnie dokonywał inspekcji głęboko zakonspirowanych ośrodków leżących na terenie Niemiec w przebraniu wysokiego oficera SS jako baron August von Thierbach. W Warszawie w kilku punktach zorganizował przedsiębiorstwa produkcyjne, których zyski były przeznaczane na rzecz organizacji.
Na przełomie 1940/1941 r. nawiązał, prawdopodobnie na polecenie polskich władz podziemnych: Delegatury Rządu na Kraj i Związku Walki Zbrojnej, współpracę z niemieckim wywiadem wojskowym w zakresie rozpracowywania sytuacji na byłych wschodnich terenach Polski, zajętych po 17 września 1939 r. przez ZSRR. Zdobyte informacje były jednocześnie przesyłane do Londynu. W październiku 1941 r. osobiście powitał w Krakowie marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza, który przybył w tajemnicy z Węgier, a następnie przydzielił mu w Warszawie ochronę spośród własnych podkomendnych.
Na początku grudnia tego roku w porozumieniu z Niemcami i za zgodą KG ZWZ zorganizował przerzut na teren ZSRR 4 oficerów – Muszkieterów: rtm. Czesława Szadkowskiego, swojego bliskiego współpracownika, ppor. Czesława Wasilewskiego ps. „Wilk”, por. Kazimierza Rutkowskiego ps. „Mątwa” i pchor. Antoniego Pohoskiego ps. „Korejwo”. W II połowie 1941 r. zrezygnował z prowadzenia niezależnej działalności kontrwywiadowczej, przekazując właściwe struktury do ZWZ. Ostatecznie 6 grudnia dokonano scalenia całej organizacji Muszkieterów z ZWZ. Na początku 1942 r. S. Witkowski został z rozkazu komendanta głównego AK gen. Stefana Roweckiego ps. „Grot” pozbawiony dowództwa Muszkieterów. Prawdopodobnie nastąpiło to ze względu na jego brak zgody na ujawnienie agentów głębokiego wywiadu.
Ostatecznie pod koniec sierpnia tego roku KG AK oskarżyła go o niesubordynację i współpracę z Abwehrą i Gestapo. Wojskowy Sąd Specjalny AK wydał na niego wyrok śmierci podpisany przez płk. Tadeusza Komorowskiego, płk. Kazimierza Plutę-Czachowskiego i płk. Jana Rzepeckiego, a następnie zatwierdzony przez gen. Stefana Roweckiego. Został on wykonany 18 września w domu przy ul. Wareckiej 9 przez grupę egzekucyjną AK przebraną w mundury niemieckiej żandarmerii. Do jego ubrania przypięto kartkę z napisem: „Największy polski bandyta”.
W maju 1941 r. płk Adam Epler, który spotkał S. Witkowskiego z jego oddziałem we wrześniu 1939 r., złożył wniosek o odznaczenie go Orderem Virtuti Militari V klasy za jego postawę z tamtego okresu.
W styczniu 1943 r. jeden z członków grupy egzekucyjnej AK sam stał się obiektem zamachu na swoje życie dokonanego przez żołnierzy Konfederacji Narodu. Było to związane z faktem, że S. Witkowski miał silne kontakty z KN, a nawet w lipcu 1942 r. osobiście uczestniczył w akcji uwolnienia 5 żołnierzy KN z więzienia na ul. Daniłowiczowskiej w Warszawie.
Muszkieterowie współpracowali z tajną Special Operations Executive (SOE) , wszystkie akta dotyczące szczegółów ich współpracy do dziś są tajemnicą brytyjskich służb specjalnych dlatego narosło tyle nieporozumień i kontrowersji.
SOE była tajną brytyjską organizacją działającą w czasie II Wojny Światowej . Została oficjalnie utworzona 22 .07. 1940 roku przez ministra wojny gospodarczej Hugh Daltona, z połączenia trzech istniejących tajnych organizacji. Jej celem było prowadzenie szpiegostwa, sabotażu i rekonesansu w okupowanej Europie (a później także w okupowanej Azji Południowo-Wschodniej)przeciwko mocarstwom Osi oraz wspieranie lokalnych ruchów oporu.
Niewiele osób było świadomych istnienia SOE. Ci, którzy byli jego częścią lub kontaktowali się z nią, byli czasami nazywani „Baker Street Irregulars„, ze względu na lokalizację jej siedziby w Londynie. Była również znana jako „Tajna Armia Churchilla” lub „Ministerstwo Ungentlemanly Warfare”. Jej różne oddziały, a czasem organizacja jako całość, były ukryte ze względów bezpieczeństwa za nazwami takimi jak „Wspólna Rada Techniczna” lub „Biuro Badań Między służbami”, lub fikcyjne oddziały Ministerstwa Powietrza, Admiralicji lub Biura Wojny.
SOE działało na wszystkich terytoriach okupowanych lub zaatakowanych przez siły Osi, z wyjątkiem przypadków, gdy linie demarkacyjne zostały uzgodnione z głównymi sojusznikami Wielkiej Brytanii (Stanami Zjednoczonymi i Związkiem Radzieckim). Przy okazji korzystała również z neutralnego terytorium lub przygotowywała plany i przygotowania na wypadek, gdyby państwa neutralne zostały zaatakowane przez oś. Organizacja zatrudniała lub kontrolowała bezpośrednio ponad 13 000 osób, z czego około 3200 stanowiły kobiety w tym nasza Krystyna Skarbek.
Po wojnie organizacja została oficjalnie rozwiązana 15 .01. 1946 roku. Na ścianie zachodniego klasztoru Opactwa Westminsterskiego znajduje się oficjalny pomnik wszystkich tych, którzy służyli w SOE podczas II wojny światowej. Został odsłonięty 13 lutego 1996 roku przez królową Elżbietę II. Kolejny pomnik agentów SOE został odsłonięty w październiku 2009 roku na Nabrzeżu Alberta przez Lambeth Palace w Londynie. Valençay SOE Memorial upamiętnia 104 agentów SOE, którzy stracili życie podczas pracy we Francji.
SOE nie musiało podżegać polskiego ruchu oporu, bo w przeciwieństwie do Francuzów Vichy Polacy zdecydowanie odmawiali współpracy z nazistami. Na początku wojny Polacy założyli Polską Armię WońSką, dowodzoną przez tajny rząd oporu znany jako Polskie Tajne Państwo. Mimo to wielu członków SOE było Polakami, a SOE i polski ruch oporu współpracowały szeroko.
SOE pomagała polskiemu rządowi na uchodźstwie w szkoleniach i wsparciu logistycznym dla 605 agentów sił specjalnych znanych jako Cichociemni lub „The Dark and Silent”. Członkowie jednostki, która miała siedzibę w Audley End Housew Essex, byli rygorystycznie szkoleni, zanim zostali zrzuceni do okupowanej Polski. Ze względu na odległość związaną z podróżą lotniczą do Polski, w polskich operacjach wykorzystano dostosowane do nich samoloty o dodatkowej pojemności paliwowej, takie jak operacja Wildhorn III. Na cześć tych operacji Sue Ryder wybrała tytuł Baronowa Ryder z Warszawy.
Członek Secret Intelligence Service Krystyna Skarbek ( Christine Granville) była członkiem założycielem SOE i pomógła założyć komórkę polskich szpiegów w Europie Środkowej. Prowadziła kilka operacji w Polsce, Egipcie, na Węgrzech (z Andrzejem Kowerskim)i Francji, często wykorzystując zagorzałą antynazistowską polską społeczność emigrantów jako bezpieczną sieć międzynarodową. Agenci Elżbieta Zawacka i Jan Nowak-Jeziorański udoskonalili gibraltarską trasę kurierską z okupowanej Europy. Maciej Kalenkiewicz został zrzucony na spadochronie w okupowanej Polsce, tylko po to, by zostać zabity przez Sowietów. Polski agent był integralną częścią operacji SOE Foxley, planu zabójstwa Hitlera.
Dzięki współpracy SOE z Polską Armią Armię Wońską Polacy byli w stanie dostarczyć do Londynu jako pierwszy wywiad aliancki informacji na temat Holokaustu w czerwcu 1942 roku. Witold Pilecki z Armii Krajowej zaprojektował wspólną operację z SOE mającą na celu wyzwolenie Auschwitz, ale Brytyjczycy odrzucili ją. Wspólne operacje angielsko-polskie dostarczyły Londynowi istotnej informacji wywiadowczej na temat rakiety V-2,niemieckich ruchów wojsk na froncie wschodnim oraz sowieckich represji wobec obywateli polskich.
Samoloty RAF w ramach „Lotów specjalnych” zostały wysłane do Polski, aby pomóc powstaniu warszawskiemu przeciwko nazistom. Powstanie został pokonane ze stratą 200 000 ofiar (głównie niemieckich egzekucji polskich cywilów) po tym, jak pobliska Armia Czerwona odmówiła pomocy wojskowej Armii Krajowej. Lotom specjalnym RAF odmówiono prawa do lądowania na radzieckich lotniskach pod Warszawą, nawet gdy wymagano lądowania awaryjnego po uszkodzeniu bitwy. Loty te były również atakowane przez radzieckie myśliwce, pomimo oficjalnego statusu Sowietów.
Według hipotez niektórych badaczy S. Witkowski na przełomie 1941 i 1942 r. prowadził bardzo tajemniczą grę w celu porozumienia się z Niemcami. Nawiązał też kontakt z przebywającym na Węgrzech marszałkiem E. Śmigłym-Rydzem oraz byłym premierem Leonem Kozłowskim. W grudniu tego roku S. Witkowski, za wiedzą Niemców, wysłał swojego bliskiego współpracownika por. C. Szadkowskiego z tajną misją do ZSRR do dowódcy Armii Polskiej w ZSRR gen. Władysława Andersa. Miał on przekazać rozkaz podjęcia współpracy z Niemcami przeciwko Sowietom (przejście na drugą stronę frontu wraz z całą Armią), rzekomo wydany przez marszałka E. Śmigłego-Rydza. Istnieją niezweryfikowane przypuszczenia, że S. Witkowski wspólnie z marszałkiem E. Rydzem-Śmigłym i L. Kozłowskim podjęli próbę jakiegoś porozumienia się z Niemcami. Potwierdza to niepublikowany raport z grudnia 1941 r. autorstwa mjr. Stanisława Sławińskiego . Uważam że oskarżenia nie miały żadnych dowodów i były jedynie jakiejś dziwnej jak dla mnie rywalizacji między Muszkieterami a ZWZ. Stefan Witkowski powinien być w panteonie najbardziej wybitnych agentów wywiadu Polski Podziemnej i powinien otrzymać należne mu pośmiertne odznaczenia za to co robił dla Ojczyzny.
Wartym zachowania jest wywiad dla Radia Kraków którego Jerzy Rostkowski udzielił red Jolancie Drużyńskiej
Czwartek, 7 maja 2015, 08:15
PATRIOCI CZY ZDRAJCY? KIM BYLI POLSCY MUSZKIETEROWIE. POZNAJ HISTORIĘ JEDNEJ Z NAJLEPSZYCH ORGANIZACJI WYWIADOWCZYCH W EUROPIE
Przez aliantów uważany za bohatera, geniusz wywiadu i twórcę jednej z najskuteczniejszych organizacji wywiadowczych w Europie w czasie II wojny światowej. A jednak władze polskiego podziemia okrzyknęły go zdrajcą i wydały na niego wyrok śmierci. Na pytania kim był Stefan Witkowski i dlaczego stworzona przez niego organizacja obrosła czarną legendą odpowiada Jerzy Rostkowski, autor książek historycznych m.in. „Świat Muszkieterów. Zapomnij albo zgiń”, gość programu Jolanty Drużyńskiej „Koło kultury. Dokument historyczny”.
Posłuchaj rozmowy w programie „Koło kultury – dokument historyczny”
00:0044:57 POBIERZ NAGRANIE
Na zdjęciu Stefan Witkowski. Pokaz zastosowania nowego tłumika do broni palnej, skonstruowanego przez inż. Michała Gonczaruka, 1931 rok, fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Patrioci czy zdrajcy?
Jerzy Rostkowski, jeden z najlepszych polskich eksplorerów, autor książek historycznych m.in. „W podziemiach III Rzeszy”:
Bezwzględnie patrioci. To nie ulega najmniejszej wątpliwości.
Liderem tej organizacji wywiadowczej był Stefan Witkowski. Kim właściwie był człowiek, od którego wszystko się zaczęło?
– Łatwiej odpowiedzieć na pytanie kim Stefan Witkowski nie był. Był świetnym wynalazcą, przeszedł także – jeszcze przed wojną – różne stopnie wywiadu. A w czasie okupacji prowadził najbardziej znaczącą, zdaniem aliantów, organizację wywiadowczą działającą na terenie całej Europy. Zakres działalności Witkowskiego był przepotężny a we wszystkich przypadkach polskiej historiografii nie ujmowany albo zamazywany. Ta organizacja od samego początku skazana była na pozytywne efekty, na bardzo wielkie osiągnięcia, dlatego, że prowadził ją człowiek świetnie wyszkolony, współpracujący z polskim wywiadem „dwójką” (Oddział II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego – przyp. red.)
Dodajmy, że jako młodziutki chłopak był również uczestnikiem wojny polsko-bolszewickiej. Organizacja Muszkieterzy Witkowskiego powstaje zaraz po zakończeniu działań wojny obronnej we wrześniu 1939 roku. Właściwie działania wojenne jeszcze trwały, ale przeważające siły niemieckie wspomagane po 17 września przez wojska sowieckie były za silne jak na ówczesne możliwości polskiej armii.
– No i świetnie o tym wiedział Stefan Witkowski. Ostatnie dokumenty, które otrzymałem wskazują na to, że przed 1939 rokiem bezpośrednio na zlecenie Rydza-Śmigłego wykonywał zadania wywiadowcze dotyczące sił pancernych i lotniczych Niemiec. Są jego meldunki, informujące że armia niemiecka to przewaga dla Polski miażdżąca.
Na czyje zlecenie Witkowski zakłada tajną organizację wywiadowczą?
– W zasadzie zaczął działać na swoje zlecenie. W momencie, kiedy był w Warszawie, jeszcze przed jej kapitulacją, udało mu się, dzięki znajomości miejsc, w których była produkowana, testowana i składowana nowoczesna przeciwpancerna broń, zorganizować oddział jeźdźców konnych, który ruszył na spotkanie z generałem Kleebergiem, wyposażony w te nowoczesne karabiny. Witkowski wiedział, że największą skuteczność uzyska walcząc pod rozkazami właśnie generała Franciszka Kleeberga, świetnego dowódcy i stratega. Wiedział już także, że będzie walczyć przeciwko dwóm wrogom Niemcom i sowieckiej Rosji. I tak się stało. Tu również należy upatrywać początku przyczyn, dla których Stefan Witkowski był konsekwentnie wykreślany z podręczników historii.
W 1939 roku, jeszcze w trakcie działań wojny obronnej, organizuje naprędce oddział, który ma wspomóc tę resztkę wojsk polskich.
– Pani go nie docenia. Wcale nie naprędce. On zorganizował ten oddział z najlepszych, z instruktorów którzy szybko mogli opanować umiejętność posługiwania się nowoczesnym polskim karabinem przeciwpancernym kb Ur wz.35. Kiedy Witkowski dotarł do generała Kleeberga, został dowódcą tzw. oddziału wydzielonego. Kleeberg pozwolił mu też na działania typu półpartyzanckiego. W związku z tym Witkowski miał absolutną swobodę, był naprawdę groźnym przeciwnikiem dla wrogów. I właśnie od tych karabinów, które mieli członkowie oddziału wielu wywodzi także nazwę organizacji Wtkowskiego. Długie karabiny przypominały muszkiety a wyposażeni w nie jeźdźcy elitarną kawalerię z czasów Ludwika XIII. Podobno żołnierze na ich widok krzyczeli „Hurra muszkieterzy”. I tak powstała nazwa, którą później przejął Witkowski.
Nie od razu organizacja Witkowskiego zajęła się wywiadem. Na początku pomagała żołnierzom uciekającym z niewoli.
– Z tą działalnością powiązana jest osoba Teresy Łubieńskiej nazywanej później białym aniołem albo aniołem Ravensbruck. Łubieńska mieszkała przy Placu Zbawiciela w Warszawie. Oni znali się jeszcze sprzed wojny. Stefan Witkowski znał syna Teresy Łubieńskiej, poległego zresztą w wojnie 1939 roku. Jako przyjaciel syna był przyjmowany z otwartymi rękami. Mieszkanie Teresy Łubieńskiej przy Placu Zbawiciela w Warszawie stało się pierwsza główną kwaterą Muszkieterów i w oparciu o to mieszkanie organizowano pomoc. Teresa Łubieńska działała nieprawdopodobnie szeroko społecznie. Znała wszystkich i w wojsku i poza wojskiem. Oficerowie, którzy uciekali z niewoli, wiedzieli gdzie iść, gdzie szukać pomocy – w „zbawieniu”, tak nazywano mieszkanie Teresy Łubieńskiej, przy Placu Zbawiciela.
To jest ta pierwsza kwatera organizacji Witkowskiego, jeszcze nie wywiadowczej, bo jak na razie to jest tylko pomoc.
– Sławny był w Warszawie samochód z wielką flagą czerwonego krzyża, który nieraz spychał sygnałem inne pojazdy poruszając się swobodnie po ulicach. Ludzie Witkowskiego przyjmowali do służby współpracowników i znajomych Teresy Łubieńskiej. Należeli do nich bracia Plater-Zyberkowie, którzy mieli studio fotograficzne. Zaczęła się więc produkcja dokumentów, zaświadczeń, zezwoleń, które w konsekwencji pozwalały zwalniać ze szpitali i z niewoli właściwych oficerów, nawet takich, którzy uciec nie mogli.
Czyli zaczyna działać po prostu komórka legalizacyjna. I nie kto inny a właśnie Muszkieterowie od Witkowskiego wyrabiają „lewe” dokumenty Stefanowi Roweckiemu ps. Grot.
– Zgadza się. Grot-Rowecki po kapitulacji jest w szpitalu w Krakowie. Nie może wyjść, bo nie ma dokumentów. W tym momencie pojawia się kolejny znajomy Teresy Łubieńskiej, wówczas pułkownik, późniejszy generał Klemens Rudnicki. Powiadamia o tym Witkowskiego, którego komórka wykonuje dla Grota dokumenty. I dzięki temu przyszły szef Armii Krajowej może w ogóle rozpocząć działalność. (Od października 1939 Stefan Rowecki pełni funkcję zastępcy komendanta Służby Zwycięstwu Polski a potem komendanta ZWZ- przyp. JD). Niestety potem gwałtownie zapomina o tym, komu winien jest wdzięczność za uwolnienie. Tak więc działalność Muszkieterów zaczęła się od wyrabiania dokumentów i pomocy oficerom, ale później, gdy Niemcy zaczęli mordować cywilów w Warszawie, ludzie Witkowskiego zaczęli robić zdjęcia tych zbrodni. Wtedy powstał problem co z tymi zdjęciami zbrodni niemieckich robić, jeśli nie ma gdzie i nie ma ich jak przekazać. Powinny znaleźć się u aliantów na Zachodzie.
Warto sobie uświadomić, że jesienią 1939 roku, w okupowanej Polsce powstawały setki różnego rodzaju organizacji konspiracyjnych. Zaczęło się konspirowanie na wielką skalę. ZWZ powstaje dopiero w listopadzie, a AK w 1942 roku.
– Faktycznie tych organizacji było sporo. Jedną z nich zaczyna tworzyć Rudnicki (zajmuje się konkretnie konspiracją we Lwowie – przyp. JD) razem z późniejszym dowódcą ZWZ. To są początki ich działalności. Witkowski ma łatwiej, bo przed wojną był związany z „dwójką ” która szkoliła też kurierów tatrzańskich do różnych działań szpiegowsko- przemytniczych czyli do tajnego przekraczania granicy. Tych ludzi postanowił wykorzystać Witkowski. Oni też początkowo współpracowali z gen. Tokarzewskim (komendantem pierwszej konspiracyjnej organizacji Służba Zwycięstwu Polski), który jak wiadomo, później został już przez ZWZ odsunięty na placówkę w okręgu Lwów.
Muszkieterzy Witkowskiego mieli jakieś poparcie władz Polski, które znalazły się na uchodźstwie?
– Witkowski, o czym sam mówił, otrzymał pełnomocnictwa od samego gen.Sikorskiego. Rozpoczął również ścisłą współpracę z ZWZ. Należy pamiętać, że Muszkieterzy to byli ludzie precyzyjnie i perfekcyjnie wyszkoleni w sprawach wywiadu, ZWZ tymczasem był jeszcze w powijakach, nie posiadał w swoich szeregach zbyt wielu fachowców szkolonych przed wojną.
Witkowski zdobywa różne informacje wywiadowcze: fotografie, relacje, zmieniające się rozkłady pociągów – bardzo ważna rzecz szczególnie przy ucieczkach, czy nielegalnych przerzutach ludzi. Wszelkie informacje, ważne z punktu widzenia prowadzenia wojskowych działań konspiracyjnych wysyła na Zachód. Trafiają do ludzi związanych z rządem polskim. A potem Muszkieterzy zostają podejrzani o zdradę, kolaborację z Gestapo. Przybliżmy więc najbardziej spektakularną akcję Muszkieterów, która spowodowała, że wywiadowcy zostali wzięci na celownik.
– Na pewno chodzi pani o akcję Muszkieterów po śmierci Śmigłego-Rydza, mającą na celu nawiązanie kontaktu z polskim wojskiem w ZSRR i gen. Andersem, ale tu trzeba by wspomnieć też o tym, jak ważną a niedocenianą postacią był Edward Śmigły-Rydz. Przypomnijmy, że to Witkowski i jego ludzie współpracowali przy ucieczce Rydza z Rumunii. To Witkowski skontaktował się po raz pierwszy z nim tu w Krakowie, gdzie Rydz-Śmigły dotarł po udanym powrocie do kraju w 1941 roku. Potem również Witkowski organizował ochronę Rydza w Warszawie.
Wyjaśnijmy: Edward Śmigły Rydz, marszałek Polski, Naczelny Wódz w wojnie obronnej 1939 roku opuszcza Polskę tak, jak cały rząd polski po 17 września 1939 roku. Zostaje internowany, jak i cały rząd polski, na terenie Rumunii, ale z tego internowania ucieka. Chce wrócić do Polski. Marszałek nie jest zwolennikiem kierunku polityki gen. Sikorskiego, nowego premiera RP (mianowany 30 września 1939 we Francji).
– Czy aby na pewno?
Na początku nie. Na początku występują jako adwersarze, ale Rydz-Śmigły za wszelką cenę chce wrócić do Polski. Jest postacią ważną i wiadomo, że kiedy wróci do okupowanego kraju to stanie się automatycznie przywódcą konspiracyjnych struktur wojskowych a tę funkcję pełnią już z nominacji premiera Sikorskiego Rowecki i Bór-Komorowski. Tymczasem po dramatycznym przedostaniu się do Polski, Rydz-Śmigły zmienia zdanie. Dochodzi do wniosku, że będzie działał jako człowiek z autorytetem na rzecz wojskowej konspiracji w okupowanej Polsce, ale podporządkuje się decyzjom generała Sikorskiego i dowództwa ZWZ a późniejszej AK. Teraz chodziło o to, żeby informacja z tą decyzją dotarła do gen. Sikorskiego. I tu dochodzimy do misji Muszkieterów, niesamowitej, nieprawdopodobnej, trudnej do uwierzenia.
– Tu nie tylko chodzi o postać Rydza. Mimo, że zgodził się na zwierzchnictwo władz ZWZ. Tu trzeba wziąć pod uwagę kilka rzeczy. Cała misja Muszkieterów na Wschód to było przede wszystkim przejście przez linię frontu i to była najtrudniejsza rzecz do zrobienia.
Czyli misja z Warszawy do Buzułuku w Związku Sowieckim, tam, gdzie formowana była Armia pod dowództwem gen. Andersa, po układzie Sikorski-Majski w 1941 roku.
– Tak jest. To było zadanie niebotycznie trudne. Bo przecież trzeba przejść linię frontu. W pobliżu frontu bardzo intensywnie działają komórki kontrwywiadowcze obu stron. A tu muszą się pojawić obcy ludzie, którzy front przekroczą bez żadnych strat. Bo każdy z Muszkieterów, oprócz ogólnej informacji na temat sytuacji w Polsce i w Podziemiu niósł także i inne ważnie dane. Każdy z nich był specjalistą od innego rodzaju broni i miał przekazać także informacje dotyczące niemieckiego uzbrojenia. Idzie więc ich czwórka. Przejście przez silnie strzeżoną granicę było praktycznie niemożliwe i tu wkraczamy na temat, który rozmywany był w późniejszej historii tej organizacji. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że bez nawiązania operacyjnych kontaktów ze służbami wywiadowczymi niemieckimi i radzieckimi przejście przez linię frontu byłoby niemożliwe a cała akcja poniosłaby fiasko.
Czy chce pan powiedzieć, że Muszkieterowie nawiązują kontakt z wywiadem niemieckim?
– Ależ oczywiście. To jest gra wywiadowcza, do której Witkowski w swoim systemie szkoleń perfekcyjnie był przygotowany. Po prostu tak się w wywiadzie robi. Powodzenie misji, czyli przejścierotmistrza Czesława Szatkowskiego (dowodzącego czwórką Muszkieterów) do Buzułku to była najwyższa szkoła jazdy. To była bardzo skomplikowana akcja. Ogólnie rzecz ujmując Witkowski nawiązał kontakt niemieckim wywiadem za pośrednictwem Ruchu „Białych” Rosjan, z którymi mógł współpracować. Z Genewy, gdzie miał swoją siedzibę Ruch „Białych” wyszły ułatwiające kontakt odpowiednie dokumenty, potwierdzające działalność Polaków w organizacji.
Ruch „Białych” Rosjan skupiał byłych oficerów carskich, którzy współdziałali z Niemcami?
– Tak, i właśnie poprzez nich rozpoczęła się współpraca z Abwehrą. W ten sposób zalegalizowano osoby Muszkieterów wśród wyższych oficerów Abwehry.
Czy Abwehra wiedziała, że ma do czynienia z polska komórką wywiadowczą?
– Ależ skąd.Choć szczegółów tej wywiadowczej gry nigdy pewnie nie poznamy. Wiemy jednak, że przy tym przekraczaniu granicy, linii frontu współdziałali z oficerem o nazwisku Smysłowski. Borys von Smysłowski był jednym z oficerów niemieckiego wywiadu. Był jednym z asów tego wywiadu. On jeden mógł domyślać się, jakie są rzeczywiste cele misji Muszkieterów. Cała ta misternie budowana akcja mogła być też świetną możliwością dla Niemców, którzy chętnie wykorzystaliby rodząca się możliwość rozbicia rosnącego w siłę ZWZ. Przecież gdyby Rydz-Śmigły przeciwstawił się rządowi londyńskiemu z Sikorskim na czele, Niemcy przestaliby mieć kłopot z ZWZ. Nastąpiłby podział, Polacy skoczyliby sobie do gardeł. To mogłaby być szansa dla Abwehry, żeby wygrać swoje. Teoretycznie mogli więc sprytnie poprowadzić swoją grę wywiadowczą, ale tę grę przejął Witkowski. On miał jasny cel, przejść przez granicę, przekazać Andersowi informację o podporządkowaniu się Rydza Sikorskiemu (przygotowania do akcji zostały podjęte jeszcze przed śmiercią Śmigłego – przyp. JD). Wyruszając Muszkieterowie mieli nadzieję, że w Buzułuku zastaną jeszcze gen. Sikorskiego.
Tymczasem okazało się, że ta misja wschodnia Muszkieterów znana jest dowództwu ZWZ, które nie jest zadowolone, że wykonują ją właśnie ludzie Witkowskiego.
– Nie wiadomo dokładnie, w którym momencie dowództwu ZWZ przestali odpowiadać Muszkieterzy. Mnie się wydaje, że to był właśnie ten moment. Muszkieterzy byli na Zachodzie coraz sławniejsi i ich dokonania były coraz większe a słynna Krystyna Skarbek związana z wywiadem brytyjskim i współpracująca z Muszkieterami coraz częściej przejeżdżała przez granicę do okupowanej Polski. Tych meldunków z Polski docierało też więcej na Zachód, ponieważ Skarbek dostarczyła im podczas jednej ze swoich wypraw radiostację, która zaczęła działać w Podkowie Leśnej. Według mnie dowództwo ZWZ stanęło przed alternatywą co zrobić z płynącymi z Zachodu funduszami na działalność wywiadowczą, komu przeznaczyć więcej pieniędzy: Tym lepszym, czy tym gorszym, tym mniej doświadczonym, czy tym znającym się doskonale na swojej robocie, tym którzy mają lepsze osiągnięcia, czy tym co mają gorsze. Wiadomo było, że część pieniędzy powinna trafiać do Muszkieterów.
Chce pan powiedzieć, że dowództwu ZWZ nie było na rękę, że finanse, które przychodziły z Zachodu na wsparcie konspiracji polskiej, były w części przeznaczane na samodzielne, skuteczne i wysoko oceniane przez m.in. wywiad brytyjski działania Muszkieterów?
– Oczywiście. Ja się nie dziwię Witkowskiemu, że w części wywiadowczej swojej organizacji nie chciał współpracować z ZWZ. Nie chciał przekazać swoich agentów, tych działających zarówno w Polsce jak i w Europie.
A miał ich rzeczywiście sporo. Organizacja, o której tak mało wiemy, w swoich szeregach skupiała mniej więcej 800 osób, działających w całej Europie. Wróćmy jednak do tej misji, do której potrzebny był kontakt z Abwehrą, bo summa summarum, tej czwórce Muszkieterów mimo złapania przez NKWD, udaje się dotrzeć do Buzułuku, udaje się spotkać z generałem Andersem i udaje im się przekazać informacje. Jednak zostają oni postawieni przed sądem bowiem po drodze zostali złapani przez NKWD i przez NKWD właściwie dostarczeni do Buzułuku.
– Bardzo ważne jest, w jaki sposób docierają oni do Andersa. Otóż natychmiast po przekroczeniu granicy zostali złapani przez NKWD i aresztowani a potem nagle zostają dostarczeni do miejsca tworzenia polskiej armii, mało tego wychodzi na jaw, że w kostce mydła przewieźli oni sfilmowane dokumenty z meldunkami, pismem od Rydza-Śmigłego a także dokument nawołujący wręcz do uderzenia na tyły Rosjan, czyli żeby armia Andersa nie wychodziła z ZSRR, tylko korzystając z okazji, jaka się utworzy zaatakowała od wewnątrz Sowietów. To oczywiście było zupełnie nonsensowne.
Tak, ale skazujące od razu Muszkieterów na śmierć, bo wbrew prowadzonej strategii przez polskie władze i aliantów.
– Tak. Tyle, że treść tego filmu była nonsensowna. Wszystkie filmy, które przewozili Muszkieterowie były wywołane wbrew zasadzie wywiadowczej, która nakazywała przewozić filmy nie wywoływane, aby w razie ich znalezienia przez osoby niepowołane, mogły zostać prześwietlone czyli zniszczone A ten był wywołany.
Więc o co chodziło?
– O to, żeby film został właśnie w razie wpadki przeczytany. Muszkieterowie liczyli na to, że zostaną namierzeni przez NKWD. Chodziło o to, aby ten tekst poznali.
To było ogromne ryzyko, bo NKWD mogło ich zabić.
– Tak, ale NKWD to była jedna z mądrzejszych służb wywiadowczych. Oni ten dokument przeczytali i chcieli zobaczyć, jak zachowa się w tej sytuacji Anders. Wysłannicy Witkowskiego zostali aresztowani, bo musieli zostać, inaczej Anders pokazałby Sowietom, że zgadza się z założeniami tego filmu aby uderzyć na nich od tyłu.
Gdyby nie aresztował Muszkieterów przywiezionych mu przez NKWD z tym nieszczęsnym filmem, to by dał Rosjanom informację, że przygotowuje dywersję na tyłach Rosjan. W momencie kiedy ich aresztuje, wiadomo, że układ Sikorski-Majski jest aktualny.
– Ryzykowna gra operacyjna, ale jakże perfekcyjna. Tak działają najlepsi. Tak działają asy wywiadu.
Dzięki temu właściwa informacja dotarła do generała Andersa. Ale wróćmy do Polski. Rok później, po tej ryzykownej misji zakończona zostaje, w sposób dramatyczny, działalność organizacji wywiadowczej Muszkieterów. Misja powoduje, że czarne chmury zbierają się nad Stefanem Witkowskim. Przez przeciwników sukcesu wywiadowczego ludzi Stefana Witkowskiego, zostaje wyciągnięty ten kontakt z Abwehrą. A trzeba jeszcze pamiętać, że Witkowski działał także na zlecenie wywiadu brytyjskiego. Przez wspomnianą Krystynę Skarbek zostaje nawiązany Kontakt z SIS (Secret Intelligence Service – przyp red. ) brytyjskim wywiadem. Witkowski przekazuje bezpośrednio informacje już nie tylko rządowi londyńskiemu ale i SIS.
– Oczywiście, że wywiad Muszkieterów współpracuje z SIS. Dlaczego nie chce podporządkować się ZWZ? Przyczyn jest kilka. Przede wszystkim Witkowski panicznie boi się zdrady, wpadek, do których często dochodziło w ZWZ. Mówi się nawet, że szef wywiadu Gestapo Alfred Spilker (w opinii badaczy historii policji niemieckiej w Polsce, był on najgroźniejszym gestapowcem w całej GG i jednym z najlepszych dowódców wywiadu, jacy działali na rzecz Gestapo – przyp. red. ) działający na terenie Warszawy, pokazał jednemu z Polaków mapę polskiego Podziemia. Tam byli wszyscy, nazwiska i adresy. Alfred Spilker był jednak zwolennikiem teorii, że wywiad niemiecki nie powinien zniszczyć zupełnie polskiego podziemia. Powinien raczej dążyć do porozumienia, do dogadania się z nim i do zwrócenia Polaków przeciwko wrogom na wschodzie.
Zwłaszcza po operacji Barbarossa, czyli wypowiedzeniu wojny przez Niemcy hitlerowskie Związkowi Sowieckiemu.
– Właśnie po 1941 roku w rękach Gestapo jest pełno przechwyconych meldunków, wielu dowódców zostaje aresztowanych. Witkowski nie chce w żaden sposób dopuścić do wpadki w swoich szeregach.
Ale organizacja Witkowskiego nie notuje żadnych wpadek.
– No właśnie, a ZWZ ma ich wiele. Więc co zrobiłby inteligentny człowiek, będący dowódcą wielu doskonałych agentów? Nie przekazywałby informacji organizacji, która zalicza nieustanne wpadki.
Siła organizacji Witkowskiego jest solą w oku dowództwa ZWZ. U podstaw walki z organizacją Witkowskiego leży zawiść o sukcesy. Także i to, że Witkowski za pośrednictwem agentki Krystyny Skarbek współpracuje z wywiadem brytyjskim.
– Brytyjczycy podziwiają jego działalność, są pełni zachwytów, uznają wywiad Muszkieterów za jeden z najlepszych w Europie. Prorocza w świetle późniejszych faktów jest decyzja Witkowskiego o współpracy z SIS z pominięciem rządu londyńskiego. Przecież jak wiemy właśnie wtedy w rządzie londyńskim zaczęła pracować sowiecka misja łącznikowa, która przejmowała meldunki ZWZ a także, niestety, Muszkieterów, które bezpośrednio przekazywała do ZSRR. Witkowski staje przed alternatywą: albo współpracować z ZWZ i narażać swoich agentów na wsypę, albo współpracować z rządem londyńskim. W rządzie londyńskim istnieją także stronnicy Niemiec. Witkowski wybiera więc bezpośrednią współpracę z Anglikami. Geniusz wywiadu.
To jest jednak powodem zerwania współpracy z ZWZ.
– Oczywiście, bo Witkowski odmawia przekazania swoich ludzi do ZWZ. Konsekwencją tego jest wyrok śmierci, który zostanie wydany na Stefana Witkowskiego.
Pół roku po śmierci Witkowskiego, do Londynu trafia meldunek informujący o tym, że szef wywiadu Muszkieterów nie żyje przy czym Grot-Rowecki używa konspiracyjnego nazwiska a nie jego własnego. Wyjaśnia sprawę od swojej strony, że kazał mu rozwiązać organizację i przekazać swoich agentów. Tłumaczy, że Witkowski odmówił. Udowodniona zostaje wspomniana już wcześniej „współpraca” ze Abwehrą. W związku z tym Grot-Rowecki stawia go przed konspiracyjnym sądem, który skazuje Stefana Witkowskiego na karę śmierci. Wyroku nie zdążono jednak wykonać, bo Witkowski zostaje zamordowany we wrześniu 1942 roku.
– Wyrok zostaje wykonany ale „innymi” rękami. Poza tym wyrok skazujący na śmierć oficera, ważnego w konspiracyjnych strukturach, powinien być wcześniej zatwierdzony przez rząd londyński czyli przez gen. Sikorskiego. To był bezwzględny wymóg w stosunku do sądów nazwijmy to kapturowych i wyroków. W przypadku oficera decyzja musiała być zatwierdzona przez Naczelnego Wodza. To był jedyny przypadek, gdzie nie zastosowano tych procedur a decyzję o wykonanym wyroku wysłano pół roku po śmierci Witkowskiego.
W meldunku Stefana Grota-Roweckiego nie ma informacji, że komórka likwidacyjna ZWZ wykonała wyrok na Witkowskim. Jest tylko informacja, że nim zdążyli go zlikwidować, on został zamordowany przez Niemców. Z relacji świadków wynika, że w egzekucji uczestniczyły osoby w mundurach niemieckich.
– To była jednak komórka likwidacyjna ZWZ. Teraz już wiadomo komu podlegała, znane są nazwiska dowódców.
Pisze pan w swojej książce, że wyrok wykonała komórka likwidacyjna podlegająca szefowi wywiadu Stefanowi Rysiowi i że podczas wykonywania wyroku obecny był granatowy policjant, najprawdopodobniej członek Kripo czyli kryminalnej policji niemieckiej.
– No tak. Przecież nie możemy traktować wywiadu i pracy ZWZ jako totalne dno. ZWZ także miało swoich ludzi u Niemców i to doskonale pracujących i cześć tym ludziom także trzeba oddać. Oni byli zobowiązani rozkazem do wykonania wyroku ale Grot-Rowecki doskonale wiedział, że w ten sposób dokonuje się morderstwo na Witkowskim, bez zatwierdzenia wyroku z Londynu, że określonego dnia konkretne osoby go zabiją.
A potem, pół roku po wykonaniu wyroku wprowadza w błąd rząd londyński informując, że zrobili to Niemcy, podczas gdy tak naprawdę zrobiła to jego komórka likwidacyjna. Jedno z pierwszych fałszerstw. Dlaczego Grot-Rowecki nie wysyła meldunku od razu we wrześniu 1942 roku, tylko czeka z tym pół roku?
– Dlatego, że wyrok nie zostałby zatwierdzony. Dowody przeciwko Witkowskiemu były nikłe. Nie wydawano na wyższych oficerów a szczególnie dowódców całej organizacji wywiadowczej wyroków na zasadzie pstryknięcia palcem. Dowody musiałyby być mocne a takich nie było. Poza tym Muszkieterowie wybierali się do Londynu. Klementyna Mańkowska kobieta znajdująca się w pierwszej piątce najlepszych agentów alianckich w Europie była praktycznie już w drodze.
No tak, wszak wywiadowcy Witkowskiego działali nie tylko na terenie okupowanej Polski, ale w całej Europie. Właściwie o brak kontaktu z Witkowskim upomniał się wywiad brytyjski. To oni zaczęli pytać co się z nim dzieje.
– Te pytania docierają do ZWZ i coś trzeba napisać. Wtedy pojawia się meldunek Grota-Roweckiego. To jest pierwszy przekręt. No i teraz zaczyna się całe dochodzenie przeciwko Muszkieterom, oparte na fałszywych dowodach. Teraz ZWZ próbuje udowodnić, że Witkowski to był oszust, hochsztapler, kombinator, który robił przekręty za państwowe pieniądze, a wynalazki, którymi się szczycił przed wojną to była jedna wielka lipa.
Ale przecież są dokumenty dotyczące tych wynalazków, w okresie międzywojennym były zgłaszane patenty.
– Pojawia się pytanie: Dlaczego polscy historycy po wojnie nie pokazali zapisanego drukiem ani jednego patentu Stefana Witkowskiego?
Panu do dokumentów patentowych Witkowskiego udało się dotrzeć całkiem łatwo.
– Tak i publikuję je w książce. W 1942 roku rozpoczęło się śledztwo przeciwko Muszkieterom, gdzie próbowano udowodnić im oszustwa. Te rzekome oszustwa, na podstawie których zabierał pieniądze ZWZ, połączono ze zdradą, której źródłem miała być współpraca z Abwehrą.
Cały późniejszy proces, oparty na fałszerstwach prowadzono po to, żeby ukryć, jak się wydaje, zabójstwo Witkowskiego.
– Oraz żeby wykorzystać pieniądze, które należały się Muszkieterom za rzeczywiste osiągnięcia. Następnie aby ukryć zabójstwo a na końcu ukryć winnych, czyli siebie.
Historia rozprawienia się z Witkowskim pokazuje władze konspiracyjne ZWZ w niezbyt pozytywnym świetle.
– Na wojnie nie ma czerni i bieli. Nie ma tak, że jak wojna, to naród się jednoczy. Z jednej strony bohaterstwo żołnierzy ZWZ, AK i całej walki podziemnej w czasie okupacji a z drugiej strony ludzkie interesy i ludzkie świństewka, walka o stołki.
Ciało Witkowskiego zniknęło. Kto postarał się o to, żeby jego ciało wykupić i pochować?
– Słynna polska aktorka, która także należała do Muszkieterów, Mieczysława Ćwiklińska. Ona wykupiła ciało Witkowskiego.
Gdzie je pochowała?
– Andrzej Grzybowski, partner sceniczny, przyjaciel Mieczysławy Ćwiklińskiej, do śmierci nie wiedział, jak wysokie stanowisko zajmuje Miecia w Muszkieterach. Dziś już znam miejsce gdzie znajduje się grób Stefana Witkowskiego.
Gdzie jest ten grób?
– To jest ostatnia tajemnica, której na razie nie mogę zdradzić. Powiem tylko, że znajduje się w Warszawie.
Ludzie Stefana Witkowskiego, po jego zamordowaniu, zostali aresztowani przez Gestapo. Ale na tym nie skończyły się tajemnicze śmierci związane z najlepszą polską organizacją wywiadowczą. Po wojnie giną bardzo ściśle współpracujące z Muszkieterami dwie kobiety. Obie zostają zamordowane na terenie Wielkiej Brytanii.
– Podejrzewam, że Mieczysława Ćwiklińska przeżyła tylko dlatego, że nawet jej największy przyjaciel nie wiedział, że ona jest w wywiadzie. Zbierając materiały do książki o Muszkieterach, stykałem się z częstym pytaniem: A to już można mówić o Muszkieterach? To już nas nie zabiją? Okazuje się, że najwięcej dokumentów muszkieterskich wylądowało w Kanadzie. Teraz je otrzymuję. Powstaje nowa książka.
W Wielkiej Brytanii zostaje zasztyletowana Krystyna Skarbek, wywiadowczyni SIS, ściśle współpracująca z Muszkieterami.
– Za dużo mówiła.
W 1957 roku w Londynie została zamordowana również Teresa Łubieńska, o której wspominaliśmy. Jest jeszcze jedna ważna postać, za którą, kto wie czy nie kryje się zdrada Muszkieterów. Chodzi o szefa komórki kontrwywiadu Muszkieterów – porucznika Kazimierza Leskiego, potem współpracującego z ZWZ.
– Napływające dokumenty w tej chwili mówią, że takich osób było więcej i w czasie wojny i po jej skończeniu. Niektórzy osiągnęli bardzo wysokie stanowiska. Sam znam taki przypadek.
Kazimierz Leski w swoich wspomnieniach wypiera się jednak współpracy z kontrwywiadem ZWZ. Zupełnie inaczej opowiada też o Muszkieterach, z którymi współpracował przez kilka pierwszych, wojennych lat.
– Podczas procesu komunistycznego, prowadzonego w latach 50. zostaje uniewinniony z zarzutu przeciwko jakimkolwiek działaniom na szkodę władz komunistycznych. Jednocześnie podkreśla się jego zasługi. On wyraźnie mówił, że rozpracowywał organizację Muszkieterów na zlecenie ZWZ i ta informacja jest kontynuacją uprawomocnienia czarnej legendy Muszkieterów, którą usiłował po części wykorzystać Mieczysław Moczar, rozpoczynając specjalne śledztwo na temat powrotu Rydza-Śmigłego w czasie okupacji do Polski i działalności Muszkieterów.
Do nas należy teraz zadanie przywrócenia honoru Muszkieterom.
Po części to zadanie wypełnia moja pierwsza książka. Zadaniem drugiej książki, będzie odpowiedzenie na pytania kto? i dlaczego?, ale wydaje mi się, że już teraz Stefan Witkowski i jego ludzie powinni wrócić na karty podręczników szkolnych. Taka jest moja opinia.
Stefan Witkowski powinien być pośmiertnie zrehabilitowany i powinna mu być oddana należna CZEŚĆ I CHWAŁA.
AK zarzucała także inż. Witkowskiemu organizowanie napadów na kurierów a Leski opisuje historię kuriera, od którego inż. przejął kasę, potem powiedział, że jej nie było, oskarżył o jej przejęcie kuriera, który w konsekwencji dostał kaesa, wykonanego przez samego szefa organizacji. Chodziło o por. Włodzimierza Szyca, wsławionego brawurową ucieczką z zakopiańskiej placówki Gestapo. Inż. przejął wtedy 40 tys. dolarów – tak twierdzi Leski. I potem wydał wyrok śmierci na kuriera. Według innej wersji por Szyc zginął w potyczce w pociągu. Tak twierdzi Rostkowski. Wysyłany przy okazji wyprawy w tamtą stronę raport wywiadowczy został także prawdopodobnie sprzedany przez niego Niemcom – ta informacja też pochodzi od Leskiego.
W 1942 ekipa likwidacyjna z AK zastrzeliła inż. Witkowskiego. 18.09 po pościgu i kilku próbach zastrzelenia, został wykonany wyrok wydany przez Sąd Specjalny AK, w składzie: ppłk Józef Pluta Czachowski, płk Jan Rzepecki i gen. Tadeusz Bór Komorowski. Akcja trwała długo, bo strzelano, on się ukrywał, potem znów biegali i strzelali. I nikt im nie przeszkadzał, bo byli w mundurach formacji, która często robiła takie akcje policji kryminalnej. Przeszukują jego mieszkanie.
Potem nagle organizacja, która notowała nikłe dotąd straty – poza akcją scaleniowa – nagle doznaje kilku wsyp. Dotąd bezpieczna, co było niezwykłe jak na ówczesną organizację podziemną, a teraz nagle traci wielu członków. Zbyt szybko, by było to efektem prowadzonego przez okupanta śledztwa. Aresztowania mają miejsce w wielu miastach.
Rostkowski podaje, że jednym z egzekutorów był Stefan Chamski, pracownik policji podlegającej okupantowi. Umundurowany funkcjonariusz Kripo. To zadziwiająca formacja, bo zaskakująco często pojawiają się jej funkcjonariusze przy okazji mordów, a także napadów.
W Związku Radzieckim w latach 1941-42 działał płk Leon Bortnowski, który z własnej inicjatywy zaproponował brytyjskiemu wywiadowi przekazywanie informacji na temat Sowietów uzyskanych dzięki własnej sieci i od polskich jeńców wojennych uwolnionych z łagrów.
W grudniu 1941 roku Bortnowski przerzucił do Londynu autentyczne dokumenty sowieckiego sztabu generalnego na temat Turcji, Afganistanu i Indii, dowodzące, że Rosjanie byli dobrze zorientowani w działaniach Brytyjczyków w tych krajach. Otrzymał za to specjalne podziękowanie.
Innym wykazującym się agentem był operujący w Szwajcarii – pod przykrywką zastępcy konsula polskiego w Bernie – mjr Szczęsny Chojnacki. Prowadzona przez niego siatka miała nawet dojście do sztabu samego Adolfa Hitlera.
W czasie II wojny światowej polski wywiad należał do najlepszych w całym alianckim obozie. Według „Wprost” 44 proc. materiałów brytyjskiego wywiadu podczas wojny stanowiły informacje przekazywane przez polskich agentów. W połowie 1943 roku nasze służby dysponowały 30 siatkami szpiegów w okupowanych i neutralnych państwach Europy.
Skuteczność i rozmach naszych operacji wywiadowczych opisał prof. Keith Jeffery w książce „MI6: The History of the Secret Intelligence Service”. Dowiadujemy się z niej, że jedną z najbardziej „produktywnych siatek” prowadził Zdzisław Piątkiewicz (ps. Lubicz) na południu Francji administrowanej przez kolaboranckie władze Vichy. Nawet emigracyjny rząd tzw. Wolnych Francuzów w Londynie pękał z zazdrości, skarżąc się brytyjskim władzom, że polski wywiad ma większe prawa niż on i że pozwala sobie na werbunek francuskich agentów.
W Bordeaux z kolei działał agent o pseudonimie Doktor, który przewodził grupie śledzącej ruchy niemieckich okrętów podwodnych. Zawiadywał też siatką „Italie”, przekazującej informacje o przemieszczaniu się hitlerowskich wojsk włoskimi kolejami. To właśnie dzięki jej doniesieniom Brytyjczycy dowiedzieli się o szykowanej przez III Rzeszę inwazji na Afrykę.
CZEŚĆ ICH PAMIĘCI I CHWAŁA BOHATEROM.🇵🇱
——————————————————————————————————————–
KAZIMIERZ LESKI „BRADL”
Kazimierz Leski, pseudonim „Bradl”, „37″, „Leon Juchniewicz”, „Karol Jasiński”, „Juliusz Kozłowski”, „gen. Julius von Hallman”, „gen. Karl Leopold Jansen”, „Pierre”, „Jules Lefebre”[1] (ur. 21 czerwca 1912 w Warszawie, zm. 27 maja 2000 tamże) – polski inżynier-mechanik, wynalazca, doktor nauk humanistycznych (1973); żołnierz Armii Krajowej i uczestnik powstania warszawskiego (1944), w latach 1994–1997 prezes Związku Powstańców Warszawskich.
W 1936 r. wyjechał do Holandii, do pracy w centralnym holenderskim biurze konstrukcyjnym okrętów – Nederlandse Verenigde Scheepsbouw Bureaus B.V. w Hadze, gdzie początkowo pracował jako kreślarz. W Holandii kontynuował naukę zostając absolwentem Wydziału Budowy Okrętów Politechniki w Delft.
Po zakończeniu kariery kreślarza, Kazimierz Leski rozpoczął pracę w dziale okrętów podwodnych. Do jego obowiązków należało umiejscawianie w projektach okrętów wytypowanych urządzeń i maszyn, wraz z zaprojektowaniem i obliczeniami wytrzymałościowymi mocowań i zawieszeń. W tym czasie uczestniczył m.in. w projektowaniu okrętów podwodnych ORP „Sęp” i ORP „Orzeł”, które budowano w stoczni Koninklijke Maatschappij na zamówienie polskiej marynarki wojennej. Dość szybko dał się poznać jako twórczy konstruktor, opracowując m.in. nowe, zasadniczo inne niż dotychczas stosowane, elastyczne posadowienie szybkoobrotowych (20 000 obr./min) dmuchaw powietrznych stosowanych do szasowania balastów, co usunęło źródło dość częstych i trudnych do naprawy ich awarii w morzu. W czasie budowy ORP „Orzeł” Leski odpowiedzialny był za sprawy siłowni.
Na początku II wojny światowej jako pilot samolotu Lublin R-XVIII F, został zestrzelony przez Armię Czerwoną; ranny i wzięty do niewoli, uciekł z niej do Lwowa, a następnie przedostał się do Warszawy.
Włączył się do polskiej konspiracyjnej organizacji wywiadowczej Muszkieterzy, gdzie pełnił funkcję szefa komórki kontrwywiadu tej organizacji. Następnie, po jej rozwiązaniu, przeniesiony do Związku Walki Zbrojnej, a następnie do II Oddziału Komendy Głównej Armii Krajowej. Zajmował się wywiadem komunikacyjnym i kontrwywiadem, a także tworzeniem szlaków kurierskich na froncie zachodnim. Według własnych relacji jako generał wojsk technicznych, Julius von Hallman, zdobył plany fortyfikacyjne jednego z odcinków Wału Atlantyckiego. Występował także pod fałszywym nazwiskiem gen. Karla Leopolda Jansena. Jednak historycy wątpią w tę wersję, ponieważ w dokumentach AK nie ma najmniejszej informacji o jego podróżach w mundurze niemieckiego generała.
Powstanie Warszawskie
W powstaniu warszawskim walczył jako dowódca kompanii „Bradl” batalionu Miłosz. Za męstwo został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari i 3-krotnie Krzyżem Walecznych. Po kapitulacji uciekł z kolumny jenieckiej. Pełnił funkcję szefa Sztabu Obszaru Zachodniego AK, a następnie Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj.
W chwili wejścia wojsk radzieckich do Polski, podjął pracę w Stoczni Gdańskiej, utrzymując cały czas kontakt z podziemiem. Był szefem sztabu obszaru zachodniego Delegatury Sił Zbrojnych. Został aresztowany w 1945 r., jednak udało mu się uciec. W lipcu 1945 roku ponownie został aresztowany przez UB.
Prześladowania
3 lutego 1947 w procesie I Komendy WiN (innymi podsądnymi byli: Jan Rzepecki, Antoni Sanojca, Jan Szczurek-Cergowski, Tadeusz Jachimek, Marian Gołębiewski, Henryk Żuk, Józef Rybicki, Ludwik Muzyczka i Emilia Malessa) Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał go na 12 lat więzienia. Wyrok zmniejszono do sześciu lat. Po odbyciu kary Kazimierza Leskiego skazano ponownie na 10 lat „za współpracę z okupantem”. Wyszedł po odbyciu niespełna połowy kary, w 1955 r. W latach 1994–1997 był prezesem Związku Powstańców Warszawskich. Autor wielokrotnie wznawianych wspomnień: Życie niewłaściwie urozmaicone: wspomnienia oficera wywiadu i kontrwywiadu AK . W 1995 r. Instytut Jad Waszem przyznał mu tytuł Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Zmarł 27 maja 2000 r., został pochowany na Starych Powązkach (kwatera 24-6-1/2). W 2016 roku na zlecenie Związku Powstańców Warszawskich powstał film pt. „Kazimierz Leski” w reżyserii Małgorzaty Bramy. Tablica pamiątkowa odsłonięta 28 lipca 2020 na budynku siedziby Związku Powstańców Warszawskich przy ul. Długiej 22 w Warszawie.
Podczas procesu, prowadzonego w latach 50. został uniewinniony z zarzutu przeciwko działaniom na szkodę władz komunistycznych. Stwierdził wówczas, że rozpracowywał organizację Muszkieterów na zlecenie ZWZ.
Odznaczenia
- Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari
- Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski – 1994
- Krzyż Walecznych – trzykrotnie
- Złoty Krzyż Zasługi z Mieczami
Ojciec dziennikarza Krzysztofa Leskiego (matka: prof. Elżbieta Pleszczyńska). W 1959 r. wziął ślub z Marią Bonifacją z Woźniaków, byłą łączniczką AK w Powstaniu Warszawskim. Jeszcze jedno zdanie bo powtarza się maksyma jaki ojciec ,taki syn . Zamordowany syn Kazimierza Leskiego , śp redaktor Krzysztof Leski był znakomitym ,bezkompromisowym dziennikarzem a wszyscy na Twitterze na zawsze go zapamietają jako codziennego, niezwykle surowego recenzenta i krytyka Wiadomości TVP . Dla mnie był i na zawsze będzie ogromnym zaszczytem byc Followersem śp red Krzysztofa Leskiego.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘC I CHWAŁA BOHATEROWI🇵🇱
——————————————————————————————————————–
Pułkownik Ignacy Matuszewski
Ignacy Hugo Stanisław Matuszewski (ur. 10 września 1891 w Warszawie, zm. 3 sierpnia 1946 w Nowym Jorku) – polski polityk, publicysta, dyplomata, kierownik Ministerstwa Skarbu II Rzeczypospolitej, pułkownik dyplomowany piechoty Wojska Polskiego, żołnierz wywiadu wojskowego, członek Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Zwolennik Józefa Piłsudskiego zaliczany do tzw. grupy pułkowników.
Syn Ignacego Matuszewskiego, znanego krytyka literackiego.
Urodził się w mieszanej rodzinie polsko-żydowskiej, jako syn Ignacego Matuszewskiego i Anieli z domu Bein, neofitki pochodzącej z mieszczańskiej rodziny żydowskiej. Jego pradziadkiem ze strony matki był Zygmunt Merzbach, polski tłumacz, księgarz i wydawca oraz niemieckojęzyczny poeta żydowskiego pochodzenia. Prapradziadem Ignacego, także z matki strony był Lewi Lesser, znany polski kupiec żydowskiego pochodzenia.
Duży wpływ na Ignacego miał ojciec i jego otoczenie. Razem z Anielą Bein prowadzili dom otwarty w Warszawie przy ulicy Leopoldyny 4 (aktualnie Emilii Plater), którego stałymi bywalcami byli Gustaw Daniłowski, Julian Ochorowicz, Wacław Sieroszewski, Stefan Żeromski oraz Aleksander Głowacki (Bolesław Prus). Warto tutaj sprostować nieprawdziwą informację, która bardzo często jest powielana, jakoby ten ostatni był ojcem chrzestnym Ignacego. W Archiwum Państwowym w Warszawie zachował się jego akt chrztu z którego wynika, że rodzicami chrzestnymi byli Aleksandra Biron i Zygmunt Kiltynowicz.
Ignacy Matuszewski studiował filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim, architekturę w Mediolanie, prawo w Dorpacie oraz nauki rolnicze w Warszawie.
Podczas I wojny światowej należał do realizatorów koncepcji Piłsudskiego w Rosji. Od grudnia 1914 roku służył w armii rosyjskiej, m.in. na stanowisku dowódcy oddziału wywiadowczego. Po rewolucji lutowej i obaleniu caratu w roku 1917 Matuszewski organizował Zjazd Wojskowych Polaków w Piotrogrodzie, później uczestniczył w formowaniu Korpusów Polskich w Rosji. W kwietniu 1917 roku był członkiem Tymczasowego Zarządu Związku Wojskowych Polaków Garnizonu Mińskiego (de facto Frontu Zachodniego). W grudniu 1917 roku wstąpił do I Korpusu Polskiego gen. Dowbora-Muśnickiego.
Na początku 1918 roku został zaocznie skazany na śmierć przez bolszewików – w odpowiedzi na wyrok 18 lutego 1918 na czele oddziału wojska polskiego zajął Mińsk, przepędzając z miasta garnizon bolszewicki. 20 lutego 1918 został komendantem miasta Mińska. Na karę śmierci skazali go także Niemcy, dlatego wyjechał do Kijowa. W kwietniu 1918 roku Matuszewski wstąpił do POW, w maju 1918 był organizatorem nieudanej próby przejęcia władzy nad I Korpusem Polskim z rąk Dowbora-Muśnickiego w twierdzy w Bobrujsku i niedopuszczenia do rozbrojenia korpusu przez Niemców (co po niepowodzeniu akcji nastąpiło). Następnie przebywał w Kijowie.
Po odzyskaniu niepodległości w listopadzie 1918 został skierowany do Oddziału II Naczelnego Dowództwa WP, by w kulminacji wojny polsko-bolszewickiej zostać w lipcu 1920 roku szefem Oddziału II. Po klęsce bolszewików, Piłsudski podsumował pracę Matuszewskiego następująco: Była to pierwsza wojna, którą Polska prowadziła od wielu stuleci, w czasie której mieliśmy więcej informacji o nieprzyjacielu niż on o nas. Uczestniczył w rokowaniach pokojowych w Rydze.
Z dniem 2 listopada 1923 został przydzielony z Rezerwy Oficerów Sztabowych Dowództwa Okręgu Korpusu Nr I do 23 pułku piechoty z jednoczesnym odkomenderowaniem na jednoroczny kurs doszkolenia w Wyższej Szkole Wojennej w Warszawie. 15 października 1924, po ukończeniu kursu i uzyskaniu dyplomu naukowego oficera Sztabu Generalnego, został przeniesiony do dyspozycji Ministra Spraw Wojskowych. 1 grudnia 1924 został awansowany na pułkownika ze starszeństwem z dniem 15 sierpnia 1924 i 19. lokatą w korpusie oficerów piechoty. Z dniem 15 grudnia 1924 został mianowany attaché wojskowym przy Poselstwie Polskim w Rzymie. W 1926 został przeniesiony do rezerwy. W 1934, jako pułkownik rezerwy piechoty, pozostawał w ewidencji Powiatowej Komendy Uzupełnień Warszawa Miasto III. Posiadał przydział do Oficerskiej Kadry Okręgowej Nr I.
Po przewrocie majowym 1926 jeden z czołowych reprezentantów prawicy obozu piłsudczyków. W latach 1926–1928 dyrektor Departamentu Administracyjnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W latach 1928–1929 poseł RP w Budapeszcie. W pracach nad zmianami konstytucyjnymi podjętych pod koniec lat dwudziestych przestrzegał przed dopuszczeniem mniejszości narodowych do równego z Polakami wpływu na państwo. W latach 1929–1931 kierownik Ministerstwa Skarbu i Minister Skarbu (w pięciu kolejnych gabinetach – od rządu Kazimierza Świtalskiego do rządu Walerego Sławka). W latach 1930–1931 był prezesem Polskiego Związku Tenisowego. W latach 1932–1936 czołowy publicysta „Gazety Polskiej”, której nakład wynosił wtedy 35 tys. egzemplarzy (po odejściu Matuszewskiego z redakcji nakład „Gazety Polskiej” spadł o połowę). Był również redaktorem naczelnym miesięcznika „Polityka Narodów”. Było to pismo geopolityczne, analizowało politykę zagraniczną poszczególnych państw, sytuację w najbardziej zapalnych regionach świata oraz miejsce Polski w świecie.
Przewidując rychły wybuch wojny i niebezpieczeństwa dla Polski, w marcu 1938 r. na łamach wileńskiego „Słowa” były minister skarbu rozpoczął kampanię na rzecz zwiększenia budżetu wojskowego i sformowania trzech dywizji pancernych. Po zajęciu przez Niemców Pragi (15 marca 1939) Matuszewski napisał w „Polityce Gospodarczej” artykuł o konieczności podwojenia szeregów polskiej armii. Zaniepokojona elita władzy skonfiskowała tekst Matuszewskiego, ale ukazał się on w nieco zmienionej wersji w „Słowie”. Był pesymistą, którego Józef Beck nie chciał słuchać. Obawiał się, że wojna doprowadzi Polskę do niespotykanej dotąd klęski. Krytyczny stosunek pułkownika do polityki Becka potwierdził na emigracji Władysław Studnicki.
Matuszewski uważał, że Polski nie stać na wojnę z Niemcami, przewaga wojskowa Niemiec jest tak ogromna – powtarzał w przededniu września 1939 r. – że w ciągu trzech miesięcy musimy tę wojnę przegrać z kretesem. Prorokował też rozstrzelanie Rzeczypospolitej przez dwóch agresorów – Niemcy i ZSRR.
We wrześniu 1939 r. organizator ewakuacji 75 ton złota Banku Polskiego (którą osobiście przeprowadził wraz z Henrykiem Floyar-Rajchmanem) poprzez Rumunię, Turcję i Syrię do Francji – gdzie przekazał je rządowi Rzeczypospolitej. Odsunięty od służby państwowej przez rząd gen. Władysława Sikorskiego, po upadku Francji (czerwiec 1940) wyjechał przez Hiszpanię, Portugalię i Brazylię do Stanów Zjednoczonych, gdzie dotarł we wrześniu 1941 r.
Przeciwnik polityki Sikorskiego wobec ZSRR wynikającej z układu Sikorski-Majski, którą zwalczał w publicystyce. Współorganizator (wraz z Wacławem Jędrzejewiczem i Henrykiem Floyar-Rajchmanem) Komitetu Narodowego Amerykanów Polskiego Pochodzenia (KNAPP) i Instytutu Józefa Piłsudskiego w Ameryce. Organizator polskiej opinii publicznej w USA przeciw polityce ustępstw wobec żądań Stalina[a].
Zmarł nagle w Nowym Jorku 3 sierpnia 1946.
Dwukrotnie żonaty. Pierwszą żoną Ignacego Matuszewskiego była Stanisława z Kuszelewskich (1894–1966) – pisarka, tłumaczka literatury anglojęzycznej, żołnierz Polskiej Organizacji Wojskowej i Armii Krajowej, po rozwodzie z Matuszewskim zamężna za gen. Ludomiłem Rayskim. Z małżeństwa ze Stanisławą Kuszelewską Matuszewski miał córkę Ewę. Drugą żoną została Halina Konopacka, z którą zawarł ślub w Rzymie 20 grudnia 1928.
Największym umiłowaniem jego życia – po śmierci Matuszewskiego wspominał Bohdan Podoski – była jedyna córka Ewa. Ofiarował jej kiedyś to, co cenił najwięcej – krzyże Virtuti Militari, pradziadowski i własny. Młoda dziewczyna zginęła w powstaniu warszawskim. Padła na posterunku jako sanitariuszka, opatrując rannych żołnierzy Armii Krajowej. Zagarnięta przez Niemców, których się nie ulękła, do końca wypełniając obowiązek, została przez nich rozstrzelana za „zbrodnię” okazania pomocy „ludziom wyjętym spod prawa”
Ewa Matuszewska, sanitariuszka w Pułku „Baszta”, została rozstrzelana w dniu 26 września 1944 w Alei Niepodległości w Warszawie.
18 listopada 2016 szczątki płk. Ignacego Matuszewskiego i mjr. Henryka Floyar-Rajchmana zostały ekshumowane na cmentarzu Calvary Cemetery w Woodside (Queens, Nowy Jork) w Stanach Zjednoczonych, po czym 23 listopada 2016 przywiezione do Polski, a 10 grudnia 2016 pochowane na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w kwaterze żołnierzy Wojska Polskiego poległych w wojnie 1920 roku (kwatera B13-1-32).
W 2016 roku Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych wyemitowała banknot testowy z wizerunkiem Ignacego Matuszewskiego.
Ordery i odznaczenia
- Krzyż Srebrny Orderu Wojskowego Virtuti Militari nr 5227 (1922)
- Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski (10 listopada 1928)
- Krzyż Niepodległości z Mieczami (6 czerwca 1931)
- Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (2 maja 1923)
- Krzyż Walecznych (czterokrotnie[22][28], po raz 1 i 2 w 1922)
- Medal Pamiątkowy za Wojnę 1918–1921
- Złoty Wawrzyn Akademicki (4 listopada 1937)
- Złota Odznaka Honorowa Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej I stopnia
- Wielki Oficer Orderu Legii Honorowej (Francja)
- Kawaler Orderu Legii Honorowej (Francja )
- Kawaler Orderu św. Maurycego i Łazarza (Włochy)
- Order Wschodzącego Słońca IV klasy (Japonia)
- Komandor Orderu Orła Białego (Jugosławia)
- Komandor Orderu Korony Rumunii (Rumunia)
- Komandor Orderu Gwiazdy Rumunii (Rumunia)
- Order Krzyża Wolności I kategorii III klasy (Estonia, 1922)
- Komandor I Klasy Orderu Białej Róży Finlandii (Finlandia)
- Komandor Orderu Białej Róży Finlandii (Finlandia)
- Komandor Orderu Wazów (Szwecja, 1923)
- Krzyż Wielki Orderu Chrystusa (Portugalia, 1931)
- Krzyż Wielki Orderu Zasługi (Węgry)
- Krzyż Wielki Orderu Gwiazdy Polarnej (Szwecja)
——————————————————————————————————————–
Najwyższa pora poznać moje typy najlepszych oficerów wywiadu z okresu PRL. Ich współpraca z CIA lub wywiadem brytyjskim jest do dziś tematem wielu kontrowersji czy są bohaterami czy zdrajcami. Nie zamierzam oceniać ich morale i powody decyzji współpracy , dezercji i ucieczki z Polski bądz pozostania a jedynie poziom ich pracy jako oficerów wywiadu.
——————————————————————————————————————–
PUŁKOWNIK PAWEŁ MONAT
Paweł Monat (ur. 24 grudnia 1921 w Stanisławowie) – polski pułkownik LWP, dyplomata, oficer wywiadu.
Po wojnie został oddelegowany do wywiadu wojskowego. Od 1952 był attaché wojskowym w Chinach, następnie od 1955 attaché wojskowym w Stanach Zjednoczonych. W czerwcu 1959 Monat wraz z żoną i synem, zaopatrzeni w paszporty dyplomatyczne, pod pretekstem wakacji w Jugosławii wyjechali z Polski. Potajemnie udali się do Wiednia, skąd 22 czerwca uciekli do Stanów Zjednoczonych. Ucieczka pułkownika Monata, szefa Wydziału Ataszatów Wojskowych w II Zarządzie Sztabu Generalnego była ciosem dla służb wywiadowczych. Monat dysponował bowiem rozległą i dogłębną wiedzą na temat peerelowskiego wywiadu. Po przyjeździe do Ameryki Monat zeznawał przed Komisją Sprawiedliwości Kongresu Stanów Zjednoczonych. Wyrokiem sądu z 22 grudnia 1959 został skazany zaocznie na karę śmierci, utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych oraz przepadek całego mienia skazanego.
——————————————————————————————————————–
KAPITAN JERZY SUMIŃSKI.
Będziecie Państwo zaskoczeni tym co teraz napiszę ale CIA miała dużo lepszych agentów niż śp gen Ryszard Kukliński. Zarówno kpt Jerzy Sumiński jak i opisany przez mnie poniżej , płk Włodzimierz Ostaszewicz posiadało od MEWY / Ryszard Kukliński/ , dużą większą wiedzę operacyjną a więc bardziej użyteczną wiedzą dla CIA a że o nich dwóch nie jest aż tak głośno niż o gen Kuklińskim…no coż to jest specyfika pracy niestety najlepszych wywiadów na świecie a dobra praca ,reklamy nie potrzebuje…
Przejście tego wyjątkowo dobrze niezwykłego oficera kontrwywiadu i chyba najlepiej w PRL poinformowanego na stronę CIA oznaczało całkowity paraliż działań wywiadu PRL w połowie krajów Zachodu.
Myślę nawet że była bardziej szkodliwa dla służb PRL niż działalność gen Ryszarda Kuklińskiego .
Amerykanie wiedzieli o planach wprowadzenia Stanu Wojennego , Prezydent Ronald Reagan miał naprawdę wysokiej klasy doradców dla tego pod względem wartości operacyjnej / temat Stanu Wojennego widziany od strony Białego Domu a póżniej finansowania Solidarności przez CIA , uwierzcie mi Państwo ,to byłby temat na osobny blog i będę się zastanawiał czy go w przyszłości nie napisać /, dokumenty przesłane i udostępnione przez kpt Jerzego Sumińskiego miały dla CIA dużo większą wartość operacyjną niż płk Ryszarda Kuklińskiego .Mówiąc tak między nami to z jego działalności i ucieczki z Polski oraz życia w USA ,byłby też niezły film szpiegowski a dlaczego to zaraz napiszę.
9 .06. 1981 r. generał Czesław Kiszczak, szef Wojskowej Służby Wewnętrznej, wyjął ze swojej domowej skrzynki pocztowej niezwykły list. Po jego przeczytaniu natychmiast podniósł słuchawkę telefonu. Uruchomiona rano operacja poszukiwania zaginionego oficera kontrwywiadu …już nie była potrzebna.
Podpisany pod listem jedynie inicjałami kapitan Jerzy Sumiński, który poprzedniego dnia nie pojawił się w pracy i od tego czasu nie dał znaku życia, był już w Wiedniu, w ambasadzie Stanów Zjednoczonych a potem w samolocie do Waszyngtonu. Nikt go nie porwał ani nie zamordował, Sumiński nie przeszedł też żadnego nagłego załamania, ani nie miał problemów rodzinnych a takie możliwości brano pod uwagę tuż po jego zniknięciu. Żadna z nich nie mogła być jednak gorsza niż prawda – kapitan Sumiński przeszedł na stronę CIA. Jego przewerbowanie było ciosem nie tylko dla WSW, ale także dla wywiadu wojskowego i dla Kiszczaka. Sumiński nie był bowiem zwykłym kapitanem ani zwykłym oficerem kontrwywiadu.
Miał niezwykle szczegółową wiedzę o Zarządzie II Sztabu Generalnego WP , znał jego cała strukturę personalną i organizacyjna . Znał dziesiątki nazwisk agentów działających pod przykryciem w handlu zagranicznym, w dyplomacji, prawdopodobnie także wiele szczegółów dotyczących głęboko zakonspirowanych na Zachodzie, tzw Nielegałów. Miał dane ich miejsca zamieszkania ,fałszywe legendy i fałszywe dane personalne a także agenturę WSW tajnie uplasowaną w Zarządzie II. W dodatku nie pracował wyłącznie w Warszawie przełożeni kierowali go z misjami do ambasad i rezydentów wywiadu w krajach całej Zachodniej Europy , tam również poznał mnóstwo tajemnic. Miał nawet rozpracowanego wojskowego psychologa który mu przekazywał intymne tajemnice o innych oficerach .
Na tym nie koniec, bo Sumiński był jednym z dwóch tzw oficerów obiektowych i zajmował się przecież czymś naprawdę szczególnym, czyli szpiegowaniem szpiegów. Miał dostęp do teczek oficerów wywiadu i kontrwywiadu, znał ich słabości, także te najbardziej ukrywane a więc obyczajowe, wiedział o wielu sprawkach i akcjach , które zdarzyły się w wywiadzie ,mogąc nawet werbować informatorów, zakładać podsłuchy, prowadzić ich obserwacje i zakładać haki, analizując ich teczki osobowe i pracy. Był na 2-letnim kursie przygotowawczym do pracy w Zarządzie II gdzie odbywał praktyki w jego najbardziej tajnych komórkach. Mając ładny charakter pisma …..
kapitan prowadził ewidencję Wydziału VI który zabezpieczał kontrwywiadowczo , cały Zarząd II czyli wywiad wojskowy .Ewidencja nie była rejestrowana w ewidencji szefów WSW. Znał adresy prawie wszystkich lokali kontaktowych wywiadu PRL w wielu krajach Europy. Świetnie już wtedy znał język angielski i co jest w jego historii operacyjnej najważniejsze ,to tak naprawdę do dziś nikt nie wie i myślę że nigdy się nie dowie czy i gdzie zwerbowano Sumińskiego lub czy też on sam i gdzie , zgłosił się do CIA.
To jest prawdziwy 007 z PRL….
W latach 1980-1981 kpt Sumiński posługując się paszportem dyplomatycznym , służbowo wyjeżdżał do Austrii, Włoch, Berlina Zachodniego / Polska Misja Wojskowa / ,Finlandii ,Szwecji, Norwegii i Danii.
Przejście Sumińskiego na stronę Amerykanów oznaczało więc dla WSW totalną kompromitację, a dla wywiadu wojskowego – prawdziwą katastrofę i paraliż operacyjny na wiele lat . Jeszcze ciekawszy jest jednak fakt, że zanim doszło do ucieczki Sumińskiego, cieszył się on osobistą protekcją i przychylnością samego Kiszczaka. To właśnie przyszły szef MSW ściągnął go z Wrocławia do centrali WSW, to on też przyspieszał jego karierę i powierzał mu coraz bardziej odpowiedzialne i dające dostęp do coraz poważniejszego zakresu informacji zadania. Kiszczak bynajmniej nie miał wielu ulubieńców a w całym WSW podobnym statusem jak Sumiński cieszyło się zaledwie kilku oficerów.
Nikt go też nie przemycał przez granicę w bagażniku samochodu, Sumiński wyjechał sobie z kraju kiedy zaplanował i przez nikogo nie niepokojony. Przygotowywał ucieczkę wraz z żoną mniej więcej od początku roku. Mając praktycznie cały czas paszport dyplomatyczny do swej dyspozycji, który wprawdzie po ostatnim wyjeździe powinien znajdować się w sejfie wywiadu, ale zamiast tego pozostał u niego w kieszeni .
Doskonale znał wszystkie procedury więc wiedział że próba ucieczki wraz z żoną i z dzieckiem zakończy się porażką. Uznał że Barbara z córką wyjadą legalnie a on dołączy do nich w swym zaplanowanym starannie czasie. Jego żona znająca angielski zgłosiła wyjazd z córką do Wlk Brytanii, nie wpisała do kwestionariusza prawdziwego zawodu męża, zamiast tego napisała, że jest on pracownikiem fizycznym. Przydały się znajomości , jedna z jej uczennic była córką por Bryniarskiego ,oficera MSW , prośba o pomoc w przyśpieszeniu procedur zrobienia i wydania paszportów odniosła zamierzony skutek. Wniosek Sumińskiej trafił do rozpatrzenia w specjalnym trybie, bez procedur sprawdzających czy deklaracja dotycząca pracy jej męża jest zgodna z prawdą. Żona oficera WSW nie dostałaby paszportu bez zgody WSW. Ale żona pracownika fizycznego niczyjej zgody nie potrzebowała.
29.05.1981 Sumińscy odwiedzili rodzinę w Poznaniu przekazując jej swój telewizor i zostawiając u nich córkę.
2.06.1981 Barbara Sumińska odbiera paszport dla siebie i córki
3.06.1981 rodzice kapitana przywożą mu córkę do Warszawy i iw tym samym dniu jednocześnie Jerzy Sumiński prosi swego przełożonego , płk Aleksandra Śliwińskiego o jeszcze jeden wolny dzień ,okłamując go że musi jechać po córkę do Poznania. Jeszcze wtedy zgody nie dostał ale 4 .06.1981 r. odwiózł żonę i córkę na Dworzec Centralny na pociąg bezpośredni do Wiednia /ekspress Chopin / którym o 5.00 rano , przekroczyły granicę w Zebrzydowicach.
5.06 .1981 Sumiński pojawił się w WSW, brał nawet udział w naradzie u Kiszczaka. Po południu zgłosił płk Śliwińskiemu wyjazd do Poznania i poinformował go że wróci w niedzielę. O g .15.00 tego samego dnia ,zgodę dostał .W rzeczywistości ruszył swoim maluchem w stronę południowej granicy, przekraczając ją bez żadnego problemu. Zatrzymał się dopiero w Wiedniu.
Tam poprosił o azyl, od razu też rozpoczął „spowiedź” przed rezydentem CIA, kontynuowaną potem już w Stanach Zjednoczonych. Swoją ogromną i unikatową wiedzę rozłożył sobie i spokojnie przekazywał miesiącami , był między innymi wielokrotnie przesłuchiwany w głównej siedzibie CIA w Langley. Sumińscy otrzymali w USA nową tożsamość i zmieniono im za pomocą operacji plastycznych rysy twarzy , otrzymali też nowe miejsce pobytu na stałe. Oczywiście Sumiński był też na bieżąco informowany o losach jego rodziny w Polsce a kiedy w sierpniu 1981 zmarła jego matka na adres jego wujostwa przyszedł telegram – Wiemy o śmierci mamy. Wszyscy bardzo to przeżyliśmy……
Przepraszam że zdjęcie jest nie ostre…..
Dlatego tak szczegółowo opisałem plan kpt Jerzego Sumińskiego żeby Państwo zobaczyli jaka była różnica choćby w znanym planie ucieczki śp gen Ryszarda Kuklińskiego. Po ucieczce kapitana ,WSW wszczęło dochodzenie o kryptonimie KURIER.
Wywiad PRL musiał wstrzymać wszystkie operacje, o których wiedział lub mógł wiedzieć Sumiński. Oznaczało to w zasadzie paraliż działalności wywiadowczej w niemal całej Europie Zachodniej . Sumiński najmniej wiedział o pracy wywiadu w krajach anglosaskich, jednak kierunki niemiecko-skandynawski i romański były przez niego zinfiltrowane całkowicie.
W 1983 r. sąd wojskowy skazał Sumińskiego zaocznie na karę śmierci za zdradę. Kapitan nigdy nie wystąpił o rewizję wyroku czy rehabilitację nigdy też nie pojawił się w Polsce , nikt nie wie gdzie i jak żyje teraz on oraz jego rodzina. Nie dopuścił do sytuacji żeby było polowanie agentów komunistycznych służb bloku wschodniego będących w USA na jego rodzinę tak jak na rodzinę gen Kuklińskiego. Przewidział rewelacyjnie wszystko ,zimną logiką każdy swój ruch i działanie a kiedy Polska odzyskała niepodległość po 1989 roku i nasi oficerowie wywiadu spotykali się z oficerami CIA , to Amerykanie sprawiali wrażenie jakby wszystko wiedzieli i nic nie było dla nich tajemnicą . Mistrzostwo świata jak dla mnie…
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI I CHWAŁA BOHATEROWI 🇵🇱
——————————————————————————————————————–
PUŁKOWNIK WŁODZIMIERZ OSTASZEWICZ
Pułkownik Włodzimierz Ostaszewicz był przede wszystkim sąsiadem z ulicy Rajców na warszawskim Nowym Świecie , śp gen Ryszarda Kuklińskiego , obaj zajmowali sąsiadujące ze sobą segmenty mieszkalne i od tego zaczynamy o nim pisać bo to jest bardzo ważny szczegół , jak się okaże w niedalekiej przyszłości. Pułkownik Ostaszewicz miał podobnie jak kapitan Jerzy Sumiński niezwykle unikatową i przydatną operacyjnie wiedzę dla CIA. Pułkownik dokonał podobnego spustoszenia a niektórzy mówią że jeszcze większego niż kapitan Sumiński.
Włodzimierz Ostaszewicz pracował w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego i był oficerem do spraw specjalnych. Wcześniej zaliczył stanowisko zastępcy szefa Zarządu II Wywiadowczego SG WP czyli był zastępcą szefa wywiadu wojskowego. Był też attache wojskowym przy ambasadzie w Londynie a potem przy Przedstawicielstwie Dyplomatycznym PRL w Berlinie żeby na końcu obejmować kolejno funkcje attache wojskowego , morskiego i lotniczego przy ambasadzie w Brukseli. W tym czasie pracował już dla brytyjskiego MI6.
Był też wojskowym ekspertem i zastępcą szefa delegacji PRL na rokowania rozbrojeniowe w Wiedniu i na sesję ONZ w Nowym Jorku. Wiedza wywiadowcza unikalna. Struktury wywiadu wojskowego znał doskonale, obsady personalne oficerów pod przykryciem kierunki zainteresowań operacyjnych, personalia agentów czy metody działań na Zachodzie.
Będąc szefem delegacji rozbrojeniowych dysponował znacznie większą wiedzą niż gen Kukliński na temat potencjału militarnego Państw Układu Warszawskiego a będąc dopuszczonym do narad międzysojuszniczych wiedział dokładnie jaki jest rzeczywisty potencjał wojsk ZSRR i PRL , ich liczebność , uzbrojenie oraz taktyka negocjacyjna Sowietów. Ucieczkę zaplanował równie precyzyjnie jak kpt Sumiński która też udała się bez żadnych problemów. W sejfie zostawił list w którym poinformował że przyczyną jego ucieczki jest sprawa syna Marka.
Jego syn brał udział w demonstracji młodzieży pod pomnikiem Adama Mickiewicza gdzie został bestialsko pobity jak również nie podpisał listu potępiającego Izrael za co go usiłowano usunąć ze szkoły. Pułkownik Ostaszewicz w wrześniu 1981 wyjechał z rodziną na urlop do Jugosławii a potem przez Austrię do Wlk Brytanii.
Jego syn Marek był attache kulturalnym w Toronto wraz z żoną opuścił konsulat PRL i oddał się w ręce władz Kanady.
W tym samym czasie kontrwywiad wojskowy kontrolował już segment mieszkalny przy ulicy Rajców a więc jego najbliższy sąsiad , ówczesny płk Ryszard Kukliński wiedząc o tej kontroli, przyśpieszył plan swej ucieczki. Było dla niego oczywistym faktem że kontrwywiad kontrolując segment mieszkalny płk Ostaszewicza po jego ucieczce, zapewne zainteresuje się też jego mieszkaniem a to było dla niego bardzo niebezpieczne. I miał płk Kukliński rację bo kontrwywiad po ucieczce sąsiada zaczął interesować się pułkownikiem i szybko połączył ze sobą obu oficerów.
Układ segmentów mieszkaniowych z 1981 r przy ulicy Rajców. Jeśli chodzi o nazwisko Hermaszewski to chodzi o gen Władysława Hermaszewskiego, brata gen Mirosława Hermaszewskiego. Brat polskiego kosmonauty zginął w 2002 w Rosji w tajemniczych okolicznościach.
Sformuję odważną i brutalną tezę zresztą nie tylko ja ale też wielu moich „przyjaciół” z USA że być może Ojczyzna spłaciła dług wdzięczności wobec śp gen Ryszarda Kuklińskiego ale na długo przed nim , zarówno kpt Jerzy Sumiński jak i śp płk Włodzimierz Ostaszewicz oddali swą niebezpieczną pracą ogromne zasługi przekazując niezwykle cenne dokumenty służb PRL ,brytyjskim czy amerykańskim służbom . To nie była żadna zdrada kraju co udowodniły wyroki sądów i z całą pewnością Ojczyzna nie spłaciła długu wdzięczności wobec obu tych oficerów.
Śp płk Ostaszewicz starał się o odzyskanie skonfiskowanego bezprawnie przez komunistów, domu ale nigdy go nie odzyskał.
To skan wyroku sądu z 2001 r na niekorzyść zmarłego pułkownika. Proszę zwrócić uwagę na skład sądu wojskowego w niepodległej przecież Ojczyżnie – płk Matwijow , płk Maciak czy płk Bielak którzy skazywali kilka lat wcześniej przywódców demokratycznej Opozycji i Solidarności. Te nazwiska wystarczą za jakikolwiek komentarz….
Postawiono potem bzdurną i kłamliwą tezę że to płk Ostaszewicz załatwił pracę płk Kuklińskiemu w Międzynarodowej Komisji Nadzoru w Sajgonie ,typując go dla CIA do werbunku aczkolwiek Sumiński lub Ostaszewicz mogli / poza tym meldunkiem nie ma innych dowodów /,monitorować Kulińskiego a czy to robili , tego nigdy nie ujawnił David Forden i pozostanie to na zawsze tajemnicą CIA. Takich rzeczy, żaden wywiad na świecie, nigdy nie upubliczni.
Ostaszewicz został zwerbowany najprawdopodobnie w 1966 r a więc przed wyjazdem Kuklińskiego do Wietnamu. Pułkownik Włodzimierz Ostaszewicz w 1985 r został skazany zaocznie za zdradę na karę śmierci W 1989r zamieniono mu na zaoczne 25 lat więzienia a w 1999 r Izba Wojskowa Sądu Najwyższego uniewinniła go od zarzutu zdrady.
Zanim zacznę pisać o śp gen Ryszardzie Kuklińskim po tym wszystkim co napisałem zarówno o kpt Sumińskim jak i płk Ostaszewiczu to nasuwają mi się wnioski że być może CIA nagłośniła specjalnie tylko jednego z trzech swoich najlepszych agentów ,ukrywając dwóch pozostałych niezwykle cennych z wywiadowczego punktu widzenia. Wykradzenie i nagłośnienie planów wprowadzenia Stanu Wojennego miało bardziej psychologiczny aspekt . Wiadomo że poza sankcjami ekonomicznymi i pomocą CIA dla podziemnych struktur Solidarności to USA nic więcej nie zrobiła a mogła dużo więcej zrobić . Z cała pewnością można przyjąć tezę że mając wiedzę od trzech najważniejszych polskich oficerów to przede wszystkim chciano uniknąć wkroczenia wojsk Układu Warszawskiego i wyprowadzenia z koszar w Polsce ,żołnierzy Północnej Grupy Armii Sowieckiej , ofiar oraz ogromnego rozlewu polskiej krwi a więc powtórzenia sytuacji z Czechosłowacji w 1968 r. Być może takie też zadanie miał David Forden, oficer CIA, prowadzący płk Ryszarda Kuklińskiego który nie informował go o sytuacji i wiedzy którą miała CIA. Być może i on nie miał wiedzy którą miała centrala w Langley od kpt Jerzego Sumińskiego i płk Włodzimierza Ostaszewicza. Nikt nie wie i nigdy nie dowie się jakie dokumenty i informacje przekazali trzej polscy oficerowie mimo że o to zabiegał IPN.
Pułkownik Włodzimierz Ostaszewicz już w wolnej Rzeczypospolitej często odwiedzał grób swego bardziej znanego „sąsiada” , gen Ryszarda Kuklińskiego ale nigdy nie chciał i nie zamierzał konkurować o popularność . Jako znakomity oficer wywiadu cenił sobie ciszę i spokój dlatego też dożył tak sędziwego wieku. Z tego co dowiedziałem się o nim to wspominał w odniesieniu do walk 16 Samodzielnej Brygady Pancernej podczas walk pod Budziszynem . Po wyjezdzie z PRL przed Stanem Wojennym mieszkał z żoną krótko w USA wracając do Europy. Mógł przyjąć obywatelstwo USA czy Belgii w której zamieszkał . Nie przyjął żadnego i posługiwał się papierami bezpaństwowca.
Śp Płk Włodzimierz Cimoszewicz na cmentarzu Powązki przy grobie śp gen Ryszarda Kuklińskiego.
Myślę że nie ujawnię żadnej tajemnicy pokazując jeden z maili który otrzymałem z USA.
Tyle w mailu z 31.12.2020 od jednego z czynnych oficerów amerykańskich służb specjalnych. Symptomatyczne jest jego ostatnie zdanie w kontekście tego co działo się w amerykańskich służbach za kadencji nieobliczalnego w swych decyzjach, Prezydenta Donalda Trumpa…….
Wracając do pułkownika Ostaszewicza dopiero ambasador Wojciech Piekarski pomógł unormować sytuację poprzez przekazanie listu pułkownika do Marszałek Senatu , Alicji Grześkowiak.
To tylko u nas ze względów politycznych, ujawnia się informacje i dane personalne polskich agentów wywiadu współpracujących z CIA i innymi amerykańskimi służbami specjalnymi. Na szczęście jest MIĘDZYNARODOWA SOLIDARNOŚĆ SPOŁECZNOŚCI WYWIADU o czym SZCZURY HISTORII z Polski , nigdy nic się nie dowiedzą jak było naprawdę a CIA zamiast oficjalnego, znanego wszystkim w Polsce, jednego super agenta / płk Ryszard Kukliński / miała ich aż trzech… a może jeszcze więcej ? Jedynie Bóg Świętowit wie wszystko. Pułkownik Włodzimierz Ostaszewicz zmarł w listopadzie 2017 r w wieku 95 lat . Po odzyskaniu rehabilitacji starał się przez kilka lat o odszkodowanie za utracony segment przy ulicy Rajców w Warszawie. Pisał wszędzie , odszkodowania nie dostał. Żona pułkownika ,Anna przeżyła męża o trzy lata . Zmarła w wrześniu 2020 r w wieku 94 lat.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI . CHWAŁA BOHATEROWI.🇵🇱
——————————————————————————————————————–
GENERAŁ RYSZARD KUKLIŃSKI
Wieczorem 15 września 1986 roku niezwykła procesja gości przybyła do murowanego domu na przedmieściach Wirginii. Z zewnątrz wyglądało to jak przyjęcie koktajlowe, poniedziałkowe spotkanie młodych waszyngtońskich profesjonalistów. Ale goście, wszyscy oficerowie wywiadu i ich małżonkowie, podjęli specjalne środki ostrożności, aby zapobiec zwracaniu przez sąsiadów zbyt dużej uwagi na tajną uroczystość odbywającą się w środku. Imprezowicze zorganizowali baseny samochodowe, aby zmniejszyć liczbę pojazdów zaparkowanych na cichej ulicy. I chociaż noc była ciepła, a ogród przestronny, impreza była utrzymywana w pomieszczeniu. Właściciel domu przywitał wszystkich w drzwiach. Sąsiedzi znali go pod przybranym imieniem i tożsamością, fikcją stworzoną dla niego wkrótce po tym, jak uciekł z rodzinnej Polski w 1981 roku.
Jego goście znali go pod prawdziwym nazwiskiem: Ryszard J. Kukliński, polski pułkownik, który z wielkim osobistym ryzykiem przekazał rządowi Stanów Zjednoczonych najwyższe tajemnice sowieckie i układu warszawskiego w ciągu 10 lat tajnej współpracy z CIA. Nikt nie powiedział Stanom Zjednoczonym więcej o tym, jak Związek Radziecki będzie walczył w konwencjonalnej wojnie w Europie.
Kukliński, mężczyzna w szarym garniturze, który był wtedy po pięćdziesiątce, energicznie uścisnął dłonie swoich gości lub objął ich. Niektórzy spotykali Się z Kuklińskim po raz pierwszy. Inni – jak oficerowie, którzy spotkali go ukradkiem na warszawskiej ulicy lub pomogli zaprojektować jego niebezpieczną ucieczkę – odnawiali stare więzi.
Wszyscy przybyli, aby uhonorować pułkownika i wznieść toast za jego nowy status obywatela amerykańskiego, przyznany wcześniej tego samego dnia podczas innej tajnej ceremonii w lokalnym sądzie. Ktoś wybił butelkę szampana. Muzyka Chopina przetaczała się przez pierwsze piętro. Jeden z najbliższych przyjaciół Kuklińskiego z cia, którego pseudonim brzmiał Daniel, brzęczał kieliszkiem i wznosił toast za niego i jego nowe życie.
Kukliński słuchał w milczeniu. Potem przyszła jego kolej. Jego głos był ledwie szeptem; wciąż był świadomy swojego mocno akcentowanego angielskiego. „Są chwile w życiu człowieka”, powiedział, „kiedy twoje serce prawie przestaje bić i nie możesz znaleźć słów, aby wyrazić swoje uczucia”.
Nie jest łatwo zmienić flagę, powiedział. W rzeczywistości, jak większość obecnych na sali wiedziała, po jego eksfiltracji z Polski reżim gen. Wojciecha Jaruzelskiego osądził go zaocznie za „zdradę ojczyzny”, pozbawił obywatelstwa i skazał na śmierć.
Mówił o dreszczyku emocji, gdy zobaczył amerykańską flagę w pewnej odległości przed ambasadą USA w Warszawie. Dziś z dumą nazwał tę flagę swoją własną. „Składam przysięgi, zobowiązania z tym związane.
„Ale wybacz mi”, dodał cicho, a jego głos zaczął pękać. „W moim sercu, moim ciele, zawsze pozostanę Polakiem.”
KAMIEŃ PROBIERCZY
Tej wiosny w apartamencie hotelowym Reston po raz pierwszy spotkałem Kuklińskiego. Kiedy wszedłem do pokoju, stał w kącie przy oknie, papieros zwisał z jego ust, a twarz była pokryta dymem. Kiedy podszedłem bliżej, odwrócił się do mnie z błyszczącymi oczami i szerokim uśmiechem.
Minęło prawie sześć lat, odkąd stał się obywatelem USA, 11 lat od opuszczenia Polski. Przeniósł się do innego miejsca w Stanach Zjednoczonych po tym, jak pewnego dnia zobaczył rosyjski samochód dyplomatyczny zaparkowany przed jego domem w Wirginii. Ponieważ wciąż martwi się o swoje bezpieczeństwo, są pewne rzeczy, o których nie będzie mówił: jak uciekł z Polski, gdzie jest jego nowy dom, jego nowe imię. Kukliński poprosił mnie też, żebym nie opisywał jego wyglądu. Poza tym powiedział, że odpowie na każde moje pytanie.
Chciałem poznać Kuklińskiego, odkąd usłyszałem o jego ucieczce do Stanów Zjednoczonych w 1981 roku, krótko po tym, jak z wyprzedzeniem ostrzegł CIA o planach Jaruzelskiego zmiażdżenia Solidarności. Publicznie wiadomo było tylko, że Kukliński stał się członkiem najbliższego otoczenia Jaruzelskiego i był ważnym źródłem informacji dla CIA na temat wydarzeń w Polsce w latach 1980-81.
W apartamencie hotelowym Kukliński powiedział mi to, czego nikt nigdy nie ujawnił poza najciaśniejszymi przedziałami CIA – że współpracował z Zachodem przez prawie 10 lat, a nie dwa, i że jego głównym celem był Związek Radziecki, a nie Polska.
W latach 1971-1981 przekazał CIA ponad 30 000 sowieckich dokumentów, od planów awaryjnych wojny w Europie po szczegóły dotyczące „Projektu Albatros”, budowy trzech ukrytych bunkrów w Polsce, Rosji i Bułgarii, gdzie sowieckie dowództwo i kontrola miałyby się znajdować w czasie wojny. Kukliński podał szczegóły dotyczące setek zaawansowanych radzieckich systemów uzbrojenia, walki elektronicznej i kryptografii oraz sowieckich planów aktywacji agentów w Stanach Zjednoczonych, gdyby wybuchła wojna. Niektóre przedmioty, które uzyskał w trakcie wykonywania obowiązków służbowych; większość sowieckich materiałów pochodziła jednak z jego własnych nieformalnych źródeł.
„Praktycznie zdefiniował naszą wiedzę”, mówi jeden z amerykańskich analityków wojskowych. „Materiał, który dostarczył, był kamieniem probierczym, podstawowym standardem. . . W kontekście wojny z NATO prowadzonej przez Układ Warszawski – włącznie z operacjami nuklearnymi i wymianą – nie znam ani jednego źródła ludzkiego, które dostarczałoby informacji, które byłyby nawet bliskie.
Jego ostrzeżenie z grudnia 1980 r., że Sowieci zamierzają zaatakować Polskę, skłoniło prezydenta Jimmy’ego Cartera do ostrzeżenia sowieckiego przywódcy Leonida Breżniewa na gorącej linii przed podjęciem takich działań, a Sowieci wycofali się. Zbigniew Brzeziński, ówczesny doradca Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego, mówi: „Jego informacje były bardzo bezpośrednie, bardzo od wewnątrz”.
KTO ZOSTAŁ ZDRADZONY?
Od czasu upadku komunizmu narody starego bloku sowieckiego zaangażowały się w żarliwą debatę na temat życia pod 45-letnią dominacją sowiecką i różnymi sposobami, w jakie ludzie narażali siebie i swoje kraje. Kim byli współpracownicy? Kim byli patrioci? Rzeczywiście, jakie było znaczenie patriotyzmu podczas rządów komunistycznych?
W Czechosłowacji w zeszłym roku, po uchwaleniu silnej ustawy dekomunizacyjnej, która zakazywała byłym wyższym urzędnikom partyjnym, policji i współpracownikom wykonywania wielu zadań, prezydent Vaclav Havel próbował uspokoić atmosferę paranoi, kiedy zapytał w przemówieniu radiowym, czy sprawiedliwe jest wyróżnienie jednej grupy ludzi, gdy miliony Czechosłowaków należały do Partii Komunistycznej, a kraj regularnie wybierał jej przywódców z 99 procentami głosów. „Gdzie to się skończy?” – zapytał Havel. Kiedy zostanie uznane, że każdy z nas jest w jakiś sposób winny? Wszyscy byliśmy… {część} komunizmu”.
Debata wybuchła w Polsce wiosną ubiegłego roku, kiedy rząd premiera Jana Olszewskiego opublikował stare akta policyjne sugerujące, że 62 obecnych urzędników rządowych współpracowało z rządem komunistycznym, w tym bohater Solidarności Lech Wałęsa, obecnie prezydent Polski. Wałęsa gniewnie odrzucił zarzuty jako fałszywy i „polityczny szantaż”, a w wynikłej debacie rząd Olszewskiego upadł, ale zarzuty i kontroskarżenia nie ustały.
Przypadek Kuklińskiego uwypukla takie pytania w inny sposób: jest on przejmującym przypomnieniem trudności, z jakimi borykali się poszczególni żołnierze w czasach komunizmu, którzy chcieli prowadzić patriotyczne życie. Kukliński obejmował oba światy: w latach po przejęciu przez Sowietów kontroli nad Polską w 1945 r. próbował pogodzić się z rzeczywistością rządów komunistycznych, służąc lojalnie przez 20 lat w armii i będąc uznanym przez Jaruzelskiego i innych za swoje talenty jako myśliciel i strateg.
Ale po wywalczeniu sobie drogi na szczyt, Kukliński znalazł się odpychany przez to, co widział – brak niezależności polskiego wojska i bezbronność jego kraju w sowieckich planach wojennych dla Europy. Doszedł do wniosku, że jedynym sposobem na uratowanie swojego kraju jest zaangażowanie się w czyn, który praktycznie wszyscy inni uznaliby za zdradę.
Kiedy aktywność Kuklińskiego przeciwko Sowietom została po raz pierwszy opisana tej jesieni w artykule w The Washington Post, w całej Polsce szalały kontrowersje. Kogo zdradził Kukliński? Czy był bohaterem czy zdrajcą? Czy jego wyrok skazujący powinien zostać unieważniony? „Sprawa Kuklińskiego to wielki proces dla Polaków, test i deklaracja ich tożsamości” – powiedział jeden z polskich pisarzy. „Czy przekazawszy tajemnice polskiego państwa komunistycznego amerykańskiemu wywiadowi, faktycznie przekazał je „nam”, czy też przekazał je obcemu mocarstwu? Innymi słowy, jest to kwestia tożsamości: kim jesteśmy? Gdzie jesteśmy?”
W ponad 70 godzinach wywiadów Kukliński powiedział, że nie żałuje swojej decyzji o współpracy ze Stanami Zjednoczonymi. Nie uważa się za amerykańskiego szpiega czy kreta. „To, co zrobiłem, nie było spontaniczne. To było celowe. Myślałem o cenie, jaką mógłbym płacić niemal codziennie.
„Na początku zadałem sobie pytanie, czy mam do tego moralne prawo. Byłem Polakiem. Zrozumiałem, że Polacy powinni być wolni i że Stany Zjednoczone są jedynym krajem, który może wspierać walkę o wolność dla Polski.
Z drugiej strony, dostarczałem tak wielu ważnych informacji – i zawsze będzie pytanie, czy człowiek ma to prawo, w oparciu o własną indywidualną decyzję, szczególnie jeśli w grę wchodzą interesy całego kraju, a może i życie milionów. To był dylemat, mój dylemat moralny, ale nabrałem przekonania, że nie tylko mam prawo, ale mam moralny obowiązek.
Kukliński nie kłóci się z decyzją reżimu Jaruzelskiego o nałożeniu na niego kary śmierci: „Jestem z tego dumny. Nie mam się czego wstydzić. Zasługuję na to całkowicie. Może trzy razy tyle zdania na to zasługuję”.
W 1989 r. na mocy powszechnej amnestii wyrok śmierci Kuklińskiego zmniejszono do 25 lat więzienia. Ale jest zdezorientowany, że Wałęsa, pierwszy prezydent Polski wybrany w wolnych wyborach, człowiek, który symbolizuje wolność, o którą Kuklinski czuje, że walczył, pozostawił wyrok skazujący, obawiając się reakcji ze strony wojska.
„Myślę, że muszę ujawnić to, co zrobiłem” – mówi Kukliński. „Moja motywacja. Moje cele. I konsekwencje tego. I osądzajmy na podstawie tego, co zrobiłem – na czym polegała moja „zdrada”.
MASKOWANIE ODGŁOSÓW TORTUR
„Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Stanów Zjednoczonych, kochałem morze, ale nienawidziłem iść na wybrzeże Atlantyku i patrzeć na wschód” – mówi Kukliński. „To sprawiło, że byłem tak przygnębiony. Tak bardzo tęskniłem za moim krajem.
„Kiedy byłem w Polsce, jeśli pojechałem nad Bałtyk, nie mogłem zobaczyć Wolnego Świata, ale czułem to. To było tylko 100 mil stąd. „
Kukliński śledzi swoją tęsknotę za Polską wolną od dominacji sił zewnętrznych do inwazji nazistowskiej w 1939 roku, która rozpoczęła II wojnę światową. Mając wtedy zaledwie 9 lat, mówi, że nigdy nie zapomni podróży, które odbył z ojcem, Stanisławem, do domów przyjaciół w Warszawie. Jego ojciec zawsze prosił go, aby przyniósł ze sobą zabawkowy akordeon. Po ich przyjeździe Kukliński spotykał się z innymi dziećmi z instrumentami: harmonijkami, a nawet skrzypcami. Dzieci bawiły się hałaśliwie, podczas gdy ich matki i ojcowie rozmawiali, a muzyka zagłuszała biznes.
Było to wprowadzenie Kuklińskiego do podziemia, polskiego ruchu oporu w czasie okupacji hitlerowskiej.
Początkowo rodzice próbowali uchronić go przed nazistowską dewastacją Warszawy, ale ostatecznie stało się to niemożliwe. Z okna na czwartym piętrze w swoim budynku Kukliński mógł spoglądać w dół na wysoki ceglany mur zwieńczony drutem kolczastym i potłuczonym szkłem, który dzielił ulicę i wyznaczał granicę getta żydowskiego. Kukliński dorastał w getcie i jego okolicach, gdzie jego ojciec był dozorcą kamienicy, i z niezrozumiałym przerażeniem obserwował, jak jego sąsiedzi są mordowani na ulicy. Pewnego dnia Kukliński był świadkiem masowej egzekucji 30-50 Polaków pod oknem. Następnie szturmowcy nakazali mieszkańcom okolicy, aby przenieśli ciała do ciężarówki i posypali piaskiem zakrwawiony chodnik.
Innym razem, gdy obserwował, żołnierze zaczęli podpalać budynki mieszkalne getta. Krzyczący ludzie na ulicę, a Kukliński zauważył jedną kobietę, która wydawała się tkwić w swoim mieszkaniu na trzecim piętrze. Dym i płomienie wypełniły pokój, a kobieta kilkakrotnie wracała do okna po powietrze, za każdym razem stając się coraz bardziej histeryczna. W końcu wyszła na półkę skalną i stała tam, skamieniała, gdy płomienie zaczęły kłębić się przez okno. Modlił się w milczeniu, gdy upadła na śmierć na dole.
Kukliński poprosił o pracę w podziemiu, ale powiedziano mu, że jest za młody. Jedna grupa, Sword and Plow, pozwoliła mu rozwieszać plakaty. Nazistowski terror w końcu uderzył w jego własną rodzinę jesienią 1943 r., Kiedy gestapo wtargnęło do mieszkania rodziny, gdy był poza domem, ciągnąc za sobą pobitego i zakrwawionego informatora. Ojciec Kuklińskiego został aresztowany za działalność konspiracyjną i pobity drewnianą nogą stołu. Gdy matka Kuklińskiego, Anna, została zmuszona do wejścia do sąsiedniego oddziału, usłyszała krzyki męża – przy akompaniamencie muzyki akordeonu Ryszarda, którą grał szturmowiec, aby zamaskować odgłosy tortur.
Kiedy Anna wróciła do mieszkania, ściany poplamiły się krwią i Stanisława już nie było. Kiedy opowiedziała 13-letniemu Ryszardowi, co się stało, uciekł do lasów pod Warszawą, gdzie inni, których znał, wędrowali w małych grupach, tworząc zorganizowany opór. Naziści reklamowali, że Polacy będą zgłaszać się na ochotnika do stref okupowanych, a Kukliński i jego przyjaciele opracowali plan: poproszą o pracę we Francji, mając nadzieję na kradzież łodzi i przedostanie się do Wielkiej Brytanii, gdzie ustanowił polski rząd na uchodźstwie. W geście solidarności wytatuowali sobie lewe ramiona z obrazem łodzi i słowem „Atlantyc”.
Ich plan powiódł się żałośnie. Zamiast zostać wysłanym do Francji, Kukliński został rozładowany na niemieckim Śląsku, daleko od kanału La Manche. Spędził prawie 18 miesięcy w obozach pracy niewolniczej, gdzie Polacy i inni więźniowie byli zmuszani do pracy w niemieckim przemyśle wojennym.
To był przerażający czas dla Kuklińskiego, który pamięta, jak kiedyś został zastrzelony przez wycofujących się nazistowskich żołnierzy, ale potem został uratowany, gdy inni żołnierze wstawili się i odesłali ich z powrotem do pracy.
Zimą 1945 roku Kukliński otrzymał rozkaz przyłączenia się do marszu setek więźniów obozów koncentracyjnych. Gdy przedzierali się przez marznący deszcz i śnieg w poszarpanym więziennym stroju, Kukliński i dwaj przyjaciele uciekli. Resztę wojny spędził w ucieczce, ukrywając się w koszarach w małych podłych posiadłościach, w których przebywali robotnicy zmuszani do pracy w dużych niemieckich gospodarstwach. Kukliński był w jednej z takich wsi, gdy wojna się skończyła. Kiedy on i inni biegli powitać wyzwalające je siły radzieckie, obserwował niepohamowane barbarzyństwo wojsk radzieckich, które przypadkowo wykończyły rannych żołnierzy niemieckich.
Kukliński wrócił, by zastać Warszawę zrównaną z ziemią, a jego mieszkanie stertę gruzu. Wędrował przez dwa dni do małej wioski rolniczej na zachód od miasta, gdzie mieszkała jego matka chrzestna. Była na podwórku, gdy się zbliżał, i zaczęła krzyczeć: „Ryszard! Ryszard! Ryszard! Anna! Anna! Anna!”
Anna Kuklińska przybiegła, szlochając. Później pokazała Ryszardowi trzy pocztówki od ojca, który został przewieziony do więzienia na Pawiaku w Warszawie, a później do obozów koncentracyjnych Oranienburg-Sachsenhausen pod Berlinem.
Po bezwarunkowej kapitulacji Niemiec 7 maja Kukliński pojechał pociągiem do Berlina i pojechał autostopem do obozów. Były prawie puste. Nieliczni więźniowie, którzy pozostali w bloku 4A, gdzie przebywał jego ojciec, powiedzieli, że nie znają Stanisława, ale poinformowali, że tysiące niepełnosprawnych fizycznie więźniów zostało straconych przed zakończeniem wojny, a dziesiątki tysięcy innych zostało zabranych na marsz śmierci na północ.
Ojciec Kuklińskiego był jednym z 6 milionów Polaków – w tym praktycznie wszystkich 3 milionów Żydów w kraju – zabitych przez nazistów. „W Polsce można znaleźć miliony takich historii” – mówi. „Całe moje pokolenie i ci znacznie młodsi cierpieli jeszcze bardziej niż ja”.
„ZACZAROWANY OGRÓD”
Czując, że jego kraj musi stać się „silny i zdolny do obrony”, Kukliński wstąpił do polskiej armii w 1947 roku. Ale wkrótce stało się jasne, że polscy ciemiężcy jedynie zmienili mundury i akcenty. Podczas trzech lat w szkole oficerskiej jego dowódca i komendant szkoły zostali zastąpieni przez oficerów radzieckich. Pod naciskiem wstąpienia Kukliński został członkiem partii komunistycznej. W 1950 roku, zajmując pierwsze miejsce w swojej klasie i po ukończeniu studiów zaledwie kilka miesięcy później, po raz pierwszy posmakował dyscypliny partyjnej, gdy został pozbawiony członkostwa za powtarzanie dowcipu o sowieckich próbach wymuszenia kolektywizacji na Polsce.
Został poddany ostracyzmowi, pobity w szeregach i wysłany do służby w innym pułku. „Prawie nikt nie chciał ze mną rozmawiać” – mówi. ► „Wszyscy się bali.”
Po tym, jak się odwołał, specjalna komisja partyjna przywróciła mu członkostwo, nazywając go, jak to ujął,, ale nie wrogiem ludu. Pozwolono mu ukończyć studia i powierzyć dowództwo plutonowi na polskim wybrzeżu. Resztę dekady spędził tam, gdzie poślubił swoją wieloletnią dziewczynę, Joannę.
Zajął się także żeglarstwem. Kochał morze, uważał je za most, „który powinien łączyć ludzi, kraje, idee”. W obliczu przyjaznego sceptycyzmu ze strony kolegów odbudował rozbitą 27-stopową niemiecką żaglówkę, która została zatopiona w czasie wojny, zastępując deski w dębowym kadłubie, używając miedzianych gwoździ, które uformował z wycinków drutu telefonicznego.
Kukliński był także zapalonym czytelnikiem. Jako 11-latek został wydalony z małej szkoły religijnej, ponieważ potajemnie czytał przy biurku, zamiast słuchać nudnych wykładów swoich nauczycieli. W dniu, w którym został złapany, czytał polskie tłumaczenie Chaty wuja Toma. Bóg mu mówił, Kukliński mówi z uśmiechem: Uważaj, Ryszardzie. Uważaj na Amerykę.
Na wybrzeżu Kukliński znalazł pocieszenie w twórczości Josepha Conrada, syna polskiego buntownika z dawnej epoki, który również nienawidził Rosjan. Utożsamiał się z miłością Conrada do morza, używaniem statków jako symboli moralnych, a w szczególności z powieścią z 1917 roku Linia cienia, w której młody kapitan morski osiąga dojrzałość emocjonalną i poczucie własnej tożsamości. I był bardzo przejęty egzystencjalnym przesłaniem Conrada, że życie jest „zaczarowanym ogrodem”.
„Jego odcienie świecą obietnicą. Każdy zakręt ścieżki ma swoje uwodzenie” – napisał Conrad. „I to nie dlatego, że jest to nieodkryty kraj. Wiadomo wystarczająco dobrze, że cała ludzkość płynęła w ten sposób. Jest to urok uniwersalnego doświadczenia, od którego oczekuje się niezwykłego lub osobistego doznania – odrobiny własnego.
Kukliński przeczytał i ponownie przeczytał książkę. To skłoniło go do zastanowienia się: W państwie policyjnym, jak dotrzeć do zaczarowanego ogrodu?
„ZIEMIA NICZYJA”
W 1964 roku Kukliński wpadł w oko pułkownikowi, który był pod wrażeniem jego umiejętności pisarskich i mapowania, i zaproponowano mu stanowisko w polskim sztabie generalnym. Tam, w pięciopiętrowym budynku z szarego piaskowca w centrum Warszawy, z dużymi bezpiecznymi pomieszczeniami, w których przechowywano tajne dokumenty, rozpoczął wspinaczkę. „Zacząłem wkraczać w ten świat tajemnic i stopniowo odkrywałem, kawałek po kawałku, najtragiczniejsze plany dla ludzkości” – mówi.
Zawodowo przełom nastąpił tej zimy, kiedy opracował udany scenariusz ćwiczeń wojskowych, w których Sowieci zademonstrowali, jak przetransportować głowice nuklearne do polskich sił zbrojnych.
Był to czas wysokiego napięcia na świecie – pokłosie kryzysu kubańskiego i zamachu na Kennedy’ego – a Kukliński pamięta, jak był głęboko w polskim lesie i dotykał prawdziwej głowicy, obiektu, który oficjalnie nie istniał na polskiej ziemi. „Teraz miałem do czynienia z czymś bardzo realnym, bardzo niebezpiecznym, właśnie tutaj, w centrum Polski”.
Ćwiczenie przebiegło bez problemów, a Kukliński zyskał uznanie jako ktoś z wyobraźnią, który może wykonać zadanie. Od 1964 roku stał się czołowym autorem polskich ćwiczeń wojskowych. Biegle posługując się językiem rosyjskim, regularnie podróżował, aby zobaczyć swoich odpowiedników w Moskwie, Europie Wschodniej i republikach radzieckich i stał się ekspertem w ruchach wojsk, gotowości bojowej, obronie powietrznej, komunikacji oraz wojnie chemicznej i elektronicznej. „Moją misją”, mówi, „było przygotowanie wojny z Zachodem”.
I w tym okresie Kukliński zaczął dostrzegać wady w stosunkach wojskowych swojego kraju ze Związkiem Radzieckim.
Strategia wojskowa Związku Radzieckiego i Układu Warszawskiego była wyłącznie ofensywna, mówi, chociaż urzędnicy tego nie przyznali, więc każde ćwiczenie zaczynało się od pozorów ataku NATO, po którym następowała „nasza operacja ofensywna aż do nieba. Oczywiście nadal jest to obrona – mówi sardonicznie Kukliński. ► „Obrona.”
Plany wymagały pierwszej fali wojsk radzieckich i Układu Warszawskiego stacjonujących w Europie Wschodniej, aby przetoczyć się przez Europę w zmasowanym ataku, mówi. Około 600 000 polskich żołnierzy miało wziąć udział, kierując się na zachód i północ, aby zaatakować Niemcy, Holandię, Belgię i Danię. Kilka dni później nastąpiła druga fala wojsk – znana jako Drugi Eszelon Strategiczny – stacjonująca w zachodniej części Związku Radzieckiego i składająca się z 50 dywizji, 2 milionów żołnierzy i dziesiątek tysięcy pojazdów opancerzonych i rakiet.
Planiści obliczyli, że wynik byłby druzgocący dla NATO, mówi Kukliński, co potwierdzają amerykańscy urzędnicy. Jeden z byłych urzędników Pentagonu mówi: „To był nasz najgłębszy strach – niespodziewany piorun – Sowieci i Układ Warszawski atakowali bez nagromadzenia, po prostu zabierając swoją przytłaczającą siłę militarną i idąc na zachód, ponieważ nie mieliśmy sposobu, aby to powstrzymać”.
Rzeczywiście, Kuklinski wiedział, że NATO może z powodzeniem odpowiedzieć tylko bronią nuklearną, ale prawdopodobnie nie zostanie ona użyta na terytorium Sowieckim, ponieważ niebezpiecznie eskalowałoby to konflikt. Najbardziej prawdopodobnym celem był potężny Drugi Eszelon Strategiczny, którego 95 procent miało przejść przez terytorium Polski. Planiści Układu Warszawskiego oszacowali, że NATO dokona od 400 do 600 bezpośrednich uderzeń nuklearnych na Polskę.
„Nawet jeśli wygramy, co zyskamy?” – mówi Kukliński. „Doszedłem do wniosku, że mój kraj jest po złej stronie”.
Nie ukrywał swoich obaw przed sześcioma czy siedmioma polskimi oficerami, z którymi pracował. Pewnego dnia w 1967 r. odkrył, że ma wpływowego sojusznika w gen. Bolesławie Chochy, zastępcy szefa sztabu ds. operacyjnych.
Dzięki swojemu głębokiemu głosowi i stanowczemu zachowaniu Chocha był lubiany i szanowany przez swoich oficerów. Pewnego razu, gdy jechali pociągiem do Berlina, Chocha zwierzył się Kuklińskiemu, omawiając swoje obawy dotyczące bezbronności Polski. Dlaczego strategia ofensywna? Dlaczego polskie wojska atakowały NATO? Czy nie powinni tylko bronić Polski?
Chocha powiedział, że poruszył tę kwestię z Jaruzelskim, ówczesnym szefem sztabu, i innymi najwyższymi generałami, ale bezskutecznie. Kariera Kuklińskiego nabrała rozpędu, gdy Jaruzelski został mianowany ministrem obrony, a Chocha szefem sztabu.
W sierpniu 1968 r. obawy Kuklińskiego przed prawdziwymi intencjami Sowietów zostały wzmocnione, gdy został wysłany do południowej Polski, aby pomóc w niektórych manewrach wojskowych i zobaczył, że siły czechosłowackie są zaznaczone na niebiesko na mapach wojskowych Układu Warszawskiego, kolor zwykle zarezerwowany dla wroga. Przyglądał się planom zbliżającej się inwazji na Czechosłowację.
Zbuntowany tym, co się dzieje, udawał chorobę rodzinną, aby zostać odwołanym do Warszawy, ale w ciągu tygodnia wrócił do centrum dowodzenia. „Moim głównym wnioskiem”, mówi, „było to, że jakiś rodzaj komunikacji z Zachodem powinien zostać ustanowiony, musi zostać ustanowiony”.
Kilka miesięcy później Kuklinski po raz pierwszy spojrzał na sowieckie dokumenty dotyczące planowania wojny w Wunsdorf w Niemczech Wschodnich, gdzie został wysłany, aby pomóc w przygotowaniu ćwiczeń wojskowych. Sowiecki dowódca omyłkowo dał mu dostęp do sowieckich planów wojennych dla Niemiec, a Kukliński nie wytknął błędu, ale zamiast tego sporządził notatki i oznaczył własne mapy, które zabrał z powrotem do Warszawy, niekwestionowany przez sowieckich oficerów.
Później Sowieci wysłali telegram do Chochy, żądając od niego zebrania i zniszczenia wszystkich dokumentów związanych z ćwiczeniami, ponieważ scenariusz Kuklińskiego był zbyt podobny do rzeczywistych sowieckich planów wojennych.
Zapytany przez zdenerwowanego Chochę, Kukliński zapewnił swojego szefa, że plan jest jego własnym dziełem, ale notatki i mapy trzymał w sejfie.
Pewnej nocy latem 1970 roku Kukliński przygotowywał kolejne ćwiczenia wojskowe z kilkoma oficerami, kiedy zadzwonił jego telefon. To był szef sztabu.
„Jak długo będziesz pracować?” – zapytał Chocha, jak Kuklinski wspomina rozmowę.
„Może godzinę lub więcej” – powiedział Kukliński.
„Dobrze, pracujmy razem” – powiedział Chocha, prosząc Kuklińskiego o przyniesienie ze sobą map i dokumentów.
Kukliński czuł się sparaliżowany. Pracował nad tym ćwiczeniem przez sześć miesięcy. Scenariusz został zatwierdzony w górę linii. Teraz obawiał się, że Chocha zarządzi drastyczne zmiany.
” Proszę, pokaż swoją mapę” – powiedział Chocha szorstko, kiedy przybył.
Ale kiedy to zrobił, Chocha sięgnął i włączył radio, pozwalając głośno grać muzykę, aby zamaskować ich rozmowę.
„Pułkowniku”, zaczął, „dlaczego zawsze troszczymy się o nasz zewnętrzny front?”
To jest temat naszych ćwiczeń – powiedział Kukliński.
„Front zewnętrzny powinien być sprawą sowiecką” – powiedział Chocha. Dlaczego polskie wojska nie broniły Polski?
„Generale, rozmawialiśmy o tym” – powiedział Kukliński.
Chocha nie dał się zniechęcić. Nadal zadawał wnikliwe pytania o polską doktrynę wojskową. Gdzie NATO musiałoby użyć swojej broni nuklearnej?
„Na ziemi niczyjej” – powiedział Kukliński. „W Polsce”.
Chocha był wyraźnie zaniepokojony. Kukliński powiedział: „Musimy zmienić naszą politykę. Cała doktryna”.
Chocha powiedział, że nadal naciskał na tę kwestię z najwyższymi urzędnikami. „Mówiłem i mówiłem, ale oni mnie nie słuchają” – powiedział, gdy muzyka rozbrzmiewała głośno.
„Generale” – powiedział cicho Kukliński – gdyby nie było wspólnego porozumienia między Polakami i ich sojusznikami w Układzie Warszawskim – być może w naszym interesie byłoby osiągnięcie wzajemnego porozumienia z naszym wrogiem”. – Pułkowniku – powiedział Chocha, machając rękami nad głową – doszliśmy do abstrakcji. Mówimy o tym, co jest niemożliwe, co nie jest prawdziwe”.
Ale Kukliński czuł, że dostaje wiadomość: Chocha nie odrzucił go ani nie odrzucił jego sugestii. Nawet się nie zgodził.
LIST OD EAGLE
W grudniu 1970 r. polskie oddziały w Gdańsku i kilku innych nadmorskich miastach strzelały do tłumów demonstrujących robotników, zabijając dziesiątki i raniąc ponad 1000. Kukliński prywatnie prowadził śledztwo i usłyszał od jednego z dowódców pułku, którego ludzie strzelali do robotników w Gdyni: „Strzelaliśmy i płakaliśmy. Zachorowałem, Ryszardzie. Nie miałem wyboru. Dostałem takie rozkazy”. Powiedział swoim żołnierzom, aby strzelali do ziemi, ale kule odbiły się rykoszetem, trafiając maszerujących.
Kukliński uważał, że polski rząd nie ma prawa strzelać do demonstracji. „Doszedłem do wniosku, że cała sfera wojskowa była w niepowołanych rękach – nieodpowiedzialnych rękach.
„Zacząłem myśleć w bardzo konkretnych kategoriach” – mówi Kukliński. Spędził rok opracowując plan skontaktowania się z Zachodem. „To nie była dla mnie łatwa decyzja. Zrozumiałem, że mam wiele do stracenia. Ale przeanalizowałem wszystkie plusy i minusy i wierzyłem, że może to po prostu zadziałać, jeśli będzie dobrze zaplanowane. „
Wytrawny marynarz, Kukliński zaproponował rejs łodzią dla kilkunastu najwyższych oficerów, aby umożliwić im rozpoznanie zachodnioeuropejskich kanałów, mostów i innych instalacji NATO, które znali tylko z map wojskowych. Udawali turystów i żeglowali po Bałtyku i Morzu Północnym, robiąc zakupy i zwiedzając Niemcy, Holandię i Belgię. Ale dla Kuklińskiego byłoby to pierwsze połączenie z Zachodem.
Gdy Chocha myślał, że zatwierdził misję obserwacyjną, Kukliński i jego koledzy oficerowie wyjechali gdzieś w 1971 lub ’72 roku. Kiedy zacumowali w Wilhelmshaven w Niemczech Zachodnich, Kukliński poczekał, aż łódź opróżni się, a następnie sporządził krótką notatkę w języku angielskim, pochylając litery w lewo, co jest przeciwieństwem jego zwykłego stylu pisania. Przedstawił się jako oficer Układu Warszawskiego, powiedział, że chce spotkać się z amerykańskim oficerem i że zadzwoni za kilka dni. Aby ukryć swoją narodowość, podpisał notatkę „P.V.” – inicjały, które rzadko są łączone w języku polskim. Zaadresował kopertę do amerykańskiego attache wojskowego w Bonn, a list został wysłany tego dnia.
Kukliński zadzwonił z Hagi kilka dni później. Mówiąc po rosyjsku, przedstawił się jako „P.V.” Mężczyzna po drugiej stronie kolejki czekał na telefon. Powiedział Kuklińskiemu, że spotka się z nim jeszcze tego samego dnia. Mężczyzna powiedział, że będzie miał przy sobie egzemplarz magazynu Time.
Tego popołudnia, w umówionym miejscu, Kukliński zobaczył go – niedźwiedzia mężczyzny o krótkich siwych włosach, schludnie ubranego i ubranego w okulary w złotych oprawkach. „Patrzyłem z prawej, z lewej, z tyłu, szedłem za nim”, mówi Kukliński, „a potem znaleźliśmy się w miejscu, w którym zaczęliśmy rozmawiać”.
Mężczyzna pokazał dowód tożsamości armii amerykańskiej i powiedział, że nazywa się „pułkownik Henryk”.
Kukliński poczuł się komfortowo i zaczął mówić o sobie i innych polskich oficerach, których łączyła nienawiść do swoich sowieckich panów. Następnie nakreślił swój plan: niektórzy polscy oficerowie, jak powiedział, będą próbowali sabotować sowiecki drugi eszelon strategiczny, gdy przechodził przez Polskę.
Henryk słuchał cierpliwie i powiedział, że o ile rząd USA cieszył się, że polscy oficerowie tak się czują, o tyle taki spisek w czasie pokoju nie może przetrwać. „To świetny pomysł, ale nierealistyczny pomysł – i stracisz życie” – powiedział Henryk.
Powiedział, że Kukliński może najlepiej osiągnąć swoje cele, działając samodzielnie i informując rząd USA o ich wspólnym wrogu. Spotkali się kilka razy i wymyślili sposób komunikacji po powrocie Kuklińskiego do Polski.
W Warszawie Kukliński otrzymał tajną wiadomość od Henryka z pytaniem, czy może dostarczyć pewne kluczowe dokumenty związane z sowieckim podejściem do wojny. Kukliński odesłał filmowe kopie 1,5 tys. dokumentów, a także sowieckie plany wojenne dla Niemiec, które leżały w jego sejfie przez trzy lata.
Niedługo potem Kukliński otrzymał tajną wiadomość witającą go w walce o wolność. Był podpisany „Orzeł”. Kukliński dowiedział się później, że Eagle był dyrektorem CIA Richardem Helmsem.
BUTELKA AQUAVIT
Po powrocie do Waszyngtonu CIA, która koordynowała spotkania Henryka z Kuklińskim, była pod wrażeniem jego autentyczności i dostępu. Jego materiał, powiedział jeden z oficerów CIA, „naprawdę kręcił włosy analitykom”.
Urzędnicy CIA wybrali weterana agencji – który był mniej więcej w wieku Kuklińskiego i był znany tylko jako „Daniel” – aby zajmował się spotkaniami z polskim pułkownikiem, gdy odbywał jakiekolwiek przyszłe podróże „inwigilacyjne”. Daniel, który prowadził antysowieckie operacje w Mexico City, służył kiedyś jako szef warszawskiej stacji. Znał Warszawę od podszewki i miał odpowiednią osobowość – przemyślaną, przemyślaną, niewzruszoną.
Pewnego dnia Daniel otrzymał wizytę w Mexico City od wysokiego rangą urzędnika CIA, który powiedział mu, że trwa nowa działalność. „Jaki jest twój Polski?” – pytano go.
„Trochę zardzewiały. Nie użyłem go”.
„Cóż, znajdź korepetytora” – powiedział urzędnik.
Daniel poleciał do Waszyngtonu, aby przeczytać o sprawie. Uderzyło go podejście Kuklińskiego: Kukliński nie wspomniał o pieniądzach. Nie chciał wyjeżdżać z Polski. Miał tylko jeden dostrzegalny cel. „Był na misji”, mówi Daniel. „Chciał odzyskać swój kraj”.
Danielowi powiedziano, żeby spróbował spowolnić Kuklińskiego. Był tak zmotywowany, że CIA obawiała się, że może się potknąć, popełnić nieostrożny błąd. „Obawiano się, że jego zapał jako patrioty skończy się krzywdą dla niego i jego celów” – mówi Daniel.
„Obawialiśmy się, że chce to wszystko zrobić teraz – i że to nieuchronnie doprowadzi do zmęczenia i straconej szansy. Dlatego tak bardzo podkreślaliśmy jego bezpieczeństwo, a nie produkcję. Wiedzieliśmy, że to nadejdzie. On już nam to pokazał”.
Tymczasem w Polsce Kukliński potrzebował szkolenia: na swoim pierwszym tajnym spotkaniu z kontaktem CIA w Warszawie pokazał się dumnie w mundurze wojskowym. Przerażony oficer CIA upomniał go, aby zawsze nosił cywilne ubrania w takich sytuacjach.
W następnym roku Kukliński otrzymał od Chochy pozwolenie na drugą podróż, podczas której po raz pierwszy spotkał Daniela. Trafili dobrze. W 1973 r. gen. Florian Siwicki, który zastąpił Chochę na stanowisku szefa sztabu, zgodził się na kontynuowanie wyjazdów.
„Zazwyczaj, kiedy Ryszard przychodził „, mówi Daniel, „on i pułkownik {Henryk} obejmowali się, a on i ja obejmowaliśmy, a my mówiliśmy: „Jak się masz? Cieszymy się, że tu jesteś, a ile masz czasu?” „
Aby usprawiedliwić swój długi wyjazd z łodzi, Kukliński powiedział innym, że jedzie w poszukiwaniu części do swojego niemieckiego Opla z powrotem w Warszawie. Podczas gdy Kukliński i Daniel rozmawiali, Henryk szukał części, zawsze dając Kuklińskiemu szczegółowy opis swojej działalności i niezbędne rachunki sprzedaży, aby zbudować wiarygodną historię okładkową.
Inni na wycieczce najwyraźniej nie podejrzewali Kuklińskiego. Jeden z kolegów podróżników, płk Stanisław Radaj, mówi dziś: „Nie przypominam sobie nic dziwnego w jego zachowaniu. Chodziliśmy razem na zakupy do portowych miast, a także razem zwiedzaliśmy. Nie mogę uwierzyć, że był tak doskonałym aktorem, aby tak dobrze zakamuflować swoje specjalne kontakty.
W Waszyngtonie szef dywizji radzieckiej, który zatwierdził operację Kuklińskiego około rok po objęciu pracy, zarządził dodatkowe środki ostrożności w celu ochrony Kuklińskiego. W Europie Zachodniej zespół CIA starannie sprawdzał z wyprzedzeniem miejsce każdego spotkania i upewniał się, że nie są obserwowani.
Spotkania trwały przez kilka lat. Daniel i Kukliński zbliżyli się do siebie. Pamiętając podpis Kuklińskiego „P.V.” w pierwszym liście, Daniel zaczął nazywać go polskim wikingiem.
Daniel uznał Kuklińskiego za znakomite źródło: rzeczowe, bezpośrednie, a nie autopromotorskie. Ale Daniel był również zaniepokojony bezpieczeństwem Kuklińskiego i w pewnym momencie poprosił go, aby rozważył tymczasowe zatrzymanie. Henryk przytoczył przypadek Olega Penkowskiego, radzieckiego pułkownika, który na początku lat 60. dostarczył CIA dane, które okazały się niezbędne podczas kryzysu kubańskiego. Przetrwał tylko 16 miesięcy, zanim został schwytany i stracony. Ale Kukliński powiedział, że nie ma ochoty się zatrzymać, ani opuścić Polski. Pod koniec każdego spotkania Daniel, Kukliński i Henryk dzielili się butelką Linie aquavit, norweskiego spirytusu leżakowanego w dębowych beczkach i dwukrotnie przenoszonego przez równik – mówi się, że zmiana temperatury zapewnia jego niepowtarzalny smak. Wznosili toast za Kuklińskiego i widzieli go na widoku. Czuł się tak, jakby wracał na pole minowe; zastanawiali się, czy zobaczą go jeszcze raz.
Około 1976 r. gen. Siwicki nakazał wstrzymanie rejsów po ogólnych skargach polskiego kontrwywiadu. Przez jakiś czas funkcjonariusze CIA martwili się, że Kukliński stał się podejrzany. Nie zrobił tego, ale przez następne pięć lat jego jedynym kontaktem z CIA były krótkie spotkania na ulicach Warszawy.
ZAMKNIJ POŁĄCZENIA
W polskim wojsku akcje Kuklińskiego wzrosły. Jeden z jego przełożonych, gen. Jerzy Skalski, mówi: „Był oficerem pierwszej klasy o wielkiej wyobraźni i kreatywności (…) Kiedy rozmawiał z Sowietami, było to równe partnerstwo. Wiem, że mieli tam o nim bardzo pozytywną opinię. Miał wszystkie cechy, które pozwalały mu zdobywać ludzi, pojednać ludzi. Jego podwładni darzyli go wielkim szacunkiem. Był dobrym i przyjaznym szefem… bardzo popularny w szeregach partyjnych – ilekroć wybierano delegatów na zebrania partyjne, był wybierany jednogłośnie”.
W 1976 roku został wysłany do specjalnej akademii wojskowej w Moskwie, aby wziąć udział w szkoleniu zarezerwowanym dla najwyższych rangą oficerów. W tym samym roku został również awansowany na szefa Departamentu I Ds. Strategicznego Planowania Obronnego i zastępcę szefa dyrekcji operacyjnej. Każdy dokument dotyczący udziału Polski w Układzie Warszawskim przechodził przez jego biurko. Prowadził kluczowe negocjacje z sowieckim marszałkiem Wiktorem Kulikowem w Moskwie, dowódcą Układu Warszawskiego, pisał przemówienia wojskowe Jaruzelskiego.
W pewnym momencie Kukliński przekazał CIA 300-stronicowy podręcznik na temat najnowszych radzieckich koncepcji walki elektronicznej. Przekazał strategiczne plany pięcioletnie Układu Warszawskiego na lata 1971-75, 1976-80 i 1981-86 oraz dokumenty ujawniające prawdziwe relacje i zobowiązania między narodami Układu Warszawskiego a Sowietami. Powiedział CIA, że Sowieci przygotowują się do inwazji na kraj trzeci na południu – którym okazał się Afganistan – po usłyszeniu tego od radzieckiego planisty wojennego.
Jego raporty były, jak mówi jeden z amerykańskich analityków wojskowych, „najlepszym wglądem, jaki mieliśmy w formie dokumentalnej na temat struktury i intencji oraz konceptualizacji zachodzącej na najwyższych szczeblach Układu Warszawskiego, a co za tym idzie, sowietów”. Było również jasne, że „cała struktura Układu Warszawskiego była pozorem – dokumenty obszernie i absolutnie to weryfikowały”.
Przekazał tyle radzieckich materiałów wojskowych, że tłumacze CIA nie mogli za nim nadążyć.
Z biegiem lat Kukliński ciężko pracował, aby uniknąć fałszywych kroków. – Był skrupulatny w swojej pracy – mówi gen. Czesław Kiszczak, były szef kontrwywiadu wojskowego. „Próbowałem zaoferować mu drinka, brandy lub filiżankę kawy, ale zawsze odmawiał, dziękował mi i usprawiedliwiał się, mówiąc, że się spieszy. Nigdy nie miał czasu na prywatną pogawędkę”.
Teraz uważa, że Kukliński był ostrożny, aby nie użyć go jako źródła. „Miał dostęp do innych najważniejszych tajemnic i ważnych dokumentów, a jego strategia polegała na tym, aby nie narażać się na żadne podejrzenia, nie okazywać przebłysku ciekawości; nie chciał podejmować takiego ryzyka”.
Ale było kilka bliskich połączeń. Pewnego wieczoru, w drodze do kontaktu CIA na rogu ulicy, Kukliński myślał, że został złapany w reflektorach polskiego samochodu obserwacyjnego, który zaczął za nim podążać, okrążając blok trzy razy.
Wchodząc i wychodząc z budynków, próbował wstrząsnąć swoim prześladowcą, ostatecznie udając się na rozległy dworzec kolejowy w Warszawie. Pociągi kursowały co kilka minut, a gdy drzwi jednego z zatłoczonych pociągów zaczęły się zamykać, wskoczył do środka.
Jechał jeden przystanek, pozwalał innym zejść na ląd, a potem, gdy drzwi zaczęły się zamykać, wyskoczył.
Przeszedł trzy mile do swojego domu w Warszawie i wyjął dokumenty z teczki. Ale nie był skończony: wszystko, co kierowca samochodu mógł zobaczyć, musiało zostać usunięte. Podszedł do mostu nad Wisłą i dyskretnie wrzucił do wody pustą teczkę. Następnie udał się do całonocnego zakładu fryzjerskiego.
Kiedy fryzjer zaczął ciąć, Kukliński powiedział: „Więcej. Więcej”.
Po strzyżeniu Kukliński znalazł ustronne miejsce na zmianę ubrania. Następnie spalił spodnie, koszulę i kurtkę, które miał na sobie i wrócił do domu.
CIA zawiesiła operację na kilka miesięcy, ale nie było dalszego problemu, a Kukliński pozostał na razie bezpieczny.
„NIECH ŻYJE SOLIDARNOŚĆ”
22 października 1980 roku Kukliński został wezwany na urząd gen. Skalskiego. Przez kilka miesięcy był to czas wysokich napięć – przestojów w pracy ogarniających kraj i tworzenia Solidarności w gdańskiej Stoczni im. Lenina. Generał był ponury. Polacy musieli kontrolować narastający kryzys, dawał do zrozumienia, bo inaczej Sowieci zrobią to za nich. Jaruzelski nakazał im rozpocząć tajne przygotowania do stanu wojennego. Czy Kukliński by pomógł? „Ten rozkaz masz prawo odmówić” – powiedział Skalski.
Początkowo Kukliński chciał odmówić. Prywatnie podziwiał ruch podziemny. „To byli moi bohaterowie, począwszy od Wałęsy, a skończywszy na ostatniej damie na linii wykrzykującej hasła”.
Zdecydował, że powinien pozostać zaangażowany. Chciał informować Amerykanów i miał nadzieję, że dzięki nim Solidarność będzie mogła być na bieżąco informowana o wydarzeniach. Być może mógłby również wpłynąć na plany i zminimalizować możliwość przemocy. „Jeśli nie widzisz nikogo lepszego, zgadzam się” – powiedział Skalskiemu.
Projekt został przedstawiony ministrowi obrony Jaruzelskiemu i premierowi Polski w listopadzie, ale nic się nie stało od razu. Tymczasem Kukliński i inni polscy oficerowie nadal byli rozdarci i zasmuceni biegiem wydarzeń.
Gdy polski rząd opóźnił wdrożenie planów stanu wojennego, Związek Radziecki zwiększył presję. Na początku grudnia sowieccy urzędnicy przedstawili Jaruzelskim swoje plany inwazji. 8 grudnia 18 dywizji radzieckich, czeskich i wschodnioniemieckich będzie gotowych do przekroczenia granicy Polski, a marynarki wojenne ZSRR i NIEMIEC WSCHODNICH zostaną ustawione do zablokowania wybrzeża Bałtyku.
Jaruzelski był w szoku, mówi Kukliński, zamykając się w swoim biurze, odcinając się od najbliższych współpracowników. Po tym, jak Kukliński opisał sowieckie plany CIA, prezydent Carter wydał ostrzeżenie dla Breżniewa, a Sowieci wycofali się.
9 lutego 1981 roku Jaruzelski został premierem. Kilka dni później odbyła się supertajna gra wojenna, w której Kukliński po raz pierwszy zaobserwował „cały obraz” tego, jak rozegrają się represje – zawieszenie praw obywatelskich, masowe aresztowania – przywódców olidarity. Kukliński, który przygotował raport dla Jaruzelskiego, wysłał kopię do CIA.
W marcu Jaruzelski zabrał plany do Moskwy, aby pokazać sowieckich urzędników. Kukliński przygotował swoje „punkty rozmowy” na wyjazd.
Wiosną ciśnienie ponownie wzrosło z zewnątrz. Kukliński poinformował, że radzieckie śmigłowce bojowe i inne samoloty wojskowe przylatywały i wylatywały z Polski, robiąc pokaz siły pod przykrywką ćwiczeń wojskowych. Urzędnicy nowej administracji Reagana wyrazili zaniepokojenie opinii publicznej. Żadna inwazja nie miała miejsca.
W tym okresie Kukliński dostał w swoje ręce grubą ilość dokumentów i map ujawniających położenie wojsk radzieckich na ziemiach Polski. Zdesperowany, aby rozpowszechnić tę wiadomość, umieścił materiał w dużej walizki i wyciągnął go z kwatery głównej sztabu generalnego, ale był tak zdecydowany dostać się do swojego samochodu, że maszerował prosto do dużej kolumny. Zataczając się na oślep, z zakrwawioną twarzą, prawie zemdlał. Kilka osób rzuciło mu się z pomocą, a jedna sięgnęła po jego walizkę. „Zostaw mnie w spokoju!” krzyknął, szarpiąc go.
Wrócił do swojego biura, zwrócił dokumenty, posprzątał i odzyskał spokój. Potem zaczął od nowa – i tym razem trzymał głowę w górze.
Tego lata i jesieni presja na Kuklińskiego nasiliła się. Był w centrum planowania, pracując przez całą dobę. W pewnym momencie, obawiając się o jego bezpieczeństwo, CIA ponownie zaleciła mu zaprzestanie wysyłania informacji. Zamiast tego postanowił codziennie raportować – zwiększając ryzyko.
Kiedy ostateczne plany stanu wojennego zostały zakończone, urzędnicy wydrukowali je w Moskwie, aby zabezpieczyć się przed wyciekami w Polsce. Po zwróceniu dokumentów do Warszawy Kukliński wysłał kopię do Waszyngtonu.
15 września 1981 r. na tajnym spotkaniu najwyższych polskich urzędników pokonano ostatnie polityczne przeszkody na drodze do stanu wojennego. Ujawniono kilka nowych szczegółów – takich jak decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego w weekendową noc, kiedy polskie fabryki zostaną zamknięte, a pracownicy w domu w łóżku – ale prawdziwym szokiem było ujawnienie, że szczegóły represji, takie jak jej kryptonim, Operacja Wiosna, w jakiś sposób wyciekły do Solidarności. Słysząc to, Kukliński poważnie obawiał się, że może zostać zdemaskowany, ponieważ tylko garstka ludzi w Polsce znała kryptonim i przekazał go CIA.
O 8:30 tej nocy Kukliński wysłał pilną wiadomość do CIA o spotkaniu. Poinformował również o odkryciu wycieku i powiedział, że trwa dochodzenie „w celu pilnego znalezienia źródła”.
Kukliński powiedział, że będzie musiał przestać codziennie raportować i poprosił, aby agencja była bardziej ostrożna w wykorzystywaniu jego danych, „ponieważ myślę, że moja misja zbliża się do końca. Dane te mogą łatwo ujawnić ich źródło.
„Nie sprzeciwiam się idei – i to jest nawet moje życzenie – aby przekazywane przeze mnie informacje służyły sprawie tych, którzy walczą o wolność Polski z podniesionymi głowami. Jestem również gotów zapłacić najwyższą cenę, ale możemy coś osiągnąć tylko przez działanie, a nie przez poświęcenie.
Następnie chciał poprosić CIA, aby zaopiekowała się jego żoną i dwoma synami – coś, czego wcześniej nie wychowywał. Uznał jednak, że nie ma prawa składać takiej prośby. Podpisał: „Niech żyje wolna Polska! Niech żyje Solidarność, zdolna przynieść wolność wszystkim uciskanym narodom”.
Daniel pamięta, jak wiadomość dotarła do Waszyngtonu: „Zrozumieliśmy, co mówił Ryszard i mieliśmy poczucie zbliżającej się zagłady”.
31 października Kukliński dowiedział się, że decyzja o rozprawieniu się z Solidarnością została podjęta.
2 listopada został wezwany na spotkanie ze Skalskim, który był z kilkoma zaufanymi współpracownikami. Przybył, aby znaleźć generała białego jak prześcieradło. Nastąpił katastrofalny wyciek, powiedział generał. Niewiarygodne, że CIA uzyskała kopie ostatecznej wersji rozprawy. Ta wiadomość pochodziła ze „źródeł rzymskich”, co Kukliński uważał za Sowietów.
Oficerowie eksplodowali w zdumieniu. „Byli wściekli” – wspomina Skalski. Chodzili po stole jeden po drugim, każdy zaprzeczając udziałowi w wycieku i oferując się na przesłuchanie.
Kukliński był ostatnim, który zabrał głos. Wiedział, że tylko on i jeden inny oficer mają w sejfie komplet dokumentów. Był gotów przyznać się w tym momencie, ale nagle Skalski przerwał dyskusję. Dość! – powiedział Skalski. „Nie jestem funkcjonariuszem służb bezpieczeństwa”. Właściwe władze przeprowadziłyby dochodzenie; mieli ważniejszą pracę do wykonania.
Krew spływająca z jego głowy, Kuklinski czuł, że otrzymał krótki pobyt egzekucji.
Tego wieczoru, w raporcie dla CIA, poprosił o nadzwyczajne spotkanie.
CIENISTA ŚCIEŻKA
W Waszyngtonie Daniel był zaniepokojony. Chociaż jego osobiste spotkania z Kuklińskim dobiegły końca, nadal śledził sprawę w swojej nowej pracy jako szef tajnych operacji w Europie Wschodniej i Związku Radzieckim. Następnie, we wrześniu 1981 r., został awansowany, powierzając mu odpowiedzialność za całą dywizję radziecką.
W poniedziałek, 2 listopada, kiedy przybył do pracy, otrzymał zakłócający ruch kablowy. Kiedy ją czytał, czuł udrękę i poczucie winy; nie udało im się odpowiednio ochronić Kuklińskiego. „Było poczucie oszałamiającego szoku” – mówi. „Natychmiast nacisnęliśmy przycisk do eksfiltracji.”
Tego wieczoru w Warszawie Kukliński zwołał rodzinę. Powiedział, że był zaangażowany w nielegalną, niebezpieczną działalność, która kończyła się i może doprowadzić do jego aresztowania. „Mam szansę uzyskać pomoc od Amerykanów, ale to jeden na milion” – powiedział, dodając, że nie wyobraża sobie wyjazdu bez rodziny.
Jego starszy syn, 28-letni Waldemar, był zaskoczony. Zajęło mu trochę czasu, aby się zgodzić. Jego młodszy syn, 26-letni Bogusław, miał dziewczynę, Izabelę, z którą był zaręczony, ale nie zatrzymał się, mówiąc, że pójdzie z ojcem. Żona Kuklińskiego była nieustraszona. „Musisz spróbować, a jeśli jest jakaś szansa, idziemy” – powiedziała Joanna.
Kukliński rozpalił ogień i zaczął palić wszystko – notatki, papiery, książki adresowe – co łączyło go, choć niewinnie, z ludźmi w Polsce.
Następnego wieczoru, we wtorek, 3 listopada, dwie osoby zbliżyły się do siebie na mrocznej ścieżce przy warszawskiej akademii pożarniczej w północnej części miasta.
– Dobry wieczor – powiedziała kobieta. „Dobry wieczór.”
– Dobry wieczor – odpowiedział mężczyzna.
Był znacznie starszy i wydawał się przyciągnięty i zmęczony. Była blondynką, po trzydziestce i stała nieco wyższa od niego. Objęli się jak kochankowie.
Kukliński i zastępca szefa stacji CIA odgrywali swoje role.
Kukliński złapał ją za ramię i wpadli w naturalny chód. Jej polski nie był idealny. Przeczytała z małej kartki, a następnie pokazała mu cały tekst, aby upewnić się, że nie będzie nieporozumień. Jej głos uspokoił go; nie było zdenerwowania ani napięcia, a ona od razu doszła do rzeczy. Mieli niezależne informacje potwierdzające, że był w prawdziwym niebezpieczeństwie. Powiedziała, że jest gotowa natychmiast go wydostać.
Kukliński powiedział, że nie może obejść się bez żony i synów.
To byłoby bardziej skomplikowane, powiedziała. Może to potrwać kilka dni. Opisała kilka planów i kopii zapasowych – oraz awaryjne metody komunikacji. Powiedziała, że Polacy zintensyfikowali inwigilację personelu ambasady USA i być może będzie to ich ostatni raz.
Rozmawiali przez około 10 minut. – Do zobaczenia – powiedziała, po czym zniknęła w nocy.
EKSFILTRACJA
Oczekiwanie było męczące. Trzy razy Kukliński udawał się do tajnych miejsc, gdzie miała się rozpocząć eksfiltracja, tylko po to, by dowiedzieć się, że została odwołana z powodu polskiej inwigilacji. W końcu dostał sygnał.
W sobotę 7 listopada Kukliński poszedł do pracy na rutynową odprawę. Potem wezwał swojego kierowcę, aby zabrał go do domu. „Dzisiaj nie musimy się spieszyć” – powiedział. Mijając znane miejsca Warszawy, Kukliński wyjrzał przez okno, wsiąkając w nie: przechodniów, budynki, Pałac Kultury, drzewa.
Kiedy on i jego rodzina opuścili dom po raz ostatni, zabrali ze sobą tylko kilka osobistych przedmiotów i fotografii. Bogusław wysłał Izabeli wprowadzający w błąd list, aby ją chronić na wypadek, gdyby została przesłuchana, mówiąc, że niespodziewanie musiał opuścić Polskę, ale ponieważ ich związek stał się kwaśny, „i tak nie miałoby to dla ciebie znaczenia … Proszę, zapomnijcie o mnie. Nie pisz. Nie dzwoń. Nie szukaj mnie”.
Ani Kukliński, ani amerykańscy urzędnicy nie będą dyskutować o eksfiltracji. Ale kilka dni później Kukliński znalazł się z amerykańskim urzędnikiem gdzieś w Niemczech Zachodnich.
„Nie mów mi, kim jesteś. Nie chcę nic o tobie wiedzieć” – powiedział mężczyzna.
Potem wskazał na dużą fotografię lotniczą Waszyngtonu, D.C., na ścianie swojego biura. Centrum handlowe i zabytki były wyraźnie widoczne. „Następnym razem, gdy to zobaczysz”, powiedział, „będzie to naprawdę”.
Daniel czekał, aż samolot wyląduje w pobliżu Waszyngtonu, a obaj mężczyźni się przytulili. Kukliński przedstawił swoją rodzinę, a później dał Danielowi mały prezent, który wywiózł z Polski. Było to wytrawienie żaglówki rozbitej na plaży. Tytuł brzmiał: „Po burzy”.
Kukliński był codziennie przesłuchiwany przez CIA i Pentagon. Jedną wizytę odwiedził Brzeziński, który użył słów tradycyjnie nadawanych podczas dekorowania polskich żołnierzy. „Pan sie dobrze Polsce zasluzyl. Dobrze służyliście Polsce”.
11 grudnia młody analityk CIA, który przesłuchiwał Kuklińskiego, oficjalnie „nazwał” to wydarzenie: stan wojenny jest bliski, wszystkie wskaźniki zostały potknięte. Tym razem jednak Biały Dom nie wydał żadnego ostrzeżenia dla Solidarności, ani protestu dla Jaruzelskiego, ani dla Moskwy.
13 grudnia Polacy obudzili się, by znaleźć czołgi na swoich ulicach i zakłócić komunikację. Co godzinę, przeplatana muzyką Chopina, przemówienie Jaruzelskiego zapowiadające wprowadzenie stanu wojennego było retransmitowane do narodu. „Nasz kraj jest na skraju przepaści” – oświadczył generał.
USUWANIE TATUAŻU
Podczas ceremonii w biurze dyrektora CIA Williama Caseya, Kukliński został potajemnie odznaczony Distinguished Intelligence Medal, najwyższym odznaczeniem CIA i zwykle zarezerwowanym dla własnych pracowników.
„Stojąc w obliczu wielkiego osobistego niebezpieczeństwa”, czytamy w cytacie, „pułkownik Kukliński konsekwentnie dostarczał niezwykle cennych i ściśle tajnych informacji o siłach zbrojnych, planach operacyjnych i zamiarach Związku Radzieckiego i członków Układu Warszawskiego. . . {i} wniósł niezrównany wkład w zachowanie pokoju”.
Później Casey napisał do Kuklińskiego: „Ci z nas, którzy znają cię osobiście, uważają cię za przyjaciela, człowieka o wysokim charakterze i odwadze, za polskiego patriotę – bohatera”.
Rodzina Kuklińskiego otrzymała amerykańskie obywatelstwo i nowe tożsamości. Lekarz usunął z ramienia starożytny tatuaż Kuklińskiego „Atlantyc”. Agencja pomogła także narzeczonej Bogusława, Izabeli, uciec z Polski.
W 1986 roku rząd Jaruzelskiego publicznie ujawnił rolę Kuklińskiego w przekazaniu Stanom Zjednoczonym planów stanu wojennego. Rzecznik Jaruzelskiego zaatakował Biały Dom, który nałożył sankcje na Polskę po wprowadzeniu stanu wojennego, i powiedział, że Ameryka zdradziła Solidarność, nie ostrzegając jej z wyprzedzeniem o grudniowych represjach po tym, jak dowiedziała się o tym od Kuklińskiego.
Kukliński, żyjący w ukryciu, był zły, gdy to usłyszał. Nie było zdrady narodu polskiego. W artykule z 1987 roku w polskim czasopiśmie emigracyjnym bronił swojej działalności konspiracyjnej w miesiącach poprzedzających represje, ale nie omawiał swojej wcześniejszej pracy przeciwko Sowietom.
Przekonywał, że ostrzeżenie Solidarności pod koniec 1981 r. nic by nie dało. Do tego czasu represje były nieuniknione, a Sowieci działaliby, gdyby Jaruzelski odmówił. Co więcej, powiedział, ostrzeżenie sprowokowałoby Solidarność do jeszcze większego oporu. „Nie ma wątpliwości”, napisał, że „cała sprawa zakończy się niewiarygodnie krwawą masakrą (…)
„Pomimo wyroku śmierci wydanego przeciwko mnie, śpię spokojnie (…) ponieważ moje sumienie nie jest obciążone utratą żadnego ludzkiego życia”.
ZDRAJCA CZY PATRIOTA?
W Warszawie dziś Kukliński pozostaje w umysłach wielu ludzi. Tego lata odwiedziłem Polskę i przeprowadziłem wywiady z niektórymi emerytowanymi komunistycznymi generałami. Odkryłem, że wciąż są przerażeni tym człowiekiem, którego lojalności nie kwestionowali.
„Gdybym stanął przed linią oficerów sztabu generalnego, Kukliński byłby ostatnim człowiekiem, którego odważyłbym się podejrzewać o szpiegostwo” – powiedział mi Czesław Kiszczak.
” Mieliśmy pełne zaufanie do Kuklińskiego” – powiedział Florian Siwicki. Był także człowiekiem, dla którego lojalność – lojalność wobec przyjaciół, obowiązków, przełożonych przede wszystkim – była rutynową i codzienną sprawą. Dlatego jego zdrada była dla nas takim zaskoczeniem”.
Najbardziej zdenerwowany był Jaruzelski, który powiedział: „Znał tajemnice kuchni. Miałem do niego pełne zaufanie. Jego styl życia, zachowanie i maniery nie dawały żadnych wskazówek, że… może być szpiegiem. Nawet go lubiłem. Tak więc to, co się wydarzyło, było dla mnie podwójnym rozczarowaniem, po pierwsze z powodu konsekwencji militarnych i politycznych, a po drugie z powodu mojego osobistego rozczarowania: ktoś, komu ufasz, zdradza cię.
„Agenci i szpiedzy byli, są i zawsze będą – zaakceptujmy ten fakt – ale nie róbcie tego piękniejszym niż jest. Nie spryskuj go perfumami”.
Kukliński miał wsparcie kilku emerytowanych oficerów wojskowych, którzy mieszkali w jego pobliżu na ulicy Rajcow.
– Przywitałbym go jako mojego przyjaciela – powiedział płk Kazimierz Oklesiński. Polska pod rządami komunistów była miejscem paranoicznym, powiedział. „W domu byliśmy normalnymi Polakami. W biurze baliśmy się cieni. Myślę więc, że Kukliński miał polityczną rację w tym, co zrobił; w tej trudnej i złożonej sytuacji dokonał właściwego wyboru – i to odważnego”.
Płk Czesław Poltorak, były szef korpusu medycznego wojska, powiedział: „Z punktu widzenia prawa i zasad morale i etyki wojskowej była to zdrada. Ale czy powinniśmy potępić Kuklińskiego? Czy powinien był działać wbrew swojemu sumieniu i przestrzegać komunistycznych reguł i zasad? Byłem też członkiem Partii Komunistycznej, ale po gorzkich doświadczeniach czasami żałuję, że tak naiwnie wierzyłem w ideologię komunistyczną i że byłem aktywny w jej szeregach. W niektórych momentach historycznych zdrada jest aktem heroicznym. W przypadku Kuklińskiego jest to mój osobisty pogląd”.
Od września, kiedy po raz pierwszy w Polsce odnotowano pełen zakres antysowieckiej działalności Kuklińskiego, debata rozbrzmiewała na pierwszych stronach polskich gazet, w audycjach radiowych, na rogach ulic i w parlamencie. Kogo zdradził Kukliński? Polska, czy supermocarstwo, które zniewoliło Polskę?
„Naszym zdaniem” – powiedział Trybuna, następca byłej komunistycznej gazety w Polsce – szpieg pozostaje szpiegiem. Zdrajca pozostaje zdrajcą”.
Aleksander Bentkowski, pierwszy polski minister sprawiedliwości w okresie postkomunistycznym, zgodził się: „Pomimo tego, że Polska była wówczas państwem niesprawiedliwym, pozostała naszą ojczyzną. Istnieją pewne zasady armii, których nie można ignorować”.
Brzeziński wystąpił w polskiej telewizji z wezwaniem Wałęsy do dekoracji Kuklińskiego i stwierdzenia nieważności wyroku. W niedawnym przemówieniu przed Kongresem Polonii Amerykańskiej Brzeziński powiedział, że debata nad działaniami Kuklińskiego pokazuje, że nawet Polacy o dobrych intencjach są nadal zdezorientowani tym, co ich państwo reprezentowało pod rządami komunistycznymi.
„Czy było to autentyczne państwo polskie, czy narzucony satelita? Czy zatem sprzeciw wobec niego był uzasadniony czy nielegalny?” – zapytał Brzeziński.
Obecny rząd Polski ostrożnie stoi przed płotem.
– To wielki dylemat – mówi minister obrony Janusz Onyszkiewicz, były działacz Solidarności. „Być może motywowały go jakieś szlachetne motywy, ale nie powinien być postrzegany jako ktoś, kto powinien mieć pomnik”.
Wałęsa powiedział w październiku w audycji radiowej, że działalność Kuklińskiego była „bohaterska”, ale jednocześnie może wysłać zły sygnał do wojska. „To było bohaterstwo, ale czy służy przyszłości?”
Polacy do tej pory wydają się być pod wpływem krytyki Kuklińskiego. Niedawne badanie opinii publicznej wykazało, że 46 proc. ankietowanych uważało, że Kukliński „zdradził interesy narodu polskiego”, a 16 proc. uważało, że „zachowywał się jak polski patriota”.
Tymczasem 59 proc. uznało, że rozprawienie się ze stanem wojennym przez reżim komunistyczny Jaruzelskiego było aktem patriotycznym, a 15 proc. stwierdziło, że zdradza interesy Polski.
PÓJŚCIE DO GŁOSOWANIA
Gdzieś w Dzisiejszych Stanach Zjednoczonych 62-letni Kukliński żyje podwójną egzystencją.
W jego opracowaniu znajdują się symbole jego przeszłości: drewniane rzeźby królów polskich, obrazy warszawskich scen ulicznych i żaglówka na morzu. Muzyka Chopina jest często słyszana. Trzyma swój Distinguished Intelligence Medal w swoim sejfie. Jego dni wypełnione są przyziemnymi zadaniami amerykańskiego życia: naprawą i ulepszeniem domu, który zbudował, pielęgnowaniem ogrodu. Stawia również kropki na nowym wnuku.
Czuje się osadzony w Ameryce, ale ciągle coś go dręczy. Pamięta dzień w 1990 roku, kiedy usłyszał, że Polacy w całej Ameryce są zapraszani do swoich konsulatów i korzystania ze swojej wolności, oddając głos korespondencyjny na prezydenta Polski.
Kukliński chciał wziąć udział i zagłosować na Wałęsę. Stary reżim pozbawił go prawa do głosowania, ale był to nowy świat.
Wsiadł do samolotu do Chicago. 9 grudnia przyjechał do konsulatu wynajętym samochodem, kilka razy okrążył blok i zaparkował. Następnie, spakowany w kurtkę, przeszedł przez bramę z dziesiątkami innych Polaków dumnie przybywających do urn.
W środku podszedł do urzędnika wyborczego.
„Masz polski paszport?”
Nie, powiedział Kukliński.
„Jakiś identyfikator?”
– Mam – powiedział Kukliński, wyciągając swój stary dokument tożsamości ze zdjęciem. – Ach, Kukliński – powiedział urzędnik, oczywiście go rozpoznając.
Urzędnik powiedział, że nie będzie mógł udzielić Kuklińskiemu pozwolenia na głosowanie. Może Kukliński chciał zobaczyć się z wyższym urzędnikiem ambasady?
Kukliński postanowił nie ryzykować; wybiegł z budynku i rozpłakał się.
Wałęsa został wybrany; Kukliński wrócił do swojego domu.
„Kocham ten kraj, ale nie sądzę, że zasługuję na życie w tym komforcie. Zasługuję tylko na to, co mają Polacy – mówi. „Jeśli mają tylko chleb, ja chcę się nim podzielić. Jeśli mogą sobie pozwolić również na masło lub kiełbasę, chcę jeść masło i kiełbasę.
„Walczyłem o to, co mają dzisiaj i chcę podzielić się ich codziennymi ciężarami, ich walką o przetrwanie. Może kiedyś moje imię znajdzie swoje miejsce„.
KWESTIA LOJALNOŚCI – The Washington Post
ZDRAJCA podobnie jak wyżej przez mnie opisani w nie przypadkowej kolejności kpt Jerzy Sumiński i płk Włodzimierz Ostaszewicz czy BOHATERZY ? Dla mnie zawsze będą bohaterami.
Najlepiej i najbardziej wymownie, rozwiewając wątpliwości wielu Polaków oraz na pytania o motywy działania , pracy dla CIA , zachowania się w Polsce i ucieczki tych trzech oficerów do USA , odpowie Jego Świątobliwość , śp Ojciec Święty JAN PAWEŁ II wokół którego działała cała siatka jego zdrajców ,arcybiskupów, kardynałów , nawet Prymasów, biskupów i zwykłych księży.
Rzygać mi się chce i kiedy mam pisać o zdrajcach w sutannach którzy niczym Judasze donosili i sprzedali komunistom za parę srebrników OJCA ŚWIĘTEGO i WIELKIEGO POLAKA a robię to z najwyższą pogardą i wstrętem dla nich . Może za życia obecna PISwładza w Polsce, ich hołubi, nagradza, darzy szacunkiem i przelewa pieniądze ale oby sprawiedliwy PAN BÓG, im tej hipokryzji , publicznego zakłamania , fałszu i zdrady Ojca Świętego ,nigdy nie wybaczył !!!!!
Wybaczcie mi i przepraszam Państwa, wracamy do osoby śp gen Ryszarda Kuklińskiego. Nie da się jednak , pisać o śp gen Ryszardzie Kuklińskim , nie patrząc na jego postać i działania przez pryzmat postaci jego oficera prowadzącego z CIA , Davida Fordena.
David Forden.
Tak to fakt że jednym z dziennikarzy którzy mieli zaszczyt zrobić z nim wywiad, był redaktor Dariusz Prosiecki z TVN.
David Warner Forden (11 .0.1930, zm. 12 .02. 2019) był oficerem Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA). Prowadził operacyjnie i pomagał gen Ryszardowi Kuklińskiemu , przekazywać Stanom Zjednoczonym , ważne , niezwykle cenne wrażliwe informacje o Układzie Warszawskim.
David Forden pracował jako oficer operacyjny wywiadu 3 lata w Meksyku, a w 1973 roku został przydzielony przez CIA do Warszawy jako szef stacji. Powrócił do kwatery głównej w Langley jako szef dywizji sowiecko-wschodnioeuropejskiej CIA.
CIA mając wcześniej informacje od kpt Sumińskiego , płk Ostaszewicza oraz od innych osób pracujących pod przykryciem dla Agencji w rezultacie współpracy z gen Kuklińskim , dowiedziała się o zamiarze inwazji Związku Radzieckiego na Polskę, a polskie rządy zamierzają ogłosić stan wojenny w celu zakończenia ruchu Solidarności. Dzięki naciskom dyplomatycznym i ukrytym finansowaniu i wsparciu Solidarności przez administrację Prezydenta Ronalda Reagana / będę o tym też pisał w specjalnym blogu/ Stany Zjednoczone zapobiegły celom komunistów.
W kontekście opisywanych przez mnie ze szczegółami kpt Sumińskiego i płk Ostaszewicza , udzielił też ważnego wywiadu dla redaktor Joanny Stanisławskiej z Wirtualnej Polski . Proszę zwrócić uwagę na jego pierwsze zdanie. w tym wywiadzie.
07.02.2014
David Forden: płk Ryszard Kukliński nie był jedyny
Płk Kukliński nie był jedynym polskim urzędnikiem, z którym współpracowaliśmy. Mieliśmy wiele bardzo ważnych dla nas ,źródeł, w całej Europie Wschodniej i w ZSRR – ujawnia David Forden, były agent CIA, oficer prowadzący płk. Ryszarda Kuklińskiego, w późniejszych latach jego bliski przyjaciel. Tłumaczy też, że „Jack Strong” nie został zwerbowany w Wietnamie, choć zetknął się wtedy z pracownikami CIA. David Forden gościł w Polsce w związku z premierą filmu Władysława Pasikowskiego. Na ekranie w jego postać wciela się amerykański gwiazdor Patrick Wilson.
WP: Joanna Stanisławska: Kiedy pierwszy raz usłyszał pan o płk. Ryszardzie Kuklińskim? Wyprzedziła go legenda?
David Forden: Nic o nim nie wiedziałem aż do chwili, kiedy w 1973 r. zadzwonił do mnie mój szef z Langley i zapytał jak tam mój język polski. Byłem w trakcie trzyletniej misji w Mexico City, więc odpowiedziałem, że trochę zardzewiał. W latach 1965-67, mieszkałem jednak w Warszawie, gdzie oficjalnie pracowałem w ambasadzie amerykańskiej w al. Ujazdowskich, co było „przykrywką” dla działalności wywiadowczej. Mówiłem więc płynnie po polsku. Wkrótce wezwano mnie do Waszyngtonu, gdzie poznałem akta płk. Kuklińskiego. W czerwcu byłem gotowy go poznać.
WP:
„Jack Strong” współpracował z CIA wtedy już od roku. Jak wyglądała ta relacja?
– Latem 1972 r. Kukliński w Niemczech / Hamburg / spotkał się z agentem CIA, który podawał się za pułkownika amerykańskiej armii. Nasz człowiek wymyślił sobie taką legendę, bo Kuklińskiemu zależało na kontakcie z wojskowym równym mu stopniem. Relacja, którą wtedy zawiązano była stabilna i dobrze rokowała. Dla ułatwienia kontaktów z amerykańskim wywiadem Kukliński wymyślił „szpiegowskie” rejsy jachtem „Legia” po Bałtyku i Morzu Północnym. Miał na nie przyzwolenie, bo miały służyć dokumentowaniu fortyfikacji NATO.
WP: Płk Kukliński sam się do was zgłosił. CIA od razu okazała mu zaufanie? Nie podejrzewano radzieckiej prowokacji?
– Nikt nie kwestionował jego determinacji. Chciał z nami współpracować, żeby jego kraj przestał być wasalem ZSRR. Postawił sprawę jasno, a my mu uwierzyliśmy.
WP:
A na panu jakie zrobił wrażenie?
– Wiedziałem, że to nie jest żadna intryga. Czułem, że jego motywacja jest szczera i prawdziwa. On nas potrzebował do swojej misji.
WP:
Ile razy się spotkaliście? Czy tylko podczas rejsów czy także w Warszawie?
– W Warszawie przez dziewięć i pół roku z pułkownikiem spotykali się moi oficerowie. Ja widywałem go tylko podczas rejsów w 1973, 1974, 1975 i 1976 r.
WP:
Kiedy wyjawił pan pułkownikowi, że pracuje dla CIA?
– Przystępując do tej operacji powiedziałem szefowi, że skoro mam się spotkać z Kuklińskim, muszę mu powiedzieć wprost: „Pułkowniku, to wielki zaszczyt i przyjemność poznać pana, jestem Daniel z CIA”. Chciałem, żeby przekazywał mi prawdziwe informacje, wiec miał prawo oczekiwać, że będę z nim szczery. Tak więc sytuacja była jasna od początku. Moje prawdziwe imię poznał jednak dopiero, kiedy znalazł się w USA.
WP:
Oferował mu pan pieniądze za usługi?
– Nigdy! Od początku wiedziałem, że jego praca dla nas nie była motywowana korzyściami materialnymi. Gdybym zaproponował mu pieniądze, byłby urażony. Ten, kto kwestionuje czystość jego pobudek, nie zna Kuklińskiego. A ja go znałem.
WP:
Czy płk Kukliński przeszedł szpiegowskie przeszkolenie?
– Nie. Sam doskonale wiedział, co ma robić. Najważniejsze było zachowanie konspiracji i najwyższej ostrożności, żeby się nie odsłonić przed żadnym z kolegów czy szefów, których w zasadzie zdradzał.
WP:
W zasadzie?
– On swoich działań nie rozważał w tych kategoriach. Uważał, że to polski rząd zdradził obywateli godząc się na sowiecki dyktat. Kukliński chciał z tym walczyć.
WP:
Był dobrym materiałem na szpiega?
– Był bardzo inteligentny i efektywny. Wiedział jak bezpiecznie przekazywać nam informacje. Jak dyskretnie osiągać to, co chce. Nie wygadać się o tym, co robi. Od razu nabraliśmy do niego zaufania i tak zostało do końca.
WP: Jego koledzy określali go jako cichą i spokojną, raczej introwertyczną osobę. To cechy, które pomagają w pracy wywiadowczej?
– W zależności od sytuacji był introwertykiem albo ekstrawertykiem. Podczas przyjęć potrafił być duszą towarzystwa, ale kiedy wykonywał zadania, które polegały na przekazywaniu informacji wrogowi, robił to bardzo ostrożnie. Nikt nie miał pojęcia, co robi, łącznie z jego żoną i dwoma synami. Rodzina poznała jego drugie oblicze dopiero w 1981 r., kiedy pułkownik zrozumiał, że musi uciekać.
WP:
Czy płk Kukliński mógł zostać zwerbowany podczas misji wojskowej w Wietnamie?
– To bzdura. Zetknął się wtedy z pracownikami CIA, dowiedzieliśmy, że jest polskim oficerem i przyzwoitym człowiekiem, ale nie nawiązaliśmy wówczas tajnej, regularnej współpracy. Mój kolega zaraportował, że odbył z nim dwa czy trzy spotkania, dlatego kiedy zgłosił się do nas w 1972 r., wiedzieliśmy, z kim mamy do czynienia.
WP:
Uważa go pan za amerykańskiego czy polskiego bohatera?
– Jest zarówno polskim, jak i amerykańskim bohaterem. Opowiadał mi, że kiedy przechodził w Warszawie obok ambasady amerykańskiej i widział amerykańską flagę, uważał ją za symbol wolności. Tego pragnął dla swojego kraju. Zawsze podkreślał, że w głębi serca czuje się Polakiem. Rozumieliśmy go.
WP:
Pracował dla CIA przez ponad 10 lat. Miał chwile zwątpienia?
– Nie, bo wiedział, po co to wszystko robi. Był dumny ze swojej pracy dla nas, starał się ją wykonywać jak najlepiej / tak jak inni /, a my zapewniliśmy mu kontakt z doświadczonymi agentami i specjalistami z rządu i armii zajmującymi się problematyką zimnej wojny, którzy chcieli się dowiedzieć rzeczy, o których wiedział tylko Kukliński. Co przyniosło wiele korzyści Ameryce i Polsce.
WP:
W jaki sposób dostarczane przez niego informacje były weryfikowane?
– Mieliśmy na to różne sposoby. Płk Kukliński nie był jedynym polskim urzędnikiem, z którym współpracowaliśmy. Mieliśmy wiele bardzo ważnych źródeł informacji , w całej Europie Wschodniej i w ZSRR.
WP:
Jak często kontaktował się z CIA?
– Za każdym razem, gdy miał coś do przekazania. Bywało, że codziennie. Kukliński bardzo ciężko pracował w sztabie generalnym LWP, szefowie cenili go za profesjonalizm, sprawność i przenikliwość. To jemu gen. Jaruzelski powierzał zadania, które innych przerastały. W ten sposób pułkownik miał dostęp do najbardziej poufnych dokumentów. Potem myślał tylko jak najszybciej je nam przekazać.
WP: Pułkownik przekazał CIA 35 tys. stron dokumentów. Pracując na „dwa etaty”, był niesamowicie obłożony pracą. Nie obawiał się pan, że odbije się to na jego bezpieczeństwie?
– Mógłbym mieć takie obawy, gdyby był nieostrożny, ale tak nie było. Tylko raz popełnił błąd, kiedy zostawił przeznaczoną dla nas wiadomość w skórzanej rękawiczce w śniegu w punkcie A, zamiast w punkcie B, który był przypisany do tego dnia. Błędnie zinterpretował harmonogram. Zdał sobie sprawę z pomyłki, ale nie mógł sam jej naprawić, więc poprosił o pomoc młodszego syna, Bogdana. A Bogdan spełnił prośbę i przywiózł rękawiczkę wraz z zawartością do domu…
WP: Czy płk Kukliński miał dobre pióro? Podobno miał dar skondensowanego pisania, potrafił w klarowny sposób wyłożyć często bardzo złożone problemy.
– Dobrze pisał. Jego raporty były jasne, klarowne i bardzo cenne. Jednak większość informacji, które od niego otrzymaliśmy pochodziła z rozmów. Najcenniejszą wiedzę miał w głowie. Kiedy się spotykaliśmy, relacjonował wszystko, a ja to nagrywałem.
WP:
Jak przebiegała brawurowa ucieczka Kuklińskiego z Polski w listopadzie 1981 r.?
– Agenci CIA w Warszawie byli pod ciągłym nadzorem polskiego kontrwywiadu, ale udało nam się go przechytrzyć. Zebraliśmy całą rodzinę Kuklińskich w bezpiecznym mieszkaniu w Warszawie. Tom Ryan, szef rezydentury CIA w Warszawie w tamtym czasie i jego żona Lucille, tuż przed akcją , byli z misją w Berlinie, udało im się jednak wrócić do kraju, tak że polskie służby się nie zorientowały i jednym samochodem wywieźć Kuklińskich do Berlina.
WP:
Decyzja o ucieczce z pewnością płk. Kuklińskiemu nie przyszła łatwo.
– To było bardzo trudna emocjonalnie decyzja, bo musiał opuścić ukochaną ojczyznę. Wiedział jednak, że wkrótce może zostać odkryty, a wtedy groziłyby mu tortury i śmierć.
WP: W USA między panem a Kuklińskim rozkwitła przyjaźń. Jak znosił przymusową emigrację?
– On zawsze był wierny Polsce, ale Polska nie była lojalna wobec niego. Dopiero w 1997 r. zdała sobie sprawę, że nie był zdrajcą, ale bohaterem.
WP:
Nie cała. Wielu Polaków wciąż ocenia go negatywnie.
– Bardzo mnie to smuci. On zasługuje na najwyższy szacunek.
WP: Synowie Kuklińskiego Bogdan i Waldek zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach w latach 90. w USA. Był pan wtedy blisko z pułkownikiem, jak sobie radził z tą stratą?
– Był zdruzgotany. To była niewyobrażalna tragedia. Bogdan utonął na Karaibach w styczniu 1994 r. Żeglował razem z kolegą, kiedy nadszedł sztorm, a oni nie mieli kamizelek ratunkowych. Obaj zaginęli bez wieści. W czerwcu 1994 r. starszego brata Bogdana, Waldka przejechał samochód. To był wspaniały chłopak, intelektualista, historyk. Znałem go dobrze, bo wielokrotnie nas odwiedzał na kolacji. Zawsze przychodził z bukietem kwiatów dla mojej żony. Zginął w straszny sposób.
WP:
Kiedy widział się pan z Ryszardem Kuklińskim po raz ostatni?
– W grudniu 2003 r. odwiedził mnie po śmierci mojej żony. Znał ją dobrze, bo w 1984 r. wzięliśmy ślub w domu Kuklińskich w Wirginii. Od tamtego momentu aż do końca byliśmy bardzo blisko. Po naszym spotkaniu, Ryszard pojechał do Warszawy, a ja jak co roku do Steambout Springs w Colorado na narty. Po powrocie zadzwoniłem do niego i odbyliśmy naprawdę wspaniałą, wzruszającą rozmowę. Kilka dni później nasz wspólny przyjaciel przekazał mi wiadomość, że Ryszard miał wylew. Kilka dni później zmarł.
WP:
Brakuje go panu?
– Ogromnie. Nasza przyjaźń odgrywała bardzo ważną rolę w moim życiu.
W latach 80., David Forden został przydzielony do Aten jako szef tamtejszej stacji. David Forden przeszedł na emeryturę w 1988 roku i otrzymał Distinguished Intelligence Medal. Amerykański aktor Patrick Wilson ,wcielił się w jego postać w polskim filmie Jack Strong z 2015 roku. Forden zmarł 12 lutego 2019 roku w Aleksandrii w stanie Wirginia na chorobę Alzhaimera.
Wywiad z Davidem Fordenem przybliża nam postać gen Ryszarda Kuklińskiego.
Ryszard Jerzy Kukliński (13 .06.1930, zm. 11.02. 2004) pośmiertnie awansowany do stopnia generała brygady przez prezydenta RP Andrzeja Dudę. Były doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego i doradca Prezydenta Jimmiego Cartera , Zbigniew Brzeziński określił go jako „pierwszego polskiego oficera w NATO”.
Kukliński urodził się w Warszawie w rodzinie robotniczej o silnych tradycjach katolickich i socjalistycznych. W II wojny światowej , jego ojciec był członkiem ruchu oporu ,został schwytany przez Gestapo, a następnie zmarł w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen. W 1968 roku gen Kukliński wziął udział w przygotowaniach do inwazji Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Zaniepokojony inwazją i brutalnym zmiażdżeniem równoległych protestów polskich w 1970 roku , w 1972 roku Kukliński wysłał list do ambasady USA w Bonn
Opisując siebie jako oficera armii z komunistycznego kraju , poprosił o tajne spotkanie.
W 1994 r. Kukliński powiedział, że jego świadomość „jednoznacznie obraźliwego” charakteru sowieckich planów wojskowych była ważnym czynnikiem w jego decyzji o przekazaniu szczegółów tych planów Stanom Zjednoczonym, dodając, że „Nasz front może być jedynie ofiarą polskiej krwi przy ołtarzu Czerwonego Cesarstwa” a do pierwszego spotkania z oficerem CIA dochodzi… hmm …prawdopodobnie 18.08.1972 w stolicy obecnych Niderlandów /Holandia / , Hadze
W latach 1972-1981 przekazał CIA 35 000 stron głównie radzieckich tajnych dokumentów.
Więcej odtajnionych dokumentów CIA dotyczących działalności gen Ryszarda Kulińskiego można znależć pod linkiem Instytutu Wilsona.
W dokumentach opisano plany strategiczne Moskwy dotyczące użycia broni jądrowej, dane techniczne dotyczące czołgu T-72 i pocisków 9K31 Strela-1 i ich miejsca pobytu , radzieckich baz przeciwlotniczych w Polsce i NRD, metody stosowane przez Sowietów w celu uniknięcia szpiegowskiego wykrywania sprzętu wojskowego, plany nałożenia stanu wojennego w Polsce oraz wiele innych spraw.
Był pierwszym zagranicznym laureatem Medalu Wybitnej Inteligencji.
14.01.1980 gen Kukliński uczestniczył w spotkaniu w sali konferencyjnej KC PZPR z udziałem Marszałka Kulikowa celem podpisania statutu na czas wojny , podawając najważniejsze dokumenty do podpisu.
1.12.1980 gen Hupałowski i gen Puchała pojechali do Moskwy a którym Marszałek Ogarkow przedstawił plan ćwiczenia wkroczenia do Polski ,sił interwencyjnych Układu Warszawskiego. Na szczęście Hupałowskiemu pozwolono skopiować te plany. Operacja nie miała charakteru konwencjonalnych ćwiczeń a była symulacją interwencji w Czechosłowacji w 1968 r. Puchała opowiedział gen Kuklińskiemu o terminie ćwiczeń wyznaczonych na 8.12.1980.
Kukliński, jego żona i dwaj synowie tak jak wspominał wcześniej David Forden , zostali ściągnięci z Polski przez rezydenta CIA Toma Ryana i jego żonę Lucille na krótko przed wprowadzeniem stanu wojennego w grudniu 1981 r., po ucieczce jego najbliższego sąsiada z ulicy Rajców , płk Włodzimierza Ostaszewicza w obliczu bezpośredniego niebezpieczeństwa ,odkrycia jego działalności przez tajnego komunistycznego kolaboranta znanego tylko pod pseudonimem „Prorok”. W czasie spotkania w Watykanie Ojciec Święty Jan Paweł II z szefem CIA, Wiliamem J. Caseyem , został poinformowany o planach Układu Warszawskiego wobec Polski które zdobył gen Ryszard Kukliński . Pisałem już wcześniej o tej armii podłych zdrajców i komunistycznych szpiegach w sutannach .
Jeden z nich , TW SB o ps LAMOS którym był ksiądz J. B , zaalarmował kontrwywiad o krecie w Sztabie Generalnym.
2.11.1981 r gen Kukliński powrócił z Budapesztu a o 14.00 miał odprawę u gen Skalskiego który przekazał wszystkim zebranym oficerom o przecieku w Sztabie Generalnym.
W dn 4.11.1981 gen Kukliński spotyka się z płk Wittem i jednym z oficerów kontrwywiadu.
7.11.1981 r gen Kukliński był na odprawie w której uczestniczył obecny teść europosła PIS Ryszarda Czarneckiego , kosmonauta gen Mirosław Hermaszewski. Po odprawie zabrał do służbowej wołgi płk Fijołka.
8.11.1981 w godzinach porannych w transporcie zorganizowanym przez rezydenta CIA , Toma Ryana , gen Kukliński wraz z rodziną przekracza granicę w Świecku a w okolicach g. 10.00 był już na terenie amerykańskiej bazy wojskowej w Berlinie Zachodnim .
9.11.1981 jest w Frankfurtcie a potem startuje wojskowym samolotem do bazy Suitland w stanie Maryland gdzie przybywa w dn 11.11.1981.
Zostanie przeciw niemu uruchomiona akcja o kryptonimie RENEGAT.
W dniu 23.05.1984 został skazany przez sąd wojskowy w Warszawie na karę śmierci.
Po chwilowym upadku komunizmu ,wyrok został zmieniony na 25 lat. W 1995 r. sąd uchylił wyrok i stwierdził, że gen Ryszard Kukliński działał w szczególnych okolicznościach. Gen Ryszard Kukliński ponownie odwiedził Polskę w kwietniu 1998 roku.
Zmarł na udar mózgu w wieku 73 lat w Tampa Bay na Florydzie. Msza pogrzebowa gen Ryszarda Kuklińskiego odbyła się 30.03.2004 roku w Forcie Myer z najwyższymi honorami wojskowymi i wyróżnieniem przez CIA. Jego szczątki zostały przewiezione do Polski i 19 .06.2004 r. Kukliński został pochowany w rzędzie honorowym na cmentarzu wojskowym na Powązkach w Warszawie wraz ze szczątkami jego syna Waldemara.
W wywiadzie dla dziennika Kultura , gen Ryszard Kukliński powiedział, że planowanie stanu wojennego rozpoczęło się pod koniec 1980 r., a grupa Jaruzelskiego planowała zmiażdżyć Solidarność bez względu na wynik negocjacji ze związkiem zawodowym i polskim kościołem. Odrzucił również twierdzenie reżimu, że ogłoszenie stanu wojennego było decyzją wewnętrzną, opisując, w jaki sposób Sowieci wywierali presję na polskie władze, aby narzucić stan wojenny. Na pytanie, czy Jaruzelski był bohaterem czy zdrajcą, Kukliński odpowiedział:
Uważam, że w Polsce istniała realna szansa na uniknięcie zarówno interwencji sowieckiej, jak i stanu wojennego. Gdyby on, wraz ze Stanisławem Kanią , okazał się zdolny do większej godności i siły, gdyby uczciwie przestrzegał istniejących umów socjalnych, zamiast przylgnąć do Moskwy, dzisiejsza Polska bez wątpienia wyglądałaby zupełnie inaczej.
Zdaniem Zbigniewa Brzezińskiego– „informacje Kuklińskiego pozwoliły nam na zrobienie kontrplanów zakłócania obiektów dowodzenia i kontroli, a nie tylko poleganie na masowym kontrataku na wysunięte pozycje, które uderzyłyby w Polskę”.
Polska grupa polityczna Centrum wówczas przez prof Zbigniewa Religę wnioskowała w 2004 roku, aby Prezydent Polski pośmiertnie promował Kuklińskiego do rangi generała brygady .
Warto też poznać i obserwować na Twitterze , Izbę Pamięci gen Ryszarda Kuklińskiego / @Izba_Kuklinski / ,kiedy piszę te słowa to konto upamiętniające, jednego z największych BOHATERÓW RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ ma tylko 363 Followersów .
To byle troll czy pół anonim piszący bez żadnej wartości informacyjnej bzdety lub czasami fejki , ma po kilka albo nawet kilkanaście tysięcy Followersów.
Nie wstyd Państwu ?
Jeżeli Państwo nie wiedzą że jest takie konto na Twitterze, to niniejszym informuję i polecam.
Izba Pamięci jest też hołdem i wyrazem szacunku dla jednego z największych, polskich tajnych bohaterów ZIMNEJ WOJNY który jest w PANTEONIE CHWAŁY RYCERZY BOGA ŚWIĘTOWITA.
Skoro mówimy i piszemy już o Izbie Pamięci gen Ryszarda Kuklińskiego w Warszawie przy ulicy Kanonia 20/22 to w imieniu twórcy „wirtualnego” muzeum p. Filipa Frąckowiaka zapraszam do środka.
To ten dom po prawej stronie.
Zapraszam do „wirtualnego ” muzeum śp gen Ryszarda Kuklińskiego a pod tymi dwoma zdjęciami jest link wejścia
👇
WIRTUALNE MUZEUM GEN. KUKLIŃSKIEGO (generalkuklinski.com)
„A jeśli idzie o agenta we władzach „Solidarności. To jest bardzo wrażliwy temat. Ja tego nie rozwiążę. To sama „Solidarność i społeczeństwo musi rozwiązać. Nadszedł już czas, że my musimy wiedzieć, kto jest kto. (…) Te maski trzeba zdjąć. Z tym smrodkiem – przepraszam za użycie takiego stwierdzenia – można żyć, bo od tego nikt jeszcze nie umarł. Ale to jeszcze nie jest świeże powietrze. Nas stać na to, żeby tę sprawę powoli do końca wyjaśnić. Warto wspomnieć, co mówił gen. Kiszczak, że społeczeństwo byłoby zaszokowane, gdyby wiedziało, kto faktycznie jest kim…”- świętej pamięci , generał brygady Ryszard Kuliński.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI. CHWAŁA BOHATEROWI.🇵🇱
Jeden z najbardziej tajemniczych agentów..
MICHAŁ GOLENIOWSKI
Michał Franciszek Goleniewski (ur. 16 sierpnia 1922 w Nieświeżu, zm. 2 lipca 1993 w Nowym Jorku) – podpułkownik aparatu bezpieczeństwa Polski Ludowej, agent wywiadu USA.
Urodził się w rodzinie Michała, który pracował jako księgowy, i Janiny Goleniewskich. Jego wykształcenie ograniczyło się do 4 klas gimnazjum, które zdołał ukończyć do wybuchu II wojny światowej w 1939 roku. W czasie okupacji niemieckiej aresztowano go za działalność w organizacji niepodległościowej. Następnie pracował w Wolsztynie.
W 1945 roku został przyjęty do Polskiej Partii Robotniczej i do pracy w organach bezpieczeństwa Polski Ludowej. W 1947 roku ukończył kurs szefów PUBP w Legionowie. W strukturach aparatu bezpieczeństwa szybko awansował, pracując między innymi: w PUBP w Zielonej Górze, WUBP w Poznaniu, WUBP w Gdańsku, MBP i KdsBP w Warszawie. Pełniąc kolejno funkcję: intendenta, referenta, zastępcy szefa (PUBP), naczelnika (WUBP), naczelnika Wydziału IX w Departamencie I (MBP) i zastępcy dyrektora Departamentu II (KdsBP). W latach 1955–1957, był zastępcą szefa Głównego Zarządu Informacji.
Uważany był przez zwierzchników za oficera wybitnie inteligentnego, choć trudnego pod względem charakteru. Działał jako mąż zaufania NKWD i KGB w polskich strukturach wywiadowczych.
W 1959 roku rozesłał do placówek CIA w Europie listy wyjawiające szczegóły szpiegowskiej działalności Harry’ego Houghtona, agenta w strukturach administracji brytyjskiej. Po uzgodnieniach telefonicznych, 4 stycznia 1961 roku wraz ze swą kochanką zgłosił się w rezydenturze wywiadu amerykańskiego w Berlinie Zachodnim. Wyjawił wówczas miejsce, w którym ukrył kolekcję mikrofilmów zawierających tajne materiały oraz zdekonspirował znane sobie siatki szpiegowskie na Zachodzie. Dzięki jego zeznaniom ujęto agentów radzieckich: George’a Blake’a funkcjonariusza brytyjskiej MI-6, Heinza Felfego z niemieckiej Organizacji Gehlena, amerykańskiego dyplomatę w Warszawie Irwina C. Scarbecka, szwedzkiego attaché Stiga Wennerströma oraz Gordona Lonsdale’a (Konon Mołodyj(ang.)).
W 1961 roku został zawieszony w czynnościach służbowych, a następnie wyrokiem Sądu Warszawskiego Okręgu Wojskowego w Warszawie skazany na karę śmierci, utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze oraz przepadek całego mienia na rzecz Skarbu Państwa z powodów: 1) jako oficer WP i naczelnik Wydziału VI Departamentu I MSW działając na szkodę Państwa Polskiego, dopuścił się ucieczki zagranicę do NRD i przekazania agenturze wywiadu imperialistycznego wiadomości stanowiących tajemnicę państwową specjalnego znaczenia; 2) na przestrzeni lat 1958–1960 dopuścił się zagarnięcia mienia społecznego, nad którym sprawował zarząd z tytułu zajmowanego stanowiska, sumy 500 dolarów USA i 200 funtów szterlingów; 3) w dniach 27.12.1960 r. i 4.01.1961 r. w Berlinie zagarnął mienie społeczne, nad którym sprawował zarząd z tytułu zajmowanego stanowiska, a to 16300 marek NRF, 300 dolarów USA i 600 marek NRD.
Po pewnym czasie Michał Goleniewski zaczął twierdzić, że jest cudownie ocalałym carewiczem Aleksym, zbiegłym do Polski w 1917 roku. We wrześniu 1964 roku, obwołano go nawet następcą tronu Rosji. Wraz z utwierdzaniem swych roszczeń do korony rozszerzał swoje oskarżenia o szpiegostwo na rzecz Związku Radzieckiego. Objął nimi m.in. profesora Harvardu Henry’ego Kissingera, późniejszego sekretarza stanu USA oraz oficera brytyjskiej tajnej służby (Secret Service – MI5, następnie jej szefa), Michaela Hanleya. Budziło to coraz większe wątpliwości oficerów pracujących z Goleniewskim, a niektórzy uważali go nawet za schizofrenika.
Innego zdania byli James Jesus Angleton i późniejszy dyrektor CIA, Richard Helms. Obaj twierdzili, że zachowanie Goleniewskiego było sprytną grą, maskującą fakt, iż cały czas podlegał kontroli KGB, które za jego pośrednictwem zdecydowało się wydać część swojej agentury. Potwierdzał to jego były zwierzchnik, pułkownik Witold Sienkiewicz:
Sprawa Michała Goleniewskiego miała być specjalną kombinacją operacyjną, przeprowadzaną przez wywiad polski, Departament I MSW, wspólnie z wywiadem Związku Radzieckiego I Zarząd Główny KGB. Myślę, że Goleniewski nie był większym wariatem niż my wszyscy
Michał Goleniewski zmarł w nowojorskim szpitalu w wieku 71 lat. Przyczyną śmierci była przewlekła choroba.
Ojciec Jerzego Goleniewskiego, gitarzysty zespołu Breakout.
- Medal Zwycięstwa i Wolności 1945
- Brązowy Krzyż Zasługi
- Srebrny Krzyż Zasługi
- Złoty Krzyż Zasługi
- Odznaka „10 Lat w Służbie Narodu”
- Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski
Długa jest historia polskiego wywiadu i osób z nim związanych od wieków. Z CIA , SOE , MI5 , MI6, Mossadem i innymi służbami specjalnymi , współpracowało z większym lub mniejszym powodzeniem czy szczęściem ,wielu oficerów wywiadu i kontrwywiadu czy szpiegów z przypadku takich choćby jak Marian Zacharski ale nie będę o nich pisał , może przy okazji jakiegoś innego blogu z cyklu BIAŁY WYWIAD.
Chcemy wzorować się na Stanach Zjednoczonych Ameryki , jesteśmy nimi zachwyceni i w nie zapatrzeni , chcemy korzystać z najlepszych amerykańskich wzorców. Czy aby zawsze tak jest ? Czy tylko bierzemy ,my Polacy , to co w danej chwili jest dla nas wygodne i potrzebne a inne wartości światowego mocarstwa z drugiej strony Atlantyku którego chcemy być dumną częścią, przemilczamy albo udajemy że tych wartości nie widzimy ?
Mamy jeden z najstarszych wywiadów i powinniśmy mieć najlepszy na świecie a obecnie służący oficerowie i zasłużeni dla RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ , byli oficerowie narażający swe życie , powinni mieć w społeczeństwie właściwą pozycję w tym też finansową, szacunek ,poważanie władz państwowych i regionalnych a mimo to Amerykanie i Brytyjczycy nazywają siebie i swoich przyjaciół z innych krajów NATO, społecznością wywiadowczą.
Decyzją szefa Agencji Wywiadu w dn 25.08.2020 r Centrum Doskonalenia Zawodowego Agencji Wywiadu nadano imię ppłk Jana Kowalewskiego.
Przedstawiam Państwu postać kryptologa, ppłk Jana Kowalewskiego.
Jednak musimy zada sobie pytanie czy my, Polacy którzy byliśmy w międzynarodowej społeczności wywiadu od zawsze szanowani, to nadal w niej jesteśmy ?
A może jesteśmy już na Wyspie Wolności ,stwarzanej przez frustratów, życiowych nieudaczników , członków PZPR będących ekspertami w TVP , agentów SB i WSW , lepszych i dobrych bo pracują dla DOBREJ ZMIANY ?
Jaki szanujący swych oficerów wywiadu i kontrwywiadu , kraj na świecie ujawnia tak jak zrobił to IPN , dane personalne swoich agentów / bo byli agentami w PRL / którzy nadal współpracują z najlepszymi służbami na świecie ?
Który kraj niszczy swój kontrwywiad bo są w nim byli oficerowie komunistycznych służb wojskowych i cywilnych a ochrania w ZBIORZE ZASTRZEŻONYM IPN , księży , biskupów i arcybiskupów którzy szpiegowali i donosili na OJCA ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II a do tego bo są przedstawicielami Kościoła , jeszcze mają wysokie apanaże generalskie i oficerskie oraz są szanowani przez Prezydenta RP , rząd RP ?
——————————————————————————————————————–
27. 07.2024 r. Stay Tuned… Mirosław Szczerba.